Ryszard Mozgol, Rozdarte serce

Ruś między katolicyzmem a prawosławiem

 

Jarzmo tatarskie uchroniło Rosję przed pokusami łacinników, a później przed zachodnim humanizmem. A może i jarzmo sowieckie uchroniło Rosję przed jeszcze gorszymi pokusami zachodnimi?

Archimandryta Konstanty, Moskwa – III Rzym, „Russkij wiestnik”, nr 12, 18-25 III 1992

 

Ubiegłoroczne opublikowanie przez Kongregację ds. Doktryny Wiary deklaracji Dominus Jesus było publicznym przyznaniem się watykańskich ekumenistów do porażki odniesionej w przedłużającym się i bezowocnym dialogu z protestantami. Nazwanie wspólnot schizmatyckich, odrzucających autorytet papieża, „Kościołami partykularnymi”, przy jednoczesnej odmowie uznania wspólnot protestanckich „Kościołami w ścisłym sensie”, świadczy o wyraźnym przesunięciu akcentów polityki ekumenicznej Watykanu. Oczy wszystkich zwracają się na Wschód. Częste ostatnio spotkania głowy Kościoła z schizmatyckimi hierarchami, kurtuazyjne przemówienia, przekazywanie relikwii, a zwłaszcza skrupulatne przestrzeganie zdradzieckiej umowy z Balamand przez modernistów, świadczy o wytężonym wysiłku, mającym na celu stworzenie bliżej nieokreślonego monstrum prawosławno-katolickiego. Jest to jednak trudniejsze niż się może z pozoru wydawać, ponieważ prawosławie rozumie ekumenizm w zupełnie odmienny sposób niż Kościół katolicki. Rosyjski publicysta i historyk religii A. Dugin stwierdza wprost, że „nie jest możliwe zjednoczenie prawosławia i katolicyzmu”. Nie pierwszy raz w historii cywilizacji łacińskiej pierwszoplanowe wydarzenia rozgrywają się na Wschodzie. Warto w tym kontekście rozpatrzyć rzekomą „genetyczną” prawosławność Rusi.

W 861 r. silna flota ruskich Normanów, czyli Waregów, zaatakowała znienacka Konstantynopol. Sytuacja była na tyle trudna, że dopiero dyplomatyczne wybiegi patriarchy Focjusza i cud Matki Bożej uratowały stolicę cesarstwa przed spaleniem. Tak wyglądały pierwsze kontakty Bizantyjczyków z Rusią. Pierwsze i nie ostatnie, ponieważ następny najazd, pod dowództwem kniazia Igora (Ingwara) zagroził Konstantynopolowi w 941 r. Dla przebywających na Rusi dumnych wareskich wojowników Konstantynopol był ostatecznym celem politycznym. Budowane od Skandynawii po brzegi Morza Czarnego na przestrzeni całej Rusi bazy etapowe były nie tyle zalążkiem państwa ruskiego, co zapleczem do osiągnięcia ostatecznego zwycięstwa nad Grekami.

 

Chrześcijańska Ruś Olgi

Początki chrześcijaństwa na Rusi wiążą się z panowaniem księżnej św. Olgi (Helgi), chociaż ślady pierwszych kontaktów z chrześcijaństwem są dużo wcześniejsze. Na wybrzeżach Morza Czarnego już od pewnego czasu istniały dobrze zorganizowane gminy chrześcijańskie, dla których patriarcha Konstantynopola Ignacy wyświęcił biskupa. Nie pozostała bez echa również na Rusi misja św. Cyryla i Metodego wśród wyznających judaizm i pogaństwo Chazarów. W 944 r. w Kijowie istniał już kościół, a pierwszym biskupem ruskim został, przysłany na prośbę Olgi przez Ottona I, mnich Adalbert. Jego misja zakończyła się niestety niepowodzeniem w związku z oporem pogan. Chrześcijańska księżna Olga w dalszym ciągu utrzymywała serdeczne kontakty z katolickim Zachodem, reprezentowanym przez cesarza Ottona. Po rządach zatwardziałego poganina Świętosława, za panowania jego starszego syna Jaropełka pojawiły się w Kijowie poselstwa z Rzymu i Konstantynopola odnotowane w ruskich letopisach. Pierwszymi męczennikami Rusi byli prawdopodobnie chrześcijanie obrządku łacińskiego, Waredzy policzeni w poczet świętych – św. Jan i Teodor, zabici przez pogan w Kijowie w 983 r. Całe niemalże słownictwo kościelne stosowane na Rusi, jak udowodnili badacze, pochodzi z łaciny, która dotarła na Ruś przyniesiona w języku niemieckim i skandynawskich dialektach. Ruskie prawodawstwo religijne pochodzące z czasów św. Włodzimierza jest nierozerwalnie związane z kanonicznym prawodawstwem pochodzenia niemieckiego, co tak bardzo starała się fałszować historiografia prawosławna[1]. Wreszcie bezpośredni wpływ na przyjęcie chrześcijaństwa (987 r.) przez księcia Włodzimierza, późniejszego świętego, o którym Daniel Rops pisze: „lubieżny olbrzym, nieokrzesany żołnierz, który zmarł w zgrzebnej szacie pokutnika i wsławił się miłosierdziem i łagodnością”, miał prawdopodobnie normański wódz Olaf Trogvalson[2], który w czasie jednej ze swoich wypraw przywiózł do Kijowa bp. Pawła z Konstantynopola. Chrzest Ruś przyjęła z Konstantynopola, ale genetycznie chrześcijaństwo ruskie wiąże się nierozerwalnie z kręgiem kultury zachodniej.

 

Łacińskie wpływy czy łacińska Ruś?

Od momentu przyjęcia chrztu na Rusi niemalże co parę lat pojawia się poselstwo z Rzymu. W 989 r. poselstwo papieża Jana XV przywiozło na Ruś czczoną do dziś relikwię głowy św. Klemensa papieża, o której jeszcze wypadnie nam pisać. Tworząc chrześcijański porządek europejski w 1000 r., papież Sylwester II i cesarz Otton III nie pomijali również Rusi, wpisanej w funkcjonowanie tzw. Rzeszy Słowiańskiej pod panowaniem Bolesława Chrobrego. Nie dziwi w tym kontekście wytężona praca bp. kołobrzeskiego Rainberna na Wschodzie. W 1007 r. do Kijowa przybył św. Brunon, przyjaciel Ottona III, nauczyciel cesarza św. Henryka II, goszczony przez św. Włodzimierza. Książę kijowski, żegnając Brunona na granicy swojego państwa, odśpiewał hymn: „Piotrze, czy mnie kochasz? Paś owce moje…”, będący „łacińskim” wyznaniem wiary Włodzimierza. Przyjęcie chrztu z Konstantynopola nie oznaczało wcale popadnięcia w ścisłą zależność od patriarchy i cesarza bizantyjskiego. Wzajemne kontakty bizantyjsko-ruskie były raczej chłodne.

Panowanie księcia Jarosława Mądrego (1019-1054) było dalszym zacieśnieniem kontaktów Rusi z papiestwem i chrześcijańskim Zachodem. Tuż przed rozłamem kościelnym zachodnioeuropejska krew Rurykowiczów powróciła w polityczny krwioobieg europejskiej Respublica Christiana poprzez małżeństwa licznego potomstwa kniazia z domami panującymi Szwecji, Polski, Cesarstwa, Norwegii, Węgier i Francji. Tylko jedno z tych licznych małżeństw połączyło politycznie Ruś z Bizancjum. Syn księżnej Anny Jarosławny i króla Francji Henryka – Hugo de Vermadois był jednym z przywódców pierwszej wyprawy krzyżowej. Córka Bolesława Chrobrego wyszła za mąż za syna kniazia – Świętopełka. Całe panowanie księcia Jarosława Mądrego było politycznie ukierunkowane na łaciński Zachód, czy to kiedy w 1021 r. poprosił papieża Benedykta VIII o uzyskanie niezależnego od Konstantynopola biskupa[3], kiedy patriarcha odmówił kanonizacji księcia Włodzimierza, czy wreszcie gdy obsadził wbrew Bizancjum na tronie metropolity prołacińskiego Rusina Filarona. Schizma dokonana w XI w. przez Bizantyjczyków zastała Ruś wpisaną w Christianitas.

 

Focjusza schizma minor

Wielowiekowa niechęć pomiędzy mieszkańcami wschodniej i zachodniej części cesarstwa została podbudowana sprawą Focjusza (IX w.), stając się zarazem przygrywką do majaczącego na horyzoncie historii rozłamu w chrześcijaństwie. Pomimo zupełnego podporządkowania Kościoła władzy świeckiej, znajdowali się w Bizancjum jeszcze duchowni zdolni do przeciwstawiania się zepsuciu i nadużyciom cesarskiego dworu. Jednym z nich był patriarcha Ignacy, wspierający odsuniętą od władzy świątobliwą cesarzową Teodorę. Widząc niemoralne, wręcz bluźniercze zachowanie młodego basileusa Michała III, rozprężenie panujące wśród zauszników cesarskich, z których np. minister Bardas żył w jawnym związku z własną synową, Ignacy wystąpił przeciw nim. Bardas, potraktowany w należny jawnogrzesznikowi sposób przez patriarchę, poprzysiągł starcowi zemstę. Nie trzeba było długo czekać, sprytna intryga dworska zakończyła się upadkiem Ignacego, zamkniętego w klasztorze, jednak wywołała ona nieprzewidywalny w skutkach kryzys religijny.

Miejsce po Ignacym zajął gruntownie wykształcony, ambitny i… oddany cesarzowi Focjusz. Problem był jeden, Focjusz był osobą świecką… Nie była to jednak przeszkoda nie do przebycia. Przypadek św. Ambrożego dawał potrzebny precedens. W przeciągu czterech dni od 20 XII 858 r. otrzymał wszystkie siedem święceń kapłańskich i w Boże Narodzenie był już patriarchą. Drugi kłopot tkwił w fakcie, że święceń udzielał biskup obłożony przez Ignacego wszelkimi karami kościelnymi. Wcześniejszy patriarcha trwał w świętym uporze, a już się kształtowało stronnictwo przeciwne Focjuszowi. Toteż gdy do Rzymu wpłynął zwyczajowy „list synodalny”, będący czymś w rodzaju wniosku o uznanie święceń wschodnich patriarchów, papież Mikołaj I (858-867) odpowiedział na niego unikając jednoznacznego zatwierdzenia i wysłał do Konstantynopola legatów w celu zbadania całej sprawy oraz przekazania cesarzowi żądania zwrotu zagrabionych przez Bizancjum terytoriów. Jednak legaci zwiedzieni przez Focjusza zupełnie nie wywiązali się ze swoich obowiązków, za co zostali złożeni z urzędów przez Mikołaja I. Ferment pogłębiła wizyta zwolenników Ignacego w Rzymie (nie mieli oni poparcia samego Ignacego!) i prośba traktowanego przez Bizancjum jak lennika króla Bułgarów Borysa o misjonarzy łacińskich z Rzymu. Focjusz i cesarz byli wściekli. W Konstantynopolu rozpoczęto wielki spisek, mający na celu detronizację papieża. Na synodzie konstantynopolskim Focjusz zaatakował papieża, miotając oskarżenia o sprzeniewierzenie się dogmatom i „nieuzasadnione pretensje”, po czym nastąpiło bezprecedensowe złożenie papieża z urzędu, dokonane przez wschodnich hierarchów. jednak tryumf „patriarchy” okazał się chwilowy, bowiem zdetronizowany papież niespodziewanie zmarł w listopadzie 867 r, w chwili, kiedy Focjusz chciał go ostatecznie pognębić. Kilka dni później na tron cesarski wdarł się po serii morderstw żołdak Bazyli I, założyciel dynastii macedońskiej. Po skrytobójstwie Bardasa i Michała III przyszła kolej na Focjusza, który uratował życie, ale stracił urząd. „Polityczny nuworysz” musiał ze względów politycznych uspokoić sytuację religijną, przeto „rehabilitował” Ignacego i poszedł na ustępstwa względem Rzymu. Spór z Focjuszem „rozszedł się po kościach”, ale ujawnił głęboki rozdźwięk pomiędzy chrześcijaństwem zachodnim, rzymskim, a chrześcijaństwem wschodnim, bizantyjskim. Wbrew pozorom nie były to różnice doktrynalne, dogmatyczne, a prestiżowe, rozdmuchiwane w Konstantynopolu do rozmiarów monstrualnych. Dyplomata Focjusz sprawował urzędy do ok. 886 r. cicho, nie rzucając się w oczy, ale jego traktat przeczący prymatowi Biskupa Rzymu Przeciw tym, którzy twierdzą, że Rzym jest główną siedzibą i traktat O Duchu Świętym zwalczający łacińskie rozumienie Filioque przygotowały grunt pod schizmę z 1054 r.

 

Rzymskie sandały Humberta i bizantyjski pył

Reformatorska polityka „cluniackiego” papieża Leona IX (1049-1054) wzbudziła w połowie XI w. popłoch w patriarchacie konstantynopolskim. Godnym następcą Focjusza na tronie patriarszym został Michał Cerulariusz, potomek senatorskiego rodu bizantyjskiego, u którego wybujałe ambicje łączyły się z surową ascezą i uwielbieniem teologii. Nowy patriarcha wychodził z założenia, że jego godność nie jest „niższa od godności purpury czy diademu”, planując wyłączenie spraw Kościoła bizantyjskiego spod władzy cesarza i ograniczenie wpływów Rzymu poprzez nadanie swemu urzędowi rangi „papieża Wschodu”. Przez pewien czas skrzętnie ukrywał swoje plany, powoli sącząc jad inspirowany dziełami Focjusza. Kazimierz Zakrzewski przypisuje Cerulariuszowi autorstwo absurdalnych zarzutów ortodoksów wysuwanych pod adresem łacinników o używanie do komunii „martwego chleba”, czyli opłatka zamiast chleba drożdżowego, jedzenie mięsa z niewykrwawionych zwierząt, czczenie soboty jako dnia świętego, zniesienie „Alleluja” w czasie Wielkiego Postu i golenie bród.

Jak na złość ambitnym planom Michała Cerulariusza, początek lat 50-tych XI w. przebiegał w duchu pełnej współpracy pomiędzy papieżem, cesarzem bizantyjskim Konstantynem IX i cesarzem łacińskim Henrykiem III. Krążyła przepowiednia w Europie, według której „lew i lwiątko miały pokonać i ujarzmić dzikiego osła”. Przepowiednia zwiastowała pokonanie islamu przez sojusz cesarski. W planach wielkiej europejskiej polityki miejsce było tylko dla trzech graczy, czego patriarcha Konstantynopola nie chciał zaakceptować. Cerulariusz podjął niebezpieczną grę.

Papież Leon IX prowadził względem Konstantynopola elastyczną politykę, przez pewien czas nie reagując na prowokacje patriarchy. Cerulariusz w tym czasie rozkazał zamknąć wszystkie kościoły i klasztory łacińskie w stolicy Bizancjum, wyklinając przy tym łacińskie duchowieństwo, które dopuściło się herezji „azymityzmu” (używanie opłatka). Trzy największe władze europejskie starały się uspokajać sytuację. Sprzyjało temu wspólne zagrożenie normańskie w płd. Italii, ale patriarcha miał duży posłuch w fanatycznie nastawionym motłochu miejskim, który już kilka razy udowodnił Konstantynowi, co to znaczy vox populi… ostatni raz podczas ogłaszania ekskomuniki rzuconej na „ulegających żydowskim przesądom” łacinników, kiedy rozpoczęły się rozruchy, w czasie których w jednym z łacińskich kościołów sprofanowano konsekrowane Hostie. Decyzja papieża była natychmiastowa. Leon IX wysłał do Konstantynopola legatów w osobach kardynała Humberta z Moyenmoutier, zdolnego, oddanego, zdecydowanego rzecznika reformy kościelnej oraz kanclerza Kurii Fryderyka Lotaryńskiego, odznaczającego się dużymi zdolnościami umysłowymi, późniejszego papieża Stefana IX (1057-1058). Obaj mieli dobre rozeznanie w sytuacji Kościoła bizantyjskiego i mogli liczyć na przychylność cesarza wschodniego.

Walka z Cerulariuszem nie była łatwa, tym bardziej, że całkiem liczni zwolennicy Rzymu w Kościele wschodnim znajdowali się daleko od areny wydarzeń. Kard. Humbert udzielił patriarsze Cerulariuszowi odpowiedzi na zadane przez niego w prowokacyjnych listach pytania. Papież nie miał już ochoty tolerować impertynencji w stylu: ,Jeśli ty uczcisz moje imię chociaż w jednym kościele w Rzymie, ja zobowiązuję się uczcić twoje na całym świecie”, co zostało skwitowane przez legata wezwaniem skierowanym w imieniu papieża do patriarchy o jedność z Rzymem, bo w przeciwnym razie „Kościół wschodni stanie się zgromadzeniem heretyków, zbiorowiskiem odszczepieńców i przybytkiem szatana”, Słowa Humberta zrobiły wrażenie. Traktat o błędach łacinników w obecności cesarza spalił mnich Nicetas, akceptując autorytet papieski. Reszta hierarchów Kościoła bizantyjskiego, pomimo zdruzgotania argumentów patriarchy, przerażona lub wściekła pozostała przy swoich błędnych mniemaniach. Michał Cerulariusz nie odważył się osobiście, twarzą w twarz, spotkać z legatami, pozostając w ukryciu. W związku z tym 15 VII 1054 r. (podawana jest również data 16 VII), decydując się na złożenie Cerulariusza z patriarchatu, kard. Humbert wraz z otoczeniem wkroczył do kościoła Hagia Sophia przerywając uroczystości i złożył na ołtarzu bullę wyklinającą patriarchę. Opuszczając bazylikę strząsnął bizantyjski pył z rzymskich sandałów na znak zerwania wszelkiej łączności z odszczepieńcami. Schizma stała się faktem. Konstantyn IX chciał jeszcze załagodzić spór, ale ekskomunikowany patriarcha zaszachował jego działania, rzucając na ulicę antyłacińskie masy. 24 VII 1054 r. synod Kościoła wschodniego, obradujący w bazylice Hagia Sophia, przyjął edykt wyklinający łacinników. Ze względu na pogorszenie się sytuacji poli­tycznej na Bliskim Wschodzie, śmierć papieża i przedłużający się okres wyboru jego następcy, sytuacja nie uległa zmianie. Przeciwnicy Cerulariusza na Wschodzie zostali zagłuszeni, jak patriarcha Antiochii Piotr. Wrogość wzajemna wzrastała podsycana pismami w stylu Traktatu o Frankach, z którego można się było dowiedzieć, że na Zachodzie podczas Mszy kobiety zabawiają się nieprzyzwoicie z kapłanami…

Przepaść intelektualna dzieli „mniejszą” schizmę Focjusza od „większej” schizmy Cerulariusza. Obie były spowodowane wyłącznie walką o władzę – jak to napisał K. Zakrzewski – pomiędzy głównymi ośrodkami władzy kościelnej, odrzuceniem osadzonego głęboko w tradycji Kościoła prymatu św. Piotra. Bunt Focjusza poszukiwał swojego uzasadnienia, czy wręcz skrywał swoje intencje, za parawanem rzekomych różnic dogmatycznych. Cerulariusz nie będzie już tak drobiazgowy, poprzestając na skutecznym oddziaływaniu propagandowym skierowanym ku ciemnym masom nie rozumiejącym subtelnych różnic dogmatycznych. Cerulariusz jest zapowiedzią rzucającego się w oczy nieuctwa teologicznego, na które zwracał uwagę Feliks Koneczny, pisząc o prawosławnej literaturze religijnej i historiografii. Między bajki można włożyć opinie mówiące o Filioque jako głównej przyczynie rozłamu w Kościele, co czynią przede wszystkim prawosławni, np. M. Eliade[4]. Pobieżny przegląd prawosławnej teologii średniowiecznej dotyczącej pochodzenia Ducha Świętego ukazuje istnienie w jej wnętrzu w pełni „łacińskiego” rozumienia problemu Filioque. Traktaty Nicetasa z Maronei, Nicefora Blemmydesa, Jana Bekkosa powstałe już po schizmie w XII i XIII w. opierały się, jak pisze o. Benedykt Huculak OFM, na wschodniej tradycji teologicznej „rozciągającej się od Soboru Nicejskiego I (325) do Nicaenum II (787)”, udowadniając osadzenie w greckiej tradycji rozumienie pochodzenia Ducha Świętego od Ojca i Syna (Filioque). Stworzone przez Focjusza, a przejęte przez Cerulariusza koncepcje były również na Wschodzie co najmniej podejrzane teologicznie, by nie powiedzieć heretyckie, jak to rozumiał kard. Humbert w pamiętnym roku 1054.

 

Schizma bez Rusi

Ruś specjalnie nie odczuła zerwania jedności kościelnej z Rzymem. Przez długi okres czasu informacja ta mogła najwyżej sprawiać wrażenie w środowiskach zakonnych ulegających wpływom greckim. Propaganda rosyjska XIX w. brała sobie za punkt honoru udowodnienie, że po 1054r. nastąpiło automatyczne zerwanie z Zachodem. Jak pisze rosyjski badacz M. Taube, hipoteza ta nie wytrzymuje najmniejszej krytyki. Powyżej przedstawione fakty związane z dramatycznymi wydarzeniami 1054 r. przypadały na rządy „łacińskiego” księcia kijowskiego Jarosława (1054), utrzymującego ścisłe związki polityczne z papieżem Benedyktem VIII (1012-1024) i wojującego przeciwko Bizancjum. Zerwanie jedności z Rzymem, dokonane przez Bizancjum, poprzedzał na Rusi spór księcia z metropolitą kijowskim odmawiającym kanonizacji księcia Włodzimierza kijowskiego, rozgrywający się w latach 1039-1043, i trzyletnia wojna z Cesarstwem Bizantyjskim w latach 1043-1046. Kiedy następował zgubny krok Michała Cerulariusza, na tronie metropolity kijowskiego zasiadał zaufany człowiek Jarosława, Filaron, piastujący swój urząd bez przyzwolenia Konstantynopola. Jak pisze M. Taube, schizma „zastała Kościół ruski samodzielny i oderwany kanonicznie od działań patriarchatu bizantyjskiego”. Interesujący jest fakt, że papieska misja skierowana do Konstantynopola w celu zażegnania tego bolesnego rozłamu wybrała okrężną drogę przez Kijów, gdzie z wszelkimi honorami przywitana została przez wielkiego księcia i ruskie duchowieństwo. Właśnie w Kijowie doszło do ważnego spotkania pomiędzy legatem kard. Humbertem a wysłannikami cesarza Konstantyna, którzy prosili wysłannika papieskiego o przekazanie kopii sporządzonego dekretu ekskomunikującego Cerulariusza. Przy pomocy właśnie tej kopii przywiezionej „a civitate Russorum” – co odnotowano w jednej z kronik – cesarz udowodnił „bizantyjskiemu papieżowi” fałszerstwa tekstu.

Jedynymi eksponentami polityki patriarchatu konstantynopolskiego na Rusi było zakonne duchowieństwo. Liczni Grecy i Bułgarzy – zwykli mnisi i przełożeni – przebywali na terenie Rusi. Właśnie w zaciszu klasztornym, przede wszystkim Ławry Peczerskiej, powstawały pod koniec XI w. i przez XII i XIII w. najbardziej zaciekłe teksty antyłacińskie. Jednym z nich jest znana szeroko Powieść minionych lat, o której F. Koneczny napisał, że jest to dzieło, „w którym szalona nienawiść do «łaciństwa» idzie o lepsze z niesłychanym nieuctwem teologicznym”. Zdaniem autora letopisu, łacińscy duchowni żenią się albo z jedną niewiastą, albo z siedmioma, poza tym odpuszczają grzechy przy pomocy odpustów,„co jest najgorsze ze wszystkiego”[5]. Społeczeństwo ruskie odporne było na ten rodzaj propagandy, tym bardziej, że głoszona ona była przez znienawidzonych Greków, ale trzeba przyznać również, że wysuwane argumenty teologiczne i liturgiczne były dla ruskich elit politycznych i prostego ludu po prostu niezrozumiałe. Metropolita Hilarion (1051-1055) w swoich dziełach, przypadających przecież na czasy rozłamu, nie wspomina ani słowem o rzekomych różnicach teologicznych i liturgicznych. Na początku XII w. książę Włodzimierz Monomach domagał się wyjaśnień od patriarchatu konstantynopolskiego odnośnie różnic między Kościołami zachodnim i wschodnim. Otrzymał odpowiedź od metropolity greckiego Nicefora, która ograniczała się do powtarzanego za Cerulariuszem zarzutu pod adresem używanego opłatka. Jednak w tym samym czasie Teofilakt, arcybiskup Ochrydy w Bułgarii, oficjalnie głosił, że żaden zarzut pod adresem łacinników nie dotyczy prawd wiary, natomiast wynikają one z rywalizacji i braku „autentycznego ducha chrześcijańskiej miłości”.

Następujące po 1054 r. zbliżenie książąt Rusi z Konstantynopolem lub Rzymem było w dużej mierze podyktowane względami politycznymi. Dla społeczeństwa księstw ruskich, dla których sprawy polityki były obce, nabierały one nierzadko głębokiego znaczenia religijnego. Do XIII w. rywalizację między Rzymem a Konstantynopolem społeczeństwo rozstrzygało przeważnie na korzyść papieża, na co można znaleźć liczne dowody.

 

Ruś –patrocinium beati Petri

Jednym z przykładów takich zależności politycznych książąt ruskich z papiestwem i Europą zachodnią była sprawa księcia Izasława. Po śmierci księcia Jarosława Mądrego na Rusi nastąpiło rozbicie dzielnicowe. Centrum politycznym pozostał Kijów, na którego tronie książęcym zasiadł najstarszy syn Jarosława Izasław. Niedługo utrzymał się na tronie; został obalony przez koalicję młodszych braci. Usunięty książę musiał uchodzić z kraju, by poza jego granicami prosić o pomoc. Przez jakiś czas przebywał na dworze Bolesława Śmiałego, prosił o pomoc cesarza Henryka IV, w końcu zdecydował się na wysłanie specjalnego poselstwa do papieża Grzegorza VII. Do Rzymu wyruszył jego syn Jaropełk-Piotr z rozkazem ojca oddania całej Rusi pod opiekę św. Piotra – patrocinium beati Petri. Grzegorz pomimo trwającego sporu z Henrykiem IV wystąpił w obronie słusznych roszczeń Izasława i przekazał jego synowi dwa posłania – pierwsze dla samego Izasława, zaś drugie dla Bolesława Śmiałego, z rozkazem rozpoczęcia działań wojennych na Rusi. Jak wiemy zakończyły się one fatalnie dla króla Polski… Niemniej dzięki staraniom katolickiej Europy, Izasław powrócił w 1077 r. do Kijowa. Jego syn Jaropełk-Piotr, który został księciem włodzimiersko-wołyńskim i turowskim, wraz ze swoją matką księżną polską Gertrudą pozostał aż do swojej tragicznej śmierci wiernym poddanym papieża. Na swoich monetach umieścił podobiznę pierwszego papieża, a w Kijowie jego staraniem wzniesiono kościół p.w. św. Piotra Apostoła. Natomiast Gertrudzie Ruś zawdzięcza wspaniały psałterz, tzw. Liber praecum Gertrudis, zawierający modlitwy do św. Piotra i ilustracje przedstawiające Jaropełka, jego żonę i Gertrudę oddających cześć św. Piotrowi i Zbawicielowi. Kuriozalny jest fakt, że Jaropełk-Piotr, katolicki książę Rusi, został przez prawosławie zaliczony w poczet świętych i jest czczony 21 listopada.

Ale przypadek Izasława i Jaropełka nie był na Rusi odosobniony. W 1255 r. książę halicki Daniło Romanowicz, ostatni wielki przedstawiciel władców „europejskiego” typu na Rusi przed katastrofą tatarską, jak napisał o nim Taube, przyjął koronę i tytuł króla Rusi (rex Russiae) od samego papieża.

O tym, że stosunki Rusi z papiestwem nie były jednostronne, nie były zabiegami europejskiego peryferium względem hegemona, świadczą wydarzenia, które rozgrywały się ok. 1089 r. W tym czasie do Kijowa przybyło poselstwo antypapieża Klemensa III (1080-1100), liczącego na wzmocnienie swojej pozycji w Europie przez poparcie udzielone przez księcia ruskiego i metropolitę Joana. Metropolita przyjął poselstwo z wszelkimi honorami i odpowiedział Klemensowi III, używając wyłącznie zwrotów oddających pełne podporządkowanie władzy Rzymu. Pochodzący z Grecji metropolita kijowski przez posłów informował antypapieża o toczących się rozmowach z Konstantynopolem, które bardzo frapowały Klemensa III. Następca Joana, metropolita Efrem kontynuował politykę swojego poprzednika. Po swoim wyborze na stolicę metropolitalną (1091) wysłał zwyczajowe poselstwo do papieża w celu uzyskania potwierdzenia swojego wyboru, które otrzymał bez przeszkód. Jak widać, związki Rusi z Europą łacińską były do XIII w. żywe i oparte na pełnej łączności z papieżem. Ruskie elity polityczne – świeckie i duchowne – były zainteresowane takimi kontaktami w tej samej mierze, co papiestwo i władcy Zachodu. Mit o pełnym podporządkowaniu Rusi Konstantynopolowi pod względem religijnym i politycznym należy do XIX-wiecznej fikcji historycznej, podbudowującej rosyjski mit polityczny.

 

Społeczeństwo Rusi a katolicyzm

Warto przyjrzeć się również związkom łączącym ludność Rusi z łacińską Europą. Wynikały one w wielu przypadkach z głębokiej religijności ludu ruskiego. Liczni pielgrzymi z Rusi włączali się w rwący potok ludzi, którzy przemierzali z modlitwą na ustach Europę i Bliski Wschód. W takich miejscach jak Rzym, Jerozolima czy Betlejem nie dziwią inskrypcje i notatki o gościach z odległej Rusi. Źródła niemieckie pełne są wzmianek o „peregrinantes de Ruzia”, którzy przechodzili przez ziemie cesarstwa wędrując do Rzymu, a nawet Compostelli. Ihumen Daniło odwiedza Ziemię Świętą w początkach XII w., kiedy jest ona integralną częścią Christianitas. Księżna Prakseda, pochodząca z linii książąt połockich, odbywała pielgrzymkę do Rzymu, w którym pozostała przez siedem lat „służąc Bogu” i gdzie zmarła w 1239 r. Bardzo popularne były pielgrzymki do włoskiego miasta Bari, gdzie przeniesiono ze Wschodu otaczane czcią prochy św. Mikołaja Cudotwórcy (1087), co było wyraźnym działaniem antybizantyjskim. Na Rusi przyjęto to bez jakichkolwiek oporów, podobnie jak odrzucone przez patriarchat konstantynopolski przesunięcie wspomnienia tego świętego na 9 maja. Zarządzenie papieskie na Rusi wprowadził wspomniany już metropolita Efrem.

Innymi przejawami silnych związków łączących ówczesną Ruś z cywilizacją łacińską był kult świętych charakterystycznych dla Europy Zachodniej, związane z tym sprowadzanie relikwii, obrazów, figur typowych dla zachodniego kręgu kulturowego i udział Rusi w procesie powstawania fundacji kościelnych. Są to mało znane sprawy, chociaż mogłyby wnieść do naszej wiedzy sporo nowych informacji. Na Rusi rozpowszechniony był kult męczennika św. papieża Klemensa Rzymskiego (90/92-101), któremu po schizmie poświęcono liczne kościoły. Książę Izasław szczególną czcią darzył św. Wojciecha. Ruskie dokumenty wspominają o darze książęcym – sztandarze podarowanym katedrze gnieźnieńskiej. Zapiski kościelne wskazują, że na rzekomo prawosławnej Rusi wierni czcili katolickich świętych czeskich, skandynawskich i angielskich. W XII w. modne stały się budowle kościelne nawiązujące wprost do sztuki romańskiej. Prócz ikon przedstawiających Matkę Bożą czcią otaczano wizerunki Madonny Dalmackiej, Weneckiej, Sycylijskiej, Rzymskiej, a nawet Hiszpańskiej. Figura św. Mikołaja Cudotwórcy w soborze mikołajewskim w Możajsku, tak ważna dla dopełnienia rytu koronacyjnego carów od XVI w., jest ewidentnym przykładem silnego oddziaływania kultury Europy Zachodniej na Ruś. Arystokracja ruska w I poł. XII w. wspierała budowę klasztoru św. Jakuba i Gertrudy w Ratyzbonie, przekazując na ten cel jałmużnę w wysokości około 100 marek. W tym samym czasie współfinansowano budowę klasztoru w Lugumkloster w Szlezwiku. Z drugiej strony sobór Uspieński kijowskiej Ławry Peczerskiej, ostoi prawosławia na Rusi, ufundowany został (1073) przez pochodzącego ze Skandynawii Warega Szymona, pieniądze na budowę kościoła Św. Mikołaja w Kijowie przekazał Wareg Holmi, a monastyr w Nowogrodzie (1106) powstał z inicjatywy „Rzymianina Antoniego”. Trudno przypuszczać, aby były to przejawy ówczesnego ekumenizmu. Przykłady te świadczą raczej o katolickości Rusi, która znajdowała się na rozdrożu pomiędzy Rzymem a Konstantynopolem. Niewątpliwie przywiązanie do katolicyzmu było wielkie, ale nie można bagatelizować wpływów patriarchatu konstantynopolskiego.

Mimo wszystko Ruś traktowana była jak kraj misyjny. Do walki ze schizmą, ale i chrystianizacji plemion pogańskich na Wschodzie, przystąpiły zakony. Szlakiem św. Brunona ruszyli mnisi augustiańscy z Bremy, głosząc Ewangelię wśród Liwów i Estów (1184), wspierani po krótkotrwałym zatargu przez księcia połockiego Włodzimierza, W Kijowie niemalże bez przerwy znajdowali się przedstawiciele klasztoru Św. Emerama z Ratyzbony. W XIII w. stworzona została w Kijowie placówka dominikańska przy łacińskim kościele Dziewicy Maryi. Za tę placówkę odpowiedzialny był pochodzący ze Śląska św. Jacek Odrowąż i jego macierzysty krakowski klasztor dominikanów. Papież Grzegorz IX powierzył opiekę nad ruskimi katolikami polskim biskupstwom we Wrocławiu, Krakowie i Lubuszu. Wśród popularnych na Rusi klarysek znajdowały się liczne przedstawicielki rodów książęcych – co może być zaskakujące, wschodniego obrządku. Wydaje się, że tradycja liturgiczna Wschodu była przez te zakony w pełni respektowana. Z powyższych faktów wynika, że wydarzenia 1054 r., które doprowadziły do rozłamu w Kościele, nie miały zbyt dużego znaczenia na Rusi. Podobnie zdobycie Konstantynopola przez krzyżowców w 1204 r. nie odbiło się specjalnym echem na Rusi. Ziemia św. Włodzimierza pozostawała w łączności z Kościołem katolickim.

 

Głowa św. Klemensa patrzy na zachód

Stosunki rusko-bizantyjskie od zarania nie układały się zbyt dobrze. Rok 1054 poprzedzały liczne konflikty książąt kijowskich z Konstantynopolem. Sytuacja nie zmieniła się po schizmie. Bizantyjczyków nie darzono zaufaniem na Rusi. Największy był jednak spór o zależność Kijowa od patriarchy z Konstantynopola, który rozpoczął się w 1147 r. i trwał do 1155 r. Ujawnił on w całej rozciągłości apetyty Bizancjum na rozciągnięcie swego panowania duchowego i świeckiego nad Rusią. Książę kijowski Izasław Mścisławicz, wnuk Monomacha, doprowadził do obsadzenia stolicy metropolitalnej w Kijowie przez cieszącego się dużym autorytetem mnicha Klimę. Wybór ruskiego mnicha dokonany przez ruskiego księcia, bez porozumienia z „papieżem Wschodu” z Konstantynopola, został poddany w wątpliwość. Bizancjum zażądało złożenia metropolity Klimy z urzędu. Zwołany sobór hierarchów ruskich był wyraźnie podzielony, chociaż zwolennicy Konstantynopola działali głównie w obawie o swoje godności. Większość stanowili zwolennicy Klimy, ale również zwolennicy Rzymu. Biskup czernichowski odwołując się do nadużywanego przez Konstantynopol zwyczaju powiedział: „Wiem, że biskupi stanowią sobą sobór, mają prawo ustanowić metropolitę; …ponieważ u nas znajduje się głowa św. Klemensa – jeśli Grecy stawiają patriarchę ręką św. Jana, to i my możemy postawić metropolitę”. „Tak też uczynili” – napisał kronikarz. Taube podkreśla, że ustanowienie metropolity kijowskiego bez zgody patriarchy nastąpiło sto lat po schizmie, „która miała zerwać wszelką duchową więź między Rusią a Rzymem i związać Ruś na zawsze z Bizancjum”. Na przeszkodzie zakusom patriarchatu stanęła „głowa św. Klemensa”, papieża-męczennika, otaczana na Rusi czcią od czasów, kiedy według tradycji przyniósł ją na Ruś św. Cyryl.

Badania prawosławnego rosyjskiego historyka A. Pawłowa z II poł. XIX w. wskazują, że na Rusi nie zapomniano o prymacie św. Piotra ani w sferach duchownych, ani wśród elit świeckich. Działania hierarchii bizantyjskiej w Kijowie odczytywano jako bezprawną uzurpację i chęć zaboru politycznego. Metropolici kijowscy stali na gruncie kanonu 28. Soboru Chalcedońskiego (451), na którym przyjęto, że patriarcha Konstantynopola posiada drugie miejsce w hierarchii Kościoła po biskupie rzymskim. W ten sposób rozstrzygnięto pytanie postawione przez patriarchę Aleksandrii sto lat wcześniej, w czasie Soboru w Nicei (325), które przez abp. Konstantynopola zostało wykorzystane do próby wzmocnienia swojej pozycji. Wtedy pojawił się argument, wykorzystywany w zmodyfikowanej formie od XVI w. przez patriarchat Moskwy, że pozycja Konstantynopola wynika z przeniesienia stolicy cesarstwa nad Bosfor. Na Soborze Chalcedońskim pogląd ten nie uzyskał szerszego poparcia, a papież św. Leon (440-461) uzyskał od cesarza Marcjana i cesarzowej Pulcherii uroczyste odwołanie tego poglądu. Na nowo podniósł go Cerulariusz kilkaset lat później.

 

Śmierć i zniszczenie

Przełomowym momentem w dziejach Rusi był najazd mongolski. Wydarzenie, które odcisnęło przede wszystkim piętno na dziejach politycznych Rusi, dziejach kulturowych, ale i religijnych. Okupacja tatarska zniszczyła uprzywilejowaną pozycję Kijowa na Rusi, podcięła jej panowanie na Wschodzie, pozwalając na swobodny rozwój pogańskiego państwa litewskiego, wreszcie zaprzepaściła starania mające na celu trwałe zespolenie Rusi z Zachodem przez pełne włączenie w obręb Kościoła katolickiego, oddając dziedzictwo św. Włodzimierza na pastwę polityki patriarchatu konstantynopolskiego i  stepowego barbarzyństwa.

W 1218 r. posuwające się na zachód plemiona mongolskie pobiły na rozległych stepach Kubania żyjące tam koczownicze plemiona Alanów, Połowców i Czerkiesów. Pobici Połowcy zwrócili się o pomoc do książąt ruskich, którzy rozpoczęli żmudne przygotowania do obrony. W maju 1224 r. połączone wojska książąt ruskich poniosły dotkliwą klęskę nad rzeką Kałką. Ruski latopis notował: „Wskutek grzechów naszych przyszły nieznane ludy, o których nikt nie wie, co za jedni są, skąd się wzięli i jaka ich wiara. A zwą ich Tatarami...”. W jednej bitwie Ruś straciła sześciu książąt, siedemdziesięciu wojewodów i wielkich bojarów, dziesięć tysięcy wojowników, nie licząc poległych Połowców. Trzynaście lat później rozegrał się finał dramatu. Pod ciosami piekielnych wojowników tatarskich legło w gruzach księstwo riazańsko-muromskie, spalono doszczętnie księstwo włodzimierskie, smoleńskie i czernichowskie. W listopadzie 1240 r. Tatarzy – „wysłannicy Tartaru” – stanęli pod murami Kijowa, który po krótkiej i desperackiej obronie został zdobyty. W mieście urządzono rzeź, mordując tysiące osób. Taki sam los spotkał Halicz… Potęga Rusi została podcięta. Jedynym księstwem, które uszło cało, było państwo Aleksandra Newskiego; przyjęło ono ciężkie warunki zwierzchności mongolskiej. Sam książę nowogrodzki, wywieziony daleko od swojej ojczyzny, na bezkresne pustkowia centralnej Azji, zmarł w siedzibie wielkiego chana, przyjęty przed śmiercią na łono Kościoła katolickiego przez wysłannika papieskiego, franciszkańskiego zakonnika Jana di Piano Carpino. Kronikarz kijowski, mnich Serapion odmalowywał tragiczną sytuację Rusi słowami: „Poczuliśmy na sobie srogość Boga naszego. Zniszczone cerkwie Boże, splugawione naczynia święte, ciała świątobliwych mnichów ptakom rzucone w śnieg, krew ojców i braci naszych (…) napełniła ziemię. Zginęła moc naszych książąt i wojewodów, dzielni nasi, napełnieni strachem, uciekli. Większa część braci naszych wywieziona w niewolę. Wsie nasze zarosły trawą i wielkość nasza została poskromiona, piękność zginęła, bogactwo nasze drugim w korzyść się dostało. Trud nasz poganie otrzymali. Ziemia nasza stała się majętnością obcoplemieńców (…) Jak deszcz ściągnęliśmy na siebie gniew Boga. Nie było kaźni, która by nas ominęła”.

Tatarska nawałnica, która zalała pod koniec lat trzydziestych XIII w. Ruś, spowodowała „wytrącenie” księstw ruskich z obrębu Christianitas, zerwanie dotychczasowych więzów łączących te tereny z Europą Zachodnią. Pogłębiła się kulturowa izolacja następująca nie tylko wraz z rosnącym wpływem duchowości turańskiej, ale również wynikająca z używania innego alfabetu. Ruś kijowska nie odbudowała już swojego znaczenia. Szybciej rozwijający się sąsiedzi – Węgrzy i wychodząca z okresu rozbicia dzielnicowego w początkach XIV w. Polska – rozpoczęli postępowanie za topniejącymi wpływami tatarskimi. Tereny Rusi południowej zostały przywrócone Kościołowi katolickiemu za cenę utraty niezależności politycznej. Bardziej na północy tryumfowało pogaństwo rozprzestrzeniające się z Litwy prowadzącej szeroką ekspansję militarną na Rusi, hamowaną po 1343 r. przez luźną koalicję krzyżacko-polską. W takiej sytuacji pierwszoplanową rolę odgrywały pozostające pod słabnącym i nieuciążliwym już zwierzchnictwem tatarskim ziemie peryferyjne Rusi.

Wszystkie te procesy wzmacniały pozycję prawosławia. Katolicyzm pomimo swobodnego rozprzestrzeniania się na obszarach Rusi znajdujących się pod zwierzchnictwem Polski i Węgier utożsamiano w szerokich kręgach społecznych z obcymi. Paradoksalnie, państwem swobody religijnej „prawowierija” stała się podporządkowana chanowi, nic nie znacząca do tej pory Moskwa, której wpływy w ciągu całego XV w. ciągle rosły, m.in. z powodu przeniesienia tam siedziby metropolity kijowskiego w poł. XIV w. Wpływy Moskwy rosły o tyle, o ile malały wpływy Konstantynopola, upadającego pod ciosami rozprzestrzeniającego się bez przeszkód islamu.

 

Lepiej zginąć niż byt katolikiem

Czynione wielokrotnie przez Rzym propozycje unii kościelnej napotykały na zdecydowanie negatywną odpowiedz ze strony „konstantynopolskich papieży”. Sprawę unii w 1274 r. wziął w swoje ręce cesarz bizantyjski Michał VIII Paleolog, który zaakceptował zwierzchność papieską nad Kościołem wschodnim. W czasie uroczystej Mszy św. w Lyonie przedstawiciele Bizancjum podczas wzniosłego odśpiewania Credo trzykrotnie powtórzyli słowo Filioque na znak jedności kościelnej. Unia jednak nie została zaakceptowana przez społeczeństwo cesarstwa i dużą część schizmatycko nastawionego duchowieństwa. Siostra cesarza Michała rzekła: „Lepiej, żeby zostało zniszczone imperium mojego brata, niż czystość wiary prawosławnej”. W czasie przygotowań do zawarcia drugiej unii prawosławia z Kościołem katolickim, cesarz bizantyjski Manuel II Paleolog podsumował nieszczere zabiegi duchowieństwa bizantyjskiego w słowach skierowanych do następcy tronu, późniejszego cesarza Jana VIII: „Zbadawszy dogłębnie zamysły niewiernych (mahometan), z całą pewnością wiemy, że bardzo niepokoją się oni oraz obawiają się, byśmy czasem nie pojednali się i nie zjednoczyli z chrześcijanami Zachodu (…) Myśl o soborze i miej to na uwadze, głównie ze względu na to, że musisz bać się niewiernych. Rzeczy tej jednakże nie posuwaj, bo nasi (Bizantyjczycy) jak mi się wydaje żadną miarą nie są zdatni do znalezienia drogi i sposobu trwania w łączności, porozumieniu, pokoju, miłości i zgodzie; jeśli zważy się, że nie mają zamiaru ich mówię o (chrześcijanach) zachodnich traktować tak, jak czyniliśmy to w dawnych wiekach (przed rozłamem kościelnym)”. Mimo wszystko 6 lipca 1439 r., w czasie Soboru Ferraro-Florenckiego, podpisano dekret unijny likwidujący dotychczasowy rozłam w Kościele. Zgoda nie trwała długo. W 1485 r, unia została oficjalnie zerwana przez cerkiew prawosławną.

Zwolennicy ruskiego prawosławia doskonale zdawali sobie sprawę, że dziedzictwo kijowskiej metropolii nie należy całkowicie do nich. Z tego powodu punkt ciężkości prawosławia od połowy XIV w. przesuwał się stopniowo na północny-wschód, w kierunku Moskwy. Pierwszym metropolitą kijowskim, który na stałe przeniósł się pod opiekuńcze skrzydła tatarskich czambułów, był Teognost (1328-1353), stojący w opozycji do wszelkich prób zawarcia unii. W 1458 r. metropolici moskiewscy zrzekli się szacownego tytułu metropolitów kijowskich. Wiązało się to z zawarciem unii kościelnej z 1439 r., którą poparł metropolita Izydor. Los Izydora był smutny… Został uznany za heretyka, złożony z urzędu, wygnany z Moskwy. Na miejsce prawowiernego, katolickiego metropolity kijowsko-moskiewskiego książę Wasyl wyznaczył, wbrew uznanemu za heretycki Konstantynopolowi, zaufanego biskupa Jonę. W 1453 r., kiedy sułtan wjeżdżał na białym koniu do najpiękniejszej świątyni chrześcijaństwa, kościoła Hagia Sophia w Konstantynopolu, w Moskwie powitano tę wiadomość z radością. Rodził się mit „Trzeciego Rzymu”.

 

Trzeci Rzym jedno kłamstwo dwie wiary

Po Rzymie papieży, po ukaranym za grzech odstępstwa od prawosławia Konstantynopolu patriarchów, przyszła kolej na Moskwę metropolitów. To na Moskwie od tej pory spoczęła misja doprowadzenia ludzkości do zbawienia. Moskwa miała uratować świat pogrążający się w postępującej degeneracji, rosyjską ideę mesjanistyczną wieńczyła budowa Królestwa Bożego na ziemi. Ostrze tej myśli było zdecydowanie skierowane przeciw katolicyzmowi, przeciw papiestwu, przeciw cywilizacji łacińskiej, ujmowanej jako „gniłyj zapad”[6]. Wraz z wrastaniem prawosławia w Ruś, z wzajemnym przenikaniem się państwa carskiego z prawosławiem, następowało zatracanie idei powszechności, katolickości. Iwan Groźny twierdził: „nasza wiara nie jest grecka, lecz rosyjska, chrześcijańska”. M. Bierdiajew podsumowywał to zjawisko: „Prawosławie okazało się wiarą rosyjską. W wierszach religijnych Ruś to Wszechświat, car rosyjski to car nad carami, Jerozolima to również Ruś. Ruś jest tam, gdzie prawda wiary. Rosyjskie posłannictwo religijne, jedyne w swoim rodzaju, związane jest z siłą i wielkością państwa rosyjskiego, z wyjątkowym znaczeniem cara rosyjskiego”. Myśl tę kontynuuje O. Spengler, który zauważył w idei „Trzeciego Rzymu” w istocie narzędzie polityczne carów, dążących do zdobycia drogi do Konstantynopola i Jerozolimy. Rosyjski imperializm religijno-państwowy odrzucił charakterystyczne dla Zachodu pojęcie narodu na rzecz takich mglistych terminów, jak „Wszechsłowiańskość”, odnoszoną jednak nie do Czechów czy Polaków, ale „sąsiadów” Konstantynopola – Serbów, Bułgarów… Wszechsłowiańskość, prawosławne postrzeganie rzeczywistości politycznej, to „zaklinanie” plemion przez stepowego chana. Jak twierdzi A. Dugin: „My wszyscy Rosjanie, Serbowie, Tatarzy itd. reprezentujemy żywioł barbarzyński”. Dawka turańszczyzny, jaką w czasie okupacji tatarskiej przyjęła Ruś moskiewska, przetrwała niemalże do dziś. Mesjanizm komunistyczny, pomimo niewątpliwego przywleczenia komunizmu do Rosji z Francji, jest kontynuacją mesjanizmu prawosławnego. Trzeci Rzym – Moskwa prawosławia, Trzeci Rzym – Moskwa Kominternu, ze swoją quasi-religijną terminologią, był w konsekwencji prostym przeniesieniem idei stolicy świata z prawdziwego Rzymu do Moskwy. Ale Moskwa stanowi antytezę Rzymu. Jest zaprzeczeniem jedności, powszechności, wreszcie apostolskości Kościoła. Jest pogaństwem, samouwielbieniem, antropocentryzmem, partykularyzmem. „Prawosławie, które nie jest religią, lecz tradycją, jest o wiele bliższe temu, co nazywamy pogaństwem. Obejmuje ono i włącza w siebie pogaństwo” – mówi z dumą Dugin.

Wiadomość o upadku Konstantynopola nakładała się na wydarzenia związane z postępującą, skuteczną walką prowadzoną przez książąt moskiewskich przeciw Tatarom, zakończoną ostatecznym zwycięstwem kniazia Iwana III w 1480 r. Księstwo Moskiewskie było jedynym niezależnym państwem prawosławnym na świecie, a przejęcie w 1472 r. przez Iwana III spuścizny politycznej Cesarstwa Bizantyjskiego i utworzenie patriarchatu moskiewskiego było ugruntowaniem zwycięskiej pozycji prawosławia na sporym terytorium moskiewskiej Rusi. W tym czasie podlegało już patriarchatowi moskiewskiemu więcej wiernych niż podległemu Turkom patriarsze Konstantynopola. Stara Ruś katolicka promieniująca z Kijowa została uśmiercona przez uzurpatorów moskiewskich, zatrutych jadem mongolskiej niewoli. Historycznie analizując, początki Rusi wiążą się nierozerwalnie z katolicyzmem. Ruś nie uległa schizmie, a pozostała wierna papiestwu. Tryumf prawosławia na Rusi wiąże się nie tyle ze schizmą Cerulariusza, co z najazdem mongolskim. Można rzec, że prawosławie zwyciężyło wraz ze zniszczeniem starej Rusi kijowskiej, zwyciężyło przy pomocy strzał mongolskich wojowników. Serce Rusi podzielone na pół, rozdarte między wiernością Ko­ściołowi katolickiemu a przywiązaniem do narodowej odrębności, krwawi do dziś… Dziś metropolita Petersburga Joann pisze na łamach „Russkogo wiestnika”: „Jesteście przecież rodem wybranym”, „sens religijny rosyjskiej historii zdecydowanie przekracza granice narodowe”, „wszechświatową, kosmiczną” misją Rosji jest pokonanie zgniłego zachodu – Antychrysta – i utworzenie Nowej Rusi jako zjednoczonego Kościoła, narodowi rosyjskiemu „Bóg wyznaczył szczególną służbę, będącą sensem życia rosyjskiego we wszystkich jego przejawach”, Rosja jest „Tronem Bożym”, naród rosyjski – „narodem bogonoścą”. Wydarzenia najbliższej przyszłości pokażą, czy Ruś pogrążać się będzie w politycznej anarchii, a zarazem pełnej dominacji prawosławia, czy może będzie widownią doniosłych wydarzeń związanych z renesansem katolicyzmu w Europie. Jest on możliwy, jeśli watykańscy hierarchowie odrzucą zgubne zasady Deklaracji z Balamand, będącej osią ekumenicznej idei syntezy katolicyzmu z prawosławiem. Zaprzeczeniem Balamand jest objawienie Matki Bożej Fatimskiej w Tuy (13 VI 1929 r.), z żądaniem skierowanym do papieży o poświęcenie Rosji Jej Niepokalanemu Sercu; żądaniem, które w dalszym ciągu nie zostało dokonane na warunkach postawionych przez Najświętszą Maryję Pannę. Nawrócenie Rosji, jej powrót na łono Kościoła katolickiego i wynikający z tego powrót na stare koleiny ruskiej historii jest gwarancją pokoju na świecie oraz przezwyciężenia kryzysu cywilizacyjnego w Europie – i kryzysu w Kościele. Trzeba pamiętać, że słońce rodzi się na Wschodzie.

Zawierzmy Ruś Maryi!

 

Omówienie literatury

Podstawą artykułu jest wyśmienita praca rosyjskiego profesora prawa z przełomu XIX- XX w. Michaiła Aleksandrowicza barona Taube, Rim i Rus w domogoiskij period [w:] „Pokrow. Almanach rossijskich katolikow”, nr 3, 1999, ss. 17-44. Podstawowe informacje dotyczące historii Rusi w cennej pracy F. Konecznego, Dzieje Rosji. Od najdawniejszych do najnowszych czasów, Warszawa 1921 (reprint) lub L. Bazylowa, Historia Rosji, t. 1, Warszawa 1983. Podstawowe informacje dotyczące historii Kościoła katolickiego: J. Alzog, Historya powszechna Kościoła, t. III-IV, Warszawa 1855; Ks. J. Umiński, Historia Kościoła, t. 1, Opole 1959; M. Żywczyński, Papiestwo i papieże w średniowieczu, Kraków 1995. Różne aspekty przyjęcia chrześcijaństwa na Rusi i w innych krajach słowiańskich zawiera praca Ks. F. Griveca, ŚŚ. Cyryl i Metody, apostołowie Słowian, Kraków 1930. O działalności św. Cyryla i Metodego oraz chrystianizacji Inflant i schizmatyckich misjach na Północy w ekumenicznie nastawionej pracy J. Strzelczyka, Apostołowie Europy, Warszawa 1997. Na temat historii Bizancjum, ze szczególnym uwzględnieniem spraw religijnych i stosunków Bizancjum-Ruś: K. Zakrzewski, Historia Bizancjum, wyd. 11, Kraków 1999; przedwojenna praca polskiego historyka dostępna także w wersji popularnej; K. Zakrzewski, Bizancjum w średniowieczu, wyd. II. Kraków 1995; F. Koneczny, Cywilizacja bizantyjska, Londyn 1973 (reprint); interesująca praca pisana przez zdeklarowanego zwolennika modernizmu D. Ropsa, Kościół wczesnego średniowiecza, Warszawa 1969. Prawosławny punkt widzenia prezentuje łatwo dostępna praca E. Przybył, Prawosławie, Kraków 2000, a także popularne w Polsce prace S. Runcimana, Schizma wschodnia, Warszawa 1963; Teokracja bizantyjska, Warszawa 1982 i in. Prawosławny punkt widzenia w kwestii sporu o Filioque przyjmuje: M. Eliade, Historia wierzeń i idei religijnych, t. III: Od Mahometa do wieku Reform, Warszawa 1997. Idea „Moskwy – Trzeciego Rzymu” dobrze opracowana została w pracach: A. Lazari, Czy Moskwa będzie Trzecim Rzymem? Studia o nacjonalizmie rosyjskim, Katowice 1996; M. Bohun, Fiodor Dostojewski i idea upadku cywilizacji europejskiej, Katowice 1996, oraz wywiad z rosyjskim intelektualistą A. Duginem pt. Czekam na Iwana Groźnego [w:] „Fronda”, nr 11/12, 1998, ss. 130-146. Interesujące szczegóły dotyczące prawosławnego mitu politycznego zawierają także liczne prace rosyjskiego myśliciela emigracyjnego M. Bierdiajewa i niemieckiego historiozofa O. Spenglera, np. wykład z 1922 r. pt. Das Doppelantlitz Russlands und die deutschen Ostprobleme (w:) Politische Schriften, Monachium-Berlin 1934. Przykładem polemicznych tekstów prawosławnych z przełomu XI-XII w. może być Powieść minionych lat, opr. F. Sielicki, Wrocław 1999. Warto zwrócić uwagę na apologetyczne prace o. B. Huculaka OFM, Duch Ojca i Syna według rdzennej teologii greckiej, Kraków 1996; Bohaterski teolog greckokatolicki- Konstantyn Meliteniotes, Kraków 1997. W pierwszej obalono powszechny przesąd o bezdyskusyjnym przyjmowaniu przez grecką teologię średniowieczną poglądów Cerulariusza, zaś druga dotyczy zawiłości historycznych i teologicznych zawarcia unii lyońskiej.

 

Przypisy:

1. M. bar. Taube zwraca uwagę na absurdalne działanie polegające na przesuwaniu datacji powstania ruskich praw kanonicznych na czasy późniejsze niż X-XI w., co przy propagandzie prawosławnej mówiącej o zerwaniu wszelkich kontaktów ze „zgniłym Zachodem” po 1054 r. wydaje się zabawne.

2. Późniejszy król Norwegii w latach 995-1000. Skandynawskie sagi informują o serdecznych stosunkach łączących św. Włodzimierza z Olafem i przekazują wieści o nawróceniu Włodzimierza przez Normana.

3. Został nim z nadania papieskiego uczony Bułgar Aleksy, który jednakże w wyniku greckich intryg musiał opuścić Kijów.

4. Znany prawosławny religioznawca pisał: „Rozłam został spowodowany dodaniem słowa filioque do Credo nicejsko-konstantynopolskiego”. Zdaje się Eliade przychylać twierdzeniu, że odpowiedzialność za przyjęcie na Zachodzie tego terminu teologicznego, odmawianego przez wiernych do dziś w czasie niedzielnych i świątecznych Mszy, spada na arbitralną decyzję cesarzy niemieckich. W tym przypadku już 1014 r. pamiętna koronacja św. Henryka II byłaby datą schizmy. W ten sposób Eliade nie wprost przyznaje, że prawosławne rozumienie tego problemu teologicznego sprowadzone zostaje do sporu stricte politycznego…

5. Inny fragment: „Nie przyjmuj też nauki od łacinników, ich bowiem nauka jest skażona, wszedłszy bowiem do cerkwi nie kłaniają się ikonom, jeno stojąc ukłoni się i, skłoniwszy się, narysuje krzyż na ziemi i całuje, a podniósłszy się stanie na nim nogami; leżąc tedy całuje, a wstawszy depcze. Tego zaś apostołowie nie przekazali; przekazali bowiem apostołowie krzyż postawiony całować i ikony przekazali”. Dla wzmocnienia akcentu propagandowego fragmenty zostały włożone w usta św. Włodzimierza, księcia odpowiedzialnego za chrystianizację Rusi w IX w., czyli jeszcze przed schizmą. Bardzo często autorstwo tekstów antykatolickich przypisywano znanym osobom żyjącym bardzo wiele lat przed rozłamem, dla nadania tekstom większego znaczenia.

6. Fiodor Dostojewski w Idiocie wkłada w usta Myszkina tyradę, która była bliska jego poglądom: „Według mnie, rzymski katolicyzm nie jest wiarą, a po prostu kontynuacją Zachodniego Imperium Rzymskiego – wszystko w nim podporządkowane jest tej idei, począwszy od wiary. Papież zagarnął ziemię, tron ziemski i ujął miecz w rękę – tylko do miecza dodano kłamstwo, krętactwo, oszustwo, fanatyzm, przesądy, łotrostwo, grano na najświętszych, najszczerszych, najbardziej ufnych i płomiennych uczuciach ludu – wszystko, wszystko sprzedano za pie­niądze, za podłą władzę świecką”.

 

Zawsze Wierni, nr 39, 03-04.2001, s. 27.