Z ojcem B., greckokatolickim kapłanem ze Lwowa rozmawia Michał A. Nowak
Kościół podziemny
MICHAŁ A. NOWAK: Proszę Ojca, po wielu latach prześladowania komunistycznego Kościół unicki znalazł się w rzeczywistości zwycięstwa „nowoczesnych wolności”, czyli systemu liberalnego i demokratycznego. Jak Kościół greckokatolicki odnajduje się w nowej sytuacji? Jak wygląda przyjęcie „odnowy soborowej” w liturgii i w doktrynie?
OJCIEC B.: Jeżeli chodzi o ten czas pięćdziesięciu lat działalności Kościoła greko katolickiego w podziemiu, to trzeba powiedzieć, że z jednej strony uczestnictwo we Mszy świętej unickiej, to była wielka radość dla wiernych i dla księdza, z drugiej strony to zawsze ksiądz narażał się na wielkie niebezpieczeństwo ze strony KGB i milicji. Ale trzeba podkreślić to, że nigdy nie było tak, żeby ksiądz coś opuścił z Mszy świętej. Msza święta była odprawiana w całości. Choć istniało niebezpieczeństwo i można było odprawiać Mszę krótko, opuścić połowę Mszy świętej i powiedzieć sobie: „bo to jest taki nadzwyczajny czas”.
My nie mieliśmy pojęcia, co zrobił Drugi Sobór Watykański. Nie mieliśmy książek, dokumentów Drugiego Soboru Watykańskiego. Wiedzieliśmy o tym, że Msza święta jest odprawiana w językach narodowych, ale nie rozważaliśmy wówczas, czy to jest złe, czy to jest dobre. Po prostu nie mówiliśmy o tym. Mówiło się o tym, że były zmiany, ale te zmiany nie dotyczyły nas, nie dotyczyły Kościoła podziemnego i wszystko odbywało się tak jak przed Drugim Soborem Watykańskim. Choć myślę, jeżeli tak to teraz rozważamy, że już wówczas zarysowały się różnice. Niektórzy nasi księża to byli już moderniści. Oni dobrze wiedzieli, co się działo w Rzymie. I ci księża mówili do wiernych unickich: „Jeżeli nie macie Mszy świętej, to możecie w niedzielę pójść do kościoła prawosławnego i uczestniczyć tam we Mszy świętej, przystępować tam do sakramentów: do Komunii świętej, do spowiedzi”. Ale ci księża stanowili mniejszość. Normalnie mówiło się tak, że nie wolno nawet zajść do cerkwi prawosławnej i tam się modlić, bo to są schizmatycy i nie są w jedności z Ojcem Świętym.
Nabożeństwo do Mszy świętej było osobliwe. Pamiętam, gdy stawaliśmy do Mszy świętej nie mieliśmy ornatu, bo w ogóle było nawet tak, że była tylko jedna stuła, gdyż to wszystko było niebezpiecznie. Ale jeśli chodzi o rubryki Mszy świętej, to wszystko było dokładnie przestrzegane.
Kościół unicki po zmianach w 1989 roku
I co się stało po 1989 roku? W związku z ówczesnymi zmianami wzbudzone zostały ogromne nadzieje na powrót oficjalnej działalności Kościoła greckokatolickiego i ludzie naprawdę oczekiwali na to. Płakaliśmy ze wzruszenia kiedy w 1989 roku została zorganizowana Msza święta na ulicy: ponad 100 tysięcy greckokatolików zebrało się we Lwowie i po Mszy manifestowało pod katedrą świętego Jerzego, żeby nam zwrócono tę świątynię. Ale z czasem, gdy Kościół powracał do cerkwi, zaczęliśmy spostrzegać, że nie ma tam prawie żadnych zmian. Nawet ci księża, którzy przechodzili z prawosławia do Kościoła unickiego, pozostawali takimi jakimi byli wcześniej. Prawda: różni przechodzili. Niektórzy przechodzili naprawdę i myśleli, że będą z nimi jakieś zajęcia: tłumaczenie wiary katolickiej, że będzie się z nimi rozmawiać na te tematy, o dogmatach wiary, co to jest katolicyzm, na czym polega unia, itd. Ale tego w ogóle nie było ani ze strony biskupów, ani na zebraniach dziekańskich. W ogóle tego nie było. Niektórzy, jeżeli tak z wiarą przeszli z prawosławia na greckokatolicyzm, to byli bardzo ciekawi: co to jest monstrancja, co to jest Święta Godzina, co to jest Różaniec, co to jest Droga Krzyżowa, jak tu się zachować, bo prawosławni tego nie mają. Oni to bardzo chcieli poznać. Ale jeżeli chodzi o inną część księży, którzy przeszli z prawosławia na greckokatolicyzm, co myślę, że to nie było całkiem szczere. Bo bywało tak – w wiosce, czy w miasteczku. Ksiądz wychodzi na ambonę i mówi: „Dzisiaj taki przyszedł czas, że możemy być albo prawosławnymi, albo unitami. Co wybieracie?”. I lud mówił: „My idziemy do greckokatolickiego Kościoła”. „No to dobrze, i ja będę z wami”. Tak że ksiądz nie pod wpływem świętej Wiary, przyłączał się do Kościoła – „Tak, to jest Wiara katolicka, prawdziwa Wiara i teraz ja muszę za sobą pociągnąć wiernych”. Nie, tak nie było, bo gdyby zawołali wszyscy: „Będziemy prawosławnymi”, ten sam ksiądz by odpowiedział: „No to dobrze, będziemy prawosławnymi”. I jeżeli tacy księża przeszli do Kościoła greckokatolickiego, i jeżeli zobaczyli taki chaos w tym Kościele, zobaczyli, że tu właściwie tak jak w prawosławiu jest, to wtedy ludzie się cofnęli. Wykorzystała to Cerkiew prawosławna. Bo tutaj jest dużo wiosek, w których są dwie cerkwie: prawosławna i greckokatolicka. I dochodzi do absurdu, że w prawosławnej cerkwi może być Komunia na kolanach, nabożeństwo do Serca Pana Jezusa, może być Droga Krzyżowa, a w greckokatolickiej cerkwi: Komunia na stojąco, Msza święta – bardzo krótka, skrócona, zmodernizowana. I prawosławni wtedy mówią: „To my odprawiamy tak, jak było przed wojną”. „To, co u was się odprawia, to nie wiemy, co to jest”.
M. N.: Ale jak to? Przecież prawosławni nie uznają nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa.
O. B.: Na tym właśnie polega paradoks. Po to, żeby utrzymać ludzi, oni pójdą na takie ustępstwa. Wcześniej wiele osób mówiło: „Jeżeli w kościele nie ma Serca Pana Jezusa, tam nie ma miejsca też dla mnie”. U nas był bardzo rozpowszechniony kult Serca Pana Jezusa i ludzie nawet może nie znali dobrze dogmatów wiary, nie znali dokładnie różnic między unią a schizmą, ale oni przychodzili do kościoła i widzieli: nie ma serca Pana Jezusa, nie ma dzwonków, nie ma tych atrybutów – i wtedy wychodzili z kościoła. Teraz we Lwowie są takie świątynie greckokatolickie, w których nie może się rozeznać, czy stoi w kościele prawosławnym, czy greckokatolickim. Drogi Krzyżowej nie ma, Serca Pana Jezusa nie ma, figurek żadnych nie ma.
Zmiany w liturgii
Co do liturgii to nie wiedzieliśmy jakie były zmiany, bo odprawialiśmy według mszałów starych, przedwojennych, według rubryk Synodu Zamojskiego (1720) oraz Synodu Lwowskiego (1891). Obecnie po Soborze sama struktura liturgii została zniszczona. Tradycyjna liturgia składa się z trzech części: Proskomidia, którą odprawia sam kapłan na żertwienniku, modli się i ofiarowuje chleb i wino. Druga część to Liturgia katechumenów, czyli tych, którzy przygotowują się do chrztu, i trzecia część, to jest Liturgia wiernych. Teraz mówi się, że nie ma już Liturgii katechumenów, bo nie ma dzisiaj nieochrzczonych ludzi, i ta liturgia została zamieniona na „Liturgię słowa” – to jest nowość w ogóle tutaj nieznana, i byliśmy tym bardzo zdziwieni. Dla księży modernistów ta pierwsza część liturgii – Proskomidia – została w ogóle wyłączona z mszału. To znaczy jest w mszale, ale wolno ją opuścić, co też większość kapłanów robi. Msza święta została skrócona. Jeżeli chcesz pełną liturgię – proszę bardzo, ale jeżeli chcesz liturgię skróconą – też możesz odprawiać.
I chodzi o to, że zamiast pierwszej części Proskomidia, ksiądz modernista może pobłogosławić chleb i wino i na tym się kończy. Ale u nas są przy tym normalnie jeszcze specjalne modlitwy do Pana Jezusa, do Matki Boskiej, później specjalne modlitwy ofiarne tej Mszy świętej. Teraz to wszystko praktycznie odrzucono. Drugą antyfonę praktycznie wyłączono ze Mszy świętej.
Po za tym, można powiedzieć, że nie ma już teraz postu przed liturgią. Nie mówię tu o tym bardzo surowym poście, w którym ksiądz już od północy nie miał prawa pić nawet wody – o tym nie mówimy. Ale zwykły, ścisły post – do trzech godzin – to tego już nie ma. Od alkoholu itd. – tego po prostu już nie ma.
M. N.: Jaki jest stosunek do ofiarnego charakteru Mszy świętej? Jak wiadomo w Novus Ordo Missaezakwestionowano lub przynajmniej umniejszono ten charakter na rzecz uczty. Jak to wygląda w zreformowanym obrządku wschodnim?
O. B.: Teraz jest taka tendencja, że Msza święta to jest tylko paschalna radość. Ale to nie jest prawda. Mówi się, że na wschodzie Msza święta obejmuje tylko zmartwychwstanie Chrystusa. Ale u nas nie było tak do czasu zmian posoborowych. Msza święta to całe życie Pana Jezusa. I Kanon eucharystyczny to jest Jego śmierć. Właśnie te ciche modlitwy, które odmawia kapłan, to jest modlitwa ofiary. Kapłan modli się za siebie, za lud, o godne przyjęcie Komunii, kapłan wyznaje swoje grzechy przed Panem Bogiem oraz grzechy ludu. I takie są owoce Mszy świętej: nawrócenie, oczyszczenie. Kapłan modli się dla ludzi. Ale teraz moderniści mówią: „Msza święta to tylko jest paschalna radość, Chrystus zmartwychwstały, nie ma żadnej pokuty, nie ma żadnego nawrócenia”. I to jest ta tragedia. Ludzie przestają wierzyć w to, że Msza święta jest tą samą Ofiarą, która miała miejsce na Golgocie.
W naszych starych mszałach było jasno zaznaczone, że tu jest Przeistoczenie, że po słowach Pana Jezusa chleb staje się Jego Ciałem, a wino Jego Krwią. Moderniści odrzucili to jasne wyróżnienie. I może być tak: „Jak uważasz, tak niech będzie. Uważasz, że na słowa «Bierzcie jedzcie…» chleb staje się Ciałem Pana Jezusa – dobrze. Uważasz, że na epiklezie – wezwaniu Ducha Świętego – no to będzie na epiklezie”. I teraz każdy ksiądz może myśleć tak jak mu wygodniej. Taki panuje chaos wewnątrz Kanonu eucharystycznego.
Poza tym we Mszy świętej wschodniej używana jest wielka hostia i tak samo na cześć Matki Boskiej, aniołów, jeszcze są takie małe cząsteczki. I zawsze tak wierzył Kościół unicki – katolicki, że ofiaruje się wszystko co jest na patenie i wszystko to staje się Ciałem Pana Jezusa. 1 teraz księża, którzy przyszli z prawosławia, mówią że Ciałem Pana Jezusa stają się tylko hostie wielkie, a te inne, to jest zwykły chleb i po Mszy świętej rozdają je ludziom po to, żeby je brali jako chleb.
Dążenia schizmatyckie wewnątrz unii – „oczyszczanie liturgii”
M. N.: Czy w związku z tym można powiedzieć, że w Kościele unickim znajdują się kryptoschizmatycy, tzn. takie osoby, które uznają się za księży unickich, a w gruncie rzeczy, w sercu są schizmatykami?
O. B.: Aby ten problem lepiej zrozumieć, trzeba sobie uświadomić, że historia Kościoła greckokatolickiego to jest nieustanna walka z prawosławiem.
Synod Zamojski dał reguły do sprawowania Mszy świętej: tak jak powinno się ją odprawiać. I te reguły były obowiązujące w całym kraju. Jeżeli kiedykolwiek zdarzało się, że unici przechodzili na prawosławie, to zawsze wcześniej wiązało się z jednym dążeniem: „Oczyścić obrządek wschodni z latynizmu!”.
I były takie wydarzenia w naszej historii, takie jak Synod w Połocku 12 lutego 1839 roku, po którym zniszczono unię na Litwie i na Białorusi. Przyczynili się do tego trzej biskupi: Józef Siemaszko – biskup wileński, jego sufragan Antoni Zupko i biskup połocki Wasyl Łużyński. Co oni zrobili? Moskwa wydała nowy mszał. Siemaszko – jeszcze wtedy jako biskup unicki – przyjmuje ten mszał. Zobowiązuje wszystkich księży-unitów, aby odprawiać Mszę według tego mszału. W 1834 roku 54 księży buntuje się i oświadcza, że nie będzie używać tego mszału. Na skutek tego ci księża byli bardzo prześladowani. Potem w seminariach nawet zabroniono nauczać według katolickich książek. 1 wszystko to pod jednym pretekstem: „Oczyścić obrządek i nawrócić się do wschodniego, starego rytu”. I jak już „oczyścili” ten obrządek do końca, wtedy w 1839 roku przeszli na prawosławie.
I kiedy później weźmiemy diecezję chełmską i Marcelego Popiela, to było coś zupełnie podobnego. „Oczyszczenie” z latynizmu: Komunia na stojąco, bez Różańca, bez święta Bożego Ciała, bez nabożeństw. „To wszystko trzeba odrzucić, żeby był czysty obrządek”. I mamy teraz męczenników pratulińskich (w Drelowie i w Pratulinie na Podlasiu dragonady kozackie zamordowały kilkunastu unitów broniących cerkwi, a bardzo wielu aresztowały – przyp. M. N.) – to jest świadectwo, że oni nie chcieli przyjąć tego, co było prawosławne. Zostali męczennikami. I tak 18 lutego 1875 roku Marceli Popiel przyjmuje prawosławie i ziemia chełmska staje się prawosławna. Ilu męczenników!
Tą samą drogą idzie w latach trzydziestych XX stulecia Kostelnyk we Lwowie. Buntuje księży i nawołuje do „oczyszczenia” obrządku wschodniego z latynizmu. I co się okazuje? Ci księża i on sam staje na czele tych, którzy niszczą Kościół greckokatolicki i od 8 do 10 marca 1946 roku zbiera się tzw. Synod, oczywiście nie jest on kanoniczny, ale ten Synod: 216 księży i Kostelnyk – to byli właśnie ci księża, którzy optowali za „powrotem do czystego wschodniego obrządku”. Zbliżenie do prawosławia zawsze prowadzi do schizmy. I co było ciekawe. Przed wojną Kongregacja Kościołów Wschodnich stworzyła tutaj, dla unitów, dla greckokatolików nowy mszał i ten mszał już był wydrukowany w Rzymie. I był rozdany wszystkim biskupom greckokatolickim. Biskup Chomyszyn ze Stanisławowa napisał wówczas do Kongregacji Kościołów Wschodnich list-protest, że ten nowy mszał prowadzi znowu do schizmy. Ale stało się tak, że wybuchła wojna. Męczennik Chomyszyn i inni biskupi zostali zamordowani i ten mszał po Drugim Soborze Watykańskim został uznany za wprowadzony do naszego Kościoła. Już w tym czasie zabroniono używać dzwonków. I właśnie ci księża, którzy stoją na pozycji „oczyszczenia obrządku”, dzisiaj-jutro przeszliby na prawosławie. I ciężko powiedzieć, co by teraz było z wiarą, gdyby nie taki dopust Boży jak 1946 rok. Być może nie zobaczylibyśmy już żadnego seminarzysty, który chodziłby w sutannie. Nie ma teraz tego w seminariach: wszyscy chodzą po cywilnemu.
M. N.: Czyli można powiedzieć, że paradoksalnie prześladowanie komunistyczne uchroniło w pewien sposób Kościół unicki…
O. B.: Mieliśmy jedną tragedię – to komunizm, ale teraz mamy inne tragedie liberalizm i modernizm, i ciężko powiedzieć co jest gorsze – w duchowym życiu. Komuniści prześladowali w sposób jawny. Wiedzieliśmy kto jest naszym wrogiem. Walczyliśmy, kroczyliśmy twardo naszą drogą. A teraz wrogowie zasłaniają się Papieżem, mówią: „Kościół, Rzym”, „Ty nie słuchasz Papieża” itp. Ale naprawdę chodzi o coś innego. To naprawdę jest okropne, że ten liberalizm już wszedł nie tylko do życia ludzi, ale do życia duchowieństwa i to jest straszny upadek i ludzie przez to gorszą się i tracą wiarę. Bo dlaczego my tak się trzymamy tego: Różaniec, Adoracja, Droga Krzyżowa, Komunia święta na kolanach, Boże Ciało, święto Chrystusa Króla, które u nas jest świętem także uroczyście obchodzonym. To w podziemiu po prostu dawało nam siłę.
Posoborowy „powrót do źródeł”
M. N.: Bp Julian Gbur ze Lwowa napisał w „Tygodniku Powszechnym” (nr 10, 11 marca 2001, Rozczarowanie): „W tej chwili powracając do źródeł duchowości wschodniej, zgodnie z Soborem Watykańskim II i instrukcją liturgiczną wydaną przez Kongregację Kościołów Wschodnich, napotyka pewne trudności. Taką sytuację przeżywał, może w mniejszym wymiarze, i Kościół rzymskokatolicki (Lefebvre), w tym także i w Polsce”. Jak wygląda praktycznie realizacja tej soborowej ideologii „powrotu do źródeł” na łonie Cerkwi unickiej?
O. B.: Są dwie strony tego medalu „powrotu do źródeł”. Z jednej strony wraca się do takich „źródeł”, w których używa się gitar, Msza święta jest skrócona, nie ma żadnego postu. U sióstr i mnichów – telewizja i wideo w każdej celi itd. Ciekawe, co to są za źródła? Czy to są źródła wschodnie? To jest dla nich bardzo ciekawe pytanie i tak ich się pytamy: To do jakich wy źródeł wróciliście? Do wschodnich? We wschodnich długo się modli. A u nich – Msza święta skrócona – to jakie to źródła?
Drugą stroną medalu są tzw. obrządkowcy. Ci odprawiają Mszę świętą w języku narodowym, ale trzymają się kanonu. Jednak jest im bardzo blisko do prawosławia. Można powiedzieć, że jedną nogą są oni już w schizmie. To jest bardzo niebezpieczne z tego powodu, że chociaż mają Mszę świętą – pełną, nie skróconą, to jednak wszystkie nabożeństwa, takie jak adoracja Najświętszego Sakramentu, Droga Krzyżowa, nabożeństwo pierwszego piątku, pierwszej soboty miesiąca – to wszystko zostało wyrzucone.
M. N.:Czy te dwa kierunki są mocno zauważalne? Czy są one tak silne wśród greckokatolików?
O. B.: Te kierunki są bardzo silne, ale najsilniejsi są w tej chwili moderniści.
Język liturgiczny
M. N.:Czy mógłby Ojciec powiedzieć, jak wygląda sytuacja z językiem używanym w liturgii? Wydaje się, że powszechne stało się posługiwanie się językiem ukraińskim…
O. B.:Z tym sytuacja jest bardzo ciężka. Musimy zrozumieć mentalność narodu. Naród ukraiński był zawsze prześladowany i nie miał możliwości używania swojego narodowego języka jako państwowego. I tak się złożyło, że przyszedł teraz ku temu czas. Wcześniej trwała walka o język, bo był to czas panowania języka rosyjskiego. Naród został wzbudzony i ludzie bardzo się cieszą, że we Mszy świętej używany jest język narodowy itd. Ale po prostu nie mogą oni zrozumieć jednego: Co jest polityką – to jest polityką. Co jest dla Pana Boga – to jest dla Pana Boga. I dochodzi do absurdu, że o tych, którzy odprawiają w języku starocerkiewnym, mówi się, że są przeciwko narodowi. Taka jest polityczna propaganda: „Wy jesteście przeciw Ukrainie, przeciw swemu narodowi, bo odprawiacie nabożeństwa w języku starocerkiewnymi”. Nie mogą oni zrozumieć, że język starocerkiewno-słowiański w ogóle dał początek językowi ukraińskiemu, a poza tym to jest święty język liturgii Kościoła. Nawet jeden ksiądz został suspendowany za to, że odprawiał stare tradycyjne nabożeństwa i w języku starocerkiewno-słowiańskim.
Antyekumenizm prawosławnych
M. N.: Czy w Cerkwi prawosławnej na Ukrainie też istnieją podobne dążenia modernistyczne?
O. B.: Musimy to tak rozróżnić: wpływ modernizmu na Cerkiew prawosławną jest bardzo duży, ale liturgii on raczej nie dotyczy. Oni zawsze mają liturgię do południa i pełną – tam nie ma skróconej Mszy świętej. Ale z drugiej strony wielu prawosławnych jest przeciw ekumenizmowi.
M. N.:Szczególnie antyekumeniczna jest Cerkiew emigracyjna. Warto przy tej okazji przypomnieć artykuł Tomasza Niecikowskiego, drukowany dwa lata temu w „Zawsze Wierni” (nr 27, marzec-kwiecień 1999, Herezja herezji, czyli rzecz o współczesnym ekumenizmie widzianym oczami wschodnich schizmatyków). Cóż odpowiedzieć takiemu zarubieżnemu prawosławnemu, który przesyła mi „bez komentarza” zdjęcie Jana Pawła II całującego Koran? Prawosławni odbierają takie rzeczy jako dowód na apostazję Rzymu. I to potwierdza prawdę, że ekumenizm, w swej istocie, nie tylko nie jest ruchem na rzecz jedności chrześcijan, ale wręcz przeciwnie, jest ideologią przeciw tej jedności.
Znany jest film zrealizowany przez prawosławnych, przedstawiający synkretyczny zjazd ekumeniczny w Asyżu w 1986 roku oraz inne tego typu imprezy, m.in. pogańskie obrzędy aborygenów w katolickiej katedrze w Sydney Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że także biskupi prawosławni uczestniczyli w tych celebrach, co zresztą zostało z wielkim smutkiem podkreślone przez narratora tego filmu. Jednak wiara w to, że może istnieć tylko jedna prawdziwa religia, jest wciąż silna wśród prawosławnych. Prowadziłem kiedyś taki „dialog antyekumeniczy” z licealną młodzieżą prawosławną i co prawda do końca nie potrafili mi powiedzieć czy wierzą w czyściec, czy nie, to jednak mówili o Trzeciej Tajemnicy Fatimskiej w ten sposób, że Rzym nie chce jej opublikować, gdyż jest tam napisane, że „Poza Kościołem prawosławnym nie ma zbawienia”. To jest oczywiście śmieszne (zwłaszcza, że oni odrzucają nabożeństwo do Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny, które stanowi rdzeń całego posłania fatimskiego). Ale pokazuje to, jak daleko znajduje się utopia ekumeniczna od realiów, skoro nawet schizmatycka młodzież ma tak silne przekonania co do jedynozbawczości Cerkwi prawosławnej. A jak w tym kontekście wygląda postawa młodzieży greckokatolickiej? Jaka jest młodzież na Ukrainie?
Młodzież
O. B.:Młodzież jak zawsze – czegoś szuka. Ale większość młodzieży jest rozczarowana tym wszystkim. Zgorszenie od duchowieństwa, ten upadek… Nie ma tej ufności, jaka była wcześniej. I większość młodzieży jest już raczej liberalna. Może przyjść do cerkwi – ślub wziąć, dziecko ochrzcić, Wielkanoc, Boże Narodzenie. Ale tylko tyle. Ale też nie można też w ten sposób do końca mówić. Bo jest także i młodzież, która szuka Pana Boga, która i przyjeżdża nieraz z tak daleka, szukając gdzie jest Msza święta normalna, tradycyjna – są takie rodziny w całym kraju. Nie można powiedzieć, że to już koniec. Nie jest tak na Ukrainie. Jest wiele jeszcze niezepsutej, normalnej, katolickiej młodzieży. Ale problem jest w tym, że ta dobra młodzież nie ma już dobrego przewodnictwa duchowego i nie otrzymuje już normalnej katechezy.
W 1997 roku odbył się we Lwowie synod i postanowił, że świąt, które zobowiązują do uczestnictwa we Mszy św. i wzbraniają wykonywania ciężkiej pracy, jest tylko sześć. A u nas było dwadzieścia cztery. I na początku było trochę szumu. Potem zostawiono to w spokoju. Ale co się dzieje w szkole, gdzie nauczają siostry zakonne, albo katechetki? (Na Ukrainie nie ma religii, ale jest „etyka chrześcijańska”). Młodych uczy się tak: „To babcie mówię, że jest trzy dni świąt, wy możecie być tylko w Boże Narodzenie w Kościele, a w drugie i w trzecie (bo my mamy trzy dni świąt), w drugie i trzecie to już nie”. Do jakiego absurdu dochodzi! Znam przykład siostry, która na czterdziestopięciominutowej lekcji pół godziny mówi na podobne tematy, a pozostałe 15 minut poświęca zawsze innym religiom świata. Na koniec zaś stwierdza: „Macie prawo wybrać tę religię, która wam najlepiej odpowiada”.
M. N.: A jaki jest wpływ ruchów charyzmatycznych?
O. B.:Ruch charyzmatyczny był obecny nawet we Lwowie w seminarium, ale doszła do mnie wiadomość, że ci seminarzyści zostali wyrzuceni. Jednak istnieje taka organizacja „Ukraińska Młodzież Chrystusowi”. Oni organizują weekendy, spotkania itd. I tam odbywają się takie rzeczy jak msze gitarowe itp.
Zmiana nazwy Kościoła
M. N.: Co Ojciec sądzi o aktualnej dyskusji na temat zmiany nazwy Kościoła unickiego? Padają różne propozycje, m.in.: „Kijowska Cerkiew Powszechna”, „Ukraińska Powszechna Cerkiew Prawosławna”…
O. B.:Tutaj na Ukrainie, historycznie było tak: nazywano nas unitami, a później grekokatolikami. I to jest normalne, gdyż tu na Ukrainie byli Polacy czy Węgrzy – rzymskokatolicy, a Ukraińcy albo Rumuni – grekokatolicy. I nie było przy tym żadnego zamieszania. Jesteś grekokatolikiem, to było jasne, że należysz do Kościoła katolickiego. Inna sytuacja była, kiedy Ukraińcy wyjeżdżali do Ameryki, to tam mówiono, że to są Grecy. Dlatego oni tam zmienili nazwę na Ukraiński Kościół Katolicki.
Problem jest w tym, że nikt w kazaniach nie mówi już o jedynym Kościele katolickim, o tym, że to jest jedyny Kościół, który prowadzi do Nieba. I jeżeli teraz zmieni się nazwę Cerkwi greckokatolickiej na np. „Cerkiew Kijowska”, to młodzież już nie będzie wiedziała, że należy do Kościoła katolickiego, bo nikt ich już o tym nie naucza. Aby stworzyć nowy „Kościół”, „Kościół narodowy”, to najlepiej jest zmienić nazwę Kościoła greckokatolickiego tak, aby nie było w nim przymiotnika „katolicki”. Zmiana nazwy może być przyczynkiem do osłabienia tożsamości katolickiej.
Rozczarowanie tym, co się dzieje w Rzymie
M. N.:Jaka jest świadomość związków z Rzymem? Jakie jest teraz wśród ludzi poczucie tego, że przynależą do Kościoła katolickiego?
O. B.: Do czasu przełomu my wszyscy święcie wierzyliśmy w Rzym i ludzie wierzyli. Rzym był ponad wszystkim. Zawsze mówiliśmy, że my trzymamy się papieża, kochamy papieża i tak ma być, jak mówi Rzym. Ale kiedy już była telewizja i jak ludzie zobaczyli Komunię na stojąco, Komunię na rękę, Światowy Dzień Młodzieży, gitary, itd. to nie widzieli, co to jest. Wiele osób straciło po prostu wiarę. I to jest to wielkie niebezpieczeństwo, które idzie teraz z Rzymu. Ludzie oczekiwali z Rzymu świętych, pobożnych kapłanów, zakonników i zakonnic, którzy przyjdą i odbudują tu katolicki Kościół. Ale teraz można powiedzieć, że wszyscy są rozczarowani. Ludzie rozczarowani są tym, co się dzieje teraz w Kościele. I jest przywiązanie do Rzymu – tak! Ale jest i wielkie zamieszanie. I teraz w czerwcu ma przyjechać Ojciec Święty, i to jest bardzo oczekiwane przez wiernych. Ale ciężko powiedzieć, jaka będzie sytuacja. Co Ojciec Święty powie do grekokatolików, do Kościoła męczenników? Jeżeli ludzie zobaczą dalszą modernizację, która następuje, to nie wiadomo, może jeszcze więcej ludzie straci wiarę.
Ekumenizm
Zawsze byliśmy świadomi tego, że jedynym Kościołem jest Kościół katolicki. Wiele cerkwi po wojnie i po synodzie w 1946 roku było po prostu zamykanych, ludzie sami odprawiali pogrzeby, ale nie brali księdza prawosławnego. Aby zawrzeć małżeństwo – to przyjeżdżali do Lwowa i do innych miejscowości. Szukali księdza katolickiego, żeby pobłogosławił małżeństwo, czy ochrzcił dziecko. Lecz później coś stało się dziwnego. Wpierw lata 1989-1991 to były lata walki. Mówiono: „To jest Wiara, Wiara naszych ojców, to jest Wiara biskupów-męczenników, zakonników-męczenników”. I naród świadomy był tego. Ale powoli, powoli, zaczęły się zmiany. Szczególne „zasługi” położyli tu księża rzymskokatolicy, którzy przyjechali z Polski. To byli pierwsi nosiciele ekumenizmu. Było tak w niektórych wioskach, że były trzy parafie: greckokatolicka, prawosławna i rzymsko-katolicka. Do wojny normalnie, bez żadnego problemu było tak, że ksiądz greckokatolicki ksiądz szedł na Pasterkę do łacińskiego kościoła, a na Jordan[1] rzymskokatolicki ksiądz szedł z procesją na obrzędy greckokatolickie. A teraz stało się tak, że na Pasterce jest ksiądz prawosławny i greckokatolicki w kościele. Ludzie patrzą po sobie i myślą: „A co to ma być?”. I „misję połączenia” wzięli na siebie księża rzymskokatoliccy. To jest bardzo upokarzające zbierać grekokatolików razem z prawosławnymi. Przy różnych żałobnych nabożeństwach procesja wyrusza z cerkwi prawosławnej i z greckokatolickiej. Spotykają się i tylko słychać: „Jest jeden Bóg i my teraz mamy się jednoczyć w imię narodu, w imię państwa itd.”. I przez tę ideologię „oczyszczenia obrządku” ludzie naprawdę tracą wiarę, bo nie znają już różnicy między obrządkiem katolickim i prawosławnym. I na Jordan we Lwowie zbierają się wszyscy: prawosławni różnej maści, grekokatolicy, rzymskokatolicy. To idą przez całe miasto i ludzie wtedy mówią: „O, jak to ładnie: wszyscy razem”, ale nikt się nie pyta, czy ta wiara naprawdę jest prawdziwa. Tam nie chodzi o wiarę. Chodzi tylko żeby był pokój, a czy to jest pokój Chrystusowy czy ludzki, tego już nikt nie rozważa. I ten ekumenizm jest praktycznie wszędzie. Ten ekumenizm jest na uniwersytetach, w szkołach. Ten ruch ekumeniczny to jest teraz coś takiego wielkiego w naszym kraju, że wszyscy mówią o jednoczeniu się, o miłości, ale nikt nie mówi o Bogu.
I ten ekumenizm szerzą tak samo mnisi i siostry zakonne: w szkołach, jakieś takie imprezy organizują. Jaki to duch?” Nie pytają się. „Najważniejsza jest miłość”. Oczywiście, że ta miłość jest fałszywa.
Ale są jeszcze ci męczennicy. Żyją w pamięci ludzi. Męczennicy oddali swe życie za Kościół greckokatolicki. To są świadkowie światła, którego moderniści nie mogą zgasić.
Seminaria
M. N.: A jak wygląda sytuacja w seminariach?
O. B.:Ten modernizm oczywiście wszedł także do seminariów. I z tym jest bardzo ciężka sytuacja, bo ilu seminarzystów nie ma już żadnych fundamentów i wykształcenia w katolickiej Wierze! Seminaria prowadzi się w duchu ekumenicznym. Przyjeżdżają z zagranicy profesorowie, którzy mówią tylko o ekumenizmie. Formacja w seminariach jest albo w duchu prawosławnym, albo modernistycznym. Znam przypadki, że ojciec jest księdzem greckokatolickim, a syn studiuje w seminarium prawosławnym.
Prozelityzm
M. N.: Proszę ojca, jak to jest z oskarżeniami o prozelityzm? Aleksy II oskarżył niedawno Watykan o uprawianie prozelityzmu przez Cerkiew greckokatolicką. Oczywiście modernistyczna hierarchia gwałtownie zaprzecza. Czy te „oskarżenia” mają jakieś podstawy?
O. B.: Praktycznie nie ma podstaw. Bo nikt teraz wśród unitów nie pracuje już nad nawróceniem prawosławnych. Nie wydaje się żadnej tego typu literatury. Do schizmatyków mówi się w ten sposób: „Ty jesteś dobry, twoja wiara wiedzie do zbawienia”. Tak się mówi do prawosławnych, do baptystów, do wszystkich. „Wszyscy wierzą w tego samego Boga”, Także żadnego prozelityzmu w ogóle tu nie ma. „Patriarcha” moskiewski mówi w ten sposób, gdyż niektóre wioski w latach 1990-2000 po prostu wróciły do wiary katolickiej. Poza tym w grę wchodzą tu sprawy majątkowe.
Balamand, Dominus Jesus
M. N.: Jak Ojciec odbiera takie dokumenty jak Deklaracja z Balamand[2] czy Dominus Iesus, w którym schizmatyckie Cerkwie prawosławne określa się mianem „prawdziwych Kościołów partykularnych”.
O. B.: Balamand w ogóle nie jest znany na Ukrainie. Nie mówię o wiernych, ale o księżach. Księża teraz nie za bardzo interesują się tym, co się dzieje w Kościele. Ich to po prostu nie obchodzi: mają swoje parafie, muszą się wyżywić, teraz są ciężkie czasy… Balamand to jest, można powiedzieć, praktyczne zniszczenie grekokatolików. Balamand uznaje, że historycznie unia była wielkim błędem. 1 to jest dla nas straszne, bo rozumiemy, co to oznacza. Balamand to jest po prostu zniszczenie naszego Kościoła. Co do Dominus Iesus, to przypomnijmy pewne fakty: rok 1946 – nasi biskupi – żaden nie podpisał prawosławia – większość zginęła na Syberii i w więzieniach jako męczennicy i wyznawcy świętej Wiary. Jeżeli teraz prawosławie jest Kościołem prawdziwym, jeżeli to jest „Kościół siostrzany”, to dlaczego ci biskupi katoliccy musieli ginąć? Dlaczego poszli w Syberię? Moderniści teraz mówią: „To był taki czas”. Ale Pan Jezus, jak mówi święty Paweł, „dzisiaj, wczoraj, zawsze ten sam” (Hbr 13, 8). Co się zmieniło? I to świadectwo męczenników ostatnich lat to jest ta siła, która trzyma wiernych.
Z jednej strony moderniści tak zawrócili w głowach wiernym, że większość ludzi mówi teraz – „Nie ma różnicy między Kościołem katolickim a prawosławiem – jest jeden Bóg. Modlimy się przecież do tego samego Pana Jezusa i to nam wystarczy”. Ale ludzie, którzy znają historię swego Kościoła, którzy przeżyli te ciężkie czasy katakumb, czują się jak wyrzuceni za burtę. Kościół o nich w ogóle zapomniał. I ci nie wiedzą, co się dzieje. Nie znają do końca tego, co się stało na Drugim Soborze Watykańskim. Oni nie znają dokładnie tej sytuacji, tej tragedii. Nam narzucono to, co zrobiła Ameryka, co zrobił Rzym, bo nasz Kościół był w podziemiu i nie uczestniczył na Drugim Soborze Watykańskim. Żaden nasz biskup nie był obecny. I księża moderniści, którzy przyjechali z Rzymu, mówili o nas: „To są fanatycy, to jest fanatyzm ukraiński, oni klęczą w cerkwiach nawet po trzy godziny itp.”.
Oni śmieją się po prostu z wiary ludzi…
Nabożeństwo do N.M.P.
M. N.:Jak na Ukrainie odbierane jest orędzie fatimskie? Czy wśród grekokatolików żywe jest jeszcze nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny?
O. B.:Ludzie z wielką chęcią słuchali o Fatimie, figurki mają, odprawiają nabożeństwo pierwszej soboty miesiąca – to jeszcze jest. Choć już nie wszędzie. Tylko w tych parafiach, w których ksiądz naprawdę to propaguje. Ale jeśli chodzi o episkopat, to nigdy nie mówił o Fatimie. W kazaniach księża w ogóle bardzo rzadko o tym mówią.
I tak samo Różaniec. To jest ciekawa rzecz – księża mówią: „My wam nie zabraniamy. Módlcie się na różańcu, ale prywatnie, ale w Kościele wspólnie to nie”. To jest kolejny absurd. A jak ludzie mają się nauczyć tego Różańca, jeżeli ksiądz w ogóle nie mówi kazań o Różańcu?
Oczywiście oczekiwaliśmy na ogłoszenie Trzeciej Tajemnicy Fatimskiej, ale tak samo rozczarowaliśmy się tym, co usłyszeliśmy.
Prawosławni w ogóle nie mają takich świąt jak Niepokalane Poczęcie N.M.P., u nich ten dzień to jak święta Anna poczęła Matkę Boską – to jest zwykły dzień. U nas, unitów, to było bardzo uroczyste. Cała diecezja stanisławowska była pod opieką Matki Boskiej Niepokalanie Poczętej i istniał Zakon Sióstr Służebnic Niepokalanego Poczęcia N.M.P. Kult Maryi Niepokalanej był bardzo silny na tych terenach. Ale teraz w ogóle to święto nie jest tak szanowane, jak było przed II wojną światową.
Jednak wierni na Ukrainie wciąż z nabożeństwem poświęcają miesiąc maj Matce Boskiej, tak samo w październiku – modlą się na różańcu. Teraz tysiące, tysiące rozdajemy różańców, żeby ludzie się modlili. To jest bardzo ważne dla nas, żeby ludzie modlili się w rodzinach. Podobnie jest ze Szkaplerzem Matki Bożej.
Prowadziliśmy bardzo wielką walkę, żeby postawić figurkę Matki Boskiej w centrum miasta (obok pomnika Adama Mickiewicza – przyp. M. N.). Inteligencja miasta Lwowa była przeciw, w tym nawet niektórzy biskupi. Ale ta figurka to symbol, to jest naprawdę wielka łaska. Można spostrzec jak młodzież, studenci, którzy idą przez centrum miasta przychodzą tam, modlą się, proszą, błagają. To jest świadectwo tego, że przynajmniej część narodu ufa jeszcze Matce Bożej.
M. N.: I w tym może jest jakaś nadzieja, bo jeżeli istnieje jeszcze nabożeństwo do Matki Bożej, to jeszcze jest nadzieja na zachowanie katolickiego ducha. Bardzo dziękuję za rozmowę.
Przypisy:
1. Uroczyście obchodzone w niektórych obrządkach wschodnich święto Chrztu Pańskiego, połączone z procesją i święceniem wody w rzece.
2. Więcej na ten temat w artykule Tomasza Grzybowskiego Prawosławie i porozumienie z Balamand, „Zawsze Wierni”, nr 23, lipiec-sierpień 1998.
Zawsze Wierni, nr 39, 03-04.2001, s. 11.