Drodzy Wierni!
W aktualnej dyskusji o dziele Tradycji często pojawia się dziwne porównanie abpa Lefebvre’a do Marcina Lutra. Podczas jednego z moich wykładów, obecny na spotkaniu ksiądz proboszcz nazwał abpa Lefebvre’a „reformatorem” podobnym do Lutra. Powiedział, iż obydwaj widzieli kryzys w Kościele, chcieli odnowić Kościół, obydwaj byli nieposłuszni, a na końcu ekskomunikowani. Luter był heretykiem, abp Lefebvre schizmatykiem. Dziełem Lutra było założenie protestantyzmu, dziełem abp Lefebvre’a założenie tradycjonalizmu.
Odpowiedziałem proboszczowi w trochę ironiczny sposób, że dziwię się, iż w dobie ekumenizmu i dialogu z braćmi odłączonymi ksiądz tak negatywnie opisuje postać Lutra, który cieszy się tak wielkim szacunkiem u katolickich księży, biskupów, kardynałów, a nawet u samego Ojca Świętego, że przedstawiają jego dzieła i życie jako wzór dla współczesnych chrześcijan, Co więcej, w większości polskich parafii nakłania się wiernych do „pielgrzymowania do Taize”. Przecież bracia z Taize są protestantami, są wiernymi uczniami Lutra. A zatem, dlaczego ksiądz proboszcz organizuje pielgrzymkę do ekskomunikowanych, protestanckich synów Marcina Lutra, podczas gdy dzisiaj używa ksiądz jego imienia jako argument przeciwko abp Lefebvre? Czy ksiądz nie mierzy podwójną miarą? Oprócz ewidentnego braku logiki, łatwo zauważyć, iż takie porównanie może uczynić tylko ktoś, kto nie ma żadnego pojęcia zarówno o Lutrze, jak i arcybiskupie Lefebvre.
Marcin Luter rzeczywiście widział dużo nadużyć i dekadencji moralnej u duchowieństwa, ale miał również od początku swej duchownej kariery własną doktrynę. Sytuacja Kościoła była krytyczna w różnych miejscach z powodu złego zachowania niektórych przedstawicieli hierarchii, natomiast ani fundament Kościoła (depozyt Wiary), ani serce Kościoła (liturgia święta i sakramenty) nie były zagrożone, a większa część hierarchii sprawowała wiernie i godnie swój kapłański obowiązek. Dlatego nie można mówić o ogólnym stanie konieczności w Kościele. Działalność Lutra na początku jego rewolucji nie polegała tylko na denuncjacji nadużyć, ale przede wszystkim na przedstawieniu swoich błędnych nauk (np. na temat łaski uświęcającej, odpustów, czyśćca i rzeczy ostatecznych). Kiedy Rzym wzywał Lutra przed trybunał z powodu głoszonych przez niego herezji, on, młody kapłan i zakonnik, nie tylko odmówił powrotu do nauczania Magisterium Kościoła, ale też z coraz to większą gorliwością atakował fundament, serce i głowę Kościoła. Od początku (1517–1524) stopniowo poddawał w wątpliwość i odrzucił większość dogmatów katolickiej wiary, odrzucił niektóre boskie sakramenty, nazwał Mszę Świętą najgorszym bałwochwalstwem, „reformował” strukturę Kościoła przez odrzucenie papiestwa i kościelnej hierarchii. W konsekwencji Luter zrzucił zakonny habit, odrzucił śluby, wreszcie oddał się rozpuście i pijaństwu. Powstały za jego sprawą luteranizm szybko rozpadł się na rozmaite sekty i wyznania, które mają tylko jedną wspólną cechę – protest przeciwko Kościołowi katolickiemu i jego nauce.
Arcybiskup Lefebvre odznaczył się największą wiernością Stolicy Apostolskiej, cieszył się osobistą przyjaźnią i szacunkiem dwóch papieży, jako apostolski delegat założył 36 diecezji, czego nikt inny w tym stuleciu nie dokonał. Postawę abpa Lefebvre’a wspaniale oddają słowa wyryte na jego grobie w Econe: „Tradidi guod et accepi – przekazałem to, co otrzymałem!” Nie można było u niego znaleźć najmniejszego śladu czegoś, co nie należało do depozytu Wiary. Podczas gdy nowatorzy zaczęli poddawać w wątpliwość ten depozyt, a nawet starali się go zmienić, albo przeinterpretować, również wtedy nie wahał się abp Lefebvre publicznie go bronić i chronić. Celem wieloletniej pracy duszpasterskiej Arcybiskupa było zachowanie i przekazanie dokładnie tej Wiary, którą odrzucił Luter, a dzisiaj odrzuca też niemała część posoborowej hierarchii.
Kiedy Rzym atakował abpa Lefebvre’a, czynił to nie z powodu herezji, ale dlatego, że nie chciał on zaakceptować zmian, które są nie do pogodzenia z depozytem Wiary, zmian, które wcześniej zostały już potępione przez papieży. Sytuacja więc jest nie tylko niepodobna, ale wręcz odwrotna! Ten stan wyższej konieczności zmusił abpa Lefebvre’a do wyjątkowego czynu, wyświęcenia biskupów bez mandatu pontyfikalnego, usprawiedliwionego jednak mocą samego prawa kanonicznego (kan 1323.4). Czyn Lutra burzył fundament, serce i samą istotę Kościoła, zaś czyn abpa Lefebvre’a uratował to wszystko, co zamierzał zniszczyć Luter. Podczas gdy Luter uległ straszliwemu moralnemu uchybieniu, abp Lefebvre rozwinął dzieło kapłańskie, które, według wizytatora apostolskiego kardynała Gagnon, jest „szkołą świętości”, która służy dobru całego Kościoła. O tym, że abp Lefebvre był aż do ostatniej godziny swego życia świątobliwym katolikiem, kapłanem i biskupem, świadczą nie tylko ci, którzy go znali i z nim żyli, ale także przedstawiciele najwyższej hierarchii. Nazywać go pysznym człowiekiem, nieposłusznym rebeliantem. może tylko ten, kto nie poznał Arcybiskupa, ktoś kto nie zrozumiał jego troski o zachowanie czystej wiary, która jest gwarancją zbawienia dusz. Jedynie z tych powodów abp Lefebvre stawiał opór niesprawiedliwym rzymskim rozkazom, szkodzącym dobru całego Kościoła.
Dzieło Arcybiskupa nie było założeniem nowego wyznania czy równoległego Kościoła, lecz rozprzestrzenieniem na całym świecie, prawie zapomnianej już dziś, tradycyjnej nauki Kościoła rzymskokatolickiego, głoszeniem wzgardzonego dogmatu o powszechnym Królestwie Chrystusa Pana, a wreszcie, odprawianiem, bezprawnie zakazanej Mszy Wszechczasów, Mszy wszystkich świętych.
Widzimy zatem, że pomiędzy abp Lefebvre a Lutrem nie tylko nie ma żadnego podobieństwa, ale zachodzi wielka sprzeczność. A w „posoborowym Kościele” obowiązuje Nowa Msza, którą współtworzyli protestanci, dla których możliwe jest uczestnictwo w tej mszy, a nawet jej odprawianie.
Ks. Karl Stehlin
Zawsze Wierni, nr 19, 11-12.1997, s. 2.