Matthew M. Anger, Katolicy, Żydzi i III Rzesza

„Nie powinniśmy zapominać, że na dłuższą metę Papież i Rzym są większymi wrogami narodowego socjalizmu niż Churchill czy Roosevelt”.

Reinhard Heydrich, szef Biura Bezpieczeństwa SS

W roku 1995, podczas obchodów pięćdziesięciolecia zakończenia II wojny światowej, pamiętano o wielu sprawach, ale, jak się zdaje, o wielu rzeczach zapomniano. Gdy obchody dobiegały końca, kanał „Art & Entertainment” wyemitował swoim widzom program poświęcony roli Watykanu podczas wojny. Pod tytułem The Pope and the Nazis (Papież i naziści) zaprezentowano szczególnego rodzaju dokument. Ukazano srogie obrazy ponurych obozów koncentracyjnych, a ścieżkę dźwiękową stanowiły wypowiedzi tych, którzy przeżyli. Nagle kamera ukazała nam obraz Ojca Świętego zasiadającego na tronie wraz ze wszystkimi insygniami, podczas gdy narrator pełnym powagi głosem odczytał werdykt: „A Papież nadal milczał”.

Mit o bezczynności papieża Piusa XII utrwalił się w naszych umysłach wskutek ciągłego powtarzania. Tak długo bowiem, jak miernikiem „prawdy” będzie donośność głosu krzykaczy, nie obronią się ani historycy, ani duchowni. Liberalni teologowie mogą bezkarnie oskarżać Watykan czasów Piusa XII, zarzucając mu „wieloraką winę” oraz „współodpowiedzialność” za nazistowskie okrucieństwa, podczas gdy w opublikowanej ostatnio autoryzowanej biografii Jana Pawła H autorstwa Tada Szulca, papież Pius XII jest przedstawiony jako wysoko urodzony, pozbawiony uczuć duchowny, który nie stanął na wysokości zadania w godzinie próby [1].

Aby zrozumieć źródła kampanii prowadzonej przeciwko Piusowi XII, trzeba się cofnąć do roku 1963. W lutym tego roku na scenie berlińskiej odbyła się premiera sztuki Rolfa Hochhutha pt. The Deputy (Namiestnik). To, co przyciągnęło uwagę, to „wnikliwe i osobiste” spojrzenie Hochhutha na postacie czołowych katolików i nazistów podczas II wojny światowej. Publiczność była przygotowana na przedstawienie obrazu deprawacji ludzi stojących za „ostatecznym rozwiązaniem” Hitlera, ale to, że również Pius XII miał być przedstawiony jako łajdak, dla wielu było zadziwiającym (niektórzy mówili: „odważnym”) twierdzeniem.

W kluczowej scenie dramatu Ojciec Święty staje w konfrontacji z młodym, idealistycznym i zupełnie fikcyjnym ojcem Riccardo, który prosi, aby Watykan położył kres polityce rasowej Hitlera. Papież Hochhutha zdaje się nie być tym poruszony. Gdy nieśmiałym głosem prosi o wyrozumiałość ze względu na potrzebę dyplomatycznego zachowania bezstronności, ksiądz karci Papieża wykrzykując: „Bóg nie zniszczy swego Kościoła tylko dlatego, że Papież nie odpowiada na Jego wezwanie” [2]. Wielu widzów, a także tych, którzy czytali komentarze na temat tego przedstawienia uznało, iż powyższy cytat jest fragmentem Pisma świętego.

Przed wystawieniem sztuki The Deputy panowała powszechna pochwała zachowania Kościoła podczas wojny. Pius XII otrzymywał wyróżnienia od głów państwowych, dyplomatów i przywódców społeczności żydowskiej. Był wychwalany po swej śmierci przez Goldę Meir, a Leonard Bernstein poprosił o chwilę ciszy podczas koncertu w Filharmonii Nowojorskiej dla uczczenia „odejścia wielkiego człowieka” [3]. Ale The Deputy wszystko to zmienił. Pomimo iż twierdzenia Hochhutha zostały zakwestionowane przez wielu, np. przez Roberta M. Kempnera, byłego szefa Amerykańskiej Delegacji Oskarżycieli w Norymberdze, dziennikarze nadal przedstawiali Papieża jako podupadłego księcia Kościoła, który bardziej się martwił o stan konta banku watykańskiego niż o ludzi zgromadzonych pod jego oknami.

Podobnie jak w przypadku każdego dochodzenia, pytanie o zachowanie się Watykanu podczas wojny pociąga za sobą wiele wątków:

1) Nazistowskie prześladowania katolików, które są w znacznym stopniu ignorowane;

2) Holokaust Żydów w odniesieniu do podobnych wydarzeń w historii;

3) Stanowisko Kościoła wobec Żydów i współczesny sposób pojmowania tego stanowiska.

Chociaż bezpośrednie przedstawienie dowodów powinno wystarczyć dla oczyszczenia Papieża z podejrzenia winy (a w konsekwencji, całego Kościoła), jest prawie niemożliwym, nawet z pomocą najbardziej przekonywujących dowodów i statystyk, stawić czoła „nowej ortodoksji” świeckiego establishmentu. Określone interesy poprzedzają wszelka, obiektywną dyskusję na temat działalności Kościoła – niezależnie, czy chodzi o Inkwizycję, sprawę Galileusza, czy o II wojnę światową. Czytelnik dostrzeże związek pomiędzy rozwojem neomodernizmu w Kościele a nagłym rozpowszechnieniem się opinii wrogich Piusowi XII. Niestety, ten aspekt sprawy może być potraktowany tylko w takim stopniu, w jakim wchodzi bezpośrednio w zakres powojennej analizy zachowania Watykanu.

W niniejszym opracowaniu oparto się również na źródłach niekatolickich, aby uniknąć oskarżeń o stronniczość. Trzeba jednak podkreślić, iż praca ta nie stanowi ślepej apologii każdego członka Kościoła od 1933 do 1945 r. Jeżeli konkretni katolicy, włączając w to duchownych, byli obojętni albo nawet wspierali nazistowski eksperyment, ich moralne zaniedbania nie są bezprecedensowe. Z drugiej jednak strony, błędy te nie stanowią większego oskarżenia dla naszej Wiary niż tchórzostwo nowoczesnych „katolików”, którzy ignorują lub nawet wspierają tzw. regulację poczęć, która pochłonęła więcej ofiar, niż hitleryzm i stalinizm razem wzięte. Będąc tego świadomym, Czytelnik może być zaskoczony do jakiego stopnia katolicy działali nie tylko w swym własnym imieniu, ale również w imieniu niekatolików, i to z pomocą środków stanowiących zaledwie cząstkę tego, co wydaje się na zbrojenia.

Kościół Cierpiący

Antagonizm nazistowski w stosunku do Kościoła w latach poprzedzających wojnę, który stawał się coraz bardziej otwarty i gwałtowny wraz z tym, jak Hitler zaciskał pętlę na niemieckim społeczeństwie, to temat rzadko poruszany w standardowych opracowaniach na temat III Rzeszy. Gdy jednak temat jest poruszany, często pojawia się argument, iż reakcyjni przywódcy Kościoła czynili wszystko, aby dostosować się do niemieckiego Nowego Porządku. Na szczęście nie wszyscy autorzy są tak nieodpowiedzialni. Niektórzy, jak np. angielski historyk Anthony Rhodes, dokonują niezwykłej pracy mającej na celu udokumentowanie ataków nazistowskiej prasy, a następnie towarzyszących im czynów. Odnotowują oni dla przykładu, iż o ile naziści oficjalnie zezwalali na działalność szkół parafialnych, natychmiast zaczęli jednak zastraszać rodziców, w szczególności pracowników administracji, których dzieci pobierały nauki w katolickich szkołach. W rezultacie w Bawarii uczęszczanie do szkół katolickich spadło z 65% do zaledwie 3% w 1937 r. Kardynał Pacelli (przyszły Pius XII), jako watykański sekretarz stanu, słał kolejne noty protestacyjne do Rzeszy, z których większość pozostawała bez odpowiedzi.

Pogromy antykatolickie rozpoczęły się bardzo wcześnie, bo już 30 czerwca 1934 r. Podczas niechlubnej „nocy długich noży” frakcja Hitlera rozprawiła się z oponentami zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz Partii, co stało się też okazją do cichego pozbycia się co bardziej krzykliwych katolickich przeciwników, Eric Klausener, przywódca Akcji Katolickiej w Berlinie, zginął od kuł Gestapo, a dr Fritz Gerlich, redaktor katolickiego pisma „Der Gerade Weg” (Prosta Droga) został aresztowany, a potem zmartw Dachau.

Większość popleczników Hitlera to byli praktyczni, jeżeli nie wręcz przekonani ateiści. Ci bardziej ideowi mieli pragnienie stworzenia własnego niemieckiego kultu, opartego na mieszance nordyckiej mitologii i biologicznego rasizmu. Przywódca SS Heinrich Himmler marzył o teutońskiej elicie ze swym własnym rytem i systemem hierarchii, rekrutującej się spośród szeregów „czarnych koszul”. Generalnie zakończyło się to fiaskiem.

Przywódcy nie mający zapędów intelektualnych, jak deputowany Martin Bormann, byli wolni od całej tej nazistowskiej „mistyki” i otwarcie prześladowali katolików. Nie sprzeciwiali się jednakże woli Hitlera, który przestrzegał; „W żadnym razie nie chcę męczenników [pośród księży]. Winniśmy ich traktować jak zwykłych kryminalistów” [4]. Establishment niemiecki wolał bowiem wzbudzać „moralne oburzenie” motłochu niż wdawać się w teoretyczne dysputy, w których bez wątpienia stanąłby na straconych pozycjach. Duchownych katolickich oskarżano o brak patriotyzmu, korupcję finansową i zepsucie moralne. Rewelacje Lurida o rzekomym „bezwstydzie kryminalistów w kapłańskiej sutannie” byty publikowane przez „Freiburger Zeitung” w roku 1935, a Goebbels nazywał klasztory „inkubatorami homoseksualizmu” [5]. Czasami jednak te wybryki dawały efekt odwrotny od zamierzonego. Kard. Schulte informował Papieża, że w odpowiedzi na nazistowskie oszczerstwa „kościoły są przepełnione” [6].

Pominąwszy pronazistowskiego biskupa polowego Rarkowskiego, który zachwycał się retoryką o zwycięskim Vaterlandzie, niemieckojęzyczna hierarchia zdecydowanie odmawiała współpracy z reżimem. Tymczasem ci, którzy nie podołali, byli wzywani na dywanik czujnego Papieża, jak w przypadku kard. Innitzera z Wiednia, który został zmuszony do podpisania publicznego sprostowania po tym, jak wypowiedział się przychylnie o Hitlerze w 1938 r.

Nawoływani wieloma upomnieniami z Watykanu, biskupi niemieccy prowadzili politykę biernego nieposłuszeństwa. Czasami opozycja ta stawała się mniej bierna, jak np. w listopadzie 1941 r., gdy katolicy z Münster przemaszerowali przed siedzibę miejscowego Gauleitera (szefa dystryktu) w proteście przeciwko sankcjom nałożonym na biskupa von Galen. Dziś nadal heroiczna postawa takich duchownych jak von Galen, Preysing i Faulhaber przeciwko nazistowskiej polityce eutanazji jest pomijana, podczas gdy studentów uczy się, że Dietrich Bonhoffer, intelektualista protestancki, był jakoby jedynym przykładem przywódcy oporu niemieckiego duchowieństwa.

To, że byli protestanci, którzy sprzeciwiali się Hitlerowi, szczególnie pośród oficerów, jest faktem dobrze znanym. To co jest mniej znane, jak stwierdza liberalny historyk Ian Kershaw, to to, że niemieccy katolicy utworzyli największy mur oporu przeciwko nazizmowi, który wypada dużo korzystniej, niż „zwykła postawa dwulicowości w łonie Kościoła Protestanckiego”. Nawet przed dojściem Hitlera do władzy w roku 1933 czasopisma katolickie na południu Niemiec prowadziły „druzgocącą kampanię przeciwko całej doktrynie nazistowskiej”, którą to doktrynę postrzegano jako odmianę „bezbożnego bolszewizmu” [7]. Nawet w szczytowym okresie wojny, w marcu 1942 r., niemieccy biskupi wystosowali odważny List pasterski Fulda, który potem przedrukowano w krajach alianckich jako przykład wewnętrznego oporu wobec reżimu.

Antykatolickie postawy w ramach samych Niemiec były w pewnym stopniu łagodzone ze względu na polityczny pragmatyzm, natomiast w Austrii i w okupowanej części Czech (Bohemia, Morawy) prześladowano w sposób otwarty. Kościoły plądrowano, duchownych szpiegowano, a pielgrzymki były zakazane. Bez wątpienia najgorsza sytuacja była w Polsce, tradycyjnym wrogu Prus i bastionie wiary, która miała być wymazana z hitlerowskiej mapy Europy.

Zaraz po inwazji we wrześniu 1939 r. zachodnie tereny Polski włączono do Rzeszy, a dotychczasowych mieszkańców wypędzono, umożliwiając tym samym niemieckie osadnictwo. Ponad dwa miliony Polaków zginęło w wyniku zjadliwej antysłowiańskiej polityki Hitlera i zapotrzebowania na „Lebensraum” (‘przestrzeń życiową’). Raport opublikowany 29 listopada 1939 r. przez Prymasa Polski kard. Hlonda daje pewne wyobrażenie o sposobach traktowania Polaków: „Naszych chłopców i część naszych dziewcząt w wieku ponad 14 lat deportowano do Niemiec. Tych młodych ludzi aresztują po mszach niedzielnych pod drzwiami kościołów i natychmiast wysyłają; co tydzień jest nowy transport (…) Ojciec Klein z Chomętowa został uwięziony i zmuszony do pracy przy brukowaniu ulic. Ojca Janke z Jaktrowa rozstrzelano. Deportowano wszystkich księży z Kcyni, a tamtejszy kościół zamknięto na dwa miesiące”. Kilka tygodni później Kardynał donosił, iż zniszczono przydrożne krzyże i statuy, a nawet figury świętych ustawione na domach i w ogrodach [8].

Urzędnicy nazistowscy niczym nie różnili się od sowieckich komisarzy. Kościoły, rektoraty i seminaria zostały zaanektowane przez policję i wojsko i zamienione na garaże, baraki, a nawet na psiarnie, podczas gdy wiernych tak nękano, iż niemożliwym stało się przyjmowanie sakramentów. Spowiedź była dozwolona tylko w języku niemieckim, co w praktyce oznaczało jej zakaz, a małżeństwa niedozwolone dla mężczyzn poniżej 28. roku życia i kobiet poniżej 25. Wyroki śmierci wykonano na ok. 3000 duchownych, podczas gdy wiele tysięcy zginęło w obozach. Całkowitą liczbę chrześcijan więźniów wojennych i nie – kombatantów, którzy zginęli z rąk nazistów, oszacowano na co najmniej siedem milionów. Jak stwierdził rabin Danii po wojnie, gdyby Hitlera nie powstrzymano, wymordowałby „dziesięć razy dziesięć milionów katolików” [9].

Dyplomacja i wyzwanie

Studiując jakikolwiek okres historyczny łatwo zapominamy, iż często postrzegamy wydarzenia z wyrazistością, której należy odmówić nawet ich uczestnikom. Dla wielu ludzi we wczesnych latach 30-tych idee Hitlera, jeżeli nie zawsze były godne pochwały, to były ekscytujące. Czyż nie był on ucieleśnieniem heglowsko-nietzscheańskiej „woli mocy”, która tak długo znajdowała zwolenników wśród myślicieli postchrześcijańskich?

Dokonany przez Hitlera tak oczywisty cud zmartwychwstania narodu niemieckiego z prawie ruiny, i to w latach największej biedy związanej z ogólnoświatowym kryzysem gospodarczym, zadziwił tak różnorodne osobowości, jak lewicującego dramaturga George’a Bernarda Shawa, byłego premiera Wielkiej Brytanii Lloyda George’a, magnata naftowego sir Henry’ego Deterdinga czy żydowską intelektualistkę Gertrudę Stein. Z drugiej strony, arcykatolicy tacy jak Gilbert K. Chesterton i Hilaire Belloc, dziś traktowani jako osoby o nastawieniu quasi-faszystowskim, byli niezmordowanymi oponentami nazizmu od jego zarania. Opozycja tych ostatnich jest dużo bardziej godna pochwały, gdy sobie uświadomimy, że Hitler, wybrany na kanclerza w styczniu 1933 r., musiał jeszcze przejąć pełnię władzy jako dyktator. Naziści doszli do władzy drogą demokratycznego głosowania, podczas gdy Hitler wdrapał się, niefortunnie, ale zgodnie z prawem, po plecach poprzedniego reżimu.

Dopiero w następnym roku odszedł sędziwy prezydent von Hindenburg, co pozwoliłoFührerowirozpocząć proces konsolidacji dążeń nazistów. Podobnie Ustawy Norymberskie, których celem było zachowanie „czystości rasy” za pomocą sterylizacji i eutanazji, nie mogłyby być wprowadzone w życie przed rokiem 1935. Sterylizacja ludzi upośledzonych umysłowo była już rozpowszechnioną praktyką w tym kraju, podczas gdy liczni wpływowi Amerykanie, wliczając w to adwokata kontroli urodzin Margaret Sanger, żyli na dobrej stopie z nazistowskimi specjalistami ds. planowania populacji.

Pomimo tak źle wróżącego tła sytuacji politycznej, w 1933 podpisano konkordat, dzięki czemu sformalizowały się stosunki pomiędzy Berlinem a Watykanem. Umowę opracowywano od wczesnych lat 20 – tych, gdy J E. kard. Pacelli był nuncjuszem w Niemczech, ale to właśnie Hitler zaproponował podpisanie dokumentu, oznajmiając, że jeżeli Watykan odmówi, poczuje się zobowiązany do zamknięcia wszystkich szkół parafialnych. Ani Pius XI, ani JE kard. Pacelli nie mieli żadnych złudzeń co do Hitlera, choć jak większość współczesnych, mieli nadzieję, iż zdecydowana postawa rządu przyczyni się do pewnego umiaru. Ponadto, Ojciec Święty dążył do zapobieżenia stworzeniu „Niemieckiego Kościoła Narodowego”, który niemal powstał za czasów Bismarcka, a który oznaczałby koniec Kościoła katolickiego w III Rzeszy. Tego typu rozważań brakuje we współczesnych opracowaniach na temat dyplomacji Watykanu.

Liberalni rewizjoniści próbują, choć raczej nieudolnie, ignorować opozycję Piusa XI wobec Hitlera w tym początkowym okresie. Jeden z autorów zlekceważył encyklikę Mit Brennender Sorge (Z głębokim smutkiem) z 1937 r., nazywając ją „sławną bez żadnego powodu” i twierdząc, iż Ojciec Święty krytykuje nazizm wyłącznie z powodu jego antychrześcijańskich wybryków, a nie ze względu na jego skrajną rasistowską ideologię. Zdaje się, iż nie miał on jednak okazji czytać tego dokumentu, gdyż Anthony Rhodes, choć czasami krytyczny wobec polityki Watykanu, pisze co następuje: „Mit Brennender Sorge nie wykręca się z niczego. Chociaż początek jest raczej stonowany (…) jest to faktycznie jedno z największych potępień narodowego reżimu, jakie kiedykolwiek wydał Watykan” [10].

Powyższe stwierdzenie zdaje się być w zgodzie z opiniami przywódców tamtego okresu na Zachodzie. Przykładowo, po śmierci niestrudzonego Pasterza, minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Lord Halifax nad wyraz docenił determinację Piusa XI w walce z „nowym pogaństwem” w Niemczech. Z kolei oponenci Piusa XI, którzy nie zadowolili się rzucanymi przeciwko niemu oszczerstwami, jeszcze bardziej skupili swoje wysiłki na jego następcy.

Jeszcze za życia Eugenio Pacelli, kardynał, który przez 12 lat (od roku 1917 do 1929) był nuncjuszem papieskim w Berlinie, był oskarżany o sympatie proniemieckie. Nie ma jednak wątpliwości co do jego sposobu postrzegania Hitlera: „On nie znosił nazistów – pisze Rhodes – ale wiedział, że Papiestwo musi utrzymywać z nimi stosunki w imieniu trzydziestu milionów katolików mieszkających w III Rzeszy” [11]. Na rzecz kard. Pacelliego przemawiał argument, iż przeciwko jego wyborowi protestowali włoscy faszyści i niemieccy naziści. Jego dyplomatyczna finezja, choć często krytykowana, odstraszała wrogów, którzy woleliby „Piusa” pustelnika. Raport z Kancelarii Rzeszy stwierdza, iż kard. Pacelli „często wyrażał w naszej ambasadzie życzenie zachowania przyjaznych stosunków (…) ale jego mistrzostwo ortodoksyjności Kościelnej polityki często prowadziło do zasadniczego poróżnienia z narodowym socjalizmem” [12].

„Berliner Morgenpost” z 4 marca 1939 r. poparł to twierdzenie, pisząc iż wybór kard. Pacelliego „nie jest dobrze postrzegany w Niemczech” [13]. Oczywiście nowy Pasterz żył w zgodzie ze swoją reputacją. Pierwsza z jego encyklik, Summi pontificatus, wydana w październiku 1939 r. przedstawiała stanowisko Kościoła wobec barbarzyństwa wojny, została też poświęcona sytuacji w Polsce pod rządami niemieckich i sowieckich agresorów [14].

W ostatnich tygodniach pokoju Eugenio Pacelli próbował wbić klina pomiędzy Hitlera a Mussoliniego, aby w ten sposób powstrzymać rząd niemiecki od realizacji jego agresywnych planów. Włoski przywódca sprzeciwiał się Hitlerowi w minionych latach, strasząc go nawet zbrojną interwencją, jak podczas nieudanego puczu w Austrii w roku 1934, który kosztował życie katolickiego kanclerza Engelberta Dollfussa. Ale po części dzięki głupocie angielskiej dyplomacji Mussolini stopniowo wszedł do niemieckiego obozu, a pod koniec lat 30 – tych, podpisując „Pakt Stalowy”, faszystowski przywódca całkowicie uległ urokowi Führera. Dwa lata później Europa stała już na krawędzi konfliktu, którego Watykan, jak żadna inna władza, starał się jeszcze uniknąć, gdyż to właśnie gwałtowność i rozpiętość nadciągającej wojny, jak ostrzegał Papież, miały pchnąć zachodnie społeczeństwo na skraj moralnej otchłani. Dobrym przykładem zdecydowanego stanowiska Watykanu i postawy aliantów jest sprawa zamachu niemieckich generałów na początku 1940 roku. Wieści o możliwym zamachu stanu ze strony oficerów armii i członków Abwehry (wywiadu wojskowego) dotarły do Piusa XII, który przekazał te informacje Brytyjczykom (na podobnej zasadzie kilka tygodni wcześniej Watykan ostrzegł Belgów przed zbliżającym się atakiem ze strony sił niemieckich). Niemieccy zamachowcy, co całkiem zrozumiałe, chcieli gwarancji, że po obaleniu Hitlera będzie możliwe zawarcie pokoju na dogodnych warunkach. Ale z uwagi na postawę Lorda Yansittarta – antykatolickiego i antyniemieckiego fanatyka, który kierował brytyjskim Foreign Office – propozycja ta została odrzucona, a niemieccy oficerowie pozostali osamotnieni. Łatwo sobie wyobrazić, jak wielu tragedii Europa mogłaby uniknąć, gdyby tę propozycję wzięto pod uwagę.

Wraz z rozpoczęciem wojny nazistowska polityka względem Żydów stała się zdecydowanie bardziej dokuczliwa. Heinz Hohne w swej pracy na temat SS doszedł do wniosku, iż przed rokiem 1939 niemieckich Żydów traktowano wrogo, ale ich nie mordowano. Rzeczywiście, aż do wybuchu wojny naziści popierali imigrację syjonistyczną, co polegało na transportowaniu Żydów statkami do Palestyny, za zgodą Pino Ginzburga i Mossad le Aliyah Bet (protoplasty izraelskiego wywiadu) [15]. Zasięg praktycznej współpracy i ideologicznej jedności pomiędzy narodowym socjalizmem a syjonizmem został szczegółowo omówiony przez pisarzy żydowskich – Lenni Brennera i Alfreda Lilienthala.

Chociaż grzmoty bomb i łoskot czołgów odcięły prawie wszystkie kanały wolności, to jednak dopiero w 1942 roku coraz bardziej izolowana Rzesza zdecydowała się na bardziej desperackie posunięcia. Wówczas to rozpoczęły się masowe deportacje Żydów, a obozy koncentracyjne zostały zamienione na ogromne kompleksy niewolniczej pracy na rzecz niemieckiej machiny wojennej. Aliancka doktryna „wojny totalnej” w połączeniu ze zbliżającą się klęską stanowiły jedynie pożywkę nihilizmu tego reżimu, a Hitler spychał Europę w przerażający „Goetterdaemmerung”.

Krytycy, zasiadający w swoich fotelach, na ogół nie wspominają o niebezpieczeństwie, jakie wiązało się z życiem Miasta Watykańskiego otoczonego wrogami ze wszystkich stron. Rhodes pisze: „Fizyczna i polityczna sytuacja państwa [Piusa XII, jako neutralnej enklawy wewnątrz kraju znajdującego się w stanie wojny, była bardzo delikatna, a wzrost wpływów niemieckich w Rzymie czynił tę sytuację jeszcze bardziej skomplikowaną” [16].

Pius XII nie bał się o swoje własne bezpieczeństwo, pomimo pogłosek o możliwym uprowadzeniu, ale wiedział, że gdyby Watykan został wyeliminowany, wówczas europejscy katolicy oraz miliony innych zależnych od Kościoła zostaliby pozostawieni na łaskę i niełaskę wojujących rządów.

Pomimo wzrostu nacisków ze strony aliantów, Pius XII odmówił imiennego potępienia Niemców. Jak wyjaśnił to przedstawicielowi USA Myronowi Taylorowi, takiemu precedensowi winno towarzyszyć jednoczesne ujawnienie okrucieństw nowego sprzymierzeńca Ameryki, Związku Radzieckiego. Ponadto z postawą Piusa XII wiązało się pragnienie uniknięcia zemsty wojujących krajów, co miało tak nieszczęsne konsekwencje w Wersalu. Być może to właśnie spowodowało jego przerażenie, gdy w 1942 r. pan Taylor ogłosił, iż Zachód optuje za „bezwarunkową kapitulacją” i że Stalin ma odegrać istotną rolę w odbudowie powojennego świata. Wielu w Watykanie odczuło, iż Roosevelt wprowadził ich w błąd swymi wcześniejszymi propozycjami pokojowymi i że celowo wciągnął swój kraj do wojny. Na potwierdzenie tego dodajmy, iż amerykański prezydent w tym samym roku storpedował inne inicjatywy pokojowe przywódców niemieckiego ruchu oporu.

„Milczenie” Piusa XII

Rozgłos, nadany przez media dramatowi Rolfa Hochhutha, ostatecznie wyrządził więcej szkody reputacji Piusa XII niż sama sztuka, która została całkowicie zdemaskowana. Druzgocące omówienie sztuki Hochhutha autorstwa słynnego A. J. P. Taylora znalazło się w „New Statesman”, podczas gdy pisarz żydowski Jeno Levai zatytułował swoją wydaną w 1966 r. książkę The Church Did Not Keep Silent (Kościół nie milczał), co było odpowiedzią dla krytyków. Ostatnio historyk anglikański Owen Chadwick nazwał oskarżenia Hochhutha „nieprzyzwoitymi” i „absurdalnymi” [17]. Niestety, nie odstraszyło to autorów żądnych chłostania Kościoła najbardziej nawet błahymi oskarżeniami, aby tylko uzasadnić swoje obiekcje wobec tego czy innego katolickiego dogmatu.

Podczas gdy pisarze żydowscy, tacy jak Gunter Lewy i Saul Friedlaender wsławili się atakami na Eugenio kard. Pacelliego, liberalni katolicy niezmiennie stanowili tu awangardę. Przykładem tego jest praca The Silence of Pope Pius XII (Milczenie papieża Piusa XII) autorstwa Carlo Falconi. Pomimo ciągle powtarzanego twierdzenia o bezstronności, Falconi szybko odsłania swą twarz, wdając się w spekulacje na temat charakteru Papieża. Oskarża on Piusa XII o intelektualną i duchową dumę, mówiąc o jego rzekomym „samouwielbieniu” połączonym z „nieśmiałością”. W obrazie psychologicznej wszechwiedzy Falconi stwierdza, iż ascetyczna surowość Piusa XII jest „raczej na podbudowie naturalistycznej i formalistycznej niż religijnej” [18]. Tego typu docinki nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, ale przez to wiele zarzutów przeciwko Piusowi XII sprowadziło się do argumentów typu ad hominem.

Główną ostoją oskarżeń wysuwanych przeciwko Piusowi XII jest jego rzekome milczenie wobec tego, co działo się w Polsce w latach 1940-1942. Falconi poświęca tylko temu oskarżeniu ponad sto stron. Prawdą jest, jak już wspomnieliśmy, iż Papież odmówił imiennego potępienia Niemiec i Hitlera. Głównym powodem była chęć uniknięcia akcji odwetowej ze strony nazistów. Kard. Sapieha, arcybiskup Krakowa, w liście wystosowanym do Watykanu w październiku 1942 r. przekazał Piusowi XII następującą informację: „Nie jesteśmy w stanie publicznie przekazywać treści listów Waszej Świątobliwości naszym wiernym, gdyż to by tylko zwiększyło prześladowania. W każdym razie, już cierpimy z powodu tajnych kontaktów ze Stolicą Apostolską” [19].

W końcu jednak Pius XII bardzo jednoznacznie wypowiedział się w imieniu Polski, gdy uznał, iż może to uczynić w bezpieczny sposób. W swym przemówieniu 2 czerwca 1943 r., które zostało ciepło przyjęte przez polskich przywódców, powiedział: „Chciałbym zwrócić waszą szczególną uwagę na obecne tragiczne położenie Polaków (…) Błagamy Królową Niebios, aby tym ludziom wystawionym na tak straszną próbę, jak i wszystkim innym, którym dane było spożywać ten kielich goryczy wojny, zechciała zapewnić przyszłość harmonizującą z prawowitością ich pragnień i wielkością ich ofiary, w Europie odnowionej na podstawach chrześcijańskich, w jedności państw wolnych od błędów i wypaczeń przeszłości”.

Władze nazistowskie były bardziej powściągliwe wobec wypowiedzi Ojca Świętego niż Falconi, wyrażając swój sprzeciw słowami: „W sposób wcześniej nieznany Papież wyparł się europejskiego porządku narodowego socjalizmu…” [20]. Falconi przedstawia wiele świadectw dotyczących nazistowskich gwałtów jako dokumentów głęboko zakopanych w archiwach watykańskich, podczas gdy były one powszechnie znane podczas wojny. Wiele z nich, włączając w to długi raport kard. Hlonda, zostało przedrukowane w broszurach wydanych przez National Catholic Welfare Conference, przeznaczonych dla członków amerykańskich sił zbrojnych. Po przebrnięciu przez pełne zapalczywości fragmenty książki Czytelnik zauważy, iż autor uwielbia drążenie oczywistych luk w swym rozumowaniu, dopuszczając się wielu insynuacji, o ile wręcz całkowicie nie pomija ważnych dowodów.

Watykan i Żydzi

Bardziej szokującym oskarżeniem, niż ogólne stwierdzenie, iż „Watykan mógł uczynić więcej”, by pomóc Żydom, jest sugestia jakoby Papież stchórzył wobec dokonanej przez Gestapo deportacji Żydów rzymskich we wrześniu 1943 r. Oskarżenie to, dotyczące szczególnego i dobrze udokumentowanego epizodu, zdaje się nie doceniać wagi ówczesnych wydarzeń. Jednym z dokumentów przytaczanych jako dowód współpracy Watykanu z Niemcami jest treść depeszy przesłanej przez niemieckiego ambasadora w Watykanie, Ernsta von Weizsackera, na samym początku antyżydowskiej akcji razzia (‘łapanka’ – przyp. red. Zawsze Wierni) przeprowadzonej przez komendanta SS Herberta Kapplera: „Pomimo nacisków ze wszystkich stron, Papież nie pozwolił sobie na otwarte potępienie deportacji Żydów z Rzymu. Choć musi spodziewać się, iż jego postawa spotka się z krytyką ze strony naszych wrogów i będzie wykorzystana przez kraje protestanckie i anglosaskie w ich antykatolickiej propagandzie, uczynił wszystko co mógł w tej delikatnej materii, aby nie rozdrażniać stosunków z rządem niemieckim i ze środowiskami niemieckimi w Rzymie” [21].

Pomocnym będzie tu zapewne przedstawienie kontekstu tej sprawy. Jak to wykazano na Procesie Norymberskim dwa lata później, von Weizsackera, antynazista, prowadził niebezpieczną podwójną grę. Próbował on ochronić Papieża (który coraz bardziej skrywał swoją opozycję wobec niemieckiej polityki przed bardzo prawdopodobnym niemieckim odwetem), jednocześnie występując w roli „lojalnego” urzędnika. By tego dokonać, redagował swoją korespondencję używając stosownych dwuznaczności. Alianccy dyplomaci w Watykanie byli przekonani, iż w dobrze pojętym interesie Kościoła było, aby Hitler myślał, iż Papież jest zbyt słaby, aby cokolwiek uczynić. Zadziwiające, iż współcześni krytycy, jak się zdaje, dali się temu zwieść bardziej niż naziści. Ale kwestia postaw antyżydowskich w Watykanie nadal pozostaje otwarta.

W roku 1943 oddziały niemieckie wkroczyły do Wiecznego Miasta, gdyż faszystowski reżim upadł, a nowy rząd włoski stanął po stronie aliantów. 28 września Kappler zażądał od miejscowej społeczności żydowskiej kontrybucji w wysokości jednego miliona lirów oraz stu funtów złota. Niespełnienie tego warunku miało oznaczać podróż w jedną stronę do obozów w Polsce. Żydom udało się zebrać odpowiednią ilość lirów, ale nie mieli tak wiele tego drogocennego metalu. W desperacji naczelny rabin Rzymu zwrócił się do Papieża. Jak pisze protestancki autor Alden Hatch: „Pius XII nie wahał się ani chwili W ciągu 24 godzin okup zapłacono. Chociaż nigdy nie ujawnił, skąd pochodziło złoto, wiadomo, iż nakazał stopienie konsekrowanych naczyń, aby w ten sposób pozyskać środki, by na wzór Chrystusa uczynić ten akt największej miłości dla wyznawców obcej wiary” [22].

W tym samym czasie tysiące Żydów ukrywało się w rzymskich kościołach i klasztorach, podczas gdy kolejne setki znalazły schronienie w letniej rezydencji Papieża w Castel Gandolfo [23]. Dwa lata po wojnie rabin Zoili nawrócił się na katolicyzm, przyjmując imię chrzestne Papieża – Eugenio.

W krajach okupowanych przez państwa Osi przykłady katolickiego heroizmu i interwencji ze strony Watykanu mówią same za siebie. Świadectwa niekatolików wypełniłyby grube tomy, więc trochę szkoda, iż możemy tu przytoczyć tylko parę przykładów. Według historyka Holokaustu, Raula Hilberga, nuncjusz papieski na Węgrzech wydał 20.000 paszportów, które pozwoliły żydom i ochrzczonym nawróconym Żydom opuścić ten kraj przed końcem 1944 roku. Choć na dużo mniejszą skalę, jednak bardziej poruszające jest świadectwo Sigmunda Gorsona. Będąc Żydem, który przeżył Auschwitz, a który okazał się przyjacielem św. Maksymiliana, polskiego franciszkanina, Gorson stwierdził, iż ludzie „(…) dopuścili się najbardziej ohydnych ataków na Kościół katolicki. Ostatnio na Broadwayu przedstawiano znaną sztukę The Deputy, oskarżającą Kościół katolicki o wspieranie i współudział w zabijaniu Żydów. Nie jest to prawdą, a ja osobiście przyjechałem do Nowego Jorku, aby powiedzieć to autorowi tej nikczemnej sztuki (…). Dwukrotnie uciekałem z obozów koncentracyjnych, gdy nas transportowano, a potem ukrywałem się wraz z innymi dziećmi żydowskimi w klasztorach i seminariach. A siostry, które nam pomagały, były brutalnie gwałcone i mordowane. Jakże można coś takiego w ogóle powiedzieć? Kościół katolicki w Polsce pomagał nam nieprzerwanie, a ojciec Kolbe osobiście mnie uratował” [24].

Wcześniej wspomniano, iż kard. Sapieha błagał Piusa XII, aby ten unikał wszelkich jednoznacznych wypowiedzi, które mogłyby pogorszyć sytuację nie Niemców w okupowanej Europie. Holandia daje nam smutny przykład tego, co miało się wydarzyć, gdy takiej rady nie posłuchano. W roku 1943 kler katolicki połączył swe wysiłki z protestantami, by powstrzymać deportację ochrzczonych Żydów. Mieli na tym polu wiele sukcesów. Poszli więc o krok dalej, protestując przeciwko deportacji pozostałej części żydowskiej populacji. Władze niemieckie poczyniły posunięcia, po których protestanci umilkli. Księża katoliccy jednak nadal się sprzeciwiali. W rezultacie naziści i ich sprzymierzeńcy po prostu zintensyfikowali działania antyżydowskie, deportując nie tylko Żydów, ale też nawróconych na katolicyzm – łącznie ok. 73% żydowskiej populacji – więcej niż gdziekolwiek indziej na Zachodzie. To zdarzenie powinno dać chwilę zastanowienia. Jak zauważa jeden z ocalonych podczas wspomnianej wcześniej deportacji Żydów rzymskich: „Nikt z nas nie pragnął, aby Papież wypowiadał się otwarcie. Wszyscy byliśmy zbiegami i nie chcieliśmy, aby na nas zwrócono uwagę. Gestapo tylko by zwiększyło i zintensyfikowało swoje śledztwo(…). Dużo lepiej dla nas, iż Papież milczał. Wszyscy tak uważaliśmy i dziś uważamy tak samo” (Lapide, s. 263).

Słowne protesty dały pozytywny efekt w kilku ograniczonych przypadkach i na ogół wówczas, gdy wychodziły prywatnymi kanałami. Dużo ważniejsza była rozległa akcja pomocy społecznej Kościoła. Pośród chaosu wojennego w Europie agencje katolickie otrzymały ok. 100.000 indywidualnych próśb o pomoc, z czego odpowiedziano na około jedną trzecią. W samym tylko roku 1943 20.000 Żydów odnalazło swoje rodziny poprzez Biuro Informacji Watykańskiej (tamże, s. 136), podczas gdy kuchnie watykańskie rozdzielały racje żywnościowe umierającej z głodu populacji Rzymu i jego przedmieść, papieskie kolumny samochodowe szły za postępującymi aliantami do samego serca pokonanej Rzeszy, rozdając paczki żywnościowe i ubrania mieszkańcom niedawno oswobodzonych obozów. Pośród obdarowanych było pół miliona katolików i ćwierć miliona Żydów (Anglo-American Committee of Inquiry, Report to the US Government and His Majesty’s Government of the United Kingdom, Washington 1946).

Jednakże najbardziej przekonywujących statystyk dostarcza dyplomata Izraela, Pinchas Lapide, którego książka The Last Three Popes and the Jews (Trzech ostatnich Papieży a Żydzi) jest cytowana przez każdego odpowiedzialnego komentatora pontyfikatu Pacelliego. Korzystając ze zbiorów Instytutu Pamięci Holokaustu Yad Yashem w Izraelu, Lapide przypisuje Kościołowi uratowanie 800.000 Żydów podczas II wojny światowej (Lapide, s. 212). Lapide stwierdza następnie, iż liczby odnoszące się do katolików „(…) znacznie przewyższają liczbę tych uratowanych przez wszystkie inne Kościoły, instytucje religijne i organizacje pomocy razem wzięte” (Tamże, s. 215). Nawet wrogo nastawieni autorzy, jak John Loftus i Mark Aarons przyznają, iż „Papież Pius XII prawdopodobnie uratował więcej Żydów, niż wszyscy alianci razem wzięci” (The Secret War Against the Jews, St. Martin’s Press 1994).

Można by sądzić, iż testament żydowskiego pisarza, który służył podczas wojny i miał dostęp do podstawowych dokumentów, winien raz na zawsze zakończyć prowokowane przez media „kontrowersje” wokół postawy Piusa XII. Niektórzy oponenci próbują podważyć te dowody, sugerując, iż poszczególni księża i wierni działali niezależnie, a nawet wbrew woli Papieża. Jednakże, pisze Lapide, takie twierdzenia stoją w sprzeczności z przedstawianym przez nich obrazem Pacelliego jako autorytarnego prałata trzymającego Kościół w „żelaznym uścisku”. Pius XII wiedział co się działo, a naoczni świadkowie to potwierdzali. Według relacji msgr. Scavizziego, który potajemnie pomagał Polakom i Żydom w ramach Królewskiej Misji Włoskiej w Krakowie: „Na moich oczach [Pius XII] płakał jak dziecko i modlił się jak święty. (…) Następnego dnia powierzył mi kilka milionów bardzo wartościowych pieniędzy – które wydrapał z samego dna skarbca, gdyż ofiary nie nadchodziły już, jak przedtem  –  aby to potajemnie rozdać polskim biskupom, do walki z głodem (…)” [25].

Podstawowe przyczyny kontrowersji

W roku 1993 rabin Marvin Hier, dziekan Centrum Szymona Wiesenthala, wywarł nacisk na Watykan, aby powstrzymać proces kanonizacyjny Piusa XII, tym samym przypieczętowując oficjalny żydowski brak aprobaty dla działalności zmarłego Papieża, Taka postawa stoi w jawnej sprzeczności ze zdecydowaną obroną Pacelliego przez dr. Józefa Lichtena, byłego szefa Anti-Defamation League (Ligi Przeciw Zniesławieniu), przeciwko oszczerczym oskarżeniom Hochhutha w roku 1963;26. Wówczas też, jakby depcząc po piętach artykułu Lichtena, rozpoczęła się otwarta kampania przeciwko tradycyjnemu Kościołowi, dziś już usankcjonowana wraz z aggiornamento Soboru Watykańskiego II. Ruch ten nie powstał w przeciągu jednej nocy. W Niemczech miał on swoje korzenie wśród dysydentów dziennikarzy i pisarzy z lat 50-tych. Według liberalnego katolika Gordona Zahna: „Gdy rozważano problemy katolicyzmu, zaczęły pojawiać się polityczne i teologiczne akcenty nowego trendu w nauczaniu. Tak zwani Linkskatholiken (‘katolicy lewego skrzydła’) (…) wysunęli się na czoło tego, co można opisać jako okres przewartościowania i wyjawienia” [27].

Skoro owo „przewartościowanie” było teraz modne wśród katolików, nie należy się dziwić, iż niekatolicy winni także wskoczyć do tego pociągu. Niezmienną przeszkodą dla Żydów w okresie powojennym była odmowa ze strony Piusa XII uznania państwa Izrael. Postępował on zgodnie z wytycznymi danymi przez św. Piusa X i Benedykta XV, którzy, pomimo ciepłych stosunków z niektórymi Żydami, sprzeciwiali się syjonizmowi, jako areligijnemu ruchowi, który mógł być tylko wrogi wobec interesów chrześcijańskich w Palestynie. Częściowo z tego względu głos Pinchasa Lapide jest często dwuznaczny. Stoi on na stanowisku, iż Pius XII w sposób heroiczny, choć nieco spóźniony, zaleczył rany uczynione przez „antysemityzm” w historii Kościoła. Niewątpliwie, działo się tak dlatego, gdyż ludzie tacy jak Lapide byli wciąż jeszcze tak blisko wydarzeń, o których dyskutowali, lub, co ważniejsze, doświadczyli miłosierdzia papieskiego z pierwszej ręki, iż nie mogli oni nic czynić poza przedstawieniem faktów takimi, jakimi były. Jeżeli jednak odrzucimy osobisty respekt wobec Papieża, to pozostanie już tylko wrogość wobec Kościoła.

W porównaniu z oskarżeniami przeciwko Piusowi XII, które z łatwością można obalić, twierdzenie, iż chrześcijański „antysemityzm” wybrukował drogę dla krwawych szaleństw Hitlera jest dużo poważniejszym oskarżeniem, i jak się wydaje, dużo trudniejszym do obalenia. Typowym tego przykładem są długie wywody Julesa Isaaka, francuskiego Żyda, który, ku uciesze modernistów, został wybrany przez kard. Beę w 1960 r. do pomocy przy usuwaniu „negatywnych” odniesień do judaizmu w świętej liturgii. Wywiązując się z tego zadania, Isaac potępił św. Jana, św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu (pośród innych) jako podżegaczy nienawiści i ludobójstwa. Zapytuje on: „Czyż nie jest zastanawiające, iż to właśnie z niemieckiego katolicyzmu wywodzą się naj – okrutniejsi, najbardziej nieubłagani rzecznicy nazistowskiego rasizmu  – Himmler, Eichmann, Hitler i Heydrich? Ludzie ci tylko doprowadzili do logicznej konkluzji tradycję, która, od czasów Średniowiecza, obowiązywała w całym świecie chrześcijańskim” [28].

Fakt, iż wizyta w Izraelu w roku 1995 kard. Lustigera, żydowskiego konwertyty o nieskazitelnym ekumenicznym posłaniu była tak krzykliwie oprotestowana przez studentów w Tel Awiwie wskazuje, iż nienawiść wobec katolicyzmu niewiele ma wspólnego z rzekomymi nadużyciami ze strony Kościoła. To, co zirytowało Julesa Isaaka i studentów izraelskich, to twierdzenie Kościoła, iż jest on spełnieniem judaizmu.

Czynieniem oskarżeń chrześcijan o wielowiekowe nadużycia jeszcze bardziej niewybaczalnymi, w oczach establishmentu, jest wmawianie, iż prześladowania nazistowskie były wydarzeniami bez precedensu w historii. Pomimo całego spaczenia mediów warto jednak zauważyć, jak uczynił to niedawno artykuł w „New York Times”, iż to Związek Sowiecki stworzył „największy system obozów śmierci w historii” [29]. Inną sprawą jest to, jak mało uczyniono dla zbadania okrucieństw komunistycznych ostatnich 80 lat w porównaniu z tomami reportaży na temat dwunastu lat panowania Hitlera.

Tylko człowiek zatwardziały lub obojętny mógłby zaprzeczać cierpieniom Żydów zadanymi przez Hitlera. Jednakże, choć było to wydarzenie wyjątkowe, to jednak nie jedyne. Tragedia, która spadła na Żydów europejskich jest porównywalna liczbowo do eksterminacji ukraińskich kułaków przez Sowietów, a także, przy zachowaniu odpowiednich proporcji, do masowych mordów Ormian z rąk Turków pod koniec l wojny światowej. Rabin Richard Singer jest bliski prawdy, gdy mówi: „Żydzi cierpieli i chrześcijanie cierpieli. Rodzaj ludzki cierpiał. Nie ma grupy, która miałaby monopol na cierpienie (…)” [30].

Pomimo tego rzadko się zdarza, iż poszukiwanie obiektywnej prawdy motywuje współczesnych pisarzy, jak widać to w absurdalnym rozpowszechnieniu szczególnego rodzaju historiografii w ostatnich latach. Jest wiele powodów, aby przedstawiać nazizm jako sui generis (‘coś unikalnego’). Czyniąc tak, liberałowie zaciemniają związki pomiędzy narodowym socjalizmem a pełną deprawacji epoką sekularyzacji, która go zrodziła. Przez to staje się on wszystkiemu winnym kozłem ofiarnym, zaś Hitlera czyni się jedynym przykładem rzeczywistego zła ze strony władzy w historii. Taki stan rzeczy jest zapewne korzystny dla komunistów) im podobnych, którzy pragną odciągnąć uwagę od morderczych czystek Stalina – okrucieństw dobrze znanych intelektualistom na Zachodzie, lecz zawsze dla wygody bagatelizowanych. Z tego samego powodu, jak mówi Alfred Lilienthal, nazizm pozostaje najlepsza gwarancją sympatii i gwarancją zachodniej pomocy i pieniędzy dla Izraela, chociaż jest to dziwne uzasadnienie dla z górą czterdziestu lat czystek etnicznych wobec Arabów w Palestynie.

Świeckie korzenie antysemityzmu

Fakt, iż nasze społeczeństwo próbuje przypisywać sobie wyższą moralność i lepsze motywy działalności, niż miało to miejsce w minionych wiekach, wymaga zbadania nie mniej dogłębnego, niż studium prowadzone w związku z zarzutami przeciwko Kościołowi’. Porównanie historyczne ukazuje nam, iż jeżeli miały miejsce niesprawiedliwości na przestrzeni historii chrześcijaństwa, to katolickie nauczanie raczej prowadziło do poprawy niż pogorszenia sytuacji. Takie przynajmniej było przekonanie historyka żydowskiego, S.W. Byrona, który mówi: „Czyż dla Kościoła katolickiego nie mieli Żydzi nie przetrwać Średniowiecza?” [31]. Mimo to, to nie wiek XII, ale XX dał nam Himmlera, Berię i Pol Pota. Dla kontrastu, ciągłe winienie religii jako głównej przyczyny przelewania krwi stało się obecnie banalne, szczególnie w odniesieniu do zachowań bardziej „wydajnych” systemów prześladowania, które rozkwitły wraz z rozpowszechniającą się sekularyzacją. Taka była prawda o eksterminacji Ormian w Turcji, prowadzonej nie przez przywódców muzułmańskich, ale przez postępowych nacjonalistów, którzy potem dążyli do wyeliminowania wszelkich śladów tradycyjnej kultury islamskiej.

Michael D. Ryan, analizując myśli zawarte w pracy Hitlera Mein Kampf, dochodzi do wniosku, iż nazistowska polityka antyżydowska wywodziła się z rysu charakterystycznego dla wszystkich systemów totalitarnych. Nazywa to „doktryną jednego wroga’1, która nakazuje odpowiednio motywować członków partii, kierując ich uwagę na wspólnego przeciwnika: „Obozy śmierci były (…) produktem Hitlera: własnego, zsekularyzowanego, narodowo – socjalistycznego antysemityzmu (…). Dla nazizmu obozy śmierci były jednym z zastosowań doktryny wykorzystania wszelkich środków dla zaprowadzenia totalitarnego terroru, tak jak rozprzestrzenił się on w Trzeciej Rzeszy. Postrzeganie świata przez Hitlera i jego interpretacja praw natury dały podwaliny dla tych obozów i niczego więcej!” [32].

Günter Lewy, nie będący apologetą Kościoła katolickiego, podobnie przedstawia nienawiść Hitlera do Żydów, jako „perwersyjny darwinizm społeczny”, zaznaczając, iż chrześcijanie „zawsze akceptowali nawróconych Żydów, lekceważąc rasowych przodków i pochodzenie narodowe” [33]. Jeszcze bardziej fascynująca jest teza postawiona przez innego pisarza żydowskiego, Arthura Hertzberga w książce pt. The French Enlightenment and the Jews(Oświecenie francuskie a Żydzi). Według Hertzberga antysemityzm, tak jak go dziś rozumiemy, nie istniał przed wiekiem XVIII. To raczej Wolter i filozofowie materializmu sformułowali materialistyczne rozumienie różnic kulturowych, a w konsekwencji nienawiść do Żyda jako Żyda, jako do dziedzicznie zdegenerowanej i nieuleczalnej rasy. Dopiero pod koniec XIX wieku te idee znalazły szersze poparcie. Co ciekawe, zwrot ‘antysemityzm’ został ukuty przez tych samych pruskich szowinistów, którzy promowali Kulturkampf przeciwko Kościołowi katolickiemu w Niemczech.

By właściwie ocenić problemy stosunków chrześcijańsko-żydowskich, co wiąże się bezpośrednio z kwestią kontrowersji wokół Piusa XII, należałoby przeanalizować czynniki historyczne, społeczne i, co najważniejsze, teologiczne, które ukształtowały naszą cywilizację. Niestety, niewielu uczonych próbuje zmagać się z paradoksem związanym z powracaniem „kwestii żydowskiej” – zagadnieniem, które wymaga raczej zrównoważonej oceny wszystkich związanych z tym problemów niż jednostronnego podejścia, które jak dotąd dominowało od połowy obecnego stulecia, doprowadzając do takiej sytuacji, iż rząd Izraela może być w Jerozolimie gospodarzem ceremonii upamiętniających ofiary nazizmu, podczas gdy jednocześnie ogłasza konfiskatę kolejnych ziem arabskich na cele osadnictwa syjonistycznego. Zdaje się, iż nikt nie widzi niestosowności takiego stanu rzeczy.

Zamiast tego, establishment generalnie odmawia zwrócenia uwagi na ten problem „kwestii żydowskiej”, nie zajmując się jego genezą. Dlatego też nikt nie wziął pod uwagę analizy autorstwa Hilaire Belloca, przedstawionej w jego życzliwej i wnikliwej książce The Jews (Żydzi) z 1922 r. Praca ta nie znalazła uznania ani pośród wzrastających społeczności antyżydowskich, ani u wówczas powstałego lobby syjonistycznego. W swej pracy wskazał on z dużym wyprzedzeniem na niebezpieczeństwo tragedii, która może spaść na europejskich Żydów, gdyby społeczeństwo nie zechciało szczerze spojrzeć prawdzie w oczy. Celem, jak argumentował, nie miała być „akcja przeciwko Żydom” ale „osadnictwo”. Niestety, ówczesne postawy ekstremistów, zarówno „pro-semitów” jak i „antysemitów”, nie pozwoliły na tak wyważone podejście. Poglądy Belloca nie spodobały się ówczesnym przywódcom, przez co dwie dekady później w jeszcze większym stopniu spełniły się te przewidywania.

Słowa czy czyny?

Po przebrnięciu przez fragmentaryczne i często sprzeczne argumenty na temat polityki Kościoła podczas II Wojny Światowej, staje się jasne, iż krytycy są zdeterminowani, by szukać błędów nawet tam, gdzie ich nie ma. Günter Lewy skarży się „(…) że Papież i jego zwolennicy (…) nie chcieli dostrzec położenia Żydów z rzeczywistym zrozumieniem naglącej potrzeby i moralnej zniewagi”. Po przemyśleniach przyznaje: „Nie ma żadnej dokumentacji na poparcie tych twierdzeń, ale jest to konkluzja, której nie sposób uniknąć” [34].

Największym chwytem Lewy’ego i innych jest zarzut, iż Papież nigdy nie wydał potępienia ex cathedra Hitlera i nazizmu. Tu się przypomina maksyma kard. Newmana, iż „celem Kościoła nie jest działanie na pokaz, ale wykonywanie swojej pracy”. Nie przejmując się konsekwencjami swych działań, albo może raczej, nie poczuwając się do odpowiedzialności, krytycy zgodziliby się pewno na jeszcze większe zniszczenie Żydów i katolików, żeby tylko Watykan przyjął postawę słusznego oburzenia.

Odwołując się do kwestii postawy Kościoła w przeszłości, ludzie tacy jak Hochhuth, Isaac czy Falconi pragną umniejszyć wiarę, która nie jest ich wiarą. Tylko w ten sposób można zrozumieć bezlitosne i irracjonalne potępianie Piusa XII. Aby skutecznie radzić sobie z takimi wypaczeniami, trzeba rozważać te kwestie we wszystkich aspektach, co oznacza dogłębne i uczciwe spojrzenie w przeszłość, które nie zniekształca i nie fabrykuje niczego ku zadowoleniu chwilowych wyborów. Póki to nie nastąpi, możemy się tylko spodziewać, iż słabi i zagubieni przywódcy katoliccy będą nadal deklarować swoje mea culpa osobom, które ani nie mają prawa oskarżać, ani nie mają pragnienia, aby to zrozumieć.

PRZYPISY

1 Wydanie polskie: T. Szulc, Papież Jan Paweł II. Biografia, Warszawa 1996.

2 R. Hochhuth, The Deputy, New York 1964, s. 220.

3 P. E. Lapide, The Last Three Popes and the Jews, London 1967, s. 228.

4 H. Rausching, Voice of Destruction, New York 1940, s. 52.

5 Nazi War Against the Catholic Church, Washington 1943, s. 30.

6 A. Rhodes, The Vatican in the Age of Dictators 1922-1945, New York 1973, s. 227.

7 I. Kershaw, The ‘Hitler Myth’, New York 1987, s. 34 i 110-112.

8 Nazi War Against the Church, s. 70-73.

9 Lapide, s. 266.

10 Rhodes, s. 204.

11 Tamże, s. 223.

12 Tamże, s. 225.

13 Lapide, s. 121.

14 Zob.: Pius XII, Summi Pontificatus, Warszawa 1998.

15 H. Hogne, Order of the Death’s Head, New York 1971, s. 392-394.

16 Rhodes, s. 288.

17 O. Chadwick, The Christian Church in the Cold War, London 1992, s. 13-14.

18 C. Falconi, The Silence of Pope Pius XII, Boston 1965, s. 82-85.

19 Rhodes, s. 288; por. też: Stolica Św. w obronie praw polskich katolików. Niektóre dokumenty 1942-1943, bez miejsca i roku wydania; Papież Pius XII a Polska. Przemówienia i listy pasterskie. Garść dokumentów z lat 1939-1946, bmw 1946; W. Faccinetti Jelonek, Pius XII a Polska w latach 1939-1945, Londyn 1975.

20 Rhodes, s. 272.

21 G. Lewy, The Catholic Church and Nazy Germany, New York 1964, s. 302.

22 A. Hatch, S. Walsch, Crown of Glory, New York 1957, s. 168.

23 Lapide, s. 133.

24 L. Kluz OCD, Kolbe and the Kommandant: Two Worlds in Collision, DeSmet Foundation 1983, s. 340-341.

25 Falconi, s. 151.

26 Pius is Defended by Jewish Leader, „New York Times”, 1 grudnia 1963, s. 27.

27 G. C. Zahn, Catholic Resistance? A Yes and a No, [w:] „German Church Struggle”, s. 204.

28 Rhodes, s. 338.

29 M. Specter, Russia’s Purveyor of ‘Truth’, Pravda, Dies After 84 Years, „New York Times”, 31 lipca 1996. Zob. także: W. Williams, The Most Menacing Institution of Man, „Washington Times”, 18 sierpnia 1995.

30 A. M. Lilienthal, The Zionist Connection II, Veritas Publishing Co. 1983, s. 401.

31 W. Durant, The Age of Faith, New York 1950, s. 389.

32 M. D. Ryan, Hitler’s Challenge to the Churches: A Theological Political Analysis of Mein Kampf, „The German Church Struggle”, s. 158.

33 Lewy, s. 268-269.

34 Tamże, s. 305.

„Angelus”, kwiecień 1997.

Tłumaczenie: Teodor Wielgus

Zawsze Wierni, nr 29, 07-08.1999, s. 82.