Kościół rzymskokatolicki już od początku swego istnienia zawsze wierzył i wyznawał, że Pan nasz Jezus Chrystus w czasie konsekracji chleba i wina zstępuje z nieba i przemienia te wcześniej ofiarowane Mu dary w prawdziwe Ciało i Krew swoją Przenajświętszą. Obecność Jego pod tymi Postaciami trwa, pokąd utrzymują się postacie chleba i wina. I jest to Obecność rzeczywista i substancjalna, nie zaś symboliczna, którą to tezę wysuwają niemal wszystkie schizmy i apostazje i którą jednoznacznie i definitywnie potępił Sobór Trydencki (Sesja XIII, kanon l, 6 i 8; 11 października 1551 roku).
Tak więc w Komunii świętej przychodzi do serc naszych cały i prawdziwy Jezus Chrystus przebywający w najmniejszej nawet cząstce konsekrowanej hostii i w najmniejszej kropli konsekrowanego wina. I jest to Obecność całkowicie realna i unikatowa w odróżnieniu od łaski uświęcającej, która może być obecna w każdej cząstce duszy człowieka i która jest konieczna, by ten godnie mógł przyjąć Najświętszy Sakrament. Bez tej łaski bowiem, będzie to oczywiste świętokradztwo, które jest bardzo ciężkim grzechem: „Albowiem, który je i pije niegodnie sąd sobie je i pije, nie rozróżniając Ciała Pańskiego” (1 Kor 11, 29).
Godne przystępowanie do Komunii świętej jest wypełnieniem nakazu samego Pana Jezusa, który polecił nam, abyśmy często pożywali Jego Ciało i pili Jego Krew, by mieć żywot w sobie, zadatek zmartwychwstania i szczęścia wiecznego, więc abyśmy byli zawsze w stanie łaski, już choćby dlatego tylko, że jak pisze św. Augustyn (354–430, biskup Hippony): „Nie ma bowiem nic piękniejszego na tej ziemi przed Obliczem Boga niż widok duszy ludzkiej w stanie łaski uświęcającej”.
Słowa konsekracji chleba i wina wypowiedziane przez samego naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa podczas Ostatniej Wieczerzy, Kościół rzymskokatolicki, od początku swego istnienia, zawsze rozumiał i przyjmował w ich prawdziwym i dosłownym znaczeniu; w przeciwieństwie do różnych herezji już z pierwszych wieków chrześcijaństwa, o których św. Ignacy z Antiochii (zm. 170 r. po Chr.) – uczeń św. Jana Apostoła, mówił: „Odstąpili od Eucharystii i modlitwy, gdyż nie wyznają, że Eucharystia jest Ciałem naszego Zbawcy, Jezusa Chrystusa”.
Smutne to, lecz i niestety prawdziwe, że choć Pan Jezus przez wieki całe, przez Świętych Pańskich i przez wiernych członków Kościoła wielce był czczony i uwielbiany w Najświętszym Sakramencie Ołtarza, to jednocześnie przez innych był lekceważony, zaniedbywany, niegodnie przyjmowany, a nawet celowo bezczeszczony.
Toteż niezmierzone miłosierdzie Boże pragnąc przyjść z pomocą tym biednym błądzącym, zaczęło w różnych przedziałach historii, w sposób cudowny, okazywać swoją rzeczywistą Obecność w Najświętszym Sakramencie Ciała i Krwi Pańskiej.
Bardzo liczne na przestrzeni wieków – bo sięgające setek – dobrze udokumentowane przypadki tych cudów eucharystycznych, przybierały różne formy. Konsekrowane Hostie krwawiły, nawet obficie, lub przemieniały się w prawdziwe Ciało, a wino w prawdziwą Krew. Innymi znów razy Hostie święte unosiły się same w powietrzu bądź też zachowywały się w nienaruszonym stanie przez bardzo długie okresy czasu (nawet dziesiątki i setki lat), podczas gdy inne (niekonsekrowane), czerniały i rozsypywały się w szary proszek.
Wszystkie te cudowne zdarzenia zawsze nieodmiennie powodowały bardzo liczne nawrócenia na prawdziwą wiarę rzymskokatolicką i wzrost wiary u wiernych w realną Obecność Pana Jezusa w Sakramencie Eucharystii.
By nieco przybliżyć Czytelnikom te cudowne przypadki, przytaczam niżej lapidarny opis dwóch z nich spośród setek innych – jak już wspomniałem – zaistniałych na przestrzeni wieków, a bardzo dobrze udokumentowanych faktograficznie.
W połowie VIII wieku po Chrystusie w Lanciano (w prowincji Abruzja, we Włoszech), w klasztorze pod wezwaniem św. Longina, kapłan z zakonu św. Bazylego, o którym zapiski klasztorne mówią, że: „…Był dobrze obeznany w naukach tego świata, ale bardzo mało w sprawach Bożych”, często wątpił w tajemnicę przeistoczenia. I oto, kiedy odprawiał Mszę św., po wypowiedzeniu uroczystych słów konsekracji, Hostia święta zamieniła mu się nagle w palcach we fragment prawdziwego Ciała, a wino w kielichu w prawdziwą Krew. Wtedy, po ochłonięciu ze zdumienia zakrzyknął: „Błogosławieni świadkowie, którym Bóg najwyższy dał poznać się przed ich oczyma. Chodźcie bracia i podziwiajcie Boga naszego, Który jest tak blisko nas. Oto Ciało i Krew umiłowanego Pana naszego”. Obecni podbiegli aby podziwiać ów cud, a potem zaczęli zwoływać całą okolicę, aby im pokazać to cudowne zdarzenie.
Po jakimś czasie Krew w kielich zamieniła się w pięć nierównych i nieregularnych bryłek, Ciało natomiast pozostało nienaruszone. Ta najświętsza Hostia oraz pięć bryłek przenajświętszej Krwi zostały następnie umieszczone w relikwiarzu z kości słoniowej, a sporządzony w języku greckim i łacińskim oficjalny dokument opisujący szczegółowo całe owo wydarzenie, zabezpieczono między dwoma marmurowymi tablicami.
W roku 1574 prałat Rodrygues w asyście wiarygodnych świadków, przeprowadziwszy szczegółowe badania tych cudownych relikwii, autorytatywnie potwierdził wyniki uzyskiwane w czasie badań parokrotnie przeprowadzonych w ciągu minionych stuleci, z których m. in. wynikało, że jedna bryłka Krwi świętej waży dokładnie tyle samo, co wszystkie razem (!), ciężar dwóch równy jest ciężarowi pozostałych trzech, a ciężar najmniejszej pokrywa się całkowicie z ciężarem największej. Wyniki te zostały uwiecznione opisem wyrzeźbionym na marmurowej tablicy Anno Domini 1636, zachowanej do dziś na ścianie kościoła.
W 1713 roku oryginalny relikwiarz zastąpiono nową monstrancją rzeźbioną w zlocie i krysztale, w której po dzień dzisiejszy przechowane są te cenne święte relikwie.
W roku 1887 papież Leon XIII ustanowił odpust zupełny po wsze czasy dla wszystkich odwiedzających kościół tego cudu.
Ostatnio, badania tych Świętych Relikwii rozpoczął 18 listopada 1970 roku prof. dr Odoardo Linoli – wykładowca anatomii, patologii histologicznej, chemii i mikroskopii klinicznej w asyście prof. dra anatomii na uniwersytecie w Sienie – Rugerro Bartelli.
Dnia 4 marca 1971 roku ogłoszone zostały wyniki tych badań, z których wynikało, że:
1. Hostia święta przemieniona w prawdziwe ciało ludzkie ma kolor żółto – brązowy i jest nieregularnego, okrągłego kształtu, grubszego i pomarszczonego w części obrzeżnej; w kierunku środka tkanka staje się coraz cieńsza i bardziej postrzępiona z lekkimi przedłużeniami skierowanymi ku pustej przestrzeni w centrum;
2. Pięć bryłek zakrzepłej Krwi ma nieregularną formę, są pomarszczone, spoiste, jednolite i twarde, koloru żółto – kasztanowego.
W toku badań histologicznych stwierdzono:
a. Fragmenty Ciała stanowią prążkowatą tkankę ścianki sercowej (myocardium) wolnej od jakiegokolwiek śladu materiału lub substancji konserwującej;
b. Zarówno Ciało jak i Krew są pochodzenia ludzkiego z kategorycznym wykluczeniem jakiejkolwiek możliwości pochodzenia z gatunku zwierzęcego;
c. Obie substancje mają też wspólną grupę krwi – AB;
d. Frakcjonowanie protein w skrzepniętej Krwi jest zupełnie normalne i zachowuje procentową proporcję odpowiadającą normalnej świeżej krwi.
Profesor O. Linoli podkreślił ponadto, że gdyby ta krew pochodziła od osoby zmarłej, podlegałaby szybkiemu procesowi zepsucia i rozkładu. Tak więc wyniki badań całkowicie odrzucają jakąkolwiek możliwość oszustwa dokonanego w przeszłości. Co więcej, w opinii profesora tylko wysoce wykwalifikowana i doświadczona ręka zdolna byłaby do wykonania tak doskonałego w swojej precyzji styczno – zaokrąglonego cięcia, grubszego na zewnętrznych obrzeżach i stopniowo przechodzącego w coraz cieńsze aż do pustki w obszarze centralnym, na tak wgłębionym organie jak mięsień sercowy.
Zwraca on również uwagę na fakt, że przecież to Ciało i ta Krew znajdowały się w nie zamkniętym hermetycznie pojemniku przez ponad 1200 lat, więc były wystawione niemal bezpośrednio na działanie czynników fizycznych, biologicznych i atmosferycznych, co, gdyby nie były cudowne – musiałoby skończyć się Ich całkowitym zniszczeniem, totalnym rozkładem i rozpadem.
A oto drugi przykład cudu Eucharystycznego: W miasteczku Enhien, niedaleko Brukseli (Belgia), w roku 1364 mieszkał Żyd Jonatan, który miał przyjaciela – niejakiego Jana z Luwanium – mieszkającego w owym czasie w Brukseli i będącego nieszczerym konwertytą na wiarę rzymskokatolicką. Jonatan wielokrotnie namawiał swego przyjaciela, by ten w jakiś sposób zdobył i przyniósł mu konsekrowaną Hostię używaną podczas Mszy świętej. W końcu Jan, w zamian za 60 złotych monet, zgodził się i 4 października 1369 roku włamał się do kościoła Św. Katarzyny, skąd – po rozbiciu tabernakulum – wykradł złote cyborium zawierające 15 małych Hostii świętych i jedną dużą używaną do błogosławieństw, które następnie wręczył Jonatanowi. Dalsze losy złodzieja nie są znane. Natomiast Jonatan, w dwa tygodnie później, po świętokradztwie, został zamordowany przez złoczyńców na oczach własnego, młodego syna. Wdowa po Jonatanie przeniosła się do Brukseli, gdzie oddała Cyborium ze świętymi Hostiami miejscowym Żydom.
W dniu 4 kwietnia 1370 roku, w Wielki Piątek grupa Żydów zebrała się w synagodze i rozłożywszy na stole owe konsekrowane Hostie, zaczęła je przeklinać i profanować w najwymyślniejszy sposób; następnie wyciągnąwszy noże poczęła je przebijać. Ze świętych Hostii natychmiast popłynęła krew, a przerażeni Żydzi bez przytomności usunęli się na ziemię.
Po przyjściu do siebie Żydzi ci przywołali do siebie znajomą Żydówkę, konwertytkę na wiarę chrześcijańską – niejaką Katarzynę i polecili jej zabrać zakrwawione Hostie święte i przewieźć Je do gminy żydowskiej w Kolonii. Przelękniona kobieta zebrała owe Hostie święte, lecz zamiast zawieźć je Żydom dla dalszych profanacji, wręczyła Je proboszczowi w Katedrze Notre Dame de la Chapelle – Piotrowi Van den Eede opowiadając mu o szczegółach zajścia. Proboszcz niezwłocznie powiadomił przedstawiciela biskupa Brukseli – Jeana d’Ysschea, który zorganizował uroczystą procesję z udziałem przedstawicieli wszystkich stanów i kleru, w której uczestniczyli również książę i księżna Brabancji. W procesji tej, część świętych Hostii przeniesiono do katedry Świętego Michała, część zaś pozostała w katedrze Notre Dame.
W czasie prześladowania Kościoła przez kalwinistów (1579–1585) Hostie święte pozostawione w katedrze Notre Dame zaginęły bez śladu, natomiast druga część tych Hostii przechowywana w krysztale, w centrum złotego krzyża, w katedrze Św. Michała, ocalała ukryta we wnęce drewnianej belki.
W roku 1797 (Rewolucja Francuska) katedra Św. Michała została ponownie splądrowana. Zaginęły wówczas bezcenne obrazy Veniusa, Rubensa, Van Dycka…, przepadł także i krzyż z bezcennymi świętymi Hostiami, które przez ponad 300 lat nie uległy żadnemu procesowi destrukcyjnemu i wciąż były białe i rozsiewały wokół siebie zapach świeżego, przaśnego chleba.
Zachowała się jednak, prawie w całości, seria obrazów przedstawiających historię tego cudu eucharystycznego oraz witraże go obrazujące, także rzeźby i gobeliny przedstawiające tę historię wraz ze szczegółowymi opisami poszczególnych faktów jej dotyczących oraz opisami cudownych uzdrowień i nawróceń, które na przestrzeni stuleci, dokonały się w obecności tych świętych Hostii. Wszystkie te pamiątki można oglądać do dziś w brukselskiej katedrze Św. Michała.
W każdą pierwszą niedzielę po 15 lipca, przez całe wieki Kościół organizował wielką procesję upamiętniającą ten cud eucharystyczny. Od niedawna jednak (po Soborze Watykańskim II) zaprzestano przywiązywać do tych uroczystości tak wielką wagę. Nawet więcej, w roku 1975 władze miasta wydały przewodnik po katedrze zawierający opisy wszystkich interesujących dzieł sztuki, które warte są obejrzenia, i w którym, na poczesnym miejscu, rzucając się w oczy, figuruje wielce szokująca informacja o treści:
„Władze archidiecezji Bruksela – Malines zadeklarowały w dniu 30 grudnia 1968 roku, że oskarżenia o kradzież i profanację Najświętszego Sakramentu wobec społeczności żydowskiej w latach 1369–1370 były bezpodstawne.
Wierni i turyści powinni więc oglądać dzieła sztuki w katedrze w ich właściwym kontekście historycznym i unikać niewłaściwej interpretacji hołdu do Najświętszego Sakramentu”.
Liczne pytania wiernych i pielgrzymów pod adresem archidiecezji o powód wydania takiego, niezgodnego z prawda oświadczenia, zbywane były i są pogardliwym milczeniem. A przecież wydaje się, że jakiejkolwiek bodaj odpowiedzi wymagałoby choćby tylko nabożeństwo do cudownych Hostii obchodzone corocznie już od ponad 600 lat. Co więcej, cud ten zawsze otrzymywał (do czasu Vaticanum Secundum) należną mu cześć i honor od władz Kościoła i całego społeczeństwa, tj. od 1370 roku. Dlaczego więc takiej deprecjacji uległo to teraz? Dlaczego więc nie tylko nie zwraca się uwagi, ale wręcz zakazuje się respektowania szczegółowych opisów tych wydarzeń, które zostały nam przekazane ponadto w pismach takich wielkich historyków i pisarzy jak np.: R.P. Lucq O.P., Navez, Estienne, Ydens, Cafmeyer czy Griffet? Niewiadomo.
A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata (Mt 28, 20). Od siebie dodam, iż szczególnie pod postaciami chleba i wina w Najświętszym Sakramencie Ołtarza. Tak, to prawda i dla nas – ludzi wierzących – jak najbardziej oczywista. Ale iluż jest takich co wątpią? I to właśnie im w cudach eucharystycznych sam Pan Jezus przypomina o niej, o swej immanentnej Obecności w Hostii świętej. Dlaczego więc nie czyni tego Kościół (posoborowy) przez przywodzenie w kazaniach na pamięć cudownych wydarzeń dotyczących nie tylko Sakramentów świętych, ale i cudownych objawień Matki Bożej i związanych z nimi przypadków daleko wybiegających poza świat empirii? Może sam przestał już wierzyć szczególnie w najświętszą rzeczywistą Obecność i nie ma już co przekazywać swoim wiernym prócz wiary odartej ze wszystkiego, co transcendentne i schizmatyckiego posłania, że liczy się tylko człowiek z jego „hic et nunc”, a wszystko inne, to jedynie zwyczaje kulturowe wyrosłe w ciągu wieków i które należy traktować z lekkim co najmniej przymrużeniem oka, jeśli nie zwalczać i ośmieszać, jak czynią to tzw. „bracia odłączeni” i którym sekunduje Kościół we wszelkich ich poczynaniach z iście braterskim oddaniem? A przecież prawdy wcale nie tworzy ilość i nie od niej ona zależy ani ją stanowi. Prawda nigdy nie może iść na jakikolwiek, choćby najmniejszy nawet kompromis, bo gdyby poszła, przestałaby być prawdą. Tak więc i Kościołowi, depozytariuszowi prawdy objawianej nie wolno być liberalnym i zmieniać Tradycji dla jakichkolwiek bądź racji!
„Nie może drzewo dobre owoców złych rodzić ani drzewo złe owoców dobrych rodzić. A przeto z owoców ich poznacie je” (Mt 7, 18 i 20). W kontekście tych słów Pana naszego Jezusa Chrystusa postrzegana rzeczywistość post Vaticanum Secundum, nie wygląda najlepiej. Bo oto obserwujemy wręcz szalone tempo wzrostu najprzeróżniejszej maści sekt o różnym zabarwieniu doktrynalnym, ogromne wprost natężenie presji przy wdrażaniu permisywnych opcji zachowań w społeczności ludzkiej oraz lansowanie wśród nich przekonań, że każda religia (nawet pogańska), wiara czy wyznanie zapewnia żywot wieczny, a więc zbawienie człowieka. A przecież to nieprawda! Prawdą zaś jest to, że choć w każdej religii, wierze czy wyznaniu może być człowiek ewentualnie zbawiony, to jednak nigdy nie przez nie same, a tylko i wyłącznie przez jedną jedyną religię objawioną, przez wiarę rzymskokatolicką (tzw. chrzest pragnienia lub chrzest krwi), nawet bez jego wiedzy czy świadomości. Inaczej nie nakazałby Pan Jezus: ,,Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego” (Mt 28, 19), gdyby nie była to prawda do wiecznego zbawienia człowieka koniecznie potrzebna.
Tarczyn 11.03.1997 r., Bogusław H. Skowroński
Zawsze Wierni, nr 17, 07-08.1997, s. 39.