Bp Bernard Fellay, List do przyjaciół i dobroczyńców nr 52

Drodzy przyjaciele i dobroczyńcy,

Sześć lat temu Arcybiskup Lefebvre oddał swą duszę Bogu. Chcielibyśmy rozpocząć ten list od złożenia hołdu naszemu szacownemu założycielowi, który zgasł w cierpieniach choroby i odrzucenia przez świat. Zarówno obywatelska jak i kościelna sprawiedliwość wydały na potępienie tego człowieka, który tak bardzo im przeszkadzał swą miłością ponad wszystko do Naszego Pana Jezusa Chrystusa. W sześć lat po jego zgonie trwa walka. Walka duchowa – aby przypomnieć tłumom znieczulonym obfitością dóbr materialnych, coraz bardziej zanurzonych w relatywizmie i sceptycyzmie doktrynalnym „dobrego tonu”, wymagania ich Stwórcy; przypomnieć o chwalebnym celu, na którym On ich wzywa, o straszliwie wysokich stawkach które są jednak niczym wobec Boskiego zaproszenia: piekło albo niebo.

Liberalizm sprawuje niesłychane tyranie nad umysłami, biada więc temu, kto ośmieliłby się mieć odmienne poglądy. Dlatego uważa się nas za sekciarzy, radykalnych ekstremistów, fundamentalistów – i tak kończy się sprawę. A mimo to, czy prawda mogłaby wyrzec się swych praw i przywilejów? W innych czasach dały się jeszcze słyszeć inne głosy, a ich ocena wciąż jest tak samo aktualna: „Wielu z pewnością oskarży was o lekkomyślność i powie, że wasze przedsięwzięcie jest nie w porę, ale dlatego tylko, że prawda może się wielu nie podobać i drażnić tych, którzy trwają w błędzie, nie może być uznana za nieroztropną i niewygodną; więcej nawet – trzeba wierzyć, że jest o tyle bardziej roztropna i korzystna, o ile zło, które zwalcza bardziej jest niebezpieczne i rozpowszechnione. Inaczej, trzeba by twierdzić, że nic nie jest bardziej nieostrożne i niedogodne od głoszenia Ewangelii, które miało miejsce, gdy religia, prawo, zwyczaje wszystkich narodów wprost mu się sprzeciwiały. Walka tego rodzaju ściągnie na was jedynie niesławę, pogardę, kłótnie tchnące nienawiści; ale Ten, który przyniósł prawdę na ziemię, nie przepowiedział nic innego swoim uczniom jak to, ze będą odrzuceni przez wszystkich z powodu Jego imienia”. Pius IX wychłostał katolicyzm liberalny, który głosił usłużną tolerancję, „rodzaj pośredniego terminu, za pomocą którego katolicy liberalni mogliby doprowadzić do czułego uścisku prawdy i błędu, które wciąż się zwalczają, uważając za dzieło roztropności nie przywiązywanie się całkowite ni do jednego, ni do drugiego, w obawie aby prawda nie niepokoiła błędu w jego prawie posiadania, lub aby błąd nie przekroczył granic, w których możliwość wyznaczenia szaleńczo wierzyli”.

Sobór Watykański II szeroko otworzył swe bramy na przyjęcie tego ducha, tak wyjątkowo niebezpiecznego dla Kościoła i tak starannie potępianego przez papieży w ciągu ponad stu lat. Od owego czasu Kościół kona w tym duchu mieszaniny o niewyraźnych zarysach, który rodzi wszędzie po trochę zamęt, niekarność, bunt, chaos.

Niechaj nikt nie oskarża nas o zbudowanie oderwanej spekulacji między chwalebną przeszłością Kościoła i mroczną teraźniejszością, między wyraźną i jawną manifestacją wiary dawnej a dzisiejszą mętną i niewyraźną propozycją. To już inne autorytety stwierdziły stan faktu w słowach, które nic pozwalają abyśmy byli obojętni – Paweł VI: „To co mnie uderza, gdy uważnie przypatruje się katolickiemu światu, to fakt, że wewnątrz katolicyzmu myślenie niekatolicki wydaje się mieć czasem przewagę i możliwe, że myśl niekatolicka wewnątrz katolicyzmu stanie się jutro najsilniejszą, ale nigdy nie będzie myślą katolicką. Musi istnieć mała trzódka, nawet jeśli jest to trzódka maleńka”.

Nie wymyślamy więc nic nowego, próbując, w ślad za Arcybiskupem Lefebvrem odróżnić Rzym katolicki od Rzymu modernistycznego! Stąd również poważny problem stosunków, które powinniśmy w sposób naturalny utrzymywać z Rzymem! W czyje ręce powierzymy naszą przyszłość? Czy będą to instancje rzymskie, które ogłaszają, że wszyscy – biskupi, księża, wierni są ekskomunikowani jako schizmatycy, czy też ci, którzy uwalniają od takowej sankcji przynajmniej księży i wiernych, nie ma schizmy lecz tylko zagrożenie nią, czy wreszcie powierzymy swój los tym, którzy uznają nas po prostu za katolików? Jak dokonać takiego wyboru? Jest faktem, że zdania władz rzymskich o naszej sprawie są podzielone, co potwierdzają posiadane przez nas dokumenty. Pozostaje nam jedynie kontynuowanie naszej „polityki” dyskretnych kontaktów, a zwłaszcza publicznych protestów przeciw autodestrukcji Kościoła, która jest owocem liberalizmu, zatruwającego tak wiciu prałatów. Jak można nie dostrzec jawnego podobieństwa między postawą liberalnego katolicyzmu, a tą która właściwa jest współczesnemu ekumenizmowi? To ten sam duch, wykorzystany tym razem na gruncie relacji Kościoła z innymi religiami chrześcijańskimi. To ten sam duch, który prowadzi do praktycznego relatywizmu, do obojętności.

W tej ekumenicznej perspektywie przygotowuje się jubileusz roku 2000. Co pozostanie z tożsamości Kościoła? Twierdzi się, że nie jest on identyczny z Kościołem Bożym, twierdzi się obecnie, że nie ma on prawa do wyłączności w zbawianiu, a jest to jeden z najbardziej fundamentalnych dogmatów naszej religii.

Ekumenizm, usiłujący urzeczywistnić zjednoczenie religii chrześcijańskich, w praktyce niszczy jedność Kościoła katolickiego. W imię ekumenizmu narusza się trzy podstawowe jedności w Kościele: jedność wiary – podważając absolutną konieczność tejże do zbawienia; jedność liturgii (nowa msza została stworzona w perspektywie ekumenicznej, według zapewnień jej twórcy – ks. Bugniniego); i wreszcie jedność władzy – atakując niezbywalne prawo prymatu Piotra, skały, na której oparta została jedność Kościoła Chrystusowego. To prymat papieża jest przyczyną jedności serc i umysłów, zaś jego brak powoduje rozproszenie owiec…

Módlmy się, aby Bóg zachował swój Kościół w nienaruszalności wiary. Módlmy się gorliwie i poświęcajmy siebie samych, aby nastał wkrótce kres tej próby! Tymczasem, mimo tego, że tkwimy w czasach głębokiego kryzysu, Bóg obdarza nas wieloma pociechami: liczba powołań wydaje się niezmiennie wzrastać; tu i tam wznosi się „realne” kościoły, które godne są otrzymania błogosławieństwa i najuroczystszej konsekracji. W ten sposób, na początku marca, przy współudziale licznych wiernych mogliśmy dokonać poświęcenia naszego kościoła w Manilli pod wezwaniem Matki Bożej Zwycięskiej, podobnie bp Williamson dokona konsekracji naszego kościoła „barokowego” w Stutgarcie w Niedzielę Dobrego Pasterza (kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP). Jeśli chodzi o kościół w Econe, obecnie kładzie się dach i mamy nadzieję, że budowa zakończona zostanie w czasie nieco dłuższym niż jeden rok. Ośmielamy znów odwołać się do waszej hojności, wielokrotnie już pobudzanej i pozyskiwanej dla naszego projektu, który jedynie z waszą pomocą zostanie zakończony!

Prosimy Boga, aby raczył nam dać pociechę, nie tylko dla wznoszenia świątyń z kamienia dla Jego chwały, ale szczególnie dla przekształcenia waszych serc w świątynię, którą On ozdabia, umacnia i zaszczyca Swą stałą obecnością, w dniu, w którym Słowo stało się Ciałem przez działanie Ducha Świętego, i raczyło zamieszkać między nami w łonie Maryi zawsze Dziewicy, najpiękniejszej ze stworzeń, najcudowniejszej i najświętszej ze Świątyń, gdzie uwielbiony jest On po wieki wieków.

Menzingen, 25 marzec 1997 r., w Święto Zwiastowania NMP

+ Bernard Fellay, Przełożony Generalny

Jego Ekscelencja Ksiądz Biskup Bernard Fellay urodził się w 1958 roku w Sierre w Szwajcarii. Po ukończeniu seminarium w Econe otrzymuje święcenia kapłańskie 29 czerwca 1982 r. Pamiętnego dnia 30 czerwca 1988 r. wraz z trzema współbraćmi, otrzymuje sakrę biskupią z rąk Abpa Lefebvre. Od 1982 roku pełni nieprzerwanie funkcję Ekonoma Generalnego rezydując w Domu Generalnym Bractwa Św. Piusa X w Menzingen. W służbie Tradycji katolickiej często podróżuje po całym świecie, od Ameryki po Daleki Wschód. Włada płynnie pięcioma językami. Na kapitule generalnej w lipcu 1994 roku zostaje wybranym przełożonym generalnym Bractwa Św. Piusa X.

Zawsze Wierni, nr 16, 05-06.1997, s. 5.