„Rzeczpospolita”, http://new-arch.rp.pl/artykul/164194_Jezuita_wybiera_Lefebvre’a.html
17.03.1998, MARCIN DOMINIK Z DORT
Ksiądz Edward Wesołek: „wykupił bilet do jednego portu, a w czasie rejsu okazało się, że statek płynie do zupełnie innego”
Ksiądz Edward Wesołek, były krajowy duszpasterz Cyganów, postać w środowisku Romów legendarna, kapłan od wielu lat gorąco zaangażowany w ich ewangelizację, jezuita ceniony za swoją działalność przez hierarchów, odszedł z Kościoła katolickiego – twierdzą jego przełożeni. Zaniepokojony odsuwaniem się księży od tradycyjnych form religijnych, ksiądz Edward przeszedł do pozostającego w stanie schizmy lefebvrystycznego Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X.
Odejście księdza Wesołka było dla jezuitów wstrząsem do tego stopnia, że przełożony prowincji wielkopolsko-mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego ojciec Andrzej Koprowski – wbrew panującym w zakonie zwyczajom – zdecydował się poświęcić odchodzącemu księdzu specjalny list skierowany do swoich podwładnych. Z kolei pozostające formalnie poza Kościołem Bractwo św. Piusa uznało pozyskanie pierwszego polskiego kapłana za „duchowy przełom”.
Duszpasterska potrzeba
– Zawsze byłem tradycjonalistą, dlatego pasowałem do Cyganów – mówi dziś ksiądz Edward Wesołek. Z Romami zetknął się po raz pierwszy jeszcze przed wstąpieniem do zakonu. Później, w nowicjacie, przygotowywał grupy dzieci cygańskich do Pierwszej Komunii. – Zdałem sobie wówczas sprawę, że ich wiedza o Bogu i religii jest zerowa – opowiada ksiądz Wesołek. Być może z tego powodu współpracę z Cyganami zaczynał „bez zachwytu”, ale po pierwszych doświadczeniach, już jako kapłan, bardzo się do Romów zbliżył. To jego działalność miała wpływ na decyzję Episkopatu, który w 1978 roku – po przedstawieniu odpowiedniego sprawozdania przez biskupa Władysława Miziołka – utworzył stanowisko krajowego duszpasterza Cyganów i zaakceptował kandydaturę księdza Edwarda na tę funkcję.
Ksiądz Wesołek zaczął objeżdżać Polskę. Pobudzał innych kapłanów do zainteresowania się środowiskami cygańskimi, organizował katechizację, pielgrzymki, potem wydawał katolickie czasopismo dla Cyganów. – Jego działalność była trudna do ogarnięcia przez pojedynczego człowieka, ksiądz Wesołek poświęcił się jej w całości – mówi Adam Bartosz, znawca kultury cygańskiej, odpowiedzialny za ekspozycję poświęconą kulturze Romów w Muzeum Okręgowym w Tarnowie. Bartosz, bliski znajomy księdza Wesołka, przypomina, że na początku lat osiemdziesiątych ksiądz Edward zainicjował krajową pielgrzymkę Cyganów na Jasną Górę 8 grudnia, w święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny – i ten dzień uznawany jest do dziś za cygańskie święto religijne. – Jeździł do Cyganów w całej Polsce, rozmawiał z Romami, namawiał do uczestnictwa w pielgrzymkach. Rozpoczął publikowanie czasopisma religijnego w języku Romów, którego wydał kilkanaście zeszytów – wspomina Andrzej Mirga, Cygan i etnograf. To właśnie ksiądz Edward był jednym z pierwszych Polaków, którzy zamiast o Cyganach zaczęli mówić o Romach. – Chciałem ich w jakiś sposób uszanować. Wówczas niektórzy z nich nawet nie wiedzieli, że można ich nazwać Romami, a dziś obrażają się za słowo Cygan – mówi ksiądz Wesołek.
– Miał bardzo dużo energii i predyspozycje do tej działalności – twierdzi Andrzej Mirga. – Był tak zaangażowany, że nauczył się języka Romów, wygłaszał w nim kazania i udzielał ślubów w Bydgoszczy – dodaje Adam Bartosz. Ksiądz Edward miał wówczas zamiar przetłumaczyć na język cygański tekst mszy świętej. Zdobył teksty mszy w innych narzeczach Romów, ale okazało się, że bardzo trudno jest znaleźć odpowiednie słownictwo, więc w końcu zrezygnował. Dziś do sprawy nie wraca, gdyż uważa, że językiem liturgii powinna być łacina.
– Religijność Cyganów jest bardzo specyficzna, kiedy uczestniczą w nabożeństwach, bardzo uzewnętrzniają swoje uczucia, wzdychają, wyglądają, jakby się popisywali, a oni naprawdę tak je przeżywają. Jednocześnie zaskakują swoim dobrym wyczuciem religijnym. Cyganie kochają tradycję – podkreśla ksiądz Edward. Nie ukrywa, że to właśnie zbliżyło go do Romów.
Bilet do innego portu
Miłość do tradycji pozostała też księdzu Edwardowi po zakończeniu pracy na stanowisku krajowego duszpasterza Cyganów. Zgodnie z zasadami panującymi w Towarzystwie Jezusowym został skierowany do klasztoru w Kaliszu. Mniej więcej wtedy w jego ręce trafiło poświęcone tradycji katolickiej czasopismo „Nova et Vetera”, redagowane przez młodych ludzi z Poznania. Dzięki temu kwartalnikowi zdał sobie sprawę, że w Polsce są zorganizowane środowiska tradycyjnych katolików, że w wielu miastach jest – zgodnie z prawami kościelnymi, za zgodą biskupów – odprawiana stara, przedsoborowa msza święta w języku łacińskim. – Wtedy poczułem, że chciałbym odprawiać starą mszę, choć niewiele na jej temat pamiętałem – opowiada ksiądz Edward.
– Był rozczarowany coraz gorszymi warunkami wypełniania powołania kapłańskiego w Towarzystwie Jezusowym, niepokoiło go uleganie nowoczesnym prądom, umysłowy synkretyzm oraz załamanie praktyk religijnych i formacji zakonnej – opowiada redaktor naczelny „Nova et Vetera” Konrad Szymański. Ksiądz Wesołek, opowiadając Szymańskiemu o swojej sytuacji w klasztorze jezuitów, mówił, że „wykupił bilet do jednego portu, a w czasie rejsu okazało się, że statek płynie do zupełnie innego”.
Gdy jeździł po Polsce jako duszpasterz Cyganów i odwiedzał rozmaite domy zakonne i parafie, często księża namawiali go, aby po rozgoszczeniu się zdjął sutannę. – Wrogowie Kościoła zaczęli wmawiać duchownym, by w imię fałszywie pojętej pokory nie odróżniali się od wiernych i zbliżyli się do nich. Więc się zbliżyli. Wielu z nich się ożeniło, a inni, zeświecczeni, bez sutann, pełnią urząd przewodnictwa w nabożeństwach – opowiada dziś ksiądz Edward.
Charyzmat progresywny
Przez „Nova et Vetera” ksiądz Wesołek dotarł do odprawiającego regularnie msze po łacinie księdza Dariusza Olewińskiego, pracującego w Austrii polskiego kapłana związanego z uznanym przez Stolicę Apostolską Bractwem św. Piotra. To ksiądz Olewiński w czerwcu 1997 roku w Wiedniu ułatwił księdzu Wesołkowi odprawienie po raz pierwszy w życiu mszy według starych ksiąg liturgicznych: przodem do ołtarza, z zachowanymi przez kilkanaście wieków nie zmienionymi modlitwami. – Nowej mszy brak stałości, ponieważ nie opiera się na tradycji. Wraz z nowym obrządkiem wszedł pewien liberalizm, duża dowolność. Sposób odprawiania mszy świętej zależy od księdza, jego nastroju, a nawet fantazji. W nowej mszy wierny może się zgubić, stracić poczucie bezpieczeństwa, które daje świadomość oparcia się na skale tradycji, a nie na grząskim gruncie nowinkarstwa – tak ksiądz Edward tłumaczy konieczność powrotu do rytu trydenckiego.
Ksiądz Wesołek rozważał przejście do Bractwa św. Piotra, ale wiązało się to z wyjazdem na stałe za granicę (w Polsce Bractwo nie prowadzi stałej działalności) – a na to ksiądz Edward nie chciał się zdecydować. Usiłował więc znaleźć dla siebie miejsce w kraju. Prowadzono starania, aby stał się opiekunem środowiska tradycjonalistów w Kaliszu, o jego wizyty i odprawienie starej mszy zabiegali także katolicy tradycyjni z Poznania. Przez jakiś czas ksiądz Wesołek – bez zgody przełożonych – wymykał się co jakiś czas z kaliskiego klasztoru, aby w jednym z poznańskich kościołów odprawiać potajemnie trydencką mszę świętą. Obawy, że nie uzyskałby od Towarzystwa Jezusowego zezwolenia na opiekę nad tradycjonalistami, okazały się uzasadnione. Filip Libicki wspomina, że gdy w imieniu poznańskich tradycjonalistów zwrócił się oficjalnie do przełożonego kaliskich jezuitów ojca Aleksandra Jacyniaka z prośbą o wyznaczenie księdza Wesołka do opieki nad tym środowiskiem – zdecydowanie odmówiono mu. – Tego typu praca nie współbrzmi z charyzmatem Towarzystwa Jezusowego, nasz zakon nie jest zakonem o linii tradycyjnej, ale progresywnej. Jezuici przecierają nowe szlaki w Kościele, na przykład prowadzą dialog z ateizmem i wyznaniami niechrześcijańskimi – tłumaczy dziś ojciec Jacyniak.
Księdza Edwarda coraz bardziej niepokoiła owa „linia progresywna”, wprowadzanie nowinek liturgicznych, takich jak udzielanie komunii na rękę. – Nigdy nie zgadzałem się na udzielanie komunii stojącym, choć nieraz musiałem to czynić. A już rozdawanie na rękę jest świętokradztwem. Ponieważ będzie to niedługo wprowadzone w Polsce, nie chciałem mieć z tym nic wspólnego. Nawet gdyby kazał mi to robić Ojciec Święty, powiedziałbym: nie! To jest świętokradztwo, a do grzechu nikt mnie nie może upoważnić – uważa ksiądz Wesołek.
Piękna liturgia
Gdy dowiedział się, że w Polsce działa (pozostające oficjalnie w stanie schizmy) Bractwo św. Piusa X, uznał, że powinien poznać przełożonego stowarzyszenia – księdza Karla Stehlina, i porozmawiać z nim. – Chciałem przedstawić mu się jako jezuita i kandydat do Bractwa św. Piotra – wspomina ksiądz Wesołek. Na zmianę decyzji wpłynęła rozmowa z redaktorem tygodnika „Niedziela”, który uświadomił księdzu Edwardowi, że strzegące tradycyjnego dziedzictwa Bractwo św. Piotra działa na marginesie Kościoła. – Jak to? Bractwo działa na prawach papieskich i jest na marginesie? – ksiądz Wesołek nie chciał zgodzić się z redaktorem. Po tej rozmowie przestał wierzyć w sens działalności w oficjalnych i uznanych strukturach Kościoła.
– Nigdy wcześniej nikogo z Bractwa św. Piusa nie znałem, nie można więc powiedzieć, iż zostałem tam wciągnięty, nikt mnie nie przekonywał ani nie namawiał – ksiądz Wesołek podkreśla, że sam podjął decyzję: opuścił Towarzystwo Jezusowe i przeszedł do Bractwa św. Piusa X.
Odwiedził seminarium Bractwa w Zaitzkofen, obserwował niższe święcenia udzielane przez biskupa Alfonsa de Galarretę. – Uczestniczyłem we mszy świętej pontyfikalnej, obrzędzie obłóczyn i tonsury… po raz pierwszy w życiu widziałem tak piękną liturgię – zachwyca się ksiądz Edward.
W Bractwie św. Piusa X były jezuita znalazł to, czego brakowało mu w Towarzystwie Jezusowym. – Duchowość jezuitów przeszła do naszego Bractwa. Mamy ogromny szacunek dla świętych jezuitów, tym bardziej boli nas współczesna sytuacja tego zakonu, który jest w awangardzie nowinek w Kościele – mówi ksiądz Karl Stehlin, obecny przełożony księdza Edwarda.
Według redaktora „Nova et Vetera” Konrada Szymańskiego ksiądz Wesołek odszedł z Kościoła, bo „nie potrafił zaakceptować trudnej sytuacji, w której jest obecnie Towarzystwo Jezusowe”. – Chciał żyć jak prawdziwy jezuita, był zmęczony chaosem i bałaganem w zakonie. Rozumiem taką postawę, ale nie znajduję usprawiedliwienia dla jego decyzji – mówi Szymański.
Wykorzeniony z zakonu
Z Towarzystwem Jezusowym ksiądz Wesołek rozstał się zgodnie z prawem kanonicznym – 21 stycznia 1998 roku otrzymał dekret dymisji z rąk przełożonego prowincji wielkopolsko-mazowieckiej jezuitów, ojca Andrzeja Koprowskiego. Jednocześnie ojciec Koprowski skierował do prowincji jezuitów poufne pismo w sprawie księdza Wesołka. Przyznaje w nim, że nie ma zwyczaju z okazji dymisji współbraci pisania listu, jednocześnie podkreśla, że Bractwo św. Piusa X jest „jednym ze środowisk rozłamu wewnątrz Kościoła”, a jego przełożeni „nie żyją w jedności z biskupem Rzymu i Stolicą Apostolską”. – Napisałem ten list, aby przypomnieć współbraciom, jak fundamentalną sprawą jest posłuszeństwo wobec Episkopatu i Stolicy Apostolskiej. Postawa innych zakonów wobec papieża może być dobroduszna, u jezuitów natomiast jest silna więź posłuszeństwa Ojcu Świętemu, który podkreśla obowiązek działania zgodnie z regułami wyznaczonymi przez Sobór Watykański II – mówi ojciec Koprowski.
Przełożony prowincji jezuitów twierdzi, że historia księdza Wesołka jest pierwszym znanym mu przypadkiem odejścia księdza z tego zakonu (jeśli nie brać pod uwagę sytuacji natury obyczajowej). Ojciec Koprowski zdawał sobie sprawę, że ksiądz Wesołek „nie jest typem zakonnika, który usiedziałby w klasztorze”. – Jako duszpasterz Cyganów przez kilkanaście lat nie bywał dłużej w naszych domach, nastąpił więc proces wykorzenienia z zakonu. Jego decyzja jednak zaskoczyła mnie – nie ukrywa ojciec Andrzej Koprowski. Ocenia też sytuację w Kościele w ostatnich latach. – Są księża, którzy na wszystkie zasady patrzą jak na ograniczenie swojej wolności. Mają swoją wizję życia, posługi ludowi, ale też swoje lęki i niepewności, które powodują, że chcą się gdzieś ukryć – mówi przełożony jezuitów. Aby nie powtórzyła się sytuacja taka jak ks. Wesołka w ostatnim czasie nie dopuścił do wyższych święceń młodego tradycjonalistycznie nastawionego diakona w klasztorze Towarzystwa Jezusowego w Warszawie. Ks. Koprowski odrzuca jednak zarzut, że jezuici zniechęcali księdza Edwarda do noszenia sutanny. – Sam noszę sutannę i nikt mi tego nie wypomina – mówi. Przyznaje jednak, że gdy był szefem redakcji programów katolickich w TVP, poprzestawał na koloratce. – Tam było zupełnie inne środowisko! Jak mógłbym w telewizji chodzić w sutannie? – pyta przełożony jezuitów.
Poza Kościołem?
Ksiądz ważnie wyświęcony nigdy nie przestaje być księdzem – a więc Edward Wesołek pozostanie kapłanem i odprawiane przez niego msze święte będą ważne. – Ale jako ksiądz katolicki został suspendowany, nie ulega więc wątpliwości, że obecnie ksiądz Wesołek pozostaje poza Kościołem – mówi ojciec Koprowski. Uznaje się, że Bractwo św. Piusa X pozostaje od dziesięciu lat w stanie schizmy, czyli poza Kościołem. Powołane przez arcybiskupa Marcela Lefebvre’a Bractwo – zgodnie z prawem kanonicznym – było do 1988 roku uznawane przez Stolicę Apostolską. Przed dziesięcioma laty założyciel Bractwa – bez zgody i wbrew zakazowi papieża – wyświęcił czterech biskupów, wśród nich biskupa Bernarda Fellaya, obecnego przełożonego Bractwa. Akt ten został uznany przez Jana Pawła II za schizmatycki, a lefebvrystów ekskomunikowano. Księża od św. Piusa X podkreślają jednak, że ekskomunika jest nieważna, bo arcybiskup Lefebvre działał w stanie wyższej konieczności – tak więc status Bractwa w Kościele w najgorszym razie jest „nie uregulowany”.
W Polsce Bractwo św. Piusa X działa dopiero od półtora roku, miało dotychczas trzech księży, jeden przeorat (w Warszawie, przeorem jest Niemiec, ksiądz Karl Stehlin) oraz trzy kaplice (w Krakowie, Gdańsku i Katowicach). Dwóch polskich seminarzystów uczy się w seminarium Bractwa w Zaitzkofen.
Ksiądz Wesołek jest czwartym kapłanem Towarzystwa św. Piusa X w Polsce, ale pierwszym Polakiem. Dlatego dla Bractwa pozyskanie księdza Edwarda było ogromnym świętem. W periodyku polskich lefebvrystów „Zawsze Wierni” pojawiła się specjalna kolorowa wkładka poświęcona księdzu Edwardowi, zawierająca m. in. wywiad z nim oraz jego zdjęcie z 1967 roku z kardynałem Stefanem Wyszyńskim. – Przyjście do nas księdza Wesołka to dla nas duchowy przełom. To dla Bractwa wielka łaska boża, efekt modlitw tysięcy ludzi, którzy proszą Boga o powrót Kościoła do tradycji. Będziemy pracować tak jak dotąd, aby zachować tradycję, ale już widać, że polskie duchowieństwo zaczyna rozumieć sytuację w Kościele – mówi ksiądz Stehlin. A ksiądz Wesołek dodaje: – Teraz mam pragnienie, aby przy grobie arcybiskupa Marcela Lefebvre’a przeprosić go za wszystkie powtarzane przeze mnie oszczerstwa pod jego i Bractwa adresem. Dziś pragnę podkreślić, że msza wszech czasów przetrwała dzięki heroicznej postawie arcybiskupa.