Ks. Jean Viollet, Co to jest wychowanie(6)

Sprawowanie autorytetu (cz. II)

Prezentowany tekst jest wyjątkiem ze znanej pracy ks. Violleta Traktat o wychowaniu (część I, rozdział IV).

AUTORYTET MUSI ZACHĘCAĆ

Autorytet nie jest podejrzliwy i drobiazgowy, ale wierzy w dobre intencje. Gdy okazuje brak wiary w dobre intencje, dziecko szybko się zniechęca. Poprawianie najmniejszych gestów paraliżuje je.

Autorytet nie zapomina, iż dziecko potrzebuje czuć się zachęcane do rozwoju i wysiłku. Powtarzanie dziecku, że do niczego się nie nadaje, rozwija w nim tylko kompleks niższości i powstrzymuje rozwój uzdolnień i osobowości.

Dziecko czuje się o tyle lepiej przygotowane do podjęcia trudnych prac, o ile autorytet jest lepiej przygotowany do wzbudzenia jego entuzjazmu. Entuzjazm to istotny element wychowania – wspiera wysiłki i pozwala na heroiczne czasem działanie.

Autorytet, który chce wywierać pozytywny wpływ, nigdy nie kłamie. Dziecko, które odkryje choćby jedno kłamstwo w ustach rodziców, nie będzie już mogło żywić do nich pełnego zaufania. A w chwili, gdy zaufanie słabnie, zagrożone jest samo wychowanie. Zaufanie rozwija się stopniowo, w miarę, jak dziecko stwierdza, że jego rodzice zawsze mówią mu prawdę, niezależnie od pytań, jakie zadaje ze wzbudzonej ciekawości.

PRZYSTOSOWUJE SIĘ

Aby autorytet mógł wywierać znaczący wpływ, powinien się dostosowywać do wieku i charakteru dziecka. Jeśli wydaje jedynie polecenia, pozostając obojętny wobec licznych zajęć i trosk dziecka, jawi mu się zwykle jako obca i najczęściej odpychająca siła. Aby mieć wpływ na dziecko, autorytet musi się starać niejako zniżyć do jego poziomu, zrozumieć jego pragnienia, radości i troski. Im bardziej dziecko czuje się rozumiane, tym łatwiej jest nim kierować i na nie wpływać.

Intelektualna wyższość wychowawcy powinna się zaznaczać szczególnie w okresie rozwoju intelektualnego dziecka, to znaczy w „wieku pytań”, między trzecim a dziesiątym rokiem życia. Bo czyż nie do wychowawcy właśnie należy oświecanie pierwszych kroków stawianych przez dziecięcą inteligencję i kierowanie dzieckiem w poszukiwaniu prawdy? Dziecko, które nie znajduje u swoich rodziców odpowiedzi na problemy, pojawiające się w wyniku przemyśleń, szybko poszuka rozwiązania u osób obcych, a to pociąga za sobą ryzyko, że to oni, a nie rodzice, wywrą na nie decydujący wpływ. Jakakolwiek będzie pewnego dnia wyższość dziecka pod względem wiedzy i inteligencji, zachowa ono przez całe życie szacunek do tych, którzy potrafili pomóc w jego pierwszych próbach i pokierować jego osądem.

WARTOŚĆ PRZYKŁADU

Moralna wyższość wychowawcy musi się wyrażać przez przykład. Dziecko gorszy się, odkrywając u swoich rodziców wady, z których jemu każą się poprawić. Nie rozumie, dlaczego wymaga się od niego doskonałości, skoro samemu się do niej nie dąży. Zresztą nakazy i sankcje tracą swoją skuteczność i nie zmieniają w niczym sumienia dziecka, gdy stwierdza ono, że dorosłe osoby nie stosują zasad postępowania, jakich wymagają od niego. Wpływ przykładu musi towarzyszyć wszystkim stadiom kształcenia dziecka. Jest to tym bardziej konieczne, im dziecko jest starsze i w konsekwencji – zdolniejsze do sądzenia i porównywania.

Wyższość, jaką dziecko odkrywa u swoich wychowawców, w naturalny sposób rodzi w nim szacunek, zaufanie i podziw – istotne elementy wychowawczego wpływu.

AUTORYTET JEST WPŁYWEM

Choć autorytet dysponuje bardzo zróżnicowanymi środkami działania, od pocałunku do paska, od słowa do przykładu, to przecież rodzice nie powinni zapominać, że ich podstawowy wpływ wywiera się szczególnie i przede wszystkim przez zwykłą obecność.

Wychowanie to przede wszystkim przystosowanie dziecka do zwyczajów, przyzwyczajeń, sposobu myślenia oraz wierzeń otoczenia. Dziecko oddycha atmosferą, którą tworzą fizyczne i moralne skłonności otaczających je dorosłych. Wpływ jest siłą moralną, promieniującą z duszy rodziców i napełniającą duszę dziecka. Dlatego właśnie świadomi swojej odpowiedzialności rodzice powinni ożywiać w swoich sercach jedynie wyższe uczucia, czuwając uważnie nad swoim zachowaniem i przyzwyczajeniami, otaczając dziecko wyłącznie osobami o wysokiej moralności.

AUTORYTET JEST RACZEJ WPŁYWEM NIŻ PROSTA WŁADZĄ ROZKAZYWANIA

Błędem, niosącym ze sobą wielkie niebezpieczeństwo, jest mylenie sprawowania autorytetu z mnożeniem rozkazów i zakazów. Nie dlatego, żeby wychowawca nie miał nigdy wydawać poleceń, można jednak powiedzieć, że polecenia są o tyle mniej konieczne, o ile dziecko jest lepiej wychowane. Kiedy mnożą się one, nie wywołując widocznych rezultatów, oznacza to, że wychowawcy brakuje autorytetu moralnego i że nie potrafi on spełnić swej roli.

Nakazy i zakazy powinny pojawiać się wyjątkowo, gdy dziecko jest pod wpływem kaprysu czy namiętności, nad którą już nie panuje i którą należy bez zwłoki usunąć. Ale złe zachowanie jest tym rzadsze, im lepiej wychowawcy wpoją już w pierwszych latach życia dziecka zwyczaj panowania nad sobą i naginania się do licznych obowiązków życia codziennego.

Dobre przyzwyczajenia są nie tyle wynikiem otrzymanych „rozkazów”, co skutkiem atmosfery moralnej przyswajanej przez dziecko.

Rezultaty są zasadniczo odmienne w rodzinach, gdzie dziecko, nawet pilnowane i nieustannie przywoływane do porządku, nie znajduje u swoich rodziców nastawienia i postawy moralnej, wpływającej nieustannie choć podświadomie na rozwój charakteru i uczuć. Rozkazy męczą je, nie zmieniając jego naturalnych skłonności.

Prawdziwy autorytet nie wypowiada wielu słów, nie oburza się, nie wpada w zdenerwowanie. Wymaga to panowania nad sobą, silnej i nieugiętej woli, która nie pozwoli odwrócić się od tego, co uważa za słuszne czy przydatne ani przez krzyki, ani przez złości, ani przez wykręty dziecka. Autorytet umacnia dziecko w walce z namiętnościami, w takim stopniu, w jakim dziecko widzi, że jest niezdolny do słabości czy zmian.

WYCHOWYWAĆ TO NIE ZNACZY ZŁAMAĆ, ALE POKIEROWAĆ

Prawdziwego wychowania nie powinno się mylić z nadużyciami autorytetu. W wychowaniu dziecka nie chodzi o skrępowanie wolnych odruchów natury (jeśli są dobre), ale o prowadzenie ich i o nadawanie im kierunku. Ten sposób sprawowania autorytetu opiera się dużo bardziej na moralnym wpływie niż na stosowaniu siły. Wymaga to poznania psychiki dziecka, uważnego wgłębiania się w jego skłonności  i dokładnego wyczucia jego spontanicznych reakcji.

Obserwowanie, jak dziecko miota się, szarpane przez nieuporządkowane skłonności, nie jest wychowywaniem, choć trzeba przecież zburzyć to małe „szczęście” i powstrzymać gesty czy postawy, które przeszkadzają spokojowi czy zajęciom osób dorosłych. Wychowywać dziecko to również podsuwać mu zajęcia odpowiadające potrzebom jego wieku, rozumiejąc, że zabawa to w pewnym sensie praca mająca doskonalić takie czy inne sprawności.

Nie jest również wychowaniem dziecka „robienie z niego przedstawienia”, żeby się nim pochwalić. Próżność rodziców wypacza wolne i prawe użycie zdolności dziecka.

FAŁSZYWY AUTORYTET

Nie jest rzadkością, że nakazy autorytetu są podyktowane przez próżne czy niezdrowe uczucia. Jeśli tylko matka nudzi się swoją rolą, jej autorytet okazuje się zgryźliwy i niesprawiedliwy; jeśli zajmuje ją zbytnio jej matczyna miłość własna, okazuje się surowa wobec niewinnego dziecka, będącego mimowolną przyczyną jej rozczarowań.

Wielu rodziców sprawuje autorytet jedynie pozornie, aby wymóc na dziecku zachowanie zgodne ze społecznymi zwyczajami, nie troszcząc się o jego wewnętrzne przekonania. Wymagają od dzieci jedynie żołnierskiego posłuszeństwa. Prawdziwy wychowawca stara się ukształtować uczucia i sumienie, nie zaniedbując jednak popraw­ności i szczerości zewnętrznych gestów.

WZBUDZIĆ ZAUFANIE

Wielu rodziców skarży się, że ich dorosłe dzieci nie zawierzają im ani swoich zajęć, ani swoich trosk. Zauważają istnienie pewnego oddalenia, które ich boli i rani, są też ogólnie skłonni zrzucać na dziecko odpowiedzialność za brak otwarcia i zaufania. Nie zadają sobie pytania, czy w ciągu pierwszych lat dzieciństwa nie popełnili błędów albo niezręczności, mających za skutek stopniowe zniszczenie zaufania, które powinno się przecież rozwijać.

Bardzo małe dziecko otwiera się spontanicznie i nie ukrywa nic ze swoich uczuć czy namiętności. Wierzy bez wahania w twierdzenia dorosłych, szczególnie rodziców. Kiedy dziecko oświadczyło: „To Tata tak powiedział”, dyskusja jest zamknięta. Tata nie może ani oszukiwać, ani się mylić.

Czy naprawdę trzeba, aby dzieci, w miarę jak rosną, stwierdzały, że się je wiele razy oszukało, że odmawiało się odpowiedzi na ich pytania albo że spontaniczny wybuch uczuć kosztował je zbyt często jedynie odepchnięcie i reprymendy? Jak w takich warunkach nie miałaby się zrodzić pełna rezerwy nieufność i jak mogłyby nie zachowywać dla siebie swoich uczuć?

Zaufanie jest uczuciem delikatnym, które zdobywa się czy traci łatwo. Dlatego też wypada zbadać, jak rodzice powinni się zachowywać, aby je wzbudzić i zachować.

JAK SIĘ ZDOBYWA ALBO TRACI ZAUFANIE

Zaufanie ma bardzo skromne początki. Wykształca się w pierwszych latach u niemowlęcia, które całkiem naturalnie kieruje swą sympatię ku osobom ofiarowującym mu swoją opiekę.

Nie ma zaufania do obcych i w razie strachu lub niebezpieczeństwa naturalnie wyciąga ramiona do swojej mamy czy niani. Zaufanie do matki zależeć więc będzie głównie od lepszej czy gorszej opieki, jaką zostanie przez nią otoczone. To wyjaśnia, dlaczego dziecko będzie mieć więcej zaufania w stosunku do niani, jeśli matka odda w jej ręce pierwsze zajęcia macierzyństwa. Matka zdecydowana na zdobycie zaufania swojego dziecka nie powinna nigdy, oprócz oczywistej konieczności, pozostawiać innym troski karmienia dziecka i czuwania nad jego pierwszymi potrzebami.

Zaufanie wymaga nieustannego kontaktu. Niestety, zdarza się często, iż matka korzysta z tego, że dziecko jest wystarczająco duże, aby się samo sobą zajęło i pozostawia je jego dziecięcym zabawom, nie mieszając się w nie nigdy. Przez lenistwo lub uleganie troskom światowym i domowym traci w mniejszym lub większym stopniu kontakt ze swoim dzieckiem. Aby tak się nie stało, powinna się interesować wszystkim, co zajmuje i przyciąga dziecko; pomagać mu w rozwoju umiejętności, wymyślaniu zabaw i interesujących zajęć. Krótko mówiąc, dziecko koniecznie musi czuć, że obecność matki, a trochę później ojca pomaga w obudzeniu zainteresowania, jakim darzy życie, przedmioty, opowiadania, konstrukcje itp.

Najczęściej jednak dziecko jest pozostawione samo sobie, zaś rodzice reagują złością jedynie wtedy, kiedy jego zachowanie jest naganne albo zakłóca ich spokój. Sprawia to wrażenie, jakby rodzice i dziecko mieszkali na różnych piętrach, a ich zajęcia coraz bardziej się oddalały.

Aby zaufanie mogło się rozwinąć, w wieku, kiedy umysł dziecka budzi się do ciekawości, dziecko musi być pewne, że zawsze uzyska od rodziców odpowiedzi na swoje pytania i że tym odpowiedziom nigdy nie zaprzeczą ani jego spostrzeżenia, ani doświadczenia. A przecież bardzo często dziecko odkrywa, że się je wprowadziło w błąd lub skłamało, czy to w sprawie policjantów, czy strachów i innych osób, którymi się je nieustannie straszy, czy zabawek, jakie przyniesie Dzieciątko Jezus, jeśli będzie grzeczne. Nadchodzi dzień, kiedy przekonuje się, że się je oszukiwało. Jak w takiej sytuacji rodzice mogliby mieć nadzieję, że zaufanie dziecka będzie rosło?

Dziecko całkiem naturalnie zamilknie albo niepokojące je pytania skieruje do osób trzecich.

Jak to możliwe, że rodzice nie rozumieją, że postępując w taki sposób, w pewnym sensie podkopują wrodzone zaufanie, złożone w duszy dziecka przez Opatrzność?

Wykorzystując dziecięcą ufność, rodzice zdradzają dziecko, nie powinni się więc dziwić, że ostatecznie zachowuje ono dla siebie najbardziej osobiste uczucia i pytania, do których przywiązuje największą wagę.

Zaufanie jest funkcją szczerości wychowawców, dlatego dziecko musi czuć, że jest prowadzone i oświecane przez swoich rodziców.

W razie konfliktu wysłuchanie tłumaczeń i wyjaśnień jest ważne, w przeciwnym bowiem razie dziecko odniesie wrażenie, że pada ofiarą arbitralności dorosłych, nie troszczących się wcale o traktowanie go zgodnie z zasadami sprawiedliwości. Jedna jedyna niesprawiedliwość popełniona przez rodziców w dzieciństwie wystarczy czasami, by raz na zawsze zniszczyć zaufanie dziecka.

Jeśli autorytet popełnił błąd, niech nie upiera się przy swoim zdaniu. Nie straci ani swoich praw, ani wpływu, jeśli przyzna, że w danej okoliczności się pomylił. Zaufanie dziecka wzrośnie w miarę, jak autorytet uzna i naprawi swoje pomyłki.

UMIEĆ ZAUFAĆ

Wraz z wejściem w okres dojrzewania problem sumienia staje się złożony. Jest to czas, w którym osobowość moralna jest w pełnym rozwoju. Jeśli się ją urazi czy zrani jej miłość własną, zamknie się w sobie i odmówi wszelkich zwierzeń. Nastolatek zwierza się jedynie tym, którzy traktują go poważnie. Wystarczy wrażenie, że jego rodzice wciąż traktują go jak dziecko, że odpychają go za każdym razem, kiedy odważa się na osąd lub na osobistą opinię, a uzna się za niezrozumianego i zupełnie naturalnie skieruje swoje zaufanie ku osobom, które postarają się go zrozumieć. Będzie to uszczerbek dla wpływu rodziców.

Aby nastolatek zachował do rodziców takie zaufanie, jakie żywił w pierwszych latach, powinni oni wykazać zainteresowanie pojawiającymi się u niego problemami. Dlatego właśnie rodzice powinni pouczyć dziecko o zagadnieniach związanych z tajemnicą życia. Jeśli nastolatek odnosi wrażenie, że rodzice systematycznie odmawiają dawania mu wyjaśnień, jakich wymaga jego wiek, poszuka ich on u kolegów – z wielką szkodą dla moralności, a zerwanie więzi z rodzicami może być definitywne.

Kiedy dorastające dziecko wyraża swoje opinie, rodzice, gdyby nawet uznali je za fałszywe albo za niebezpieczne, popełniliby wielką niezręczność, dając do zrozumienia, że nie jest ono w wieku do wydawania osobistych osądów. Najlepszym sposobem na zachowanie zaufania nastolatka jest rozpoczynanie rozmów, dzięki którym odniesie on wrażenie, że się go traktuje poważnie, nawet jeśli taktownie i przezornie, nie raniąc jego miłości własnej, okaże się mu, że jego osąd był przedwczesny i niedostatecznie się zastanowił nad pewnymi stronami zagadnienia. Aby utrzymać zaufanie, należy podawać nastolatkowi powody i wyjaśnienia, a nie zamykać mu usta, określając jego pytania jako „bezsensowne”.

Aby żywił zaufanie, jemu też trzeba zaufać to znaczy bez obawy powierzyć mu odpowiedzialność i zacząć dzielić z nim troski i zajęcia rodzinnego życia.

Zaufanie, jakie dziecko żywi do swoich rodziców, jest uczuciem, które powinno przetrwać całe życie. Wzruszający jest widok dorosłych dzieci, już po ślubie, nadal mających zaufanie do swoich starszych już rodziców i nie obawiających się zasięgania ich rad w troskach i trudnościach.

METODY SPRAWOWANIA AUTORYTETU W ZALEŻNOŚCI OD WIEKU

Choć wyniknie z tego kilka powtórzeń, uważamy za użyteczne podsumowanie tego, co powiedzieliśmy na temat środków autorytetu, których należy używać w różnych momentach rozwoju dziecka.

Nie krępując spontaniczności, zapewniającej normalny rozwój osobowości, autorytet powinien zawsze działać w taki sposób, aby kontrolować swobodny rozwój osobowości i naturalnych zdolności dziecka.

Dlatego też ważne jest określenie odpowiednich metod w każdym z głównych okresów rozwoju ludzkiego. Rzecz jasna, autorytet nie może traktować nastolatka w taki sam sposób, jak noworodka.

„TRESOWANIE”

W pierwszym okresie życia dziecko jest wrażliwe przede wszystkim na bodźce zmysłowe. Szuka zaspokojenia swoich kaprysów i instynktów, nie ma innej troski niż zdobycie przyjemności i walka z bólem i niewygodami.

Aby położyć fundament pod prawy charakter, pod panowanie umysłu nad ciałem, wychowawcy używają metod, które celowo nazwiemy „tresowaniem”, w tym sensie, że polegają one na narzucaniu, bez osobistego wpływu dziecka, zwyczajów, uczących je panować nad swoimi wrażeniami i kaprysami.

Opanowanie ciała jest niezbędnym warunkiem swobodnego rozwoju moralnego i duchowego.

RZECZY DOZWOLONE I WZBRONIONE

Władze te nie mogą się rozwijać bez wpływu inteligencji i moralności dorosłych, gdyż, zanim dziecko osądzi moralną wartość swojego postępowania, w sposób naturalny odwołuje się do sądów autorytetu. Dobro utożsamia z tym, co jest dozwolone, a zło z tym, co jest zabronione przez jego wychowawców.

Okres ten jest szczególnie ważny dla kształtowania się sumienia. Aby dziecko nie zboczyło na drogę zaspokajania swoich kaprysów i nie szukało wygód, korzystając z usposobienia dorosłych, powinno ono stosować się do pewnych stałych reguł, wyznaczających prostą linię postępowania.

Właśnie w tym okresie kształtuje się w sumieniu dziecka pojęcie prawa. Jego moralne życie można podsumować jako poczucie posłuszeństwa albo nieposłuszeństwa ustalonym prawom. Kiedy te prawa są zgodne z wymaganiami moralności, sumienie dziecka naturalnie skłania się ku coraz jaśniejszej znajomości dobra i zła, sprawiedliwości i niesprawiedliwości.

ODPOWIEDZIALNOŚĆ

Wraz z dorastaniem pojawiają się osobiste sądy. Nastolatek nie szuka już pomocy w sądach autorytetu. Usiłuje sam sobą kierować. Proste stosowanie przez autorytet ograniczających reguł, zamiast ułatwić rozwój moralny, drażni jedynie rodzące się pragnienie niezależności. Należy wówczas zmienić metodę i starać się w jak największym stopniu rozwinąć poczucie osobistej odpowiedzialności. Właściwy wybór lektur i tematów rozmów może pomóc w kształ­towaniu osobistych opinii i pokierowaniu entuzjazmem czy podziwem, powoli zastępującym bezpośredni wpływ autorytetu w duszy dorastającego człowieka.

W tym właśnie okresie wpływ autorytetu zależny jest głównie od szacunku i podziwu wobec przykładu dorosłych.

ODWOŁANIE SIĘ DO SUMIENIA

Tej ewolucji metod sprawowania autorytetu powinno zawsze towarzyszyć odwołanie się do osobistego sumienia dziecka, w jakimkolwiek jest wieku. Czy chodzi o posłuszeństwo, czy o wolny wybór, dziecku powinno się wpoić poczucie obowiązku. Obowiązek zostanie wypełniony w sposób o tyle doskonalszy, o ile wymienione powody będą wznioślejsze. Dlatego obowiązek spełniony ze strachu bądź w nadziei wynagrodzenia będzie mieć mniejszą wartość niż obowiązek spełniony z miłości do dobra lub do bliźniego. Autorytet powinien dołożyć największych starań, by rozwinąć te wyższe pobudki.

c.d.n

Rodzina Katolicka, nr 6 (przy ZW 37), s. I. [6/2000 (37)]