Michał A. Nowak, Chronić przed dziećmi

W obecnym czasie niewielu rodziców przywiązuje odpowiednią wagę do religijnego wychowania swojego potomstwa. Ci zaś, którzy chcieliby pogłębiać życie religijne dzieci poprzez lekturę katolickich książek, zazwyczaj żywią naturalne – w normalnym czasie – zaufanie do hierarchii kościelnej. Widząc książki wystawione w katolickiej księgarni, a dodatkowo jeszcze opatrzone Imprimatur, w dobrej wierze dokonują zakupu. Obecne czasy wymagają jednak wzmożonej czujności, gdyż modernistyczni biskupi i wydawcy – wilki w owczej skórze – gotowi są rozpowszechnić wszelką truciznę, byleby tylko zwalczyć resztki katolickiej pobożności.

Oto przykład: Wydawnictwo Salezjańskie wydało książeczkę Niedziele i święta. Msza św. dla dzieci. Tekst z języka włoskiego przetłumaczyła siostra Jadwiga Jakubiec FMA. Książka posiada Imprimi potest Inspektora Salezjańskiej Inspektorii Warszawskiej, ks. Zbigniewa Malinowskiego oraz Imprimatur Kurii Diecezjalnej Warszawsko-Praskiej, które podpisał Wikariusz Generalny bp Stanisław Kędziora.

Czy jest to książka katolicka?

Intencje autorów mogłyby wydawać się pozytywne: „aby dobrze przeżywać każdą niedzielę i święto, aby codziennie się modlić Książeczka została pomyślana jako modlitewnik i właściwie katechizm dla dzieci dotyczący przede wszystkim Mszy św. – jednak oczywiście chodzi o Novus Ordo Missae. Na próżno byłoby szukać w niej pozytywnej nauki o Mszy świętej, tak jak to przedstawiał każdy katechizm przedsoborowy, co właściwie nie dziwi, gdyż zgodnie z zasadą lex credendi lex orandi (‘tak wierzymy, jak się modlimy’) niekatolicka liturgia implikuje niekatolicką naukę o liturgii.

Biorąc do ręki książeczkę wydaną przez Wydawnictwo Salezjanów oraz którykolwiek przedsoborowy katechizm dla dzieci, niemal nie jesteśmy w stanie znaleźć części wspólnej. To są dwie różne nauki, dwie różne religie! O tym, że Msza święta jest to niekrwawa ofiara, w której Pan Jezus ofiaruje się za nas Bogu Ojcu za pośrednictwem kapłana, nie dowiemy się z tej książeczki. Przeczytamy natomiast to, co pisze się raczej w podręcznikach protestanckich: „Msza św. jest Wieczerzą Pańską, na której słuchamy opowiadania o Jezusie, Msza św. to Uczta Pana, w każdą niedzielę Lud Boży łączy się w jeden hymn dziękczynienia, bo świat jest «piękny» i Jezus zmartwychwstał”, itp. Podobne sformułowania znajdują się prawie na każdej stronie.

Jeden z rozdziałów pomyślany został jako pytania dziecka i odpowiedzi na nie, odpowiedzi, które jednak więcej zaciemniają niż rozjaśniają i budzą wiele uzasadnionych wątpliwości co do intencji Autorów. Oto trzy przykłady:

Dziecko: Czy muszę zawsze spowiadać się, aby przyjąć Komunię św.?

Odpowiedź: Od początku chrześcijaństwa nie wolno było wielkim grzesznikom przyjmować Komunii św., zanim się nie wyspowiadali. Nie sądzę, abyś ty był wielkim grzesznikiem. Możesz zawsze przyjmować Komunię św. gdy czujesz się pojednany z Bogiem i braćmi. (…)

Moje pytanie do autorów książki: Co oznacza „poczucie pojednania z Bogiem i braćmi”? Dlaczego nie wyjaśni się po prostu, że aby godnie przyjąć Komunię św., trzeba być w stanie łaski uświęcającej (to pojęcie zresztą w ogóle się nie pojawia)? Dlaczego nie pojawia się pojęcie grzechu ciężkiego, który powoduje utratę łaski uświęcającej, czyli utratę życia nadprzyrodzonego?

Dziecko: Czy grzeszę, gdy nie idę na Mszę św.?

Odpowiedź: Bóg nie ma komputera, aby liczyć twoje obecności na Mszy św. On patrzy na twoje serce. (…)

Moje pytanie do autorów książki: Dlaczego nie pisze się wprost, że dobrowolne opuszczenie Mszy św. w niedzielę i święta nakazane jest grzechem ciężkim? Jak właściwie można ukształtować wolę, zwyczaje, sumienie, a więc i serce dziecka, bez podania jasnego wyjaśnienia co jest dobre, a co złe?

Dziecko: Wiele osób nie chodzi na Mszę św., a są dobrymi…

Odpowiedź: Byłoby źle, gdyby było inaczej! Idąc na Mszę św. głosimy, że Bóg kocha wszystkich i wszystkim przebacza bezinteresownie. (…)

Moje pytanie do autorów książki: Co oznacza, że ludzie są „dobrymi”? W jaki sposób istotnie można być „dobrym” nie chodząc na Mszę św.?

Jest to, zresztą typowe dla panującego modernizmu, pomieszanie dwóch porządków – naturalnego i nadprzyrodzonego – a właściwie poprzez rezygnację z tradycyjnej katolickiej terminologii sprowadzenie wszystkiego do poziomu naturalnego. Bo cóż oznacza „być dobrym”? W tradycyjnym ujęciu chodziłoby, w kontekście Mszy św., o „znajdowanie się w stanie łaski uświęcającej”. Nie wiadomo natomiast, o co chodzi autorom książki. Człowiek „dobry” to miły, sympatyczny, uprzejmy etc.? To ważne, ale to nie wystarcza do zbawienia, bo człowiek nie zbawia się poprzez bycie miłym, sympatycznym i uprzejmym, ale przez łaskę nadprzyrodzoną, która zresztą powinna implikować naturalną łagodność oraz dobroć.

A co powinien czynić chrześcijanin podczas Wielkiego Postu?

„(…) myślimy w Wielkim Poście o ubogich całego świata (symptomatyczne jest to, że nie pisze się o bliźnich, najbliższych; biednych, którzy być może żyją blisko nas, myśli się natomiast o jakichś anonimowych „ubogich całego świata” – przyp. M. N.). Dorośli włączają się w krajowe lub międzynarodowe inicjatywy, zmierzające do wyzwolenia ludów uciskanych, walki z rasizmem itp.”.

W dalszej części książeczki autorzy nie kryją swojej niechęci do tradycyjnej katolickiej liturgii i piszą o niej wręcz z pogardą:

„Dochodzi do tego, że kapłan odmawia modlitwę eucharystyczną półgłosem, tak że nikt go nie słyszy Ołtarz zostaje odwrócony do ściany, jakby dla uchronienia przed niedyskretnymi spojrzeniami tego, co się na nim dzieje. (…) Tylko w niektórych momentach zostaje zachowany dialog między kapłanem a ludem, ale są to krótkie odpowiedzi w niezrozumiałym języku na niezrozumiałe modlitwy jakie kapłan zanosi do Boga. Lud więc zaczyna modlić się po swojemu” (s. 174).

W innym miejscu, o Mszale św. Piusa V napisano, że ponieważ Mszę świętą odprawiano po łacinie, „większość ludzi nie mogła w niej uczestniczyć (sic!)” (s. 175).

Komunia św. według książki’ wydanej przez XX. Salezjanów.

Jak widać autorzy, wydawcy oraz Kuria Diecezjalna Warszawsko-Praska za nic mają naukę Soboru Trydenckiego o Najświętszej Ofierze Mszy świętej (sesja XXII). Przypomnijmy Kanon 9: „Jeśli ktoś twierdzi, że liturgiczne zarządzenie Kościoła rzymskiego, według którego część kanonu i słowa konsekracji odmawia się po cichu, jest godne potępienia, albo że należy Mszę św. odprawiać tylko w języku narodowym (…) jakby to było przeciwne ustanowieniu Chrystusa – niech będzie wyklęty” (za: Breviarium Fidei. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła, Poznań 1997).

Wychwalany jest za to Nowy Mszał:

„Wiele zmian dokonało się w czasie II Soboru Watykańskiego  (…). Powstał wtedy nowy Mszał, który nazwano Mszałem papieża Pawła VI (…).

Msza święta stała się ponownie celebracją „ludu chrześcijańskiego” pod przewodnictwem biskupa lub kapłana. Nie lękamy się Boga tak jak było w przeszłości. (…)

Obecnie Msza święta odznacza się bardziej świąteczną i pogodną atmosferą (…).

Msza święta, jak zawsze, pozostała nadal ta sama, zmienił się tylko sposób jej sprawowania”.

Czy rzeczywiście Novus Ordo Missae jest tą samą Mszą co Msza Wszechczasów? Zobaczmy co o istocie Mszy św., posługując się typowym pseudoteologicznym stylem, piszą sami autorzy:

„W ciągu wieków sposób sprawowania Mszy świętej ulegał różnym zmianom. Zawsze jednak pozostawały w centrum dwie ważne czynności. Pierwsza to czytanie Pisma św. i opowiadanie o tym, co powiedział i uczynił Jezus. Druga to dziękczynienie Bogu w czasie sprawowania Wieczerzy Pana oraz spożywanie Chleba odpuszczenia grzechów i picie Kielicha przymierza z Bogiem i wszystkimi ludźmi.”

O tym, że Msza święta jest odnowieniem Ofiary krzyżowej, w której Jezus Chrystus rzeczywiście obecny składa Sam Siebie w ofierze jako zadośćuczynienie za nasze grzechy, tak jak to zawsze Kościół zawsze nauczał, znowu książeczka nic nie mówi. Czyż nie można mieć w związku z tym obaw, że mamy do czynienia z poglądami czysto protestanckimi? Autorzy książeczki przestrzegają przed osobami tak zalęknionymi:

„Lecz niektórzy ludzie, (…) obawiają się zmian wprowadzonych przez Sobór i chcą, aby Msza św. była odprawiana jak dawniej. Nie znają oni historii Mszy świętej i zapominają, że Duch Święty także i dzisiaj działa w Kościele”.

Książka Niedziele i święta jest propozycją zarówno co do ducha, jak i co do litery właściwie protestancką – jest ona zwyczajną prezentacją posoborowej doktryny o Mszy świętej, a raczej o protestanckiej Wieczerzy Pańskiej. Rodzice, którzy mają jeszcze choć odrobinę pobożności, z czujnością powinni podchodzić do tego typu książeczek. Jak widać Imprimatur modernistycznych biskupów nie ma żadnego znaczenia dla ochrony wiary katolickiej. Każdy z osobna zobowiązany jest do wzmożonej czujności – szczególnie rodzice.

Na koniec warto zwrócić uwagę na pewne pozornie pocieszające okoliczności: aktualnie właściwie mało kto czyta książki zwłaszcza dzieci, dlatego opisywana książeczka (oby!) nie poczyni wielkiego spustoszenia. Jednak istnieją o wiele większe zagrożenia – takie jak złe filmy, programy telewizyjne, radiowe, itd. Często pod płaszczykiem wiary katolickiej podawane są treści tej wierze zaprzeczające. Potrzeba więc roztropności, żeby nie dać się zwieść wilkom w owczej skórze.

 

Rodzina Katolicka, nr 7 (przy ZW 38), s. XIV. [1/2001 (38)]