Kościół i państwo
Czy Kościół utrzymuje stosunki zewnętrzne?
Tak, „Kościół nie tylko w obrębie własnej swojej dziedziny, ale i na zewnątrz winien przyjazne utrzymywać stosunki. Nie jest na świecie bowiem sam jeden; są również inne zrzeszenia, z którymi musi się stykać i obcować”.
Chcąc mieć pojęcie o doktrynie teologów – modernistów, jak określić należy według nich prawa i obowiązki Kościoła względem stowarzyszeń świeckich?
„Określić je należy jedynie na podstawie przedstawionej przez nich istoty Kościoła”.
Jakimi zasadami posługują się moderniści, określając wzajemny stosunek Kościoła i państwa?
„W tym względzie posługują się oni zupełnie tymi samymi zasadami, które przytoczyliśmy wyżej, pokazując poglądy ich o wiedzy i wierze; tylko tam była mowa o przedmiotach, tu o celach. Jak więc ze względu na przedmiot wiara i wiedza, wedle ich zapatrywań, nawzajem się wykluczają, tak samo wykluczają się wzajemnie państwo i Kościół ze względu na przyświecające im cele: państwu – doczesne, Kościołowi – duchowe”.
Jakim sposobem, według modernistów, przypisywano dawniej Kościołowi władze, której mu oni dziś zaprzeczają?
„Dawniej – mówią – podporządkowywano sprawy doczesne sprawom duchowym; rozprawiano o sprawach mieszanych, w których Kościół występował, jako pan i król. Nauczano bowiem, że Kościół bezpośrednio ustanowił Bóg, jako twórca porządku nadprzyrodzonego. Ale taki pogląd odrzucają już filozofowie i historycy”.
Więc moderniści żądają rozdziału Kościoła od państwa?
Tak, zdaniem ich, „Kościół należy oddzielić od państwa, katolika od obywatela”.
Jakie, według modernistów, winno być w praktyce stanowisko katolika, jako obywatela?
„Katolik, ponieważ jest zarazem obywatelem, ma – według modernistów – prawo i obowiązek, pomijając powagę Kościoła, nie uwzględniać jego życzeń, wskazówek i przykazań, nawet ma prawo depcząc Jego nagany, robić to, co, wedle jego mniemania, przyczynia się do pożytku państwa”.
Więc, zdaniem modernistów, Kościół nie ma prawa podawać obywatelowi normy działania?
Tak, zdaniem ich, „podawać obywatelowi normę działania byłoby nadużyciem władzy kościelnej”.
Co, według modernistów, należy robić wobec takiego „nadużycia”?
„Wszelkimi siłami należy je usunąć”.
Czy zasady te nie były już potępione przez Kościół?
„Zasady, z których te wnioski się wysuwa, uroczyście potępił Nasz Poprzednik, Pius VI, w konstytucji apostolskiej Auctorem fidei.
Czy moderniści poprzestają na rozdziale państwa od Kościoła?
Nie, „szkole modernistów nie wystarcza rozdział państwa od Kościoła. Jak wiara co do zjawiskowych – jak mówią –czynników, winna poddać się wiedzy, tak Kościół w sprawach doczesnych ulegać powinien państwu”.
Czy pogląd ten mają czelność glosie otwarcie?
Nie, „poglądu tego nie głoszą dotąd otwarcie; przymusza ich jednak do niego ścisły wniosek logiczny”.
Co łączy tak potworną teorię z zasadami modernistów?
„Przypuszczenie, że w sprawach doczesnych włada jedynie państwo – gdy człowiek wierzący, nie poprzestając na wewnętrznych aktach religijnych, wkracza w sferę aktów zewnętrznych, np. w sprawowanie i przyjmowanie Sakramentów, akty te podlegają zwierzchnictwu państwa. Cóż stanie się wtedy z władzą kościelną? Ponieważ aktami zewnętrznymi jedynie się objawia, zależeć będzie najzupełniej od państwa”.
Lecz w takim razie, gdyby moderniści wzięli górę, nie byłoby chyba innej drogi wyzwolenia się z pod jarzma państwa, jak tylko znieść wszelki kult zewnętrzny i wszelkie zrzeszenia religijne?
Istotnie. „ To też pod wpływem takiego wniosku wielu protestantów liberalnych znosi wszelki religijne zrzeszenia zewnętrzne i usiłuje wprowadzić tzw. religię indywidualną”.
Moderniści jeszcze do takich konsekwencji nie doszli; lecz jak przysposabiają do nich umysły i co głoszą o władzy dyscyplinarnej w Kościele?
„Wprawdzie moderniści jeszcze do tych konsekwencji jeszcze nie dochodzą, domagają się jednak, aby Kościół dobrowolnie poszedł za ich wskazówkami i do państwowego dostroił się organizmu. To ich pogląd o władzy dyscyplinarnej”.
Co sądzić o ich zapatrywaniach na władzę doktrynalną?
„Zapatrywania ich na władzę doktrynalną i dogmatyczną daleko są gorsze i zgubniejsze”.
Jak przedstawiają sobie moderniści urząd nauczycielski Kościoła?
„W następujący sposób. Zrzeszenie religijne wtedy tylko w jedną może skupić się całość, gdy zjednoczeni jedną posiadają samowiedzę i jedną posługują się formułą. Podwójna ta jedność wymaga wszakże jakby powszechnego umysłu, którego zadaniem jest odszukanie i określenie formuły, najlepiej odpowiadającej samowiedzy ogółu; umysł ten winien dostateczną posiadać władzę, aby formułę ustanowiona narzucić ogółowi. W tym połączeniu i jakby zlaniu tych dwóch czynników: umysłu, wybierającego formułę, i władzy przypisującej ją, upatrują moderniści pojęcie urzędu nauczycielskiego Kościoła”.
Ależ to czysta demokracja! Jest to przecież poddanie urzędu nauczycielskiego Kościoła sądowi ludu?
Istotnie – odpowiadają moderniści – ,,Ponieważ urząd nauczycielski Kościoła powoli wzrasta z poszczególnych samowiedz i publiczną posiada władzę na korzyść tychże samowiedz, wynika więc logicznie, że od samowiedzy zależy i dlatego do organizmu ludności zastosować się winien”.
Wiec teologowie – moderniści oskarżają urząd nauczycielski Kościoła o nadużycie władzy?
Tak. Mówią to wyraźnie: „Jeśli się samowiedzom poszczególnych ludzi zabrania, aby nowych uczuć jawnie i otwarcie nie wyznawały, a krytyce zamyka drogę, po której dogmat wiedzie do koniecznych faz rozwoju, nie jest to użycie powierzonej ku ogólnemu pożytkowi władzy, ale jej nadużycie”.
Czy przynajmniej w wykonywaniu władzy przyznają Kościołowi swobodę?
Nie. „W samym wykonywaniu władzy – mówią – Kościół rządzić się winien taktem i umiarkowaniem. Potępienie i zakazanie jakiegoś dzieła bez wiedzy autora, bez wyjaśnienia z jego strony, bez rozprawy, graniczy zaprawdę z tyranią”.
Czego więc chcą tu ostatecznie teologowie – moderniści?
Chcą „i tu pośrednią jakąś odnaleźć drogę, aby nieskażone zachować prawa, równocześnie władzy i wolności”.
Tymczasem według ich rady, jak postępować powinien katolik?
„Tak, aby publicznie okazywał władzy najgłębszą cześć, nie przestając jednak hołdować swojemu widzimisię”.
Czy teologowie – moderniści, zbuntowani przeciwko władzy Kościoła, przyznają mu przynajmniej prawo solennego kultu i pewnej okazałości zewnętrznej?
„W ogólności taki wydają Kościołowi przepis: ponieważ cel władzy kościelnej jedynie do spraw duchowych się odnosi, należy usunąć wszelką okazałość zewnętrzną, która ją w oczach widzów tym wspanialej przyozdabia. Zapominają, zaprawdę, że religia, lubo do dusz się odnosi, jednak nie w duszach jedynie się zamyka, a cześć, władzy oddana, spływa na Chrystusa, jej Założyciela”.
Zawsze Wierni, nr 17, 07-08.1997, s. 46.