Jest to zapis konferencji wygłoszonej 30 kwietnia 1997 r. w Domu Rekolekcyjnym Św. Ignacego w Ridgefield w stanie Connecticut (USA) przez JE ks. biskupa Bernarda Fellay, Przełożonego Generalnego Bractwa Św. Piusa X.
Jan Paweł II i Wielki Jubileusz 2000 roku
Korzystam z okazji, aby powiedzieć kilka słów na temat sytuacji w Kościele, a co za tym idzie na temat sytuacji między Rzymem a Bractwem Św. Piusa X. Towarzyszy nam, jak sądzę, ogólne zaniepokojenie tym, co dzieje się w Rzymie oraz pomiędzy Rzymem a Bractwem Św. Piusa X.
Sądzę, że dobrą ilustracją obecnego stanu Kościoła Katolickiego jest zdrowie papieża Jana Pawła II. Podobnie jak Kościół Katolicki, Papież żyje lecz jest bardzo chory. Zdaniem obserwatorów (brakuje oficjalnych informacji), Ojciec Święty cierpi na wiele różnych dolegliwości. Drżenie jego rąk i sposób chodzenia wskazują nie tylko na chorobę Parkinsona, lecz również na inne schorzenia. Usunięte kilka lat temu guzy jelita miały naturę rakowatą i jest bardzo możliwe, a nawet prawdopodobne, że rak nadal się rozwija. Gdy Ojciec Święty został postrzelony w roku 1981, najprawdopodobniej krążenie krwi w mózgu ustało na kilka minut, co mogło spowodować uszkodzenie układu nerwowego. Wyjaśniałoby to, dlaczego Papież ma w ciągu dnia o kresy nieobecności i roztargnienia. Widać u niego poważne skłonności depresyjne; jest zniechęcony, czuje się osamotniony.
Z drugiej strony, Papież jest ciągle poruszany jedną myślą. Tą myślą jest Jubileusz Roku 2000, który wydaje się być niemalże jego obsesją. Kilka miesięcy temu, brazylijscy biskupi złożyli w Rzymie wizytę ad limina, podczas której siedzieli z Papieżem przy stole. Ojciec Święty mówił o Roku 2000 i oczekiwanych wraz z jego nadejściem wydarzeniach. Biskupi odpowiedzieli: Wasza Świątobliwość, w Brazylii mamy wiele problemów. W tej chwili działa nowa sekta, wyciągając z kościołów tysiące, tysiące wiernych. Sytuacja jest bardzo poważna. Chcieli powiedzieć Papieżowi, że mają do rozwiązania sprawy poważniejsze niż Rok 2000 – lecz po kilku minutach Ojciec Święty znów obstawał przy przygotowaniach do Jubileuszu Roku 2000.
Inna krótka historia odzwierciedla obraz sytuacji. Opowiedział mi ją pewien biskup, który odwiedził Papieża. Biskup ten powiedział mi, że nigdy nie miał okazji widzieć Papieża samego. Sprawa omawiana podczas tej wizyty była bardzo poważna, gdyż dotyczyła planu podziału diecezji. W spotkaniu uczestniczyli oprócz biskupa i Papieża dwaj kardynałowie. Jego Świątobliwość zaczął mówić o ustanowieniu administratora dla części diecezji wspomnianego biskupa. Ten odpowiedział w końcu: Ojcze Święty, jestem zdecydowanie przeciwny takiemu rozwiązaniu. Widząc tak silny sprzeciw biskupa, dwaj kardynałowie pobledli. Pod koniec spotkania cała grupa przeszła do prywatnej kaplicy papieskiej. Kiedy kardynałowie opuścili kaplicę, Papież i biskup na kilka chwil pozostali sami. Ojciec Święty zwrócił się wtedy do biskupa i powiedział mu: Jestem bardzo szczęśliwy, że mi to powiedziałeś. To wszystko. Lecz byłoby rzeczą bardzo dziwną, gdyby Papież musiał czekać aż zostanie sam, żeby powiedzieć że jest bardzo szczęśliwy. Jeśli ktoś spotyka się z tak silnym publicznym sprzeciwem, to zwykle nie jest szczęśliwy – a mimo to Ojciec Święty tak właśnie się wyraził. Daje wam to wyobrażenie nacisków, które wywiera się na Papieża, przynajmniej w niektórych sprawach. Z drugiej strony, jeśli spojrzycie na pontyfikat papieża Jana Pawła II, to dostrzeżecie w nim rzeczywistą logikę i spójność. Idee wyrażone na początku tego pontyfikatu znajdują swoje odzwierciedlenie w działaniu. Obecny Papież nakreślił swój program w swej pierwszej encyklice, Redemptor Hominis. To co tam napisał, realizuje w ciągu osiemnastu lat swego pontyfikatu. Pracuje nad urzeczywistnieniem tej wielkiej idei zjednoczenia wszystkich wyznań chrześcijańskich. Nie wiem, czy właściwym jest nazywanie tego jednością, lecz mowa o tym co on nazywa jednością lub jeśli wolicie ekumenizmem.
Nie ulega żadnej wątpliwości, że w chwili obecnej wiodącą ideą w Kościele Katolickim jest Jubileusz Roku 2000. Jest to duże przedsięwzięcie. W roku 1994 Papież wydał list apostolski Tertio Millenio Adveniente, w którym opisał swój program na ostatnie pięć lat naszego wieku. Podzielił go na dwa okresy. Pierwszy z nich (1995–1996) miał stanowić fazę wstępną przygotowań, zaś właściwe przygotowania drugiego okresu (l997–1999) miały być podzielone na trzy części, tak aby każdy rok był poświęcony jednej Osobie Trójcy Świętej. Bieżący rok 1997 jest poświęcony Synowi Bożemu, przyszły 1998 – Duchowi Świętemu, z kolei 1999 – Bogu Ojcu. Nie jest to zwyczajna kolejność, lecz wyjątkowy porządek, który rzecz jasna zakłada dojście przez Chrystusa do idei Boga Ojca – Boga Ojca będącego jedynym Bogiem wszystkich religii.
Częścią tych przygotowań są liczne przedsięwzięcia wprowadzające do kulminacyjnych obchodów Jubileuszu Roku 2000. Wiele z nich odbywa się bez wiedzy lub większego zainteresowania ze strony wiernych, nie mniej jednak są one poważne. Przykładowo, w styczniu tego roku (1997) ustanowiono nową komisję w celu zbadania działalności Inkwizycji oraz problemu antysemityzmu w Kościele. Sekretarz nowej komisji stwierdził, że zamierza ona zbadać źródła antysemityzmu w Ewangelii Św. Jana. Skłania to do zastanowienia – czyżby członkowie komisji sądzili, że Pan Bóg jest antysemitą?! Prawdziwym Autorem Ewangelii jest Sam Bóg – jest to nauczanie Kościoła. Oddając Autorowi – Duchowi Świętemu swój rozum, wolę i inteligencję, Ewangeliści są jedynie Jego posłusznymi narzędziami. Dlatego też dzieło to jest nieomylne. To dlatego Pismo Święte jest wolne od błędów. Tak więc mówienie o źródłach antysemityzmu w Ewangelii zmusza do przyjęcia jednego z dwóch założeń: 1) albo Ewangelie nie są dziełami Bożymi i wtedy można przeprowadzać podobne badania 2) albo też zostały napisane przez Boga, a wtedy wspomniane badania muszą zostać potępione. Można się jednak spodziewać, że jeśli utrzymują iż antysemityzm występuje w Ewangelii Św. Jana, to sądzą tym samym, że ta część Pisma Świętego nie pochodzi od Boga, czyli że część tego co Kościół nazywa Pismem Świętym nie została napisana przez Boga! W ten sposób zniszczą nauczanie Kościoła o autentyczności i nieomylności Pisma Świętego! Konsekwencje są bardzo poważne. Oczywiście była to tylko wypowiedź Sekretarza komisji, lecz zostało to powiedziane i nie słyszałem, żeby Sekretarza upomniano lub zmuszono do wyjaśnień na temat jego zamierzeń.
Ekumenizm
Innym przykładem jest skierowana ostatnio do diecezji praskiej prośba Watykanu o rozpoczęcie procesu rehabilitacji czeskiego heretyka, Jana Husa (1369?–1415). Jan Hus został ekskomunikowany przez Sobór w Konstancji i spalony za herezję. Jego rehabilitacja oznacza ni mniej ni więcej tyle, co stwierdzenie, że Sobór w Konstancji mylił się, potępiając jego błędy. Jest to nie do przyjęcia! Sprawa jest bardzo poważna, bardzo doniosła.
Jednocześnie Rzym mówi o ekumenicznym martyrologium. Martyrologium jest listą lub spisem świętych Kościoła Katolickiego; jedną ze świętych ksiąg Kościoła używaną dla celów liturgicznych. Rzeczywiście, każdego ranka na Prymę w Boskim Oficjum odczytuje się listę świętych na następny dzień. Utworzenie ekumenicznego martyrologium oznacza dołączenie do tej listy katolickich świętych tak zwanych świętych z innych religii! [1]
Wydaje się to raczej dziwne, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że kanonizacja świętych wymaga przeprowadzenia badań trojakiego rodzaju. Pierwszym, najbardziej podstawowym badaniem jest analiza wypowiedzi i pism kandydata na ołtarze w celu stwierdzenia, czy nie zawierają błędów przeciwko Wierze – czy kandydat wyznaje Wiarę Katolicką. Jeśli ktoś nie przejdzie pomyślnie przez to pierwsze badanie, to oczywiście nigdy nie zostanie kanonizowany. Jeżeli weźmiemy teraz pod uwagę osoby, które w ogóle nie były katolikami, to jest całkiem oczywiste, że osoby te wyznając coś zupełnie innego, bez wątpienia wyznawały błędy! Co stało się z koniecznością badania czyichś pism, jeśli w rzeczywistości można wierzyć w cokolwiek i ciągle być nazywanym „Świętym”? Poddaje to w wątpliwość całą materię kanonizacji. Idąc dalej –jeśli oznacza to, że można być świętym nie będąc katolikiem, to po co zostawać katolikiem?! Nawet jeśli wygląda to jedynie na kwestię natury praktycznej, to konsekwencje, które sprzeciwiają się wierze, są bardzo poważne.
Jednocześnie przygotowywany jest Mszał 2000. Usunięto z niego pozostałości tych prawd, które w sposób oczywisty wydają się być zbyt katolickie. Pamiętajmy, że w Novus Ordo już teraz dokonano poprawek. Przykładowo, jeśli spojrzymy na Mszę Żałobną, to przekonamy się, że już nigdzie nie występuje tam słowo dusza. Idea duszy została usunięta.
W chwili obecnej wprowadzają Ritus Simplex – Ryt Prosty. Jest to naprawdę następna Nowa Msza. Pewien ksiądz, który ją przestudiował i porównał Novus Ordo papieża Pawła VI stwierdził, że Msza Pawła VI wychodzi z tego porównania bez uszczerbku, jako ryt najświętszy, nie do zakwestionowania. Ritus Simplex jest wytworem Niemieckiej Komisji Liturgicznej. Podczas jego przygotowywania pojawiły się wieści, że kardynał Ratzinger próbował ze swej strony przeciwdziałać tym reformom samemu przygotowując Nową Mszę. W tym samym czasie kardynał Ratzinger ogłosił, że zamierza zrezygnować, i to niebawem. Pojawia się oczywiście ważne pytanie, kto będzie jego następcą. Na razie trudno na nie odpowiedzieć.
Jeśli popatrzycie na teologię, to przekonacie się, że tam również dzieją się ciekawe rzeczy. W styczniu tego roku (l997) ekskomunikowano księdza ze Sri Lanki, teologa wyzwolenia, o którym możemy powiedzieć, że nie wierzy już w nic. Wywołało to w Sri Lance duży szok. Tamtejsze duchowieństwo wystosowało petycję w obronie ekskomunikowanego księdza. Misjonarze z Bractwa Św. Piusa X pracujący w Sri Lance donieśli, że bracia, siostry zakonne oraz księża zostali zobowiązani nakazem danym na mocy posłuszeństwa do podpisania petycji przeciwko Rzymowi, który potępił tego teologa. [2]
Chciałbym wam podać inne przykłady tego rodzaju bezwzględności. W marcu tego roku rozmawiałem z arcybiskupem Melbourne (Australia), Msgr. Pellem. Jest on uważany za konserwatystę; jest członkiem Kongregacji Doktryny Wiary lub przynajmniej Międzynarodowej Komisji Teologicznej. Powiedział mi, że wielkim zmartwieniem kardynała Ratzingera (prefekta Kongregacji Doktryny Wiary) jest problem księży, jak to określił – teologów, którzy nie wierzą w boskość Chrystusa.
Nie po raz pierwszy słyszymy te narzekania z ust kardynała Ratzingera. W roku 1988 wygłosił on w Austrii konferencję, w której wskazał na trzy charakterystyczne znamiona nowoczesnej teologii: pierwszym z nich jest idea ewolucji, która zastąpiła ideę kreacji. W porządku, jeśli mamy do czynienia z ewolucją, to nie ma mowy o Panu Bogu. Drugim zjawiskiem zanotowanym przez kardynała Ratzingera w tamtym czasie było zubożenie (użył dokładnie tego słowa) pojęcia boskości Chrystusa, czyli zaprzeczenie boskości Chrystusa. Trzecią cechą tej nowoczesnej teologii był zanik eschatologii, polegający na zastąpieniu prawd o rzeczach ostatecznych (Niebo, Piekło, Czyściec) czymś w rodzaju przyszłego raju na ziemi. Ponieważ od tego czasu minęło dziewięć lat, a nie doczekaliśmy się żadnych interwencji Rzymu, możemy dojść do wniosku, że sytuacja ulega pogorszeniu.
W krajach takich jak Indie, zdominowanych przez religie wschodu, ogromna większość teologów ulega wpływom hinduizmu, pytając, dlaczegóż by nie przyjąć nauki o reinkarnacji – tak jakby Chrystus mógł się wcielić nie tylko raz, lecz wiele razy. Jest to tragedia. Czy zastanowiliście się przez chwilę co to ma wspólnego z nauczaniem katolickim? Jest to absolutnie nie do pogodzenia z wiarą katolicką. Dlaczego Rzym jasno i zdecydowanie nie zareaguje przeciwko takim rzeczom? Dlaczego nie? – Gdyż jeśli by to zrobił, to ujawniłby strategię ekumenistów. Wywołałby efekt całkowicie przeciwny do tego, który próbują osiągnąć. Ekumeniści próbują przecież pracować nad urzeczywistnieniem jedności ze wszystkimi wyznaniami.
Dlatego też Rzym jest w kłopotliwej sytuacji i to może wyjaśniać jego stosunek do Bractwa Św. Piusa X. Rzym jest pełen sprzeczności. Powiedziałem to Msgr. Pellemu: Mówi się, że jeśli chodzi o nas, to Rzym jest pełen sprzeczności. Zgodził się. Zresztą Rzym jest pełen sprzeczności nie tylko jeśli chodzi o Bractwo. Rzym ma kłopoty z samym sobą. Jako potwierdzenie chciałbym przytoczyć wam wiele innych przypadków.
Kardynał Ratzinger przypomniał ostatnio biskupom, zwłaszcza biskupom niemieckim, że księża nie mogą udzielać Komunii świętej osobom rozwiedzionym i powtórnie poślubionym (mówię rozwiedzionym i powtórnie poślubionym, gdyż nie znam właściwego określenia dla tego stanu; tak naprawdę osoba rozwiedziona nie może nikogo powtórnie poślubić). Nie wolno wam udzielać Komunii św. osobom rozwiedzionym i żyjącym w nieformalnych związkach. Spośród wszystkich biskupów niemieckich, tylko trzech posłuchało Rzymu. Był wśród nich kardynał Meissner z Kolonii, który stwierdził, że rozwiązania problemu należałoby poszukać na poziomie trybunałów kościelnych, poprzez częstsze podejmowanie decyzji o unieważnieniu małżeństw. Kardynał Ratzinger zbagatelizował kryzys stwierdzeniem: Istnieje ciągła potrzeba dialogu z biskupami niemieckimi. Oto jedyny rodzaj posłuszeństwa, który obowiązuje jeszcze biskupów niemieckich: dialog! Jednym słowem mogą sobie robić, co im się żywnie podoba.
Ostatnio cała konferencja biskupów Szwajcarii publicznie sprzeciwiła się biskupowi diecezji Chur. Wszyscy widzą konflikt. Co zrobi Rzym? Jeśli teraz nie udzieli poparcia ordynariuszowi Chur, to będzie to zwiastun końca katolicyzmu w Szwajcarii. Jeśli odwoła tego biskupa, to będzie to sygnał dla konferencji biskupów Austrii, że może zrobić to samo. [3] Całe kraje wiedzą, że w tej chwili żeby wymusić coś na Stolicy Apostolskiej wystarczy tylko dostatecznie zmobilizować opinię publiczną i już otrzymuje się, co się chce. Gdzie jest wiara? Gdzie troska o zbawienie dusz? Nie ma już dla nich miejsca.
„Owoce” Balamanda
Jednocześnie w dziedzinie ekumenii rozgrywają się bardzo dziwne wydarzenia między unitami a melchitami. Termin unici odnosi się do tych chrześcijan, którzy byli niegdyś prawosławni lecz powrócili do Kościoła katolickiego. Obejmuje wiele różnych grup, (odpowiednio dla wielu różnych rytów Mszy obowiązujących wśród prawosławnych), które w różnych okresach powróciły do Kościoła. Przykładowo, w roku 1996 obchodziliśmy czterechsetną .rocznicę powrotu prawosławnych na mocy unii w Użhorodzie oraz ukraińskich unitów, na mocy unii w Brześciu Litewskim.
Nie ulega wątpliwości, że ci ukraińscy unici, którzy są naprawdę częścią Kościoła katolickiego, są poważną przeszkodą dla dialogu ekumenicznego prowadzonego przez Kościół soborowy ze schizmatyckim, rosyjskim prawosławiem. Co więc czyni Kościół katolicki? Porzuca unitów, aby nie drażnić schizmatyckich prawosławnych! Kościół zawiera porozumienie z prawosławnymi, zwane Deklaracją z Balamand. We wspomnianej deklaracji napisano, że Kościół katolicki odrzuca na przyszłość wszelki prozelityzm oraz wszelkie formy ekspansji katolicyzmu kosztem kościoła prawosławnego. Oznacza to, że katolicki Kościół obiecuje, że już nigdy nie będzie się starał nawrócić jakiegokolwiek prawosławnego na prawdziwą wiarę.
Jednak w praktyce Deklaracja z Balamand idzie jeszcze dalej. Oto Kościół katolicki musi oficjalnie odmówić przyjęcia prawosławnych, którzy chcą się nawrócić na katolicyzm. Mówię oficjalnie, gdyż wiem o księżach, którzy nie respektują umowy z Balamand. Wielu z nich zostało pozbawionych stanowiska. W jednym, bardzo poważnym przypadku katolicki biskup Sterniuk z Ukrainy pozyskał dla Kościoła dwóch prawosławnych biskupów z patriarchatu moskiewskiego. Nawrócili się! Jaka jest reakcja Rzymu? Oto ona: Przecież wiecie, że niezbędna jest zgoda Papieża na powrót biskupa do Kościoła katolickiego. Ponieważ wszystko odbyto się bez zgody Ojca Świętego, to uznajemy, że żaden biskup nie poprosił o przyjęcie do Kościoła. Więc ci prawosławni nie są oficjalnie katolikami?! Przecież zostali przyjęci przez biskupa! Lecz nie, teraz powrócili do prawosławia. Zmarnowano szansę na ich nawrócenie!
Spotkałem prawosławnego księdza z Libanu, który pojechał do Rzymu, aby dowiedzieć się, czy może zostać przyjęty do Kościoła katolickiego. Chcę zostać katolikiem – zadeklarował. Rzym odpowiedział pytaniem: Czy masz zgodę twojego biskupa na nawrócenie?, Od kiedy potrzebna jest komuś zgoda schizmatyckiego, prawosławnego biskupa na powrót do Kościoła katolickiego?!
Deklaracja z Balamand głosi, że około 400 lat temu Kościół katolicki wymyślił koncepcję teologiczną, według której przynależność do Kościoła katolickiego jest dla wszystkich niezbędnym warunkiem zbawienia. W ten sposób Kościół pragnął usprawiedliwić swój prozelityzm wśród prawosławnych i skłonić ich do nawrócenia. Deklaracja stwierdza, że tego rodzaju koncepcja musi zostać odrzucona jako metoda i model poszukiwania jedności, zarówno w teorii jak i w praktyce. Tak więc jedność, której Kościół soborowy poszukuje z prawosławnymi, żadną miarą nie polega na powrocie tych ostatnich do Kościoła katolickiego. Nie znam żadnego innego dokumentu, który by mówił o tych sprawach jaśniej niż Deklaracja z Balamand.
Deklaracja każe biskupom i księżom jednego Kościoła traktować biskupów i księży innego Kościoła jako ustanowionych przez Ducha Świętego Tak więc teraz Duch Święty działa po obu stronach. Niewiarygodne! Według porozumienia z Balamand Kościół katolicki i kościół prawosławny są kościołami siostrzanymi. Oba posiadają atrybut jedności Kościoła Bożego.[4] Troska o wypełnienie planów Bożych co do jedności Kościoła Bożego została powierzona Kościołowi katolickiemu i kościołowi prawosławnemu. Kościół katolicki nigdy nie nauczał czegoś podobnego! Te nowości wywodzą się z nauczania Vaticanum II.
Porozumienie z. Balamand każe katolickim biskupom współpracować z biskupami prawosławnymi, gdziekolwiek ci ostatni planują jakieś przedsięwzięcia. Celem ma być uniknięcie tworzenia równoległych, niezależnych struktur kościelnych na terenach, gdzie są już obecni prawosławni. Oznacza to, że gdziekolwiek pracują już prawosławni, tam Kościołowi katolickiemu nie wolno niczego ustanawiać. Wszędzie tam, gdzie chodzi o sprawy materialne, pomoc charytatywną – musi być to wspólna akcja katolików i prawosławnych. Kościół katolicki nie może już sam prowadzić jakichkolwiek dziel miłosierdzia.
W 1996 roku, 35 katolickich biskupów melchickich podpisało deklarację następującej treści: Wierzę we wszystko czego naucza prawosławie i pozostaję w jedności z papieżem w granicach jakie określili Ojcowie wschodni w pierwszym tysiącleciu. Podpisanie tego wyznania wiary oznacza koniec trwającego 275 lat rozłamu z prawosławiem (melchici powrócili do Kościoła katolickiego w roku 1724), czyli powrót do schizmatyckiego prawosławia! W dalszej części deklaracji czytamy: Uznajemy za ekumeniczne tylko te sobory, które prawosławie uznaje za ekumeniczne. Prawosławni nie nazywają rzecz jasna ekumenicznymi tj. powszechnymi tych soborów, w których sami nie uczestniczyli. Nie uznają decyzji tych soborów za nieomylne, a tym samym odrzucają wszystkie ich dogmaty. Dlatego też mamy tutaj do czynienia z biskupami katolickimi jednogłośnie odrzucającymi nieomylne definicje, które Kościół ogłosił po roku 1054. Nie mówię, że nie uznają zawartych w nich prawd. Mówię, że nie uważają ich za dogmaty. W ten sposób popadają w herezję. Słyszymy, że Rzym nieoficjalnie zgodził się na podpisanie tej deklaracji. Rzym zamiast jednoczyć rozprasza! Co się dzieje? Jesteśmy świadkami tragedii, moi drodzy bracia, tragedii, którą trudno opisać słowami! Samozniszczenie Kościoła. Sam Rzym tego dokonuje.
Zamach na papiestwo
Innym owocem ekumenizmu o najwyższej doniosłości jest problem prymatu papieża. W swojej encyklice na temat ekumenizmu, papież Jan Paweł II poprosił prawosławnych o pomoc w znalezieniu nowych sposobów sprawowania prymatu. Pod koniec 1996 roku odbyło się w Rzymie zamknięte sympozjum na ten temat. Z tej okazji Papież wystosował list otwarty do kardynała Ratzingera, w którym jasno stwierdził, że prymat papieski jest dużą przeszkodą dla ekumenizmu. To prawda. Prawosławni zdecydowanie odrzucają ten prymat: Jeśli jest coś, czego nie zamierzamy przyjąć, to jest to koncepcja, że papież jest rzeczywiście głową, prawdziwą głowa Kościoła, to jest tym, któremu jesteśmy winni posłuszeństwo iż którym winniśmy się zgadzać, kiedy mówi jako papież. Tak więc z jednej strony mamy ekumenizm, z drugiej zaś prymat papieski. Aby rozwiązać ten dylemat, należy się zdecydować, co jest ważniejsze. My mówimy, że najważniejszy jest prymat papieża – więc porzućmy soborowy ekumenizm i zacznijmy nawracać ludzi na wiarę katolicką. Co mówi Najwyższy Pasterz? – Spróbujmy znaleźć nowe sposoby sprawowania prymatu. Soborowy Rzym utrzymuje, że ekumenizm jest ważniejszy od prymatu papieskiego!
Najważniejszym rodzajem jedności, poszukiwanym przez ekumenizm jest jedność Kościoła. Zasadą tej jedności jest nic innego jak prymat papieża. Nasz Pan powiedział, że Piotr jest skałą, na której zbuduje Swój Kościół. Jeśli usuniecie tą skałę, to na czym zamierzacie budować? Odnosi się to zresztą do każdej społeczności, nie tylko do Kościoła. W każdej społeczności zasadą jedności jest autorytet. Musi być ktoś, kto powie nam co powinniśmy robić, jak i gdzie skoncentrować nasze wysiłki, jaki jest cel naszej społeczności i jakimi Środkami mamy go osiągnąć. A to jest zaczynem, przyczyną sprawczą, pomocą w osiągnięciu jedności. Jeśli zetniecie głowę, to zniszczycie jedność. Sam Nasz Pan to powiedział. Uderz w pasterza, a owce się rozproszą! To takie oczywiste. Lecz nie, Rzym wydaje się tego nie rozumieć. Rzym mówi o nowych sposobach sprawowania prymatu.
Cóż właściwie mają oznaczać te nowe sposoby sprawowania prymatu? Czyżby papieże przez dwadzieścia wieków nie wypełniali swoich obowiązków wynikających z prymatu? To tak jakbyście mieli łyżeczkę i powiedzielibyście: A teraz spróbujemy znaleźć nowy sposób jej zastosowania. Po co? Jeśli macie łyżeczkę, to macie również sposób jej użycia, który odpowiada jej przeznaczeniu. Podobnie jeśli mamy papieża, to spodziewamy się, że będzie papieżem, że będzie sprawował całą swoją władzę. Tak więc czymże będzie nowy sposób sprawowania prymatu papieskiego, jeśli nie zmianą istoty tego urzędu? Sprawa jest bardzo poważna.
W styczniu tego roku (1997) odwiedził mnie pewien biskup, przyjaciel Papieża. Przybył z własnej inicjatywy, lecz za wiedzą Jana Pawła II. Rozmawialiśmy o różnych sprawach. Jedną z nich było zdrowie Ojca Świętego. Biskup ten powiedział mi, że najbardziej obawia się tego, że moderniści w Rzymie odsuną Papieża i postawią na jego miejsce kogoś innego. Nie jest to sprawa powszechnie znana opinii publicznej, lecz sądzę, że jest bardzo prawdopodobne, że Papież podpisał swoją rezygnację nie opatrzoną jeszcze konkretną datą i złożył ją na ręce Sekretarza Stanu, kardynała Sodano. Gdyby Papież miał całkowicie stracić świadomość lub na dłuższy czas odejść od używania zmysłów, to po prostu wpisze się datę. I choć trudno mieć co do tego całkowitą pewność, to z różnych mniej lub bardziej wiarygodnych źródeł napływają informacje, że wywiera się ogromne naciski, żeby spróbować usunąć Papieża. Z drugiej jednak strony, w Kurii mają również miejsce wydarzenia świadczące o czymś przeciwnym, toteż cała sytuacja jest niejednoznaczna i bardzo złożona.
Przykładowo, daje się zauważyć różne tendencje w tych samych kongregacjach. W ubiegłym roku na przykład umarł nasz przyjaciel, pewien monseigneur z Sekretariatu Stanu. Do jego obowiązków należało poprawianie pism i homilii Papieża przed ich opublikowaniem. Opowiadał nam, że usunął z książki Papieża Przekroczyć Próg Nadziei cala stronę ku czci Teilharda de Chardin. Po prostu usunął tę stronę. Macie wiec przykład konserwatysty.
Z drugiej strony, opublikowana w roku ubiegłym nowa procedura wyboru papieża wyszła prosto z biura Sekretariatu Stanu, bez uprzedniego sprawdzenia przez Kongregację Doktryny Wiary. Sprawa była tak poważna, że sam kardynał Ratzinger wystosował list do Sekretariatu Stanu z zapytaniem, jak to możliwe, żeby tekst o tak wielkiej doniosłości został opublikowany bez sprawdzenia przez Kongregację Doktryny Wiary. Było to bardzo nieuczciwe, a konsekwencje są bardzo, bardzo poważne. Do tej pory bezwzględną koniecznością dla wyboru nowego papieża była większość dwóch trzecich głosów. Obecnie, zgodnie z nową procedurą po dwudziestym siódmym głosowaniu wystarczy jedynie zwykła większość, czyli pięćdziesiąt procent plus jeden. Oznacza to, że może dojść do sytuacji, w której polowa Kościoła popiera jedną osobę. Co zrobi wtedy druga połowa? Zrozumcie, że jest to najlepsza droga do wyboru dwóch papieży. Istnieją ogromne obawy, ja sam bardzo się tego boję.
Przyszłość Kościoła i rola Bractwa Św. Piusa X
Jakie będą nadchodzące wydarzenia? Obecny papież jest chory. Umiera. Co się wydarzy? Rozbieżności między kardynałami w Rzymie i na całym świecie są tak ogromne, że trudno sobie wyobrazić, aby mogli zjednoczyć się pod jednym zwierzchnictwem. Więc co się stanie? Oczywiście, wszystko jest w ręku Boga. Wiemy o tym. Wiemy też, że bramy piekielne nie przemogą Kościoła. Lecz nie wiemy, jak wiele rzeczy Pan Bóg zechce jeszcze dopuścić. Innymi słowy, wiemy, że bramy piekielne Co nie przemogą, czyli, że zawsze będzie istniała dostatecznie duża cząstka Kościoła; nie wiemy jednak, przez jakie próby musimy jeszcze przejść. Nic dziwnego, że w takiej sytuacji bliskiej anarchii nie ma jednoznacznego stanowiska w sprawie Bractwa Św. Piusa X. W chwili obecnej dotyczy to nawet Rzymu, skąd napływają sprzeczne ze sobą oficjalne deklaracje. Jesteśmy w posiadaniu niektórych z nich.
Msgr Bertone, Sekretarz Kongregacji Doktryny Wiary napisał w grudniu ubiegłego roku (1996) list na nasz temat adresowany do Msgr Uhac, Sekretarza Kongregacji Ewangelizacji Narodów. W liście tym stwierdził, że księża wyświęceni przez arcybiskupa Lefebvre przed aktem konsekracji biskupich są suspendowani; biskupi są ekskomunikowani; podobnie księża wyświęceni po konsekracjach oraz wszyscy wierni uczestniczący w naszych Mszach. List ten był utrzymany w tajemnicy. Ponad dwa miesiące później w Sri Lance list został odczytany w dwóch lub trzech parafiach wokół naszego przeoratu. Było to niemalże w tym samym czasie kiedy ogłoszono ekskomunikę nałożoną na ojca Balasuriya. Mogło to być jedno z posunięć dyplomatycznych, w rodzaju: Zamierzamy ekskomunikować jednego z waszych księży, lecz jednocześnie ekskomunikujemy tych „lefebrystów” tak, aby każdy znalazł coś dla siebie.
Co sądzicie słysząc o liście z Rzymu, w którym twierdzi się, że wszyscy są ekskomunikowani? Niespełna dwa lub trzy lata temu ta sama Kongregacja stwierdziła, że wierni uczestniczący w naszych Mszach nie są ekskomunikowani, gdyż nie jest to akt schizmatycki. W tej chwili słyszymy coś dokładnie przeciwnego z ust tej samej Kongregacji! A co nam przekazano jako oficjalne stanowisko? – Nic. Więc w co mamy wierzyć?
Być może widzieliście naszą małą ulotkę pt. Czy Bractwo Św. Piusa X jest schizmatyckie bądź ekskomunikowane? Wbrew kłamliwej propagandzie Rzym mówi nie!. Ta mała broszurka narobiła wiele zamieszania. Wiele konferencji biskupów przybyło do Rzymu z ulotką w ręku, żądając wyjaśnień. Krążą opowieści, że Rzym przygotowuje coś przeciwko nam. Nie mam na ten temat zbyt dokładnych informacji lecz wiem, że w Rzymie odbyło się całodniowe spotkanie z udziałem czterech kardynałów, na którym prawdopodobnie rozmawiano na temat Bractwa. W grudniu ubiegłego roku (1996), kardynał Felici, prefekt Komisji Ecclesia Dei nadesłał odpowiedź biskupom kanadyjskim, którzy pytali o naszą broszurkę. W długim liście kardynał odpowiedział, że księża wyświęceni po konsekracjach biskupich nie są ekskomunikowani, wierni nie są ekskomunikowani, lecz sakramenty małżeństwa i spowiedzi sprawowane przez księży z Bractwa są nieważne. Tymczasem we wspomnianym liście do Msgr Uhac, Sekretarz Kongregacji Doktryny Wiary Msgr Bertone stwierdza, że Msze, chrzty i bierzmowania są ważne. Słowem nie wspomina o małżeństwie i spowiedzi. Po prostu nie zajmuje się tym problemem. Wydaje się całkiem logiczne, że gdyby był pewny, że sakramenty spowiedzi i małżeństwa są nieważne, to coś by na ten temat wspomniał. Nie zrobił tego. Stwierdził jedynie, że pozostałe sakramenty są ważne. Inaczej w przypadku listu kardynała Felici, który mówi wprost o wspomnianych dwóch sakramentach, że są nieważne. Z kolei kardynał Daneels z diecezji brukselskiej (Belgia) powiedział o naszych księżach: Wszystkie ich sakramenty są ważne. Pytam raz jeszcze, komu mamy wierzyć?
Co do ważności naszych małżeństw, to chciałbym wam przytoczyć pewien argument, którego rzecz jasna sami nie używamy, ale który dobrze odzwierciedla zamieszanie panujące w Rzymie. Otóż zgodnie z nowym Kodeksem Prawa Kanonicznego (1983), schizmatyków, to jest tych, którzy nie są częścią Kościoła katolickiego nie obowiązują kanoniczne przepisy Kościoła dotyczące małżeństwa. Oznacza to, że jeśli dwie osoby będące schizmatykami się pobiorą, to ich małżeństwo jest ważne. Dlatego też jeśli Komisja Ecclesia Dei utrzymuje, że nasze małżeństwa są nieważne, to tym samym twierdzi, że nie jesteśmy schizmatykami!
Kardynał Cassidy, prefekt Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan stwierdził, że sytuacja Bractwa Św. Piusa X jest wewnętrzną sprawą Kościoła katolickiego. Dlatego też Kościół nie prowadzi dialogu ekumenicznego z Bractwem Św. Piusa X. Dialog prowadzi się z tymi, którzy są poza Kościołem, a nasz status jest wewnętrzną sprawą Kościoła. Oto odpowiedź kardynała Cassidy.
Nie ulega żadnej wątpliwości, że w samym Rzymie mamy do czynienia ze wzajemnie sprzecznymi stanowiskami. Dlaczego? Dzieje się tak, gdyż sam Rzym nie jest zbyt precyzyjny w swoich prawach. A już zwłaszcza prawo, które ostrzega naszych wiernych przed ekskomunika, w swoim brzmieniu: ostrzegamy, że wierni, którzy wspierają ten schizmatycki akt, są ekskomunikowani jest prawem wysoce wątpliwym. To wspieranie jest tutaj niczym innym, jak aktem rozumowym, czyli aktem wewnętrznym. Kościół zaś nigdy nie karze aktów wewnętrznych, z tej prostej przyczyny, że są one niemożliwe do osądzenia. Kościół osądza jedynie akty zewnętrzne. Absolutnie niemożliwe jest stwierdzenie, że wszyscy ci, którzy wspierają jakiś akt są ekskomunikowani, są schizmatykami. W ten sposób prawo staje się nadużyciem i dlatego jest nieważne.
Tak wygląda sytuacja. Zapytałem Msgr Pella, arcybiskupa Melbourne (Australia): Jak mamy rozmawiać z Rzymem? jedni mówią: „Całkowicie się z wami zgadzamy”, inni znowu: „Jesteście schizmatykami”. Jak możemy mówić o czymś obiektywnym? Gdzie jest stały grunt? Podczas gdy jedni są gotowi nas poprzeć, inni czekają na nas z młotem w ręku, gotowi żeby nas zmiażdżyć”. Sytuacja jest dramatyczna, lecz w takiej właśnie sytuacji się znajdujemy. Dlatego też próbujemy spotykać się z niektórymi biskupami (podałem wam kilka przykładów) i przypominać im o wierze katolickiej, o ich obowiązkach. Zastanawiamy się, co możemy zrobić i co oni mogą zrobić, lecz w chwili obecnej nie możemy uczynić o wiele więcej, jak tylko ostrzegać przed niebezpieczeństwami i błędami.
Wola Matki Bożej Fatimskiej
Innym przykładem tej dwuznacznej sytuacji jest kwestia poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi. Wspomniany wcześniej biskup, przyjaciel Papieża opowiedział mi bardzo ciekawą historię, która jak sądzę, pomoże nam zrozumieć, dlaczego Ojciec Święty zachowuje się tak, a nie inaczej. Biskup ten, bardzo pobożny i wielki wyznawca Fatimy powiedział mi: W roku 1984 Papież naprawdę zamierzał spełnić żądanie Najświętszej Maryi Panny z Fatimy i poświęcić Rosję Jej Niepokalanemu Sercu, razem ze wszystkimi biskupami pozostającymi z nim w łączności. Dlatego też polecił wszystkim biskupom świata, aby zjednoczyli się z nim, a nawet przygotowali na miesiąc wcześniej akt konsekracji w swoich diecezjach. Nadszedł dzień poświęcenia. Niedługo potem Papież zapytał tego biskupa, swego przyjaciela: Jak sądzisz, ilu biskupów zjednoczyło się ze mną, kiedy dokonywałem tej konsekracji?. Osobiście znam dane dla jednego kraju, przy czym wiem, że w innych krajach liczba ta nie była aż tak wysoka. Tym krajem jest Hiszpania, bardzo katolicka, w której są setki biskupów. Ilu biskupów w skali całego kraju zjednoczyło się z Papieżem? – Tylko czterech na całą Hiszpanię! Ojciec Święty doskonale zdaje sobie z tego sprawę, że biskupi nie są mu posłuszni. Biskup mówił dalej: Ponieważ Papież rzeczywiście zrobił coś w sprawie poświęcenia Rosji, to przyniosło to pewne efekty; nie mniej jednak nie osiągnęliśmy wszystkich efektów obiecanych przez Najświętszą Maryję Pannę w Fatimie, gdyż warunki nie zostały prawidłowo wypełnione. To dlatego jesteśmy świadkami zachwiania komunizmu, lecz nie widzimy nawrócenia Rosji. To sam biskup, przyjaciel Papieża, mi to powiedział. I ciągnął dalej: Teraz zaś Papież jest zbyt zniechęcony i już więcej tego nie zrobi.
Tak więc z jednej strony mamy Papieża, który bardzo dobrze wie, że próbował to uczynić, lecz nie był w stanie, gdyż warunki nie były spełnione. Oczywiście, kiedy ludzie poproszą go, aby ponownie dokonał poświęcenia odpowie: Już to uczyniłem, i z jednej strony będzie to prawda. Jednakże z drugiej strony, Ojciec Święty wie, żenię jest to prawda. Lecz jest zniechęcony. Wie, że nie może liczyć na biskupów, więc postanowił więcej nie zajmować się tą sprawą.
Oto tragiczna sytuacja, w której się znajdujemy. Sami nie wymyśliliśmy tej historii. Pobożność tego biskupa, przyjaciela Ojca Świętego, jest tak głęboka, że w dniu tej tak zwanej konsekracji pojechał do Moskwy i w tajemnicy odprawił Mszę św. naprzeciwko Kremla. Jego zdaniem sytuacja jest naprawdę katastrofalna.
Wszystko to przypomina mi pewną uderzającą wypowiedź Ojca Świętego Pawła VI, która, jak sądzę, jest dobrym odzwierciedleniem obecnej sytuacji. Było to w roku 1977, niespełna rok przed jego śmiercią. Podczas prywatnej rozmowy z francuskim filozofem Janem Guittonem, opublikowanej w książce pt. Paweł VI nieznany, Papież powiedział: Kiedy uważnie przypatruję się Kościołowi, to uderza mnie fakt, że pewna myśl niekatolicka wydaje się mieć w nim przewagę. A jeśli się zdarzy, iż owa niekatolicka myśl wewnątrz Kościoła katolickiego stanie się jutro najsilniejsza, to jednak nigdy nie będzie ona reprezentować myśli katolickiej. Musi ostać się mała gromadka, nawet jeśli będzie to bardzo mała gromadka. Paweł VI powiedział to dwadzieścia lat temu! Sami tego nie wymyśliliśmy, taka jest sytuacja. Tragedia, którą trudno wyrazić słowami.
Bractwo Św. Piusa X – dzieło Kościoła Katolickiego
Musimy się modlić. Nie wolno nam czuć się zbyt komfortowo. Oczywiście, musimy pozostać na naszych pozycjach, lecz nie wolno nam zapominać o innych. Pozostańmy na bezpiecznych pozycjach. Zachowajmy wiarę. Nie pozwólmy narazić jej na niebezpieczeństwo. Lecz jednocześnie nie zapominajmy co się dzieje. Jesteśmy wewnątrz tej łodzi, którą jest Kościół katolicki. To nasz Kościół! Rzym należy do nas! Jesteśmy katolikami. Papież jest naszym papieżem! Urząd św. Piotra i wszystkie katolickie kościoły należą do nas. Nawet jeśli nie pozwalają nam odprawiać w nich Mszy, bo jesteśmy katolikami.
Dlatego też bardzo nas obchodzi to, co dzieje się w Kościele katolickim. Jak mówi św. Paweł, „Gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, wszystkie członki się współweselą”. Módlmy się dużo za Kościół.
Wiemy, że Kościół będzie zawsze istniał, że Bóg nie pozwoli Mu upaść, a bramy piekielne Go nie przemogą. Lecz nie wyklucza to naszych modlitw, ofiar, naszych dobrych uczynków. Wręcz przeciwnie, możemy nawet powiedzieć, że Pan Bóg domaga się ich od nas. Bóg oczekuje naszej współpracy w Jego dziełach. Możemy wiele zrobić spełniając nasze obowiązki stanu. Doskonale wypełniać obowiązki stanu – to znaczy być świętym. A święci mogą u Pana Boga bardzo, bardzo wiele. Tymi, którzy podtrzymywali, którzy ratowali Kościół na przestrzeni całych Jego dziejów, byli święci. Nie ulega żadnej wątpliwości, że wszyscy jesteśmy powołani do świętości. Nie musimy czynić cudów. Aby być świętymi, nie musimy unosić się w powietrzu lub sprawiać, że róże spadają z nieba. Wszystko, co musimy zrobić , to wypełnić wolę Bożą tam gdzie się znajdujemy, wypełnić obowiązki stanu. Starannie spełniacie najmniejsze obowiązki dnia codziennego z miłości do Boga, który tego oczekuje, aby zadowolić Pana Boga. To wszystko. Nie jest to zbyt wiele, lecz wystarczy aby uratować Kościół!
To co przed chwilą powiedziałem, jest niemądre, nieprawdaż? – To nie my uratujemy Kościół, to Pan Bóg to uczyni. My jedynie pomożemy w takim zakresie w jakim Bóg od nas tego oczekuje, jeżeli wiernie wypełnimy wolę Bożą. Bez wątpienia, w dzisiejszych czasach wierne wypełnianie obowiązków stanu jest wyznaniem wiary. Nie jest łatwo żyć po katolicku w tym coraz bardziej spoganizowanym świecie. To właśnie jest naszym zadaniem. Musimy wypełniać Boże prawa w każdej sytuacji, gdyż Jego prawo obowiązuje we wszystkich czasach.
Prawo ludzkie zna wiele wyjątków, gdyż nie może obejmować wszystkich przypadków. Przykładowo, karetka pogotowia lub policja mogą przejechać na czerwonym świetle, na taką okazję przewiduje się wyjątek od powszechnie obowiązującego prawa. Boże prawo nie zna żadnych wyjątków. Jako katolicy jesteśmy zawsze zobowiązani do spełniania naszych obowiązków. Nigdy nie wolno nam powiedzieć: Wiara zobowiązuje mnie do powiedzenia lub wypełnienia tego czy tamtego, lecz jeśli to zrobię, to stracę cząstkę swojej reputacji (czy czegokolwiek innego), więc Pan Bóg mi wybaczy jeśli w tej malutkiej sprawie zapomnę o Jego poleceniach. Wykluczone. Wierność w rzeczach małych jest gwarancją wierności w rzeczach wielkich. Sam Nasz Pan to powiedział. Wymaga On od nas wierności w małych, najmniejszych rzeczach dnia codziennego i obiecuje, że w ten sposób będziemy wierni w rzeczach wielkich.
Musimy naprawdę żyć życiem wiary. Musimy wierzyć, że nasz Pan Jezus Chrystus naprawdę jest Bogiem, Tym, którego adorujemy w tabernakulum. On jest Stworzycielem nieba i ziemi. Ta kometa, która przelatywała nad nami jest stworzona przez Niego. Tak samo wszystkie gwiazdy, owady, ptaki, wiatr, trawa, wszystko. Na wszystko rozciąga Swoją władzę. Żaden włos nie spadł nam z głowy bez Jego rozkazu. Wszyscy ludzie, wszystkie zwierzęta, żywioły, absolutnie wszystko jest w Jego mocy, nawet nasze myśli i dążenia. Jeśli u kogoś powstanie zła myśl, zły pomysł, jeżeli chce dokonać złego czynu, to zło nie pochodzi od Boga. Lecz Pan Bóg stawia granice temu złu. I te granice zwykle pochodzą od Boga. Kiedykolwiek Pan Bóg dopuszcza jakieś zło lub dobro, to tylko po to, aby powstało z tego jeszcze większe dobro. Przekracza to granice naszego zrozumienia, niemniej jednak jest to prawda. I pewnego dnia, znanego tylko Jemu, Pan Bóg dokona tego czego będzie chciał, zgodnie ze Swoją wolą.
Znacie tę historię. Było to na jeziorze, szalała burza. Nasz Pan był pogrążony we śnie. Apostołowie byli przerażeni. Cały czas pracowali, lecz widzieli, że fale zalewają łódź. Robili wszystko, aby wypompować wodę, lecz wszystkie ich wysiłki na nic się zdawały. Wyglądało na to, że to koniec. Lecz nagle przypomnieli sobie, że Nasz Pan śpi obok. Pomyśleli sobie, że nie jest to w porządku, żeby On spał kiedy oni pracują. Dlatego przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: Panie, ratuj, giniemy! Nasz Pan wstał. Pierwsze słowo skierował nie do nich, lecz do żywiołu Ucisz się! Na to jedno słowo wiatr, bałwany, wszystko natychmiast się uciszyło. On jest Panem. On jest Tym, który posiada władzę nad wiatrem, falami, nad wszystkim. Jedno Jego słowo i… cisza. A później drugie słowo skierowane do apostołów: Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?
Cóż za upomnienie! Zastanówcie się chwilę, wyobraźcie sobie, że jesteście w łodzi… Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary? Powinniśmy żyć życiem wiary. Powinniśmy wierzyć, że dusza w stanie łaski znaczy więcej niż tabernakulum; to Sam Bóg mieszka w naszych duszach! Nieskończony Bóg! Czy sądzicie, że Pan Bóg pozwoli komuś zniszczyć Swój dom? Każdy, kto jest panem domu, stanie w obronie swego domu. Dusza w stanie łaski uświęcającej nie musi obawiać się niczego, poza utratą stanu łaski.
Tak, moi drodzy wierni, trzeba nam na serio żyć tym życiem wiary, w którym nie może zabraknąć miłości. Wiara bez miłości jest martwa. Na nic się nie zda, nie przyniesie żadnych owoców.
Musimy koniecznie posiadać obydwie: wiarę i miłość. Musimy wszelkimi siłami bronić wiary, jednocześnie nie tracąc miłości, w pierwszym rzędzie miłości Boga, a potem miłości bliźniego.
Pozwólcie mi ostatnią myślą powrócić do Fatimy. Wiecie, że w roku 1997 obchodzimy osiemdziesiątą rocznicę objawień Naszej Pani w Fatimie, toteż w tym roku poprowadzę Bractwo Św. Piusa X do Fatimy, aby odnowić akt poświęcenia Bractwa Niepokalanemu Sercu Maryi. Będziemy błagać Najświętszą Maryję Pannę, aby wyprosiła nam laskę prawidłowego poświęcenia Rosji tak, aby wszystkie Jej żądania zostały spełnione i obiecany błogosławiony czas pokoju spłynął na Kościół. Wtedy Jej Niepokalane Serce zatriumfuje. Módlmy się, aby stało się to jak najszybciej.
Bp Bernard Fellay
Przypisy:
1. W wydanej w roku 1995 encyklice Ut Unum Sint poświęconej działalności ekumenicznej papież Jan Paweł II również podjął temat świętych pochodzących z innych religii: W perspektywie teocentrycznej my – chrześcijanie – mamy już wspólne Martyrologium. (…) Niepełna jeszcze komunia naszych wspólnot jest już w rzeczywistości – choć w sposób niewidzialny – włączona na trwale w pełną komunię świętych, to znaczy tych, którzy zakończywszy życie wierne łasce, znajdują się dziś w komunii Chrystusa uwielbionego. Ci świeci wywodzą się ze wszystkich Kościołów i Wspólnot kościelnych, które otworzyły im drogę do komunii zbawienia (Encyklika Ut Unum Sint Ojca Świętego Jana Pawła II o Działalności Ekumenicznej, Pallotinum 1995, 84, s. 94).
2. Chodzi o 73 – letniego oblata o. Tissa Balasuriya, wieloletniego dyrektora Instytutu Społecznego Kościół i Społeczeństwo. Na początku stycznia 1998 roku arcybiskup Kolombo, Nicolas Marcus Fernando za zgodą Kongregacji Doktryny Wiary zdjął ekskomunikę ze wspomnianego teologa.
3. Chodzi o biskupa Wofganga Haasa. 2 grudnia 1997 r. Stolica Apostolska odwołała biskupa Haasa z diecezji Chur. Wolfgang Hass został arcybiskupem nowo utworzonej diecezji Vaduz w księstwie Lichtenstein (patrz S. Cenckiewicz, Spór o biskupa Wolfganga Haasa, „Zawsze Wierni”, nr 20, styczeń – luty 1998).
4. Ojciec Święty podkreślał to przy różnych okazjach, między innymi na kartach encykliki Ut Unum Sint: Mówiąc o Kościołach prawosławnych, soborowy Dekret o ekumenizmie stwierdza w szczególności, że „przez sprawowanie Eucharystii Pańskiej w tych poszczególnych Kościołach buduje się i rozrasta Kościół Boży”. Uznanie tego wszystkiego jest nakazem prawdy. (Encyklika Ut Unum Sint Ojca Świętego Jana Pawła II o Działalności Ekumenicznej, Pallotinum 1995, 12, s. 16).
H.E. Bernard Fellay, Look at Rome, „Angelus”, December 1997, s. 27–40.
Tłumaczenie Tomasz Grzybowski.
Śródtytuły oraz przypisy pochodzą od redakcji „Zawsze Wierni”.
Zawsze Wierni, nr 21, 03-04.1998, s. 4.