Bogusław H. Skowroński, Bogurodzica Dziewica

Pragnąc przybliżyć choćby odrobinę Czytelnikom Postać Najświętszej Maryi Panny Współodkupicielki rodzaju ludzkiego, kreślę oto Jej wizerunek mając jednocześnie świadomość, że żadnymi ludzkimi słowy nie da się opisać nie tylko Jej Samej, ale i tego, kim dla nas ludzi jest, kogo dla nas sobą stanowi oraz jak niepomierną, nieograniczoną i nieskończoną jest łaska a dobroć Boża, iż zechciał łaskawie dać nam Ją za Matkę, Najczulszą Opiekunkę i Orędowniczkę, choć wcale tego nie byliśmy i coraz bardziej nie jesteśmy warci.

W żadnym wyznaniu protestanckim i nigdzie indziej, choć może poza prawosławiem, aczkolwiek w sposób wypaczony, Najświętsza Maryja Panna, Matka Pana Naszego Jezusa Chrystusa z Nazaretu nie jest tak czczona i uwielbiana jak w Kościele rzymskokatolickim.

Kult Jej rozwijał się stopniowo, co znalazło swój wyraz w pięciu dotychczas ogłoszonych przez tenże Kościół dogmatów Maryjnych:

1. Maryja jest Bogurodzicą;

2. zawsze Dziewicą;

3. po Bogu Najświętszą;

4. Niepokalaną;

5. Wraz z ciałem Wniebowziętą.

Pięknie porównał Berulle to Boże Macierzyństwo do Bożego Ojcostwa: „Maryja jest Matką bez ojca Tego, Którego Bóg na Niebie jest Ojcem bez matki”.

Już na pierwszy rzut oka, bez potrzebnego (w tym przypadku) wdawania się w szczegóły wywodów teologicznych reprezentowanych przez różne szkoły, widać ścisłą zależność pomiędzy tymi dogmatami; widać, jak jeden wypływa z drugiego, jak jeden wyjaśnia i uzasadnia drugi. Przyjrzyjmy się temu bliżej:

Pan Bóg jako Istota Najwyższa i Najczystsza zdecydowawszy przybrać na Siebie ciało człowieka i w nim odkupić rodzaj ludzki (jedyny do przyjęcia przed Obliczem Boga wariant ekspiacji), nie mógł narodzić się (conditio sine qua non stania się człowiekiem przy poszanowaniu ustalonego porządku rzeczy, sed praeter coitus – quasi partenogeneza) z ciała obciążonego 1. grzechem pierworodnym, 2. jakimkolwiek innym grzechem; ergo, musiał wziąć Swoje Ciało z ciała niepokalanego żadnym grzechem, a więc z Ciała, równie jak przyszłe Jego własne, Niepokalanie Poczętego. Stąd jednoznaczny wniosek, ze Najświętsza Maryja Panna musiała być już w łonie Swojej matki – św. Anny, aczkolwiek w ludzki, przy współudziale jej męża – św. Joachima, to jednak w cudowny sposób – wiadomy tylko Bogu – Niepokalanie Poczętą.

Jednym z licznych dowodów potwierdzających poprawność takiego rozumowania niech będzie choćby scena Zwiastowania, kiedy to Wysłannik Boży, jeden z książąt niebieskich – Archanioł Gabriel zwraca się do Maryi Panny słowami: „Ave Maria gratia plena…”, a więc łaski pełna, jaką nie mogła by być, gdyby była obciążona grzechem pierworodnym lub jakimkolwiek innym grzechem.

I dalej: „Benedicta Tu in mulieribus…”, ergo jako jedna jedyna pomiędzy wszystkimi niewiastami, jakie były (z wyłączeniem początków życia Ewy), są i będą aż po kres czasów; Niepokalana i Błogosławiona, cała, z duszą i ciałem aż po ostatni jego atom (sic!).

Innym, bardziej bliskim naszym czasom dowodem, będą Jej – Matki Bożej własne słowa wypowiedziane do św. Bernadety Soubirous z groty Massabielskiej w Lourdes: „Je suis L’Immaculee Conception”. Nie powiedziała: Jestem niepokalanie poczętą, ale „ja jestem Niepokalane Poczęcie”, a więc samą istotą niepokalaności, jej personifikacją.

Możemy także powiedzieć, że Najświętsza Maryja Panna była jak gdyby – z naszego ludzkiego punktu widzenia – wielokroć Niepokalaną. Sama była bowiem nie pokalaną żadnym grzechem, poczęła niepokalanie w Swoim dziewiczym łonie ludzkie ciało Samego Boga, w sposób nie naruszający jej dziewictwa wydała na świat Dziecię Boże, jako Niepokalana, podobnie jak Jej Syn a nasz Pan Jezus Chrystus (żadnym grzechem), przeszła przez Swoje ziemskie życie etc.

Myśl tę, sugerując genezę tej niepokalaności, rozwinął Olier (założyciel Saint Sulpice) przez przypisanie Najświętszej Maryi Pannie słów: „Bóg Ojciec stworzył Mnie wpierw na Towarzyszkę Swoją i Oblubienicę, aby przeze Mnie i we Mnie stworzyć wszystkie stworzenie. Radził się Mnie mając Mnie w Swojej myśli, widząc z głębokości Mojej, co Mi mogło odpowiadać i Mi mogło być miłe, gdybym żyła na świecie” (por. Przyp 8, 22–31). Olier zresztą wciąż wraca do tej myśli, że Bóg układał historię w przewidywaniu pragnień Maryi, jako iż były Mu one przekazywane przez Jej istotę.

Wszelkie schizmy, herezje, apostazje negujące Niepokalane Poczęcie w każdym wariancie tego cudu utrzymują m. in. konsumpcyjny charakter małżeństwa Najświętszej Maryi Panny ze św. Józefem, czemu kłam zadaje choćby odpowiedź Maryi Dziewicy dana Archaniołowi Gabrielowi podczas Zwiastowania, kiedy ten oznajmił Jej, że będzie Matką Zbawiciela: „Jak się to stanie skoro nie znam męża?” (Łk 1, 34), choć przecież była już zamężna (sic!) oraz fakt powierzenia opieki nad Nią przez jedynego Jej Syna – Jezusa Chrystusa z krzyża św. Janowi (Apostołowi): „Oto Matka twoja! I od tej godziny wziął Ją ów uczeń do siebie” (J 19, 27); co nie mogłoby mieć miejsca, gdyby Pan Jezus miał jakiekolwiek rodzeństwo, wtedy bowiem na jednym z nich, z racji dość rygorystycznego w tym względzie ówczesnego prawa żydowskiego, musiałby spoczywać ten obowiązek.

Pseudoargumentem apostatów jest pełne hipokryzji powołanie się na zapis ewangeliczny: „Oto Matka Twoja i bracia Twoi, i siostry Twoje są przed domem i poszukują Cię” (Mk 3, 32), choć wiadomo powszechnie, te u Żydów, nawet po dziś dzień (zresztą nie tylko u nich), mianem braci i sióstr określano i określa się rówieśniczych bliższych i dalszych krewnych.

To, co już powiedzieliśmy, sobie świadczy równie o nieprzerwanym dziewictwie Najświętszej Maryi Panny także post factum (natum Jesum Christum), ergo – między innymi – uzasadnia tenże dogmat. Dodam tylko, iż niepodobieństwem jest, aby Matka Boża jako niepokalanie poczęta, a więc całkowe wolna od winy (dziedziczność grzechu pierworodnego) miała podlegać karze za tę winę (exempli modo: rodzenie w bólach, utrata dziewictwa etc.). Takie wyłączenie skutków grzechu pierworodnego z życia Niepokalanej Dziewicy, bez wątpienia leży na linii łask i przywilejów, w jaki była Boża Rodzicielka wyposażona przez Boga.

Natomiast to, że Najświętsza Maryja Panna jest Bogurodzicą (inny dogmat) nie ulega żadnej kwestii, gdyż spoczywa w depozycie wiary rzymskokatolickiej.

Z miana Bogurodzicy wynika następnie oczywistość dogmatu, że Niepokalana Maryja Panna jest po Bogu najświętszą, dlatego że cała synowska postawa Jezusa Chrystusa z tytułu natury ludzkiej zmierza ku dziewiczej Matce, tak jak z tytułu natury Boskiej jest On niepodzielnie zespolony ze Swym Ojcem Niebieskim. Ten aspekt widzenia i rozumienia sedna rzeczy jako nie jedyny zresztą punkt odniesienia, uwidacznia Najświętsza Dziewicę Maryję wkraczającą niejako w samo Sanktuarium Trójcy Świętej i wywołuje w nas ze wszech miar dla Jej Osoby po Bogu Najświętszej.

Uzasadnienie piątego i ostatniego (jak dotąd) dogmatu o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny, znajduje swoje oparcie przede wszystkim w samym Zmartwychwstaniu Jej Syna – Jezusa Chrystusa, z którym była Ona, jak to tylko możliwe, najbardziej zespolona w dziele Odkupienia, a następnie z pozostałych racji stanowiących treść poprzednich czterech dogmatów.

Jezus Chrystus – Bóg Wcielony odnosząc triumf nad śmiercią i grobem, nie mógł pozwolić, aby ciało Niepokalanej Dziewicy Maryi, z którego przecież wziął Swoje, podległo rozkładowi. To też skoro Sam (ze Swoim chwalebnym Ciałem) triumfalnie do nieba wstąpił, tak i Najświętsza Maryja Panna musiała wejść do nieba wraz z duszą i ciałem.

Oddawanie więc należytej czci i hołdu Bożej Rodzicielce (naturalnie przy uwzględnieniu hierarchii – pierwsza po Bogu) nie tylko nie może być Panu Bogu (Trójcy Świętej) – jak usiłują dowodzić heretycy i apostaci – niemiłe, lecz wręcz przeciwnie: i mile i pożądane; podobnie jak ma się to w stosunkach międzyludzkich, kiedy to syn jest zadowolony i uradowany z szacunku i uwielbienia, jakie od jego matki żywi ostatecznie.

Wszystko to, o czym wyżej zaledwie napomknąłem o Najświętszej Maryi Pannie, powinno posłużyć nam – jak się spodziewam – do naszych własnych, dalszych rozważań na temat Jej osoby oraz szczególnej pozycji i roli, jaką zajmuje Ona i odgrywa w prawdziwej rzymskokatolickiej wierze. W uzupełnieniu dodam tylko jeszcze, że słuszna ta ze wszech miar apoteoza Matki Bożej jest jedną z większych kości niezgody pomiędzy protestantyzmem różnych maści a katolicyzmem, leżącą między tymi chrześcijańskimi wyznaniami na polu działań ekumenicznych, której usunięcie nigdy nie będzie proste, ani łatwe, a w moim odczuciu wręcz niemożliwe (sic!), ale to już inna historia.

Zawsze Wierni, nr 16, 05-06.1997, s. 33.