Problemy, przyczyny, środki zaradcze
Zapis konferencji wygłoszonej 7 stycznia 1999 r. w kościele p.w. św. Wincentego a Paulo (Kansas City, Missouri, USA) przez Jego Ekscelencję Ks. Biskupa Bernarda Fellay, Przełożonego Generalnego Bractwa św. Piusa X.
Zamierzam przybliżyć wam obraz obecnej sytuacji w Kościele katolickim, koncentrując się na trzech zagadnieniach:
1) opisie sytuacji poprzez zgromadzenie odpowiednich faktów,
2) refleksjach dotyczących przyczyn obecnego stanu rzeczy,
3) środkach zaradczych, których należy poszukiwać.
„Kościół w anarchii”
Jeden z naszych wiernych z Francji wysłał do Józefa kardynała Ratzingera list opisujący skandaliczne zachowanie jednego z francuskich biskupów. W imieniu Kardynała odpowiedział msgr Perl: „Tak, ma Pan rację. Określeniem, które opisuje obecną sytuację w Kościele, jest anarchia. Jeśli oczekuje Pan, że w omawianej sprawie rozkaz z Rzymu rozwiąże sytuację, to oddaje się Pan całkowitej iluzji”. Zrozumienie tej kwestii jest niezwykle istotne. Oznacza to, że Rzym utracił kontrolę nad sytuacją. Przy wielu okazjach słyszymy, że receptą na wyjście z kryzysu jest pogłębienie naszej wierności wobec Papieża i biskupów. Tym niemniej w swym liście msgr Perl przyznaje, że biskupi nie są posłuszni, a wynikiem tego jest anarchia. Odpowiedzią ma być wierność biskupom?! Nielogiczne! Słowem, które najlepiej opisuje to szaleństwo, jest „zamieszanie”. To zamieszanie sięga wstecz i obecnie dotyka wszystkich dziedzin życia Kościoła. Zaczyna się od zamieszania w doktrynie.
Nieprzyjaciel zasiewa swe ziarno
W latach pięćdziesiątych Rzym potępił wielu teologów. W encyklice Humani generis papież Pius XII potępił teorię jezuity Henriego de Lubaca, według której nie ma różnicy między naturą a łaską, między porządkiem naturalnym a nadprzyrodzonym. Potępienie to wymagało od wszystkich jezuitów zaprzestania głoszenia wspomnianej teorii, względnie opuszczenia swych katedr. Dwa lata później dominikanin Yves Congar został potępiony za swe dzieło o prawdziwej i fałszywej reformie Kościoła i zesłany do Jerozolimy. W tym samym czasie jezuita z USA, John Courtney Murray, zaczął nauczać nowej teorii na temat relacji między Kościołem a państwem, za co został potępiony przez Rzym. Tuż przed rozpoczęciem Vaticanum II następny jezuita, Karl Rahner, został zmuszony do przedłożenia wszystkich swych pism Świętemu Oficjum, z podejrzeniem o modernizm. Benedyktyn Dom Beaudoin musiał uczynić to samo.
W przededniu Vaticanum II na spotkaniu centralnej komisji Soboru przygotowano listę teologów, którzy mieli towarzyszyć biskupom podczas obrad. Podczas tego spotkania arcybiskup Lefebvre, jeden z członków komisji, zaprotestował: „Jest tu coś, czego nie rozumiem. Mamy tutaj spis proponowanych ekspertów. Mamy również zasadę, która zabrania nam umieszczania na liście jakiegokolwiek teologa, który został potępiony przez Kościół. Na jednej z proponowanych list jest aż trzech potępionych teologów”. Po spotkaniu kardynał Ottaviani wziął Arcybiskupa pod ramię i powiedział: „To sam Szef sobie tego życzył”, to jest papież Jan XXIII. Ustanowił on regułę, według której potępieni teologowie nie mogli być wpisani na listę, a jednocześnie rozkazał, aby się właśnie tam znaleźli!
Prawie w tym samym czasie papież Jan XXIII opublikował encyklikę traktującą o ważności łaciny w Kościele katolickim. Dziesięć dni po wydaniu encykliki, pewien biskup w rozmowie z arcybiskupem Lefebvre zaatakował łacinę. Arcybiskup Lefebvre zapytał: „Jak śmiesz atakować łacinę po tym, jak Papież o publikował tekst w jej obronie?”. „To, co mówię, znajduje dokładne odbicie w myśli Papieża”, odpowiedział biskup. Aby osobiście się o tym przekonać, arcybiskup Lefebvre został przyjęty na audiencji, podczas której papież Jan XXIII w ciągu godziny całkowicie przekreślił to, co napisał był w swej encyklice dziesięć dni wcześniej!
Wielcy intelektualiści Soboru – de Lubac, Congar, Rahner, Murray – wszyscy oni zostali potępieni z powodu swych błędów w ciągu dziesięciu lat poprzedzających Vaticanum II. Dzisiaj to, czego wtedy nauczali, jest uważane za doktrynę Kościoła! Oto historia, która ukazuje intelektualną uczciwość potępionych teologów. Po Soborze cytowano Yves Congara: „W trakcie Soboru otrzymałem bardzo ciężkie zadanie. Było nim opracowanie tej części dokumentu, która miała dowieść, że zasada wolności religijnej znajduje się w Piśmie Świętym, podczas gdy jej tam nie ma!”.
To okropne! Sprzeczność w doktrynie jest źródłem tego bałaganu, w którym się znajdujemy. Mamy do czynienia ze stanem zamieszania w Kościele. Oto kilka nowszych przykładów zamieszania i sprzeczności.
Zamach na papiestwo
Papież Jan Paweł II wydał w związku z przygotowaniem Jubileuszu Roku 2000 list apostolski zatytułowany Tertio millenio adveniente. Słowo adveniente odnosi się do Adwentu, literalnej koncepcji Ojca Świętego dotyczącej kościelnego okresu od Vaticanum II do Roku 2000. Ten „Adwent” jest czasem przygotowania na nadejście nowej ery. Ci, którzy utrzymywali, że słynne trzy zera lat jubileuszowych wyznaczają nowe ery, zostali w dawniejszych czasach potępieni. Mówiąc praktycznie, Papież jest millenarystą, choć jednocześnie Rzym utrzymuje, że nie jest to żaden millenaryzm.
Jubileusz Roku 2000 ma być okazją do promowania międzywyznaniowych spotkań, chrześcijańskich i niechrześcijańskich. Jednocześnie Rzym podkreśla, że nie będzie tolerował synkretyzmu. Czymże jest synkretyzm, jeśli nie właśnie takim pomieszaniem wszystkich religii? Czcimy jednego Pana, Stworzyciela nieba i ziemi. W Asyżu Wikariusz Chrystusa modlił się z ludźmi czczącymi Wielkiego Grzmota, z innymi, palącymi fajkę pokoju i z jeszcze innymi, adorującymi Buddę. Tego rodzaju synkretyzm jest realizowany w praktyce, lecz Rzym protestuje: „Nie, nie, to nie jest synkretyzm!”.
W swej encyklice Ut unum sint papież Jan Paweł II wyjaśniał i bronił prymatu papieskiego. Natychmiast po wyłożeniu prawidłowego nauczania prosi o wypracowanie nowych sposobów sprawowania prymatu. Równa się to zniszczeniu prymatu papieskiego. Spójrzcie, oto papieże ostatnich 2000 lat nie wiedzieli, w jaki sposób sprawować swój prymat?!
Niezdecydowanie wśród hierarchii
Kilka lat temu kardynał Ratzinger opublikował tekst potępiający teologię wyzwolenia. Pierwszy tekst był czystym potępieniem. Ogłoszono po nim następny, o którym mówiono, że miał być uzupełnieniem pierwszego, tak że oba teksty miały być czytane razem, uzupełniając się wzajemnie. Jednakże w drugiej wersji tekstu znajdujemy fragmenty usprawiedliwiające teologię wyzwolenia. Tak więc teologia wyzwolenia jest jednocześnie potępiona i usprawiedliwiona!
W ubiegłym roku ksiądz ze Sri Lanki, o. Tissa Balasuriya OMI został ekskomunikowany z powodu herezji, jakie głosił o Błogosławionej Dziewicy Maryi i Kościele. Niecały rok później jego zakon wniósł o zdjęcie ekskomuniki, chociaż o. Tissa Balasuriya wolał podpisać swoje własne „wyznanie wiary” zamiast tekstu przedłożonego mu przez Rzym. Po zdjęciu ekskomuniki o. Balasuriya oświadczył, że absolutnie niczego nie żałuje i niczego nie odwołał. Pozostał więc takim samym heretykiem, z tą różnicą, że nie jest już ekskomunikowany! Dwa lata temu powstał w Austrii wielki ruch zbierający podpisy na rzecz stworzenia „nowego Kościoła”, w którym księża mogliby się żenić, kobiety mogłyby być kapłanami itd. Wybuchło wielkie zamieszanie, tak, że biskupi wysłali na zwołane zgromadzenie swych delegatów z całego kraju. Jakie propozycje poddawano tam pod głosowanie? Aby konsultować się ze świeckimi w sprawie święceń biskupich, aby kobiety były obecne na wszystkich szczeblach hierarchii nie sprawującej władzy święceń kapłańskich, aby żonaci mężczyźni byli kapłanami, a kobiety diakonami; aby „rozwiedzeni i powtórnie poślubieni” mogli przyjmować Komunię św. etc. Najmniejsze poparcie dla tych projektów sięgało 75% głosów.
Kardynał Ratzinger napisał list do niemieckich biskupów, w którym oświadczył im, że Komunia św. nie może być udzielana „katolikom rozwiedzionym, żyjącym w powtórnych związkach”. Z wyjątkiem trzech biskupów, wszyscy pozostali odmówili podporządkowania się rozkazowi, biorąc w obronę swoich księży, którzy zrobili to samo. Jak sam przyznał kardynał Ratzinger, „dialog” jest jedynym rodzajem „posłuszeństwa”, który pozostał w przypadku niemieckich biskupów.
W tym roku (1998) Papież po raz wtóry napisał do niemieckich biskupów w sprawie aborcji. W Niemczech kobieta pragnąca dokonać aborcji musi najpierw stawić się przed zespołem doradców w celu zasięgnięcia konsultacji i otrzymania odpowiedniego świadectwa, niezbędnego dla zamordowania własnego dziecka. Z samego prawa jedną trzecią zespołu doradców stanowią biskupi katoliccy. Papież wysłał list, w którym zabrania niemieckim biskupom wystawiania tego rodzaju świadectw pod groźbą bezpośredniego współuczestnictwa w aborcji. W odpowiedzi biskupi niemieccy zwołali nadzwyczajne zebranie, na którym postanowili, że „w ciągu jednego roku” podporządkują się papieskiemu rozkazowi! Dwa tygodnie później przewodniczący niemieckiej konferencji episkopatu oświadczył, że papieskie zalecenie jest nie do zastosowania w zaistniałej sytuacji, a biskupi zbiorą się jeszcze raz. Tym razem tylko dwóch biskupów było za podporządkowaniem się Papieżowi. Cała reszta bezpośrednio uczestniczy w morderstwie!
Szaleństwo
W końcu listopada (1998) nasze seminarium w Niemczech odwiedził pewien ojciec kapucyn, z zamiarem przyłączenia się do Bractwa Św. Piusa X. Zabroniono mu słuchania spowiedzi, gdyż odmawiał udzielania rozgrzeszenia penitentom, którzy nie chcieli zobowiązać się do unikania bezpośrednich okazji do grzechu śmiertelnego. Sześć miesięcy temu zabroniono mu odprawiania Mszy św., gdyż obstawał przy używaniu (bardziej tradycyjnej) Pierwszej Modlitwy Eucharystycznej, kanonu Nowej Mszy!
78-letnia siostra przyłączyła się do nas aby opuścić swój konwent, gdzie w każdą niedzielę była zobowiązana pod nakazem posłuszeństwa do dwugodzinnego oglądania telewizji! W jednym z ważnych kościelnych magazynów holenderskich (w lipcu 1998 r.) pewien biskup napisał rzeczy tak skandaliczne, że aż musiałem sprawdzić ich autentyczność w jego kancelarii – ta potwierdziła, że rzeczywiście pochodzą one od wspomnianego biskupa. Biskup rozpoczął swój artykuł od następujących stwierdzeń: „Kiedy umrę, nie pójdę ani do nieba, ani do piekła. Słowa te Kościół zaczerpnął z wieków średnich. Nie mają one nic wspólnego z rzeczywistością. Nauka widzi dziś niebiosa poprzez silne teleskopy i dlatego można powiedzieć, że koncepcje te są całkiem fałszywe – nie możemy mówić dłużej o niebie i piekle”. Biskup kontynuował, wyrażając poparcie dla eutanazji, stosunków pozamałżeńskich i antykoncepcji. Na końcu argumentował, że co prawda 80% katolików popełnia przestępstwa karane ekskomuniką, lecz byłoby niemożliwością ekskomunikować czterech na pięciu katolików, toteż możemy spokojnie wierzyć w to, co chcemy! Nic go za to nie spotkało!
W swojej książce „Sól ziemi” kardynał Ratzinger dokonuje trafnej analizy sytuacji w Kościele i ostatecznie konkluduje, że nastąpił koniec Kościoła takiego, jaki znaliśmy do tej pory! Mówi on, że pozostaną małe grupki, które – niczym „sól ziemi” – nadadzą tej ziemi. Kościołowi katolickiemu, pewien smak; w przeciwnym wypadku Kościół uległby likwidacji. Niemniej jednak Kardynał jest zadowolony z powodu pewnych ruchów kościelnych, które dają życie Kościołowi, jak na przykład charyzmatycy. Nawet jeśli ruchy te są czasem kontrowersyjne, utrzymuje Kardynał, to chociaż widać w nich jakieś życie. Coś się dzieje! Wśród tych ruchów kościelnych są prawdziwi heretycy, lecz nie stanowi to dla kardynała Ratzingera żadnego problemu.
Ostatnio odwiedził mnie nasz przyjaciel z Kurii. Opowiedział mi historię, która pokazuje trochę, co robi i co może zrobić Papież. „Ojciec Święty”, powiedział mi nasz przyjaciel, „pragnął pojechać do Fatimy z okazji osiemdziesiątej rocznicy pierwszego objawienia, lecz nie przybył, gdyż nie został zaproszony!”. Nie wiedziałem, że Papież musi być zaproszony, żeby pojechać gdziekolwiek! Najpierw Ojciec Święty zapytał biskupa Leirii (diecezja, w której znajduje się Fatima), ten jednak odwołał się do decyzji konferencji episkopatu i nie udzielił odpowiedzi. Papież wysłał do tego biskupa list, w którym prosił o odpowiedź. Nigdy jej nie otrzymał. List został przechwycony i zatrzymany przez Sekretariat Stanu. Opowieść naszego przyjaciela z Kurii skłania do refleksji, że Papież utracił kontrolę nad sytuacją. Sprawuje swój urząd, lecz nie ma nic poważnego do powiedzenia. Ma wielkie idee dotyczące Jubileuszu Roku 2000, lecz reszta znajduje się pod kontrolą Sekretariatu Stanu, Podam wam inne przykłady. Jeden z nich dotyczy przygotowywanego przez około rok potępienia Bractwa św. Piusa X.
Polscy biskupi są silnie uprzedzeni w stosunku do naszej pracy w Polsce, która jest bardzo intensywna i stała się tutaj tematem dyskusji we wszystkich mediach. Dowiedzieliśmy się, że potępienie Bractwa było inspirowane przez polskich biskupów, którzy sugerowali wiele różnych motywów tegoż potępię – nią. Ojciec Święty zgodził się i powierzył msgr Perłowi misję napisania tekstu, który został ukończony i doręczony Papieżowi w czerwcu (1998). Kopię otrzymał również Sekretariat Stanu, który ocenił pomysł jako niefortunny. Radził jego zarzucenie, gdyż przysporzyłby on nam nieuzasadnionej popularności. Tak więc ostatecznie pomysł został zarzucony.
Ekumenizm i jego korzenie
Z pewnością sytuacja w Rzymie wygląda źle i wszyscy powinniśmy być tego świadomi. W kręgach związanych z komisją Ecclesia Dei panuje jednak euforia: „Spójrzcie, zostaliśmy przyjęci w Rzymie. Wszystko jest w porządku. Kardynał Ratzinger wyraził nam swoją przychylność; Papież nas przyjął, okazał życzliwość seminarzystom, dlatego też wszystko jest tak, jak być powinno”. A więc dobrze…
Dla upamiętnienia dziesiątej rocznicy ustanowienia komisji Ecclesia Dei, Bractwo św. Piotra pragnęło Mszy pontyfikalnej i poprosiło kardynała Ratzingera o jej odprawienie. Kardynał odmówił, toteż Bractwo zwróciło się do kardynała prefekta Kongregacji ds. Kultu Bożego, posiadającego kompetencje w sprawach liturgii całego Kościoła. Ten zgodził się odprawić Mszę, lecz natychmiast interweniował Sekretariat Stanu informując kardynała, że Msza Trydencka nie leży w kompetencjach prefekta Kongregacji ds. Kultu Bożego. Sądzę, że zrozumienie tego jest bardzo istotne. Oznacza to, że dla Sekretariatu Stanu Msza Trydencka nie jest już Mszą Kościoła katolickiego. Pozwolenia na łacińską Mszę udzielono bardzo małej grupce, której dano wolność porównywalną ze swobodą ptaka w klatce.
Znam ormiańskiego (prawosławnego) księdza, który ostatnio został przyjęty do Kościoła katolickiego. Po tym, jak poprosił on o włączenie do Kościoła, otrzymał w Rzymie następującą odpowiedź: „Czy masz pozwolenie swojego biskupa?” Jak pamiętacie, zgodnie z po – rozumieniem z Balamand (patrz Zawsze Wierni nr 23, lipiec-sierpień 1998 – przyp. red. Zawsze Wierni), katolicy muszą zaprzestać nawracania prawosławnych. Niemniej jednak ormiański ksiądz został przyjęty do Kościoła katolickiego, a Rzym poczuł się w obowiązku przeprosić Ormian: „Jest nam przykro. Obiecujemy, że był to tylko jeden odosobniony przypadek; nie przyniesie to szkody dla wzajemnych ekumenicznych relacji”. Koncesje poczynione w imię ekumenizmu dotyczą wyłącznie strony katolickiej. Protestanci są ciągle protestantami, tak samo anglikanie i prawosławni. Zmiany wprowadzane są jedynie u katolików, którzy tracą wielką liczbę wiernych. Ekumenizm jest praktycznym zniszczeniem tożsamości Kościoła. Bractwo utrzymuje, że ekumenizm ten nie jest katolicki.
Ekumenizm ma korzenie protestanckie, a jednak protestanci nie są w stanie osiągnąć jakiejkolwiek rzeczywistej jedności! W roku 1950, dwa lata po swoim powstaniu, Ekumeniczna Rada Kościołów ustaliła, że jedność nie może być oparta na jakiejkolwiek koncepcji „Kościoła”. Niektórzy sądzili, że ma być to jedność hierarchii i doktryny, inni uważali, że gwarancją osiągnięcia jedności będzie porozumienie w dziedzinie wiary, jeszcze inni widzieli konieczność osiągnięcia konsensusu jedynie w fundamentalnych kwestiach wiary, reszta zaś uważała, że porozumienie jakiegokolwiek rodzaju przyczyni się do powstania jeszcze większych podziałów! Protestanci nigdy nie wiedzieli, o jaki rodzaj jedności im chodzi! Spotkali się, aby spróbować wprowadzić w praktyce coś, czego nigdy nie mogli osiągnąć! Fakt, że prawosławni w grudniu 1998 r. zagrozili bojkotem Ekumenicznej Rady Kościołów jasno dowodzi bezowocności tego ruchu. Z drugiej strony modlitwy Kościoła katolickiego przeznaczone na Wielki Piątek, sięgające drugiego wieku, obejmują szereg wezwań za schizmatyków, heretyków, żydów i innych, aby powrócili do jedności Kościoła. Oto czego Kościół zawsze poszukiwał w stosunkach z tymi, którzy od niego odeszli. Kościół katolicki cieszy się jednością, nie może jej utracić. Nie musi „osiągać” jedności jest ona jednym ze znamion Kościoła katolickiego. Prawdziwa jedność z prawosławnymi czy protestantami zostanie osiągnięta poprzez ich nawrócenie, ich powrót do Kościoła katolickiego. Oto powszechne nauczanie Kościoła poprzez stulecia. Fałszywy dialog nie przyczynia się do niczego innego, jak tylko do niszczenia Kościoła.
Niszczenie Wiary
Był czas, kiedy katolicy podczas liturgii byli u siebie, obojętne w jakiej części świata przebywali. Była to wasza Msza. Dziś każdy kościół jest inny. Nie wiecie co się dzieje. Czasem nie wiecie nawet, czy właściwie dokonano konsekracji. Być może dobrą edukacją dla nieświadomych kryzysu byłoby uczestnictwo w jednej z tych wątpliwych ceremonii!
Ostatnio jeden z naszych księży odprawiał łacińską Mszę w jednym z kościołów parafialnych w Belgii. We Mszy uczestniczył ksiądz ze wspomnianej parafii – po raz pierwszy od 30 lat miał on możliwość ujrzenia Mszy Trydenckiej. Po Mszy powiedział: „Oszukiwano nas od 30 lat!”. Był tak poruszony, że podczas Nowej Mszy, którą odprawiał nieco później tego samego ranka, wielokrotnie przerywał celebrację. Nagle opuścił ołtarz, udał się do zakrystii i powrócił ubrany w tradycyjny ornat, pokazując, że pragnie ofiarować coś więcej dobremu Panu. Po zakończeniu tej Mszy wyznał naszemu księdzu: „Jestem jedynym kapłanem w całej diecezji, który wierzy w Rzeczywistą Obecność”.
Osobiście oceniam, że około połowa księży na całym świecie utraciła wiarę w Rzeczywistą Obecność. Sądzę, że dwie trzecie kapłanów nie wierzy już, że Msza jest rzeczywistym odnowieniem Ofiary krzyżowej Naszego Pana. Znam rektorów seminariów, którzy uczą, że Msza nie jest ofiarą. Dwóch z nich odeszło i straciło wiarę. Nie jest to kwestia nadużyć. To sama Nowa Msza prowadzi do utraty wiary, gdyż nie wyraża w sposób jasny charakteru Ofiary oraz Rzeczywistej Obecności. W Nowej Mszy jest mnóstwo małych rzeczy osłabiających wiarę kapłanów, którzy w końcu zaczynają „myśleć” w ten sam sposób, w jaki Nowa Msza nakazuje im „działać”. Ksiądz nie musi już trzymać złączonych kciuków i palców wskazujących, które dotykały konsekrowanych hostii. Pozłacanie kielicha lub pateny oraz puryfikacja naczyń świętych pod koniec Mszy nie są już obowiązkowe. Czasami zdarzają się rzeczy zatrważające. Znam księdza, który przyłączył się do Tradycji z powodu jednego z takich przypadków.
Podczas Mszy papieskiej w Nowej Zelandii ksiądz ten doznał szoku, kiedy jeden z komunikowanych wziął od niego na rękę Komunię św., złamał Hostię i rzucił ją przed nim na ziemię. Kapłan pochylił się, aby zebrać cząstki Hostii i przestał rozdawać Komunię. Powrócił do miejsca, gdzie znajdowały się cyboria i zobaczył coś, co wstrząsnęło nim jeszcze bardziej. Zobaczył księży wrzucających niespożyte, konsekrowane hostie do worków na śmieci. Udał się do swego najbliższego konwentu, umieścił tam cyborium w tabernakulum, wyszedł i przyłączył się do nas.
Naiwni katolicy mówią, że są to odosobnione przypadki, że nie ma to związku z Vaticanum II. Rozejrzyjcie się! Pytam, gdzie nie ma takich przypadków? Co robi się, aby ochronić wiernych? – Mówi się im, tak jak msgr Perl, aby byli wierni niewiernym biskupom?!
Wierni są opuszczeni
Wśród francuskich katolików, którzy przynajmniej raz w miesiącu uczestniczą we Mszy, przeprowadzono ankietę (w październiku 1998 r.) na temat różnych problemów w Kościele. Większość poparła stosowanie antykoncepcji wśród katolików (72%), zniesienie celibatu (66%), możliwość zawierania „powtórnych związków” w Kościele przez ludzi rozwiedzionych (60%); 60% poparło kapłaństwo kobiet, a 62% wyraziło poparcie dla eutanazji. Gdzie tkwią przyczyny tej katastrofy? Aby udzielić odpowiedzi na to pytanie, musimy popatrzeć na filozofię, teologię, moralność i politykę.
W filozofii
Nowocześni filozofowie dali nam ideę ewolucji, według której wszystko musi się zmieniać. To właśnie w imię zmian zwołano Vaticanum II. „Wszystko musi się zmieniać, gdyż rzeczy podlegają zmianom!”. Jest to nieuzasadnione! Czy jest prawdą, że coś, co odbywamy rowerem, pociągiem, samolotem czy pieszo nie jest już podróżą? Czy serce człowieka uległo zmianie? 2000-letnie kłamstwo również i dzisiaj pozostaje kłamstwem! To, co było grzechem, ciągle jest grzechem, a to, co było Prawdą, ciągle pozostaje Prawdą. Te rzeczy nie uległy zmianie! Szaleństwem jest argumentować, że musimy zmieniać Mszę z uwagi na nową erę technologiczną. Prawda nie może się zmieniać!
Słynny francuski myśliciel Maurice Blondel (1861-1949) jest jednym z „dziadków” Vaticanum II. Nauczał on nowej definicji prawdy. Wbrew odwiecznej definicji Kościoła twierdził, że prawda nie jest zgodnością naszego intelektu z obiektywną rzeczywistością. Pozwólcie, że podam wam przykład ukazujący błędność tego twierdzenia i potwierdzający, że prawda jest zgodnością naszego intelektu z rzeczywistością. Gdybym złapał ptaka i powiedział wam, że jest to ptak, zweryfikowalibyście prawdziwość mojego twierdzenia poprzez porównanie tego, co powiedziałem, tego, co przypuszczalnie jest w moim umyśle, z obiektywną rzeczywistością. Gdy te dwie rzeczy wykazują zgodność, wtedy moje słowa są prawdziwe i musicie poddać wasz intelekt rzeczywistości ptaka. Gdy się nie zgadzają, wtedy to, co powiedziałem, jest fałszem. Nowocześni myśliciele twierdzą jednak, że prawda jest to zgodność pomiędzy naszym intelektem a życiem. Jak rozumiemy życie? Pierwszym pytaniem, jakie zadajemy widząc kogoś leżącego na drodze jest: „Czy żyje?”. Aby się o tym przekonać, sprawdzamy ruch jego oczu, czyjego serce bije itd. Życie oznacza ruch. Kiedy mówi się, że prawda jest zgodnością naszego intelektu z życiem, to jest z ruchem, poruszaniem się, wtedy prawda musi się „poruszać”! Jeśli prawda musi podlegać ruchowi, wtedy musimy nieustannie ją zmieniać. Jeśli pozostaje sztywna, wtedy nie jest prawdą. Tak więc kazano nam wprowadzać zmiany, aby pokazać, że Kościół żyje! Nowoczesne systemy filozoficzne zaprzeczają również, że nasz intelekt jest w stanie zrozumieć istoty rzeczy – najgłębszy poziom wszystkich rzeczy, który nie może się zmieniać. Możecie mieć chłopca imieniem Paweł, którego waga, wzrost czy wiek ulegną zmianie, w swojej istocie jednak chłopiec ten zawsze pozostanie Pawłem. Zawsze będzie człowiekiem, zawsze będzie posiadał ludzką naturę i to się nie zmieni. Nowocześni filozofowie mówią, że nie możecie iść tak głęboko, że jesteście zobowiązani do pozostania na poziomie zmienności. Ogranicza to dyskusję jedynie do zmiennego poziomu rzeczy i do naszych osobistych o tych rzeczach opinii, które nie są mniej lub bardziej istotne niż opinie kogokolwiek innego. Jest to świat totalnego subiektywizmu, świat opinii, który możemy widzieć jasno na poziomie religii. Wszystkie religie są jednakowo dobre! Lecz istotą jest Bóg i Jego istnienie. Ciągle jest jeden Bóg i ten jeden Bóg ma być czczony w taki sposób, jaki sam ustanowił. Tutaj nie może być zmiany! Jednak według modernistów nie możemy już dłużej mówić, że Nasz Pan ma królować na tej ziemi; są buddyści, muzułmanie, to i tamto, i jest niemożliwością, aby wymagać od nich czczenia Jezusa, którego nie znają. Czasem nie próbujcie ich nawracać, gdyż ich opinia jest w takim samym stopniu dobra lub zła jak wasza! Utrata prawdy i pewności to utrata fundamentu Kościoła katolickiego.
W teologii
Następną katastrofę, tym razem w teologii, spowodowali źli teologowie poprzez odmowę rozróżnienia między naturą a łaską. Prowadzi to do niemożności rozróżnienia między ciałem i duszą. Odmowa rozróżnienia między stworzoną naturą a łaską Stwórcy prowadzi w konsekwencji do braku rozróżnienia między stworzeniami a Stwórcą, między człowiekiem a Bogiem! Co mówi sam Karol kardynał Wojtyła, a potem papież Jan Paweł II? „Narodziny Kościoła, które dokonały się na Krzyżu, w momencie mesjańskiej, odkupieńczej śmierci Chrystusa, były w swej najgłębszej istocie narodzinami Człowieka – w zasadzie każdego i wszystkich: Człowieka, który – czy o tym wie, czy nie wie, czy to przez wiarę akceptuje, czy nie akceptuje — znajduje się już w nowym wymiarze swego bytowania. Wymiar ten najzwięźlej określa św. Paweł zwrotem en Christo – „w Chrystusie“ (Karol kardynał Wojtyła, Znak sprzeciwu, Kraków 1995, s. 115). Inny cytat: „Chodzi więc tutaj o człowieka w całej jego prawdzie, w pełnym jego wymiarze. Nie chodzi o człowieka «abstrakcyjnego», ale rzeczywistego, o człowieka «konkretnego», «historycznego». Chodzi o człowieka «każdego» – każdy bowiem jest ogarnięty Tajemnicą Odkupienia, z każdym Chrystus w tej tajemnicy raz na zawsze się zjednoczył. Każdy człowiek przychodzi na ten świat, poczynając się w łonie swej matki i rodząc się z niej, jest z tej właśnie racji powierzony trosce Kościoła. Troska ta dotyczy człowieka całego, równocześnie jest ona na nim skoncentrowana w szczególny sposób. Przedmiotem tej troski jest człowiek w swojej jedynej i niepowtarzalnej rzeczywistości człowieczej, w której trwa niczym nienaruszony «obraz i podobieństwo Boga samego»” (Jan Paweł II, encyklika Redemptor hominis, wyd. Wrocław 1994, ss. 39-40).
Tak więc zdaniem Jana Pawła II poprzez fakt, że Nasz Pan umarł na krzyżu i na skutek działania Ducha Świętego każdy człowiek stał się dzieckiem Bożym, uczestnikiem Boskiego życia. Każdy człowiek Św. Paweł mówi (Rz 8, 14), że ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Duch Boży musi być w nich. Apostoł mówi bardzo jasno, że nie we wszystkich mieszka Duch Święty (Rz 8, 13). Jednak na skutek braku rozróżnienia między naturą a łaską obecny Papież utrzymuje, że Duch Święty wtajemniczy sposób mieszka w każdym człowieku.
W moralności
Na poziomie moralności widzimy przystosowanie do świata. W imię zmian mówi się nam: „Spójrzcie, Kościół jest tak daleko w tyle za światem. Spróbujmy go dogonić. Aby przybliżyć się do świata, musicie się zmienić” – w taki sposób proponuje się nam szeroką drogę zamiast wąskiej, skalistej ścieżki prowadzącej do nieba. Ta szeroka droga liberalizmu oznacza kompromis ze światem. Ów liberalizm znalazł się we wszystkich dziedzinach życia Kościoła. Sam kardynał Ratzinger mówi, że problemem Kościoła lat sześćdziesiątych był konflikt na tle asymilacji „najlepszych wartości dwóch wieków kultury liberalnej”, dziś jednak konflikt ten został zażegnany. Oznacza to, że Kościół zasymilował liberalną kulturę. Co jest tą kulturą liberalną? – Rewolucja francuska!
W polityce
Nie będziemy w stanie zrozumieć polityki bez uświadomienia sobie faktu infiltracji Kościoła katolickiego przez jego wrogów. Kościół katolicki w trakcie pontyfikatu Piusa IX opublikował dowody świadczące o tym, że masoneria powzięła plan wyboru papieża, który rozprzestrzeniałby ich wolnomularskie ideały. Powyższa strategia zakładała przede wszystkim zniszczenie seminariów i zepsucie kobiet. W wywiadzie udzielonym trzy lata temu pewien wolnomularz z Meksyku z dumą poinformował o trzech masońskich lożach rytu szkockiego działających w Watykanie. W ramach dalszych wyjaśnień wyznał, że wolnomularze potrafią wpływać na nadawanie nominacji biskupich współpracującym z nimi księżom. W raporcie NATO (1974) na temat aktywności komunistycznego wywiadu wśród hierarchii katolickiej ocenia się, że około 3000 agentów skutecznie z infiltrowało hierarchię katolicką krajów bloku wschodniego. W roku 1984, tuż przed zjednoczeniem Niemiec, wywiad NRD dramatycznie zwiększył liczbę swoich agentów w celu zneutralizowania wpływów Kościoła katolickiego i protestantyzmu.
Modernizm nie jest aż tak „nowoczesny”!
Faktem jest również infiltracja Kościoła katolickiego przez modernistów. Ukryli się oni w Kościele, a naszym zadaniem jest ich zdemaskować. Moderniści są ściśle związani z gnostycyzmem, tendencją, która jest dziś w Kościele dobrze widoczna. Podczas Vaticanun II widać było jej subtelny wpływ. Pewien bardzo świadomy ksiądz, zmarły w 1890 r., prawidłowo prognozował, że Kościół katolicki dzięki soborowi powszechnemu zmieni swoje przywództwo i stworzy nową liturgię, która będzie harmonizowała ze światem współczesnym. Przewidział, że kapłani wyrzucą sutanny. Nazywał ich „progresistami”. Nawet założyciele ruchu New Age pisali, że Kościół katolicki końca dwudziestego stulecia przyjmie zasady masonerii, lecz jego powierzchowność pozostanie katolicka, tak, aby wierni nie zostali zaalarmowani. Wszystko to dzieje się na naszych oczach. Nasz problem polega na tym, że zarówno wrogowie, jak i atakowani odziani są w takie same szaty. W jaki sposób mamy się dowiedzieć, że ktoś, kto nosi taki sam uniform jak my, jest naszym wrogiem? Dowiadujemy się o tym w chwili, kiedy zaczyna nas atakować, lecz wtedy jest już za późno! Jest to całkowite zamieszanie. Mamy do czynienia ze zmasowanym dziełem zniszczenia na wszystkich poziomach. Nie możemy zamknąć oczu i stwierdzić: „W porządku, jakoś przetrwamy”, albo: „To musi być uzasadnione, ponieważ papież tak powiedział”.
Nie lękajcie się!
Na czym ma więc polegać nasze rozwiązanie? Pamiętajmy, nie wolno nam patrzeć na Kościół jedynie w świetle ludzkiego rozumu. Kościół katolicki jest społecznością nadprzyrodzoną, nie naturalną. Głową Kościoła jest sam Nasz Pan Jezus Chrystus, który wraz z duszami stanowi Swoje Mistyczne Ciało. Fundamentalny wymiar Kościoła nie jest ludzki; Kościół jest nie zniszczalny, jest Jeden, jest Święty, a jego Głową jest Nieskończony i Przedwieczny! Jego Opatrzność jest ponad wszelkimi okolicznościami czasów i zdarzeń. Sam Kościół posiada te atrybuty trwałości.
Pozostańcie w łodzi
W Credo wyznajemy, że Kościół jest jeden, że jest święty, i tak jest w rzeczywistości! Musimy pamiętać, że Pan Bóg cały czas zachowuje kontrolę nad sytuacją, nawet wtedy kiedy wydaje się nam, że już ją utracił. Przypomnijcie sobie apostołów siedzących w małej łodzi. Myśleli, że już toną. Kto jednak nadał siłę wiatrowi, kto nadał falom miażdżącym łódź cały ich impet? To Jezus, Ten, który spał obok. Kiedy powiedział: „Ucisz się!”, zapanował spokój. Cisza. Kiedy Bóg zapragnie tej ciszy dla Swego Kościoła, zapanuje ona natychmiast. Jeśli teraz jeszcze nie nadeszła ta chwila, to dlatego, że Nasz Pan pragnie od nas, Kościoła Wojującego, abyśmy dzielili Jego męki i cierpienia. Kościół zatriumfuje, lecz musimy się o to modlić. Musimy pozostać przy Naszym Panu, a to oznacza, że musimy zachowacie samą Wiarę.
Zachowując Wiarę
Wiara to wrota do Trójcy Przenajświętszej, do Boga. Ktoś, kto grzeszy przeciwko Wierze, popełnia grzech śmiertelny o wiele cięższy niż ten, który grzeszy przeciwko szóstemu przykazaniu. Ktoś, kto stracił Wiarę, utracił drogę do Boga! Ktokolwiek odrzuca jedną jej część, odrzuca całą Wiarę. Niektórzy mówią, że katolicy i protestanci mają tę samą Wiarę. Nie! Protestanci odrzucając niektóre artykuły Wiary całkiem ją utracili. Nie mają już Wiary katolickiej. Naszym obowiązkiem jest znać i zachować tą Wiarę w całej jej integralności. Katechizm jest dla wszystkich, nie tylko dla małych dzieci. Pogłębiajcie waszą wiedzę, czytając encykliki dobrych papieży.
Prosząc o łaskę
Módlcie się o łaskę. Św. Tomasz z Akwinu mówi, że Bóg wlewając w duszę łaskę podczas Chrztu św. dokonuje czegoś znacznie większego od stworzenia całego świata. Znaczy to, że utrata tego skarbu łaski przez jeden grzech śmiertelny jest gorsza od zniszczenia całego Wszechświata. Ważne jest, abyśmy znali zasady katolickie i według nich układali nasze życie. Musimy stosować środki, których dostarcza nam Bóg. Jeśli pozostaniemy blisko Boga, nie musimy się niczego obawiać. Pan Bóg jest ponad wszystkimi wydarzeniami będącymi udziałem Jego stworzeń. To On przyniesie zwycięstwo, a ci, którzy przy Nim pozostaną, będą mieli w Nim udział. Sam Nasz Pan powiedział, abyście szukali królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam przydane.
Jednocząc się w modlitwie różańcowej
Objawienia Matki Najświętszej w Fatimie na początku obecnego stulecia są znaczącym wydarzeniem. Nietrudno zgadnąć, że Trzecia Tajemnica Fatimska ma coś wspólnego z katastrofą, którą przeżywamy. Środki zaradcze Matki Bożej są jednak proste: codziennie odmawiajcie Różaniec i czyńcie pokutę. Wynagradzajcie Niepokalanemu Sercu Maryi, naszej Niebieskiej Matki. Jej został powierzony pokój na świecie.
Podróżując po całym świecie miałem okazję przekonać się o tym, że ci, którzy zachowują Wiarę, ci, którzy przechowują Tradycję Kościoła katolickiego, są poświęceni Błogosławionej Maryi Dziewicy i odmawiają Różaniec. Przyjaciel Papieża, który odwiedził mnie ostatnio, powiedział to samo.
U progu roku 2000 chciałbym ogłosić nową krucjatę różańcową. W krytycznych momentach Kościoła papieże zawsze wzywali wiernych do odmawiania Różańca. Był on zawsze zwycięstwem Kościoła: w czasach św. Dominika, Lepanto, Budapesztu, Wiednia itd. Wszędzie tam widzimy Różaniec i interwencję Błogosławionej Dziewicy Maryi. Módlmy się o takie samo zwycięstwo. A więc do dzieła!
„Angelus”, marzec 1999, ss. 10-16.
Tłumaczenie: Adam Branicki
Zawsze Wierni, nr 28, 05-06.1999, s. 26.