Ks. Karol Stehlin, Od redakcji, 02.1997

Warszawa, dnia 11 lutego 1997 r., w święto Matki Bożej z Lourdes

Drodzy Wierni!

„Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu!” (1 Pt 5, 8–9). Te słowa pierwszego papieża były powtarzane w tradycyjnym brewiarzu każdego wieczora, kto dziś traktuje te słowa na poważnie?

Wygląda na to, że ludzie dzisiejsi zapomnieli, że ten krótki czas jaki mają do przeżycia na tej ziemi, jest walką na śmierć i życie, więcej jeszcze, walką, która kończy się albo wiecznym życiem albo wieczną śmiercią.

Zrozumiałym jest, że świat kreowany przez masonerię, nie może nic innego, jak czynić wszystko tak, jak gdyby tej walki w ogóle nie było. Bezbożne massmedia z przekłamaną reklamą będą aż do ich gorzkiego końca obwieszczać, że człowiek tu na ziemi będzie „bezgranicznie szczęśliwy”, że zachcianki przyjemności tego świata są początkiem i końcem, alfą i omegą życia, a wszystko inne to tylko iluzje, marzenia i fantasmagorie.

Nie jest natomiast zrozumiały fakt, że dzisiejsi przedstawiciele hierarchii Kościoła w większości, opisanego wyżej sensu ludzkiego życia według świętego Piotra, też wydają się już nie znać. Ludzie, którzy publicznie zaprzeczają egzystencji piekła i diabła, są powoływani na dyrektorów seminariów, biskupów, a także kardynałów; w oficjalnych dokumentach Stolicy Apostolskiej oraz konferencji biskupów takie określenia jak „grzech śmiertelny, wieczne potępienie, kuszenie szatana, ogień piekielny itd.” są już prawie całkiem wykreślone.

O „walczącym, wojującym Kościele na ziemi”, jak również o „cierpiącym Kościele w czyśćcu” i o „tryumfującym Kościele w niebie” też się już nie słyszy.

Zamiast tego stoi dziś na szczycie magiczne słowo „rok 2000”. Eksperci mówią nam, że w Watykanie nie mówi się prawie o niczym innym jak o przygotowaniach do obchodów tego roku. Aktualnie eksperymentuje się nową „nową niszę”, nazywaną missa simplex, a także przewidziany jest nowy panchrześcijański kalendarz „świętych”, nie mówiąc o dużych manifestacjach wszystkich monoteistycznych religii w Jeruzalem i na górze Synai. Ma to być rok wielkiego pokoju na świecie i ogólnego pojednania; w tym celu w ciągu niecałego miesiąca gościli u Ojca świętego „najwięksi tego świata”: Fidel Castro, Michaił Gorbaczow i Yasser Arafat. Rok jedności chrześcijan i zbliżenie wszystkich religii: w tym celu prowadzone są w Rzymie wykłady i spotkania, których zadaniem jest rozwiązywanie wszystkich problematycznych punktów (np. niedawno omawiano główny problem papiestwa).

Entuzjazm jest tak wielki, że do tej pory w Kościele nie było aż tylu międzyreligijnych zebrań i „nabożeństw” ile jest teraz. Socjalne zaangażowanie Kościoła: w walkę z dyskryminacją, rasizmem, głodem na świecie, biedą, nierównością między ludźmi, nierównym wkładem w życie; w polepszanie warunków życia, zdrowia i pomyślności, osiąga coraz to większe rozmiary.

Widzi się, że pole walki przemieściło się: wcześniej walczono „przeciwko książętom i władcom, przeciwko rządcom świata ciemności, przeciwko duchom nikczemnym na niebie” (Ef 6, 12), aby zdobyć „koronę wiecznej chwały”. Dziś walczy się o cudowny 2000 rok, początek królestwa pokoju, wolności i zjednoczenia. Przed 2000 lat też byli tacy ludzie, saduceusze i faryzeusze, spodziewający się Mesjasza, który miał założyć podobne królestwo pokoju dla Izraela. Niestety, Chrystus gorzko ich rozczarował i za to został ukrzyżowany.

„Usquequo Domine” – jak długo jeszcze, Panie? – woła biedny katolik z rozdartą duszą. Jak długo pozostaną nasi pasterze w stanie tej strasznej euforii, jak długo będą upajani ideałami, których do tej pory można było doszukać się tylko u największych wrogów Kościoła? Jak długo królował będzie szatan aby pochłaniać wiele dusz, które zbliżają się nieprzygotowane i nieświadome do wieczności; dusz, od których już nikt nie wymaga, aby się odwracały od błędu i grzechu, tylko przyciska je do serca jak braci i gratuluje im ich zaangażowania i godności człowieczej? „Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę?” (Mk 8, 36).

Czuwajcie, drodzy wierni! Oprzyjmy się tej najgorszej pokusie wszystkich czasów „mocni w wierze”. Zagłębiajmy się w prawdę wieczną i uczmy się walczyć z grzechami i światem. Wówczas osiągniemy nie tylko koronę wiecznego życia, ale przezwyciężymy również ten straszny kryzys Kościoła.

Ks. Karl Stehlin

Zawsze Wierni, nr 15, 03-04.1997, s. 2.