Ks. Jean Viollet, Co to jest wychowanie (4)

Środowisko: rodzina – szkoła – znajomości

Prezentowany tekst jest wyjątkiem ze znanej pracy ks. Violleta Traktat o wychowaniu (część I, rozdział III).

WPŁYW ŚRODOWISKA

Można bez żadnej przesady powiedzieć, że atmosfera, w jakiej wzrasta dziecko w latach swojego rozwoju, odgrywa decydującą rolę w kształtowaniu się jego moralności, charakteru i osobowości.

Serce i umysł dziecka kształtują w mniejszym stopniu metody wychowania (choćby ich teoretyczna wartość była wielka) niż wpływ środowiska.

RODZINA

Pośród wszystkich wpływów, wpływ rodziny jest przeważający, jednak w pierwszych latach życia dziecko biernie ulega im wszystkim. Jeszcze nie osiągnęło wieku, w którym pojawiają się osobiste reakcje, nie ma też styczności ze środowiskiem mogącym stanowić przeciwwagę dla wpływu rodziny. Problem wpływów środowiska zaczyna być bardziej złożony dopiero od chwili, kiedy dziecko pójdzie do szkoły, a najwyraźniej zaznacza się w okresie dojrzewania.

Wychowanie początkowo w pewien sposób opiera się na zasadzie „wchłaniania”: chociaż dziecko nie jest tego świadome, zalety i wady otoczenia wnikają do głębi jego osobowości i kształtują ją do tego stopnia, że ślad po nich pozostaje do końca życia.

Wychowanie można porównać raczej z oddychaniem, niż z jakąś techniką. Choć nie można podważać znaczenia metod stosowanych w kształceniu dziecka, podstawowym elementem wychowania są przecież uczucia, zwyczaje i sposób bycia osób z jego otoczenia.

DZIECKO DOSTOSOWUJE SIĘ DO OTOCZENIA

Pierwsze przyzwyczajenia są odbiciem zwyczajów środowiska, dlatego w rodzinie, w której każdy jest zajęty swoją pracą, nawet najmłodsze dziecko nie będzie umiało być bezczynne. Trzeba będzie wymyślać mu zajęcia, by mogło naśladować pracę swojego otoczenia i, jeśli tylko się dobrze nim pokieruje, nie będzie się skłaniać ku bezczynności.

Natomiast w biernym środowisku dziecko przesiąknie lenistwem, nie znajdując bodźca, który mógłby mu pomóc w wyjściu z apatii.

W nieuporządkowanym otoczeniu dziecko naturalnie poddaje się bałaganiarstwu. Natomiast sprzątanie własnych rzeczy staje się czymś naturalnym, jeśli wszystko wokół niego jest na swoim miejscu.

Można mnożyć przykłady dotyczące czystości, dbałości o swoje ubrania itp. Czyż jedną z najbardziej uderzających cech natury ludzkiej nie jest jej zdolność przystosowania się do zwyczajów środowiska? Cechę tę zauważa się u dorosłych, a więc tym bardziej u dzieci, które ze swej natury łatwiej ulegają wpływom.

Takie przystosowanie może dotyczyć w równym stopniu praktycznych zwyczajów, co skłonności moralnych. Myślenie jedynie o sobie i o odnoszenie wszystkiego do siebie jest niejako wpisane w naturę dziecka wzrastającego w egoistycznym otoczeniu. Ktoś, kto tkwi w atmosferze podstępu i kłamstwa, nieświadomie skłania się ku nielojalności. Jeżeli dziecko żyje w rodzinie nadmiernie kłótliwej, której członkowie nie mogą się nawzajem ścierpieć, a każdy chce narzucić swoją wolę, byłoby cudem, gdyby nie stało się nerwowe stale sprzeczające się ze swoim otoczeniem, zbuntowane, nie mogące znieść gdy jego wola spotyka się ze sprzeciwem.

Ta sama zasada dotyczy wpływów duchowych. Dziecko przystosowuje się w naturalny sposób do religijności rodziców. Dlatego też, za wyjątkiem niezwykłej łaski, wychowane w atmosferze niewiary będzie niewierzące; inne zaś, żyjące pod opieką pobożnych i wierzących rodziców, otworzy całkiem naturalnie swoje serce dla pobożności i wiary.

Wśród wszystkich wpływów środowiska rodzinnego największe znaczenie ma jednak wpływ ojca i matki.

Dziecko w pewien sposób „oddycha” duszą swoich rodziców, „żywi się” ich wewnętrznymi skłonnościami. Choćby rodzice nie okazywali ich na zewnątrz, one włamie stworzą zdrową – albo chorą – atmosferę, w której dziecko jest zanurzone, a której nie może uniknąć.

WZAJEMNA MIŁOŚĆ RODZICÓW

Nawet gdyby rodzice tego nie chcieli, okazywana sobie wzajemnie miłość czy – przeciwnie – wypełniające ich uczucie obojętności, a nawet wrogości, czynią atmosferę ciężką albo lekką, przytłaczającą albo pomocną w rozwoju. Miłość, jaką darzą się wzajemnie rodzice, może zostać jednak wypaczona i, niszcząc oddanie będące jej fundamentem, jest zdolna doprowadzić do ruiny rodzącą się w dziecku hojność.

Do tego doprowadzają małżonkowie ograniczający liczbę potomstwa pod pozorem, by żona i mąż należeli do siebie w większym stopniu.

Takie dobrowolne, powodowane egoizmem rodziców ograniczenie liczby dzieci tworzy atmosferę rodzinną mogącą jedynie zaszkodzić rozwojowi moralnych zalet dziecka.

Moralny wpływ środowiska rodzinnego tam, gdzie dziecko żyje otoczone braćmi :i siostrami, jest nieporównywalny z wpływem rodziny, w której jest tylko jedno dziecko.

Warunki służące rozwojowi uczuć nie są tak przychylne w rodzinie, w której dziecko samo korzysta z dóbr życia rodzinnego. Łatwo rodzi się w nim przekonanie, że wszystko mu się należy, ponieważ nigdy nie musi się dzielić tym, co otrzymuje; jest narażone na to, że w wyniku przesadnej opieki rodziców, nie mających na kogo skierować swojej troski i czułości, stanie się zbyt wrażliwe.

Jest bardzo istotne, by środowisko, w którym rozwija się dziecko, pozwoliło mu na okazanie dobrych i złych pasji, aby, dostrzeżone w pierwszych latach życia dziecka, dały się łatwo kierować czy opanować.

W rodzinie, w której jest więcej dzieci, dość szybko odsłaniają one swoje ukryte skłonności, a skoro każdy musi się dostosować, poprawia się i panuje nad swoimi wadami. Jeśli nie czyni tego spontanicznie, reakcje jego braci i sióstr łagodnie albo siłą udzielą mu zbawiennych lekcji.

Nabywanie sztuki powstrzymywania namiętności jest ułatwione przez fakt, iż w codziennych kontaktach małego dziecka [z rodzeństwem] łatwo rodzą się konflikty. Dzięki tarciom charakterów i pragnień rodzice mogą na żywo rozpoznać skłonności każdego dziecka.

Dalecy od okazywania się zwykłymi szafarzami dóbr materialnych, jak ich łatwo postrzega jedyne dziecko, rodzice stają się przywódcami, zobowiązanymi odbudować pokój, kiedy ten jest zagrożony; sędziami, którzy bezstronnie rozstrzygają różnice, karzą albo nagradzają w zależności od okoliczności.

Natomiast prawdziwy charakter jedynego dziecka bywa ukryty i niezgłębiony. To uśpiona woda, niezmącona burzą dziecięcych kłótni. Można się obawiać, że namiętności ukażą się późno, w wieku, kiedy porzuci ono rodzinny krąg, aby walczyć z trudnościami i pokusami życia- ale wówczas będzie już za późno, aby skutecznie zainterweniować.

W licznej rodzinie, z powodu obowiązku służenia wspólnocie, dziecko w naturalny sposób uczy się zapominania o sobie oraz hojności. Jedyne dziecko jest bardziej narażone na stanie się egoistą, zwłaszcza kiedy zawsze jest obsługiwane, nie musząc nigdy służyć.

OTOCZENIE RODZINY

Rodzina nie jest tak zamkniętym środowiskiem, żeby nie podlegała żadnym zewnętrznym wpływom. Także bliżsi czy dalsi krewni, przyjaciele i znajomi, opiekunki do dzieci i inni pomocnicy rodziny mogą równie dobrze wspierać wpływ rodziców, jak i podważać go.

Nierzadko dziadkowie, pełni dobrych intencji, ale będący w wieku, kiedy woli się rozpieszczać dzieci, a nie nimi kierować, mimowolnie przeciwstawiają się autorytetowi rodziców; iluż kuzynów stało się okazją do pokus i grzechu, nieoczekiwanych ze względu na słabszą czujność; iluż kolegów, przez swoje rozmowy i postawy, obudziło w wyobraźni dziecka niebezpieczne marzenia; do jakiego stopnia poufałość między dziećmi a opiekunkami o wątpliwej moralności czy nieświadomymi wymogów moralnego kształcenia stała się powodem wypaczenia normalnego wpływu rodziny!

Tyle problemów, których rozwiązanie zależy od czujności rodziców!

Nie powinni oni pozwolić, w obawie przed urażeniem wrażliwości dziadków czy pod pozorem uczuć, jakie do nich żywią, na ustępstwa w sprawowaniu władzy rodzicielskiej, która należy wyłącznie do nich. Choćby więzy z kuzynami były bardzo serdeczne, należy nad nimi czuwać, aby nie przerodziły się w niezdrowe zabawy uczucia, szczególnie w wieku dojrzewani Przyjaciół rodziny powinno się dobierać; z największą troską, tak aby ich zalety wywoływały podziw dziecka. Nie ma powodu dla którego możnaby pozwolić na obecność w zaciszu rodzinnym osoby o wątpliwej moralności. Wpływ opiekunek do dzieci powinien być obiektem nieustannej czujności ze strony rodziców – dopiero wtedy, kiedy upewnią się, że opiekunka zasługuje na id całkowite zaufanie, mogą uznać ją za pomocną w opiece nad dziećmi.

ŚRODOWISKO SZKOLNE

Problem wpływu środowiska komplikuje się, kiedy dziecko zaczyna uczęszczać do szkoły. Nagle znajduje się wśród kolegów o rozmaitych zwyczajach i skłonnościach niejednokrotnie sprzecznych z nabytym przez dziecko w środowisku rodzinnym.

Atmosfera szkolna nie posiada tej intymności, jakiej doświadczyło na łonie rodziny. Nagle horyzont się poszerza; dziecko odkrywa, że nie wszyscy koledzy myślą tak jak ono. Jedni nie boją się krytykować swoich rodziców i opowiadać mniej lub bardziej wulgarnych historii. Drudzy nie podzielają przekonań, jakie dziecko nabyło przez pierwsze lata swego życia. Stąd zdumienie, a nawet zgorszenie, i także, niestety!, często mniej lub bardziej niezdrowy, pociąg, w wyniku którego dziecko zaczyna widzieć życie w nowym i niebezpiecznym świetle.

Świat przestaje się ograniczać do samej rodziny. Staje się teraz dużo bardziej rozległy,, a ci, którzy go tworzą, nie są do siebie podobni i nie dzielą tych samych opinii.

Po pierwszym szoku psychologicznym nadchodzi drugi. Zanim dziecko poszło do szkoły, żywiło wielki podziw wobec rodziców, którzy byli uosobieniem siły, prawdy i wiedzy. Nagle znajduje się w otoczeniu nauczycieli, którzy otwierają przed nim nowe horyzonty.

Żeby zachowanie kolegów nie szkodziło moralnemu rozwojowi dziecka, musi mieć ono dość zaufania do rodziców, aby im opowiedzieć wszystko, co widzi i słyszy w środowisku szkolnym. Rodzice będą wówczas dalej wyjaśniać i radzić dziecku, pomagając mu w odróżnianiu dobrych złych wpływów.

Wychowawcy nabierają w oczach dziecka niezwykłej ważności. Pomagają młodej inteligencji posiąść arkana wiedzy. Wpływają na dziecko w nowy sposób, ponieważ ich autorytet wydaje się większy od autorytetu rodziców.

Tyle wrażeń, które wywierają wpływ na charakter i zachowanie dziecka! W zależności od kolegów, z którymi się zwiąże, jego moralne ukierunkowanie zmieni się na dobre albo na złe. Wystarczy, że nauczyciel nabierze w jego oczach większego znaczenia niż rodzice, a będzie go podziwiać ze szkodą dla rodziców i przeciwstawiać jego poglądy poglądom rodziców. Nie jest rzadkością, że pomiędzy wpływami rodziny i szkoły tworzy się konkurencja. Jej skutkiem może być zrodzenie się w dziecku ambiwalencji postaw, albo co najmniej podwójnego zachowania do tego stopnia, że charakter dziecka będzie inny, a nawet przeciwstawny, w zależności od tego, czy będzie ono w szkole, pod wpływem nauczyciela, czy w domu, pod wpływem rodziców.

Zasadnicza przyczyna tego podwójnego ukierunkowania wypływa z faktu, iż dziecko jest poddane dwóm różnym autorytetom, które niekiedy nawet się nie znają. A każdy wie, jakie znaczenie ma autorytet w kształtowaniu zachowania i charakteru dziecka! Wystarczy, że jeden autorytet będzie surowy, a drugi dobroduszny, jeden będzie mnożyć pochwały, podczas gdy drugi nagany, a dziecko rozwinie się albo zamknie w sobie, poddając się mu albo buntując.

Problem pogodzenia autorytetów szkolnego i rodzinnego jest bardzo ważny, jeśli chce się, aby wpływy się przenikały, nie przeciwstawiając się sobie.

WPŁYW ŚRODOWISKA NA OKRES DOJRZEWANIA

Choćby wpływy rodziny i szkoły były sobie przeciwstawne, dziecko podlega im obu, nie panując nad nimi. Jest jeszcze w okresie, który określamy jako „bierny”, w odróżnieniu od okresu dojrzewania, który jest raczej „aktywny”. Jest on aktywny w tym sensie, że dziecko podejmuje mniej lub bardziej nieporadne wysiłki, zmierzające do wyzwolenia się spod wpływów otoczenia i zdobycia własnej niezależności.

Ten okres byłby praktycznie pozbawiony niebezpieczeństw, gdyby stanowił jeden z etapów harmonijnego rozwoju, czyli gdyby samodzielne decydowanie o sobie byłoby rozwinięciem zaczątków moralności złożonych w duszy dziecka w pierwszych latach wychowania. Taki harmonijny rozwój spotyka się na szczęście u pewnej liczby młodych ludzi. Kiedy nastolatek sam z siebie odsuwa się od wpływów mogących go oddalić od ideału, który przyświecał jego dzieciństwu, niebezpieczeństwo zbłądzenia praktycznie nie istnieje. Nawet jeśli odczuwa on potrzebę poszerzenia swoich horyzontów przez dobór nowych kolegów, przez lektury, które pozwalają mu wkroczyć w nowy świat, jego sumienie jest już wystarczająco ukształtowane i oświecone, aby go prowadzić i pozwolić mu na uniknięcie pułapek z trudem kontrolowanej niezależności.

Najczęściej jednak niedostateczne moralne wychowanie pierwszych lat życia, nieumiejętność wychowawców i specyficzne pokusy dojrzewania nakładają się na siebie, mnożąc na drodze nastolatka szczególne niebezpieczeństwa.

Właściwym środkiem uniknięcia tych niebezpieczeństw nie jest bezpośrednie nadzorowanie jego spotkań, co mogłoby sprowokować go do prób oszustwa albo do buntu; jest nim natomiast dyskretna interwencja prowadząca do tego, by przyjaciele i koledzy byli serdecznie przyjmowani na łonie rodziny i zapraszani do uczestniczenia w spotkaniach, które zostaną w tym celu specjalnie przygotowane. Sam fakt, że nastolatek będzie musiał przedstawić swoich przyjaciół własnej rodzinie, wystarczy najczęściej, aby ich dobrze wybrał i nie pozwalał sobie w kontaktach z nimi na nic, co byłoby sprzeczne z moralnymi zwyczajami środowiska rodzinnego. Jeśli natomiast nastolatek wie z góry, że rodzina nigdy nie pozna jego przyjaciół, narażony jest na wielkie niebezpieczeństwo niewłaściwego ich doboru.

Przyjaciele przyjęci w rodzinie są z konieczności najbardziej zaufanymi, tymi którzy w rezultacie odgrywają największy wpływ. Rodzina, znając ich i wprowadzając bardziej czy mniej do swojego zacisza będzie więc również mogła ich ocenić i uprzedzić zainteresowanego w przypadku zagrożenia.

Ale poza tymi zaufanymi istnieje cały tłum nieznanych rodzicom kolegów z jego szkoły i gimnazjum, klubów sportowych czy grup młodzieżowych. Jak czuwać nad tym, aby nastolatek nie dał się wciągnąć w niebezpieczne towarzystwo?

Wydaje się, że najlepszym środkiem uniknięcia błędów w wyborze kolegów i stowarzyszeń młodzieżowych jest pomoc w ukierunkowaniu wyboru na długo przed latami dojrzewania, w wieku, kiedy dziecko nie ma jeszcze zamiaru decydować samo. W ten sposób rodzice będą mogli skierować je ku katolickim ruchom młodzieżowym (krucjata eucharystyczna, skauting itp.). Raz zaangażowane, będzie miało wszelkie szanse na przywiązanie się do ducha i metod organizacji i na dalsze korzystanie z jej dobroczynnej atmosfery, kiedy nadejdą trudne lata dojrzewania

Jeśli wybór nie został dokonany w odpowiednim czasie i z pomocą rodziców, nastolatek, pozostawiony swoim własnym fantazjom albo przypadkowym spotkaniom, naraża się na zagubienie w niebezpiecznym towarzystwie. Ryzyko zarażenia i zepsucia będzie o tyle większe, o ile dziecko było bardziej rozpieszczane i o ile przyzwyczajano je do szukania przyjemności pod każdą postacią. Przyciągnięty przez ugrupowania zajęte jedynie rozrywką i zabawą, skieruje zupełnie naturalnie swoje wybory ku kolegom o luźnych obyczajach i lekkim prowadzeniu.

Ogólne ukształtowanie sumienia, woli i charakteru pozostaje najskuteczniejszym przygotowaniem do ostatecznego wyboru przyjaciół i spotkań.

RELACJE POMIĘDZY MŁODYMI CHŁOPCAMI I MŁODYMI DZIEWCZĘTAMI

Problem relacji pomiędzy młodymi chłopcami a młodymi dziewczętami jest całkiem naturalnie rozwiązany w wielodzietnych rodzinach. Dziewczynki i chłopcy żyją razem w zdrowej atmosferze, gdzie nie wnikają niepokoje pochodzące z nieznajomości, jaką niesie ze sobą kontakt z płcią przeciwną. Przyjaciółki sióstr są koleżankami, które traktuje się z prostotą i szacunkiem, a koledzy braci są zbyt znani, aby dziewczęta pozwalały sobie co do nich na mniej czy bardziej niebezpieczne sentymentalne marzenia.

Ochrona młodzieży nie polega więc na całkowitym odseparowaniu dwóch płci, jak się wierzy zbyt łatwo w środowiskach, gdzie nie patrzy się na życie wprost, ale na nauczeniu chłopców i dziewcząt, którzy będą codziennie się spotykać, jak nie ulegać niepokojom spowodowanym poruszeniami wrażliwości i fałszywym wrażeniom wyobraźni.

To dlatego uważamy, że ruchy młodzieżowe, tak jak rodziny, powinny często prowokować wspólne spotkania, z których nie będą wykluczeni rodzice, przeciwnie, gdzie rodzice i młodzież będą się wspólnie bawić. Dwie płcie nauczą się w ten sposób wzajemnego poznawania się, bez narażania się na niebezpieczeństwo, ponieważ nie zostaną oddzieleni od rodzinnej atmosfery.

Tych kilka uwag wystarczy, aby ukazać pierwszoplanową rolę, jaką odgrywa wpływ środowiska na wykształcenie sumienia i charakteru dziecka i nastolatka. To dlatego kładziemy tak wielki nacisk na to, by wychowawcy czuwali nad wyborem różnych środowisk, w których rozwinie się dziecko, aż do ostatecznego wykształcenia jego osobowości.

Jeśli stare powiedzenie „jaki ojciec, taki syn” nie traci swojej prawdziwości, inne – „jakie środowisko, taka moralność” wydaje się jeszcze dokładniejsze.

c.d.n.

Rodzina Katolicka, nr 4 (przy ZW 35), s. I. [4/2000 (35)]