Polemika z „Tygodnikiem Powszechnym” (2). Czy abp Lefebvre złamał Prawo Kościelne?

Polemika z artykułem Janusza Poniewierskiego: „Jak rozumieć Tradycję?”

Poniższy artykuł jest drugą z kolei polemiką z „Tygodnikiem Powszechnym”. Poprzedni tekst polemiczny ks. Karla Stehlina pt. „Ad Vocem”, za zgodą autora, tygodnik wydrukował w skróconej wersji.

W nr 40/97 „Tygodnika Powszechnego” ukazał się mój artykuł wraz z polemiką Janusza Poniewierskiego, który odniósł się negatywnie do większości moich argumentów. W tym samym czasie tygodnik „Niedziela” opublikował artykuł ks. Stanisława Nagy pt. „Uwaga: lefebryzm jest już w Polsce”, napisany w tym samym duchu. Obydwa wymienione artykuły powtarzają te same błędy, nad którymi nie sposób przejść do porządku dziennego.

O stosowalności prawa w ogóle

Prawo kościelne różni się znacznie od współczesnego prawa cywilnego. Domaga się, aby każda sprawa była rozpatrywana indywidualnie. Nie wolno wybijać szyb, ale jest to dozwolone, a nawet pożądane, jeżeli chodzi o ratowanie ludzi z płonącego domu. Nie wolno święcić biskupa, ale jest to pożądane, jeżeli wymaga tego ratowanie wyższego dobra. W Kościele istnieje cała hierarchia praw, a najwyższym prawem Kościoła jest prawo zbawienia dusz (salus animarum suprema lex, kan. 1752 KPK). Nic, co jest sprzeczne z dążeniem do tego najwyższego dobra, nie może być uznane za słuszne, a każdy kanon KPK winien być rozpatrywany w świetle kanonów stojących wyżej w tej hierarchii, a w szczególności w odniesieniu do kanonu 1752.

Czy KPK daje podstawy do ekskomunikowania abpa Lefebvre?

Na początek zauważmy, iż ani dekret kard. Gantina, Prefekta Kongregacji Biskupów z 1 lipca 1988 r., ani list Ecclesia Dei papieża Jana Pawia II z dnia 2 lipca 1988 r., nie są same przez się wystarczające dla uznania ekskomuniki. Nie są one też nieomylnymi aktami Kościoła, a co więcej, historia Kościoła zna przypadki niesłusznego (i niezgodnego z prawem) ogłaszania „ekskomuniki”, szczególnie w czasach kryzysów Kościoła. Przykładem może być tu okres herezji arianizmu, gdy papież Liberiusz „ekskomunikował” św. Atanazego (co później uznano za nieważne), który, nota bene, również, podobnie jak abp Lefebvre, „bez mandatu papieskiego konsekrował…” presbyteroi [wówczas określenie całego duchowieństwa] (kan. 1382 KPK)!

W przypadku abpa Marcela Lefebvre ekskomunika mogłaby być oparta o jeden z następujących dwóch kanonów (przynajmniej nikt do tej pory nie powoływał się na inne):

a. kan. 1364 (ze względu na schizmę);

b. kan. 1382 (ze względu na konsekrowanie biskupa bez zgody papieża).

W dalszym rozumowaniu wykażemy, iż żaden z w/w przypadków nie ma zastosowania wobec abpa Lefebvre’a (ani abpa de Castro Mayera, czterech konsekrowanych biskupów, a także innych kapłanów i wiernych Bractwa św. Piusa X).

Ad a):Kan. 1364 stwierdza: „schizmatyk podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawo”. Jeżeli zatem wykażemy, iż w omawianym przypadku nie ma mowy o schizmie, nie będzie można zastosować kan. 1364 do ogłoszenia ekskomuniki.

Po pierwsze: „Schizma jest odmową uznania zwierzchnictwa Biskupa Rzymskiego lub utrzymywania wspólnoty z członkami Kościoła, uznającymi to zwierzchnictwo” (KPK kan. 751), zaś Bractwo tego nigdy nie uczyniło. Takie stanowisko podzielają także watykańscy kanoniści:

– kard. Castillo Lara – Przewodniczący Papieskiej Komisji ds. Poprawnej Interpretacji Prawa Kanonicznego („La Repubblica”, 7 X 1988 r.) – „Akt święcenia biskupa (bez zgody papieża) nie jest sam w sobie czynem schizmatyckim”.

– kard. Eduard Cassidy – prefekt Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan (list do wiernego z 3 V 1994 r.) „Chciałbym od razu podkreślić, że Dyrektywy Ekumeniczne nie obejmują Bractwa św. Piusa X. Sytuacja członków tego Bractwa jest wewnętrzną sprawą Kościoła Katolickiego. Bractwo nie jest innym Kościołem lub związkiem wyznaniowym w znaczeniu używanym w Dyrektywach…” (wytłuszczenie moje).

– prof. Neri Capponi – emerytowany profesor Prawa Kanonicznego na Uniwersytecie we Florencji („Latin Mass Magazine”, maj–czerwiec 1993 r.) – „Na przykład, gdyby ustanowił on (abp Lefebvre) własną hierarchię, wówczas byłoby to czynem schizmatyckim. Jest faktem, iż J.E. Lefebvre powiedział wprost: «Ustanawiam biskupów w celu umożliwienia kontynuowania mojego kapłańskiego bractwa. Oni nie zajmą miejsca innych biskupów. Nie tworzę równoległego Kościoła». Dlatego czyn ten nie był, per se, schizmatycki”.

– ojciec Patrick Valdini – dziekan wydziału Prawa Kanonicznego w Instytucie Katolickim w Paryżu („Question de Droit ou de confiance, L’Homme Nouveau”, 17 II 1989 r.) – „To nie święcenie biskupa powoduje schizmę. To co czyni schizmę, to nadanie biskupowi misji apostolskiej”.

– prof. Geringer – kanonista na Uniwersytecie w Monachium – „Bez wątpienia abp Lefebvre nie dokonał aktu schizmy święcąc biskupów”.

Także, a może przede wszystkim, kard. Joseph Ratzinger, prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, reagując na próbę ekskomunikowania zwolenników Bractwa św. Piusa X (z kan. 751: „odmowa utrzymywania wspólnoty z członkami Kościoła uznającymi zwierzchnictwo Biskupa Rzymskiego”), w liście do biskupa Ferrario z dnia 28 czerwca 1993 r. (Nuncjatura Apostolska, Washington D.C.), stwierdza: „Po zbadaniu tej sprawy, przeprowadzonym w oparciu o Prawo Kościelne, nie stwierdza się. jakoby fakty przedstawione we wspomnianym wyżej Dekrecie (o ekskomunice) byty formalnym czynem schizmatyckim w ścisłym sensie, gdyż nie wyczerpują one znamion schizmy”.

Po drugie:Nawet sekretarz pontyfikalnej komisji Ecclesia Dei (powstałej w następstwie listu Ecclesia Dei, a odpowiedzialnej w Rzymie za sprawy dotyczące Bractwa św. Piusa X), ks. prałat Camille Perl, nie podziela stanowiska Janusza Poniewierskiego, jakoby utrzymywanie przez wiernych łączności z członkami Bractwa Świętego Piusa X oznaczało „przylgnięcie do schizmy”. W liście nr 123/95 z 6 października 1995 r. pisze on: „Nie ma żadnych wątpliwości co do ważności święceń kapłańskich księży z Bractwa Św. Piusa X. Są oni jednak suspendowani a divinis…” – co oznacza, iż są oni „zawieszeni”, a nie ekskomunikowani („wyłączeni”), gdyż kategorii suspens a divinis nie stosuje się w odniesieniu do osób znajdujących się poza Kościołem (np. schizmatyków). I dalej: „uczestniczenie w Mszach i sakramentach w kaplicach Bractwa Św. Piusa X nie stwarza samo w sobie formalnej przynależności do schizmy”. Ksiądz Perl, w charakterystyczny dla siebie sposób, unika tutaj rozstrzygnięcia problemu, czy biskupi Bractwa są schizmatykami. Jak można by jednakże twierdzić, iż utrzymywanie ścisłej łączności ze schizmatykami nie oznacza przynależności do schizmy?

Po trzecie:Nie jest wcale jednoznaczne, iż Dekret kard. Gantina z 1 lipca 1988 r., albo list Ecclesia Dei z 2 lipca 1988 r. w ogóle stwierdzają istnienie schizmy! Wprawdzie w punkcie 3 listu Ecclesia Dei Papież pisze, iż czyn Arcybiskupa „stanowi akt schizmatycki”, ale można to rozumieć jako „podobny do schizmy”, albo „mający cechy schizmy”, gdyż zaraz w następnym zdaniu, Papież, stwierdzając ekskomunikę, nie powołuje się na kan. 1364 (co byłoby prostym i naturalnym wnioskiem do uznania schizmy), lecz na kan. 1382, który ze schizmą nie ma nic wspólnego! Papież jakby „boi się” jednoznacznego stwierdzenia, iż czyn Arcybiskupa jest aktem schizmy. Nie należy jednakże sądzić, iż Papież „zapomniał” o kanonie 1364. Pojawia się on bowiem w dalszej części tego listu, w punkcie 5c: „wszystkim powinno być wiadome, że formalna przynależność do schizmy (…) pociąga za sobą ekskomunikę. (kan. 1364)”. Tutaj jednakże Papież również nie stwierdza istnienia schizmy Arcybiskupa, lecz wprowadza swoisty komentarz do Prawa Kanonicznego, w rodzaju: „jeżeli będzie schizma, to będzie również ekskomunika”.

Kwestia schizmy rzeczywiście nie jest sprawa banalną, z czego zdaje sobie sprawę Jan Paweł II. Nie wolno mówić o schizmie bez wyjaśnienia znaczenia tego słowa w konkretnym przypadku, a co więcej, bez przeprowadzenia teologicznego lub kanonicznego dowodu. Schizma nie jest jednorazowym grzechem, lecz stanem permanentnym. Akt święceń może sprowokować schizmę, lecz sam w sobie nie jest schizmą. Prawo kanoniczne wymaga, że jeżeli ma być zastosowana kara (ekskomunika) to winę (schizmę) należy kanonicznie udowodnić. Trudno jest też mówić o schizmie w jeden czy dwa dni po akcie konsekracji biskupów, jak miało to miejsce w przypadku abpa Lefebvre’a.

Po czwarte: Janusz Poniewierski pisze, iż: „prawo kościelne uznaje władzę Papieża także w sprawie nominacji i wyświęcania biskupów” i konkluduje, iż „kto bez łączności ze Stolicą Apostolską konsekruje biskupa, wchodzi wstań schizmy”. Otóż, co oznacza „uznawanie” bądź „nieuznawanie” autorytetu papieża jasno jest napisane w KPK w kanonach 750, 752, 753 i 754, które nie są pogwałcone ani przez abpa Lefebvre’a, ani przez Bractwo św. Piusa X, które nigdy nie poddawało w wątpliwość autorytetu Papieża. Natomiast, wraz z Doktorami Kościoła, rozróżniamy: „funkcję papieża” od „osoby papieża”, czyli urząd papieża (przedstawiciel Chrystusa na ziemi) od jego prywatnego życia i od jego osobistych opinii (zwykły człowiek, katolik). To rozróżnienie było potrzebne przede wszystkim w smutnych okresach papiestwa, kiedy wierni nie wiedzieli, w jaki sposób zachowywać się wobec głowy Kościoła. Osoba papieża może, częściowo lub w całości, „renuere officio Papae” (Kajetan), odmówić wykonania obowiązków wynikających z jego urzędu, jeśli wspiera lub pozwala na orientację rujnującą Kościół. Tak więc, jak np. żaden katolik nie może akceptować czynu papieża Liberiusza, jeżeli ten popiera herezję arianizmu, albo papieża Honoriusza, jeżeli ten podpisuje herezję monoteletyzmu, tak samo nie może on akceptować czynu papieża Pawia VI, jeśli ten popiera modernizm, liberalizm i ekumenizm – błędy jasno potępione przez jego Poprzedników.

Ad b): Sprawa kan. 1382.Prawdą jest, iż Arcybiskup dokonał święceń biskupów bez zgody Papieża. W związku z powyższym pojawia się groźba zastosowania kan. 1382: „Biskup, który bez papieskiego mandatu konsekruje kogoś na biskupa, a także ten, kto od niego konsekrację przyjmuje, podlegają ekskomunice wiążącej mocą samego prawa”. Również i ten kanon nie ma jednakże zastosowania wobec czynu Arcybiskupa, ze względu na brzmienie innych kanonów KPK, stojących wyżej w hierarchii od kanonu 1382, co poniżej omawiamy:

Po pierwsze: Fałszywym oraz przeciwnym prawu kanonicznemu jest zastosowanie kan. 751 (o schizmie) do „aktu konsekracji biskupów bez mandatu Stolicy Apostolskiej” (jaki faktycznie był dokonany 30 czerwca 1988 r. przez abpa Lefebvre’a i bpa de Castro Mayera). Kan. 751 mówi o „odmowie uznania zwierzchnictwa Biskupa Rzymskiego” (co by ewentualnie pociągało za sobą kanon 1364). Jednakże, „święcenie bez mandatu Stolicy Apostolskiej” nie jest w Prawie Kanonicznym zaliczane do rzędu „przestępstw przeciwko religii i jedności Kościoła”, ale wymienione jest tylko w rozdziale „uzurpacja kościelnych zadań oraz przestępstwa w ich wykonywaniu” (gdzie karą za to wykroczenie, w warunkach normalnych, jest ekskomunika – kan. 1382). Reasumując, sugestia niektórych autorów, jakoby „akt konsekracji 30 czerwca” pociągał za sobą kan. 751, a w konsekwencji ekskomunikę, nie znajduje żadnych podstaw prawnych.

Po drugie: W przypadku omawianych święceń kan. 1382 nie ma zastosowania ze względu na brzmienie kan. 1323 §4: „nie podlega karze, kto w chwili przekraczania ustawy lub nakazu (…) działał pod wpływem (…) konieczności”. Nie jest celem tego artykułu wykazanie istnienia stanu „wyższej konieczności” w Kościele. Motywy, które kierowały arcybiskupem Lefebvre, zostały szczegółowo opisane w jego książce pt: Oni Jego zdetronizowali, napisanej w 1986 r. O istnieniu daleko posuniętego kryzysu w Kościele świadczą chociażby takie fakty, jak: spotkanie religii w Asyżu, wszechobecny fałszywy ekumenizm będący de facto synkretyzmem, rozpowszechnienie się Nowej Liturgii prowadzącej często do profanacji Ofiary Krzyżowej i Najświętszego Sakramentu, nowa fałszywa teologia zaprzeczająca wielu istotnym dogmatom wiary, masowy spadek powołań i powszechna dekadencja wśród wiernych we wszystkich krajach świata, a wszystko to jako bezpośrednie lub pośrednie konsekwencje błędów zawartych w niektórych dekretach Soboru Watykańskiego II.

Po trzecie: Przeciwnym powszechnemu nauczaniu teologii jest identyfikowanie aktu nieposłuszeństwa ze schizmą. Św. Tomasz z Akwinu, Kajetan, Suarez i inni uczą: „jeśli odmowa posłuszeństwa dotyczy materii nakazanej albo samej osoby zwierzchnika, nie ma wtedy schizmy, o ile nie chodzi o zakwestionowanie autorytetu”. Ojcowie i Doktorzy Kościoła, komentując spór między św. Pawłem a św. Piotrem (św. Paweł, zdając sobie sprawę, że św. Piotr nie idzie słuszną drogą, zgodną z prawdą Ewangelii, mówi „otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłuży! (…) powiedziałem mu wobec wszystkich”, mimo że miał niższy stopień w hierarchii. Zob. Ga 2, 11), uczą, że niebezpieczeństwo dla wiary i publiczny skandal, szczególnie w dziedzinie doktrynalnej, nie tylko legalizują opór publiczny okazywany hierarchii, a nawet samemu Papieżowi, ale czynią go słusznym.

Po czwarte: Kan. 18 KPK mówi, że wszelka ustawa kościelna przewidująca karę musi być interpretowana stricte, tzn. że sprawa musi być jasna, sprawca musi dokonywać czynu z pełną świadomością zła, musi chcieć dokonać dobrowolnie czegoś złego, jeżeli istnieje najmniejsza wątpliwość co do świadomości sprawcy, że czyni źle, to kara nie obowiązuje. Abp Lefebvre był przekonany, że akt święceń jest dobry i niezbędny dla Kościoła, ze względu na „stan konieczności”, o którym mówi kan. 1323 §4 (cytowanym powyżej). Według kan. 18 nie ma kary przewidzianej w kan. 1382, ponieważ brakuje dwóch koniecznych warunków do nałożenia kary. Natomiast kan. 1323 §7 idzie jeszcze dalej, mianowicie mówi on, że jeżeli w Kościele byłoby wszystko w porządku i nie było stanu konieczności, lecz tylko: „sprawca sądził bez winy, że zachodzi jedna z okoliczności przewidzianych w kan. 1323 §4 i §5”, wtedy także nie ma kary. Nie ulega wątpliwości, iż Arcybiskup był przekonany o istnieniu stanu konieczności w Kościele. Nie chcemy tutaj twierdzić, iż Arcybiskup działał nieświadomie dokonując aktu konsekracji 30 czerwca 1988 r., ale że, w dyskusji na temat rzekomej ekskomuniki Arcybiskupa, sam kan. 1323 §7 wystarcza, aby uznać ją za nieważna.

Po piąte: Całkowicie niezrozumiałym wydaje się twierdzenie, iż: „nie podlegają ekskomunice ci, którzy okazjonalnie i bez intencji formalnego przyłączenia się do wspólnoty lefebvrystycznej, uczestniczą w sprawowanych tam sakramentach”. Rozróżnienie pomiędzy „sporadycznym i okazyjnym uczestnictwem we Mszy trydenckiej” a „groźbą uczestnictwa stałego”, tak jakby pewien czyn ewidentnie zły, a popełniany tylko czasami, miał nie być grzechem, jest twierdzeniem bez precedensu w 2000-letniej historii Kościoła. Z jednej strony przedstawia się działalność Bractwa św. Piusa X w kategoriach zła, przekraczającego swym rozmiarem aborcję i kwestionowanie dogmatów Wiary, z drugiej zaś dopuszcza się „okazyjne uczestnictwo” w sakramentach sprawowanych przez biskupów i księży Bractwa. Zapewne autor, wyrażając twierdzenia takie jak powyższe, miota się pomiędzy sprzecznościami wynikającymi z jednej strony z zagwarantowanego przez św. Piusa V (bullą Quo Primum) powszechnego prawa do uczestnictwa we Mszy trydenckiej, którego „Kościół posoborowy” zapewnić nie chce, z drugiej zaś, z woli świadczenia na rzecz modernizmu i ekumenizmu.

Konkludując rozważania na temat problemu rzekomej ekskomuniki abpa Marcela Lefebvre i pozostałych biskupów należy stwierdzić, iż nie ma tu zastosowania kan., 1364, natomiast spór dotyczący zastosowania kan. 1382 sprowadza się faktycznie do uznania lub nie istnienia „stanu wyższej konieczności” w Kościele.

Okoliczności konsekracji

W dyskusji na temat ważności kary suspens a divinis z 1976 r. wobec faktu uczestnictwa kard. Gagnon we Mszy św. 8 XII 1987 r., Janusz Poniewierski tak „broni” Kardynała: „Może kierował nim dobrze rozumiany ekumenizm? (…)”. Otóż, należy zauważyć, iż kard. Gagnon uczestniczył we Mszy św. w Econe oficjalnie, jako legat papieski (in trono). Podczas tej Mszy św., odprawionej przez abpa Lefebvre’a, 27 nowych alumnów wstąpiło do Bractwa św. Piusa X. Czyż nie właśnie święcenia księży przez Arcybiskupa były przyczyną ogłoszenia karysuspens a divinis 11 lat wcześniej? Prawo Kanoniczne surowo zakazuje takiego uczestnictwa, jeżeli kara suspens a divinis byłaby ważna. Kard. Gagnon posunął się jednakże jeszcze dalej, i potwierdził nieważność kary suspens a divinis, wpisując się do księgi gości w Econe, gdzie pobłogosławił Bractwo jako instytucję pełną cnót i świętości, i pogratulował mu jego ważnej pracy dla Kościoła. Jest to uznanie implicite nieważności suspens a divinis, gdyż stwierdzanie explicite nieważności aktu od początku nieważnego na mocy samego Prawa Kanonicznego nie miałoby sensu. Karę suspens a divinis nakłada się bowiem po przeprowadzeniu odpowiedniego procesu przez kompetentny trybunał kościelny. Czy ktokolwiek może pokazać mi jakikolwiek proces, czy też jakikolwiek trybunał, przez który abp Lefebvre byłby potępiony?

Jednym z podstawowych istotnych zarzutów wobec abpa Lefebvre’a jest sprawa podpisania przez niego, dnia 5 maja 1988 r., protokołu, unieważnionego zaraz potem przez kard. Ratzingera (o czym się już nie wspomina). Zobaczmy co mówi na ten temat sam abp Lefebvre, w wywiadzie opublikowanym w „Fideliter” z VII–VIII 1989 r.:

„Potem przyznano nam Mszę, Sakramenty i Księgi Liturgiczne, ale, co do Rzymskiej Komisji i konsekracji biskupów, nie chcieli przyjąć naszych próśb. Mogliśmy mieć tylko dwóch spośród siedmiu członków Rzymskiej komisji – bez przewodniczącego i bez wiceprzewodniczącego – a ja otrzymałbym tylko jednego biskupa, podczas gdy prosiłem o trzech. Było to już praktycznie nie do zaakceptowania. I gdy, jeszcze przed podpisaniem, spytaliśmy, kiedy moglibyśmy mieć biskupa, odpowiedź była wymijająca i pusta. Nie wiedzieli. Listopad? – nie wiedzieli. Boże Narodzenie? – nie wiedzieli… Niemożliwością było uzyskać datę.

Wówczas właśnie, po podpisaniu protokołu, który utorował drogę porozumieniu, usiadłem i zacząłem rozmyślać. Nagromadzone niedowierzania i powściągliwości skłoniły mnie do żądania mianowania biskupa do dnia 30 czerwca 1988 r., spośród trzech kandydatur, które złożyłem w Rzymie 5 maja. Albo to, albo dokonam konsekracji. W obliczu takiego wyboru, kardynał Ratzinger powiedział: „Jeśli tak, to protokół jest nieważny. Sprawa zakończona i nie będzie więcej protokołów. Wasza Ekscelencja zrywa nasze stosunki”. On to powiedział, nie ja.

20 maja napisałem list do Ojca Świętego, wyjaśniając mu, iż podpisałem protokół, ale upieram się przy posiadaniu biskupów i zrealizowaniu tego do 30 czerwca 1988 r.

Ale faktycznie nie było drogi do porozumienia. Gdy postawiłem kardynała Ratzingera przed tą alternatywą, i gdy mówił, że dałby nam biskupa do 15 sierpnia, prosił mnie o więcej kandydatur, tak aby Stolica Apostolska mogła wybrać biskupa, który spełniałby wymogi określone przez Watykan. Dokąd by nas to doprowadziło?

Zdając sobie sprawę z niemożliwości znalezienia porozumienia, 2 czerwca napisałem ponownie do Papieża: „kontynuowanie naszych rozmów i kontaktów jest bezcelowe. Nie mamy tego samego celu. Wasza Świątobliwość pragnie naszego pogodzenia się z Soborem (Watykańskim II),my natomiast chcemy, aby zrozumiano nasze stanowisko. Pragniemy kontynuować Tradycję, tak jak to czynimy obecnie”.

Nie jest więc prawdą, iż „Ojciec Święty był gotów mianować biskupa spośród członków Bractwa”.Aby mieć obraz całej sytuacji trzeba wiedzieć, iż od 1978 r. (od czasu jedynej audiencji u Papieża), abp Lefebvre wielokrotnie prosił o audiencję, ale nigdy więcej nie był przyjęty. Gdy 29 VI 1987 r., po latach bezowocnych zabiegów, określił graniczny termin mianowania biskupa na 30 VI 1988 r., jakże można było dawać wiarę ustnym obietnicom mianowania biskupa w terminie odległym tylko o 6 tygodni od daty podanej jako graniczna? Czyż takie traktowanie tak istotnej sprawy nie budzi uzasadnionych podejrzeń o braku dobrej woli u drugiej strony? Istnieje jeszcze jedna przyczyna, całkowicie pomijana we wszystkich dyskusjach na ten temat, która zadecydowała o zerwaniu podpisanego wcześniej porozumienia. Mianowicie w dniu 6 maja 1988 r., czyli w jeden dzień po podpisaniu porozumienia, ale jeszcze przed jego zerwaniem, kardynał Ratzinger przekazał Arcybiskupowi projekt listu, który powinien on wysłać do Papieża. W liście tym abp Lefebvre miał przeprosić Wikariusza Chrystusa i cały Kościół, za błędy które on i Bractwo św. Piusa X rzekomo popełnili (projekt listu opublikował „Fideliter” z 29-30 czerwca 1988 r.). Propozycja Kardynała de facto pogrzebała, a zarazem zerwała wcześniej podpisane porozumienie.

Rozwój czy wstecznictwo?

Janusz Poniewierski, w typowym dla modernistów stylu, zarzuca św. Piusowi V „wstrzymanie rozwoju Mszy św.”. Moderniści bowiem nie uznają istnienia żadnej doskonałości – wszystko, nawet dogmaty, muszą ciągle „ewoluować”, muszą być ciągle „udoskonalane”. Cóż jednakże autor proponuje jako alternatywę dla Tradycyjnej Mszy św.? Wstecznictwo! Zapomnienie osiągnięć XVI wieków udoskonalania Mszy św.! Cofniecie się do Ostatniej Wieczerzy! Skąd przypuszczenie, iż „na stole nie było trzech obrusów”, skoro apostołowie mieli do dyspozycji: „salę dużą, usłaną i gotową” (Mk 14, 15)? l czy na pewno „słowa konsekracji wypowiedziano głośno”? Jedno co jest pewne, iż doktrynalnie Tradycyjna Msza Święta jest bliższa Ostatniej Wieczerzy, niż Novus Ordo Missae, natomiast uwagi autora dotyczące jeżyka, nakrycia ołtarza czy też głośności wypowiadania słów konsekracji nie należą do problemów rangi dogmatycznej.

Bardzo interesująca jest uwaga autora, iż „w wielu kapłanach (…) rodził się lęk przed nieumyślną profanacją”, z czego prosty wniosek, iż w Novus Ordo kapłani takiego „lęku” się wyzbyli. No bo czegóż się lękać, gdy dłonie trzymają opłatek wartości kilku groszy? Co innego, gdyby w momencie konsekracji kapłan unosił w górę czek na milion dolarów! Niezrozumienie doniosłości aktu konsekracji i niewiara w Rzeczywistą Obecność są istotnie jednymi z głównych negatywnych owoców reformy liturgicznej. Autor, cytując piękną ideę reformy liturgicznej „aby chrześcijanie podczas tego misterium wiary nie byli obecni jak obcy i milczący widzowie” zapomina dodać, iż w wyniku reformy uczestnictwo we Mszach św. spadło do kilku procent. Reformę więc wprowadzono, a widzowie pozostali nieobecni!

Zupełnym nieporozumieniem są natomiast „wywody” Janusza Poniewierskiego na temat definicji i ważności Mszy św. Dywagacje na temat różnicy pomiędzy znaczeniem słów „powtórzenie” a „uobecnienie” nie mają sensu wobec istnienia całej tradycyjnej doktryny Mszy św., która, począwszy od jej definicji, a poprzez szczegółowe objaśnienia, jednoznacznie stwierdza, iż Msza św. jest „tą samą Ofiarą”, co Ofiara Krzyża, i w żadnym wypadku nie ma mowy o jakimś „niezależnym” powtarzaniu ofiary, która nie miałaby być „tą samą Ofiarą”, jak to imputuje mi autor.

Z kolei Wprowadzenie do nowego mszału (w pierwszym wydaniu) wyraźnie pomija zdefiniowanie istoty Mszy św., którą jest uobecnienie Ofiary Krzyża: „Uczta Pańska lub inaczej Msza, to święta synaksa albo zgromadzenie Ludu Bożego, który gromadzi się pod przewodnictwem kapłana, by celebrować pamiątkę Pańską.

Dlatego też do każdego zgromadzenia lokalnego Kościoła doskonale odnosi się obietnica Chrystusa: «Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich»(Mt 18, 20)” (Institutio generalis”§7 rozdz. 2).

Zobaczmy jak ocenia tę „nową definicję” kard. Ottaviani, były prefekt Świętego Oficjum, w słynnej, adresowanej do papieża Pawła VI Krótkiej analizie krytycznej Novus Ordo Missae z 25 IX 1969 r: „Definicja Mszy została zatem sprowadzona do pojęcia «uczty»(…). Ponadto ową «ucztę»określa się jako zgromadzenie zebrane pod przewodnictwem kapłana, w celu sprawowania pamiątki Pańskiej, wspominając wydarzenia Wielkiego Czwartku. Żaden z tych elementów nie zawiera w sobie dogmatów: rzeczywistej obecności Chrystusa w Eucharystii, rzeczywistości ofiary, sakramentalnego charakteru dokonującego konsekracji kapłana, ani wewnętrznej wartości Ofiary Eucharystycznej, niezależnej od obecności zgromadzenia”(rozdz. II).

Należy też przypomnieć kan. 3 z 22 sesji Soboru Trydenckiego: „Jeśli ktoś utrzymuje, że Ofiara Mszy jest jedynie ofiarą pochwalną i dziękczynną, lub też czystym wspomnieniem Ofiary krzyża, a nie Ofiarą przebłagalną – niech na niego będzie anatema”.

Nie ulega wątpliwości, iż dla ważności aktu konsekracji (a co za tym idzie – Mszy św.) muszą być spełnione następujące warunki:

– osoba ważnie wyświęconego kapłana;

– materia (chleb i wino);

– forma (słowa konsekracji);

– intencja celebransa.

Sobór Florencki w nieomylnym Dekrecie dla Ormian w następujący sposób definiuje ważność sakramentów: „Wszystkie te sakramenty realizują się dzięki trzem elementom: mianowicie pewnym rzeczom jako materii, słowom jako formie i osobie szafarza udzielającego sakramentu z intencją czynienia tego, co czyni Kościół, jeśli którejś z tych rzeczy brak, sakrament nie dokonuje się” (Breviarum Fidei. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła, Poznań 1989, VII, 206). W sprawie intencji celebransa w podobny sposób wypowiedział się Sobór Trydencki podczas VII i XXI sesji, kiedy potępiono twierdzenie, jakoby intencja nie była potrzebna do ważności sakramentu: „Jeśli ktoś twierdzi, że u tych, co sprawują sakramenty i ich udzielają, nie jest potrzebna intencja przynajmniej czynienia tego, co czyni Kościół – niech będzie wyklęty” (Breviarum Fidei, VII, 219).

„Za wszystkich” czy „za wielu”

Argumenty Janusza Poniewierskiego, dotyczące dwojakiej interpretacji greckiego słowa „pollio”, są w dużej mierze echem pojawiających się ostatnio herezji, jakoby piekło nie istniało, bądź było puste (von Balthasar, ks. Hryniewicz). Autorzy zdają się tu nie odróżniać złożenia Ofiary Krzyżowej za wszystkich: „wydał siebie samego na okup za wszystkich” (1 Tm 2,6) od pragnienia, aby wszyscy z tej Ofiary skorzystali: „który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni” (1 Tm 2,4). O tym, iż nie wszyscy skorzystają z tej Ofiary, świadczą chociażby życiorysy Judasza: „Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził”(Mt 26, 24), Heroda Agryppy I: „Natychmiast poraził go anioł Pański za to, że nie oddał czci Bogu. i wyzionął ducha, stoczony przez robactwo” (Dz 12, 23), czy też następujący fragment II Listu św. Piotra: „tak samo, jak wśród was będą fałszywi nauczyciele (…) Wyprą się oni Władcy, który ich nabył, a sprowadzą na siebie rychłą zgubę. (…) ci, na których wyrok potępienia od dawna jest w mocy, a zguba ich nie śpi” (2 P 2, 1–3).

Doktryna mówiąca o istnieniu piekła była jednoznacznie wyrażana już w pierwszych wiekach istnienia Kościoła i nigdy w sposób istotny nie była kwestionowana. Wiarę w istnienie piekła wyrażają m.in. takie nieomylne dokumenty Kościoła, jak Credo św. Atanazego (Denz. nr 40), Wyznanie Wiary na II Soborze w Lyonie – 1274 r. (Denz. 464), czy też Dekret o Unii na Soborze we Florencji – 1439 r. (Denz. 693). W kwestii samych słów konsekracji należy stwierdzić, iż jednoznaczne łacińskie określenie „pro multis” znajduje się zarówno w nieomylnym akcie Kościoła jakim jest tekst Trydenckiej Mszy św., kanonizowanej bullą Quo Primum przez św. Piusa V jak też w oryginalnym łacińskim tekście Novus Ordo Missae.

Kościół katolicki naucza, że wyrok wiecznego potępienia jest ostateczny i nieodwołalny. Dla ludzi strąconych do piekła nie nastąpi też apokatastaza, czyli zbawienie dusz, wcześniej już, wyrokiem Bożym potępionych. Bardzo jasno tę prawdę wiary katolickiej oficjalnie orzekł Synod Konstantynopolski (543 r.) podczas którego potępiono poglądy orygenistów. W jednym z dokumentów tego Synodu czytamy: Jeśli ktoś twierdzi lub sądzi, że kara szatanów i złych ludzi jest tymczasowa i że kiedyś nastąpi jej koniec, czyli, że nastąpi apokatastaza dla diabłów i bezbożnych ludzi – niech będzie wyklęty” (Breviarum Fidei, VII, 101). Widzimy zatem, iż poglądy Janusza Poniewierskiego na temat powszechnego zbawienia są po prostu niezgodne z nieomylną nauką Magisterium Kościoła Katolickiego.

Tym jednak, którym nieomylne dekrety Kościoła wydają się być „zbyt przestarzałe” podajemy bardziej uwspółcześnione uzasadnienie istnienia piekła. Otóż, nie ulega wątpliwości, iż wśród miliardów ludzi różnych charakterów, przekonań i pragnień znajdą się zapewne i tacy, którzy z własnej woli będą chcieli pójść do piekła na wieczne potępienie. Jakże Bóg, nieskończenie sprawiedliwy i miłosierny, miałby tak doniosłego aktu wyrazu wolności człowieka i godności osoby ludzkiej nie uszanować?

Ks. Karl Stehlin

Zawsze Wierni, nr 19, 11-12.1997, s. 16.