Ks. Karol Stehlin, Od redakcji, 11.1998

Drodzy Wierni!

Od niemal 30 lat jesteśmy świadkami zorganizowanego niszczenia naszej Matki, Kościoła Katolickiego, w krajach Zachodniej Europy, w Ameryce, a dziś musimy powiedzieć, prawie we wszystkich krajach świata. Katastrofalna sytuacja religijna w różnych szczególnie „postępowych” krajach uczy nas, jak to dzieło niszczycielskie jest zorganizowane. Ze zdumieniem obiektywny historyk zapyta: jak było to możliwe, że w Holandii, która jeszcze 40 lat temu była kolebką najliczniejszych powołań misyjnych, krajem wzorowego życia katolickiego, obecnie Kościół praktycznie przestał tam istnieć? Jak było to możliwe, że Francja – najstarsza córa Kościoła – ma dzisiaj puste kościoły, a spadek powołań spowodował zamknięcie ok. 80% dotychczasowych parafii? Dlatego warto poznać perfidny plan, według którego dostojnicy Kościoła, oddając hołd nowoczesnemu ekumenizmowi, systematycznie niszczyli wiarę i obyczaje katolickiego ludu; najpierw, wobec samych siebie, zastosowali oni aggiornamento Soboru; zrzucili sutannę, otworzyli swoje plebanie światowemu życiu (często ku zgorszeniu wiernych); później „oczyścili” kościoły i liturgię ze „starych, średniowiecznych, ciemnych relikwii”, aby nareszcie „dojrzały chrześcijanin” poczuł się w świątyni jak u siebie. Na całym świecie dokładnie ten sam plan: zastąpienie ołtarza „stołem Pańskim”, przyjęcie Komunii na stojąco (godność człowieka tego wymaga!), zmiana modlitw i pieśni, rozdawanie Komunii świętej przez świeckich szafarzy, rockowe duszpasterstwo młodzieży… Z biegiem czasu moderniści przeszli do następnego etapu rewolucji, wprowadzili Komunię na rękę, nabożeństwa ekumeniczne, diakonat żonatych, nową organizację parafii, bardziej zdemokratyzowaną. Tak prowadzili całe kraje do chwalebnego spustoszenia, do upolitycznienia życia kościelnego, albo też sentymentalnego charyzmatyzmu.

Dziś już wiemy, że tę „politykę spustoszenia” zastosowano także w Polsce. Już od kilku lat przyzwyczajano wiernych do udzielania Komunii św. na stojąco, do praktyk ekumenicznych. Po ostatnich wydarzeniach w naszym kraju widać wyraźnie, iż moderniści podjęli decyzję, by przed zakończeniem tego stulecia nareszcie zakończyć z resztkami Tradycji w Polsce – aby była na „poziomie europejskim”.

Znamy ten „poziom europejski”: puste kościoły, brak powołań, obojętność religijna, skrajny materializm, życie w grzechu, które stało się już normą! Tak, według nich, ma jutro wyglądać Polska! Dlaczego moderniści zwyciężyli na Zachodzie? „Siła złych polega na słabości dobrych” – jak mawiał nasz wielki patron, św. Pius X. Niezrozumiałe to milczenie! Nikt nic nie mówi – a jeszcze mniej czyni! Byłem przekonany, że po ogłoszeniu dokumentów synodalnych, w których jest mowa o rychłym wprowadzeniu Komunii na rękę, stałym diakonacie i kadencyjności proboszczów, część dobrych i nawet licznych jeszcze w Polsce hierarchów i kapłanów, zdobędzie się na głos protestu. Cisza, cmentarne milczenie! Gdzie jesteście, obrońcy Tradycji, którzy wiele lat walczyliście przeciw komunizmowi, ponieważ chciał zniszczyć Wiarę i Naród? To, czego przez 50 lat nie potrafił dokonać ten zbrodniczy system, obecny ekumenizm załatwia w ciągu zaledwie kilku lat!

A może Bractwo dlatego jest tak prześladowane, przepędzane, „ekskomunikowane”, iż właśnie nie milczy? Dlatego, że stawia czoło tym potężnym „ministrom wielkiego planu”, którzy pragną zmienić katolicką Polskę w raj na ziemi, gdzie panuje powszechna tolerancja (życie, jakby Boga nie było), wolna miłość (kloaka nieczystości), a przede wszystkim uwielbienie człowieka, który jest początkiem i końcem oraz centrum wszystkiego,

Caritas urget nos– miłość nas przynagla. Biada nam, jeśli pozwolimy na to, aby Wiara zaginęła! Obrona Wiary – to nasz święty obowiązek, który byłoby dużo łatwiej realizować, gdyby więcej kapłanów zjednoczyło się z nami w tej pomocy wiernym, chcących uratować swą duszę od wiecznego potępienia. Ale nawet jeśli jest nas tak mało, jeśli jesteśmy tak słabi i nędzni, to przynajmniej ci co po nas przyjdą nie będą mogli powiedzieć, że w Polsce nie było żadnego głosu obrony Wiary. A gdyby tego głosu zabrakło, to „kamienie wołać będą”.

ks. Karl Stehlin

Zawsze Wierni, nr 25, 11-12.1998, s. 4.