Ks. Jean Viollet, Co to jest wychowanie (8)

Wolność i autorytet

 

Prezentowany tekst jest wyjątkiem ze znanej pracy ks. Violleta Traktat o wychowaniu(część I, rozdział VI, fragm. I).

 

DZIECKO RODZI SIĘ KAPRYŚNE

Nowoczesna pedagogika czyni z wolności dziecka jeden z niezbędnych warunków kształtowania się osobowości. Korzystając z tej właśnie wolności dziecko miałoby uświadamiać sobie swoje naturalne możliwości. Rozwój osobowości wymaga rzekomo wolnego rozwoju spontanicznych postaw. Bez wahania twierdzi się, że każde ograniczenie jest przemocą wobec jednostki.

Jako pierwsi przyznajemy, że wolność ma wartość wychowawczą. Aby zdolności dziecka normalnie się rozwinęły, nie należy ograniczać ich nadmiernymi zewnętrznymi zakazami. Strach wobec autorytetu hamuje życiowy wzlot i w mniejszym lub większym stopniu nadwątla zaufanie, bez którego wszelkie moralne kształcenie jest niemożliwe.

Ale nie każde spontaniczne zachowanie dziecka ma taką samą wartość. Istnieją dobre i złe odruchy. Jedne mogą przeszkodzić rozwojowi, a drugie go wspierać, w zależności od tego, czy dodatnio czy ujemnie wpływają na cel do którego dąży każde prawdziwe wychowanie: na kształtowanie się sumienia i na praktykowanie dobra. Myśl, że wystarczy pozostawić dziecko jego własnym instynktom, a jedne dostosują się do drugich bez potrzeby działania wychowawcy, jest iluzją. Dziecko jest zarówno zbyt egoistyczne, jak też nieświadome wymagań życia i moralności, aby samo odkrywało drogi (czasem wymagające trudu), które prowadzą do wolności i do praktykowania cnót.

Choć dziecko akceptuje wysiłek, gdy ma nadzieję na przyjemność czy na sukces, to jednak porzuci tchórzliwie swoją pracę, kiedy tylko ta wyda się mu nieprzyjemna czy męcząca.

Dziecko, podobnie jak wszystkie istoty obdarzone instynktem, miotane jest uczuciami najbardziej sprzecznymi i to często bez powodu: hojne rano, zaciekle egoistyczne wieczorem; początkowo pełne zapału, aby zacząć jakąś budowę, nagle pozostawia ją, gdy coś innego przyciąga jego uwagę. Równocześnie chce i nie chce. Pociągane przez zmienne zachcianki, bez wsparcia i zachęt ze strony autorytetu nie dojdzie nigdy do wykształcenia w sobie silnej i wytrwałej woli.

Pozostawione swojemu egoizmowi, który skłania je do szukania przede wszystkim zaspokojenia swoich pragnień, dziecko będzie szczere, kiedy szczerość nie będzie miała nieprzyjemnych konsekwencji, a udawać będzie, kiedy będzie się bało jakiejś nieprzyjemności.

Oznacza to, że wychowawca, nie popadając w przesadną drobiazgowość i męczący rygoryzm, będzie musiał stale interweniować, aby zachęcać dziecko do wysiłku, rodzić w nim zainteresowanie konieczną pracą, aby odwracać jego uwagę od szkodliwych kaprysów, aby pomóc mu zro­zumieć piękno dobrego czynu i złość czynu złego i doprowadzić je do zaakceptowania ofiar wymaganych dla zbudowania zdrowego moralnie życia.

 

SPONTANICZNOŚĆ DZIECKA POWINNA BYĆ UKIERUNKOWANA

Ci, którzy kładą nacisk na wolność dziecka a lekceważą rolę wychowawcy, przeoczają prawdziwy problem: problem harmonii między autorytetem a wolnością. (…) Nie należy nigdy zapominać, że dziecko nie ma żadnego doświadczenia życiowego, a dorosły postawiony jest przez Opatrzność u jego boku właśnie po to, aby uzupełnić ten brak.

Rozwiązanie problemu wychowania wymaga zarówno ustalenia cech, jakie powinien posiadać wychowawca, jak i dokładnego poznania psychologii dziecka. Pomijanie roli autorytetu w procesie kształcenia charakterów jest absurdalne i antywychowawcze. Jeśli metody wychowania wymagają doskonalenia, to nie w sensie usunięcia autorytetu, ale usprawnienia metod jego sprawowania.

O ile autorytet powinien pracować nad pobudzeniem wychowanków do inicjatyw indywidualnych, nie powinien zapominać, że dziecko nie jest przeznaczone do życia samotnie, i że będzie się musiało liczyć z wymogami życia wspólnego. Znaczy to, że wolność i niezależność osobista będą musiały przystosować się do osób, z którymi będzie zmuszone w przyszłości żyć, i do autorytetów, które stanowić będą szkielet społeczeństwa. Stąd należy je przyzwyczajać od jego pierwszych lat do poddania się wymogom życia wspólnego, broniąc jednocześnie jego praw i sumienia.

Nigdy dziecko nie osiągnie tego pożądanego stanu, tej harmonii zrodzonej z pogodzenia nakazów autorytetu z jego wysiłkami, jeśli zostanie pozostawione od pierwszych lat swoim zachciankom. Za często skalane są one jego egoizmem, jego kaprysami i duchem niezależności. Jednym z podstawowych zadań autorytetu jest ukierunkowanie lub karanie pasji, które mogłyby uczynić z jednostki osobowość niezdolną do dostosowania się do wymogów dobra wspólnego. Niemniej, niezbędne rygory powinny być zaprowadzane w taki sposób, aby przekształciły się w osobisty wysiłek, dobrowolnie zaakceptowany. Autorytet powinien starać się sprawić, by to, co musi narzucić, stało się zaakceptowane i kochane.

 

JAK POGODZIĆ DWIE STRONY WYCHOWANIA:AUTORYTET I WOLNOŚĆP

Czy z tego wszystkiego należałoby wnioskować, że mamy tu do czynienia z wewnętrzną sprzecznością? Z jednej strony mówi się do wychowawcy: proszę sprawować swój autorytet; z drugiej strony: proszę pozwolić zdolnościom dziecka rozwinąć się bez skrępowania.

Czy można sprawować autorytet nie zmniejszając wolności dziecka? Albo pozwolić rozwinąć się jego wolności nie redukując w równym stopniu roli autorytetu?

Jest to odwieczny problem i stykamy się z nim nieustannie, m.in. w polityce i w całym życiu społecznym, jak połączyć sprawowanie autorytetu, bez którego możliwy jest jedynie chaos i anarchia, z wolnością, bez której życie jest przymusem i hipokryzją?

Postęp nie polega na usunięciu jednego z czynników wychowania na rzecz drugiego: autorytetu na rzecz wolności czy wolności na rzecz autorytetu, ale na ich harmonicznym połączeniu. Są one w równym stopniu konieczne do równowagi w życiu indywidualnym i zbiorowym.

Zwolennicy wychowania przez sam tylko autorytet ryzykują wychowaniem hipokrytów, buntowników czy automatów. Redukują oni problem wychowawczy do systemu dyscyplinarnego. Natomiast obrońcy wychowania przez samą wolność przygotowują pokolenia kapryśnych egoistów, niewolników swoich namiętności.

 

NADUŻYCIA SYSTEMU AUTORYTARNEGO

Wyłączna praktyka systemu autorytarnego powoduje zanik zaufania, wprowadzając na jego miejsce strach. Ale bez zaufania nie może być mowy o kształtowaniu serca czy sumienia.

Nadużycie autorytetu wtrąca dziecko w stan permanentnej nieufności: prowadzi je do oszustwa i kłamstwa. Wytwarza w nim mentalność niewolnika; czyni go niespokojnym i leniwym, ponieważ nigdy nie okazuje mu się zaufania. Kiedy metoda autorytarna nie tworzy niewolników, produkuje buntowników. Dziecko obdarzone silną osobowością opiera się w stopniu proporcjonalnym do wywieranego na niego nacisku. Żywi tajoną wrogość wobec swoich wychowawców.

Charakter dorosłych da się najczęściej wytłumaczyć metodą stosowaną wobec nich w dzieciństwie: jeden jest kłamcą, ponieważ nieświadomie bronił się przez oszustwo przed nadużyciami autorytetu; inny nie znosi żadnej przeciwności, ponieważ wychowywał się pod znakiem „wolności”, bez jakiejkolwiek kontroli.

 

NADUŻYCIA WOLNOŚCI

Nadużycie wolności w wychowaniu prowokuje reakcje równie szkodliwe. Byłoby dużym błędem nazywać wolnością spontaniczne poruszenia natury u dziecka. Te poruszenia są rezultatem przelotnych wrażeń, kolejnych kaprysów. Wolność jest czymś dokładnie przeciwnym; wymaga panowania nad sobą i opanowania swoich kaprysów.

Jeśli pozwolimy swobodnie rozwinąć się kaprysom dziecka, uczynimy je niezdolnym do tego, aby kiedykolwiek o sobie decydowało.

Zanim będzie zdolne, aby samo sobą kierować, dziecko musi być kierowane z zewnątrz, przez wychowawcę. Najczęściej, kiedy dziecko mówi „chcę”, nie jest wolne, ale pobudzane przez namiętność, przeszkadzającą mu zastanawiać się nad skutkami swojej zachcianki.

Nie rozkazywać dziecku, to pozostawić je na pastwie jego namiętności. Nie nauczy się ono spontanicznie poświęcać się dla sprawiedliwości czy naginać do ciężkiej pracy. Jest nieprawdą, że dziecko jest naturalnie dobre.

Dziedzic całej ludzkości, jest zabawką wszystkich namiętności, dobrych i złych. Ponieważ jest niezdolny do rozpoznania ich wartości, rolą wychowawcy jest nauczenie go wyboru tych dobrych i opanowywania tych złych. Pozostawione samo sobie, dziecko zacznie kierować się egoistycznymi pragnieniami, ponieważ te nie wymagają żadnego wysiłku ani panowania nad sobą. Uciekać będzie przed moralnym wysiłkiem, który wymaga umartwienia i ofiary.

Jeśli kształtowanie się osobowości wymaga wolności, ułatwiającej spontaniczny rozwój zdolności, to wolność ta wymaga kierownictwa wychowawcy, ale w taki sposób, aby polecenia pochodzące z zewnątrz mogły zostać pewnego dnia zastąpione przez nakazy własnego sumienia. Przesunąć autorytet moralny z zewnątrz do wewnątrz – to jedna z podstawowych umiejętności wychowawcy.

c.d.n.

 

Rodzina Katolicka, nr 8 (przy ZW 39), s. I. [2/2001 (39)]