„Dobry początek, zły koniec”???
To zdanie najczęściej towarzyszy abp Lefebvre i jego Bractwu. Dobry początek to bardzo solidna, uczciwa i wielka praca dla zachowania Tradycji w Kościele; takie słowa można odnaleźć na ustach wielu dostojników Kościoła, że wymienię tylko tych najbardziej znanych: kard. Ottaviani, kard. Ratzinger, kard. Oddi, kard. Stickler, abp Tokarczuk i kard. Gagnon, który po zakończonej w 1987 roku kanonicznej wizytacji Bractwa zapisał w Księdze Pamiątkowej seminarium Econe: „Niech Bóg błogosławi miejsce tak wspaniałej pracy, źródła duchowej odnowy i świętości”.
A koniec? „Zgubny akt wyświęcenia Biskupów 30 czerwca 1988 bez zgody Stolicy Apostolskiej”. Od tego dnia zdecydowana większość katolików wie jedno: Schizma! Ekskomunika! Sekta! Proszę mi wierzyć, to straszne oskarżenie dla biskupów i księży, którzy nie chcieli niczego więcej jak być 100% katolikami i nie pragnęli niczego innego jak pozostać najwierniejszymi synami Kościoła.
Historia „błędu”, którego nie było
Trudno zrozumieć dramat abp Lefebvra komuś, kto nie jest świadomy wszechogarniającej Kościół już od 30 lat rewolucji. Artykuł z 22 maja dobrze podkreśla najważniejsze elementy tej rewolucji. Chciałbym jedynie dodać, że jeśli około 40 lat temu ktoś powiedziałby biskupowi katolickiemu, że za kilkanaście lat miliony młodych katolików z kościelnym błogosławieństwem popielgrzymuje do protestantów, kalwinistów (np. Wspólnota Taize), zielonoświątkowców, nie uznających przecież katolickiego Credo, zostałby potraktowany jak szaleniec. Argument był i jest bardzo prosty: Chrystus pozostaje zawsze taki sam, „wczoraj, dziś i na wieki”, a tym samym Jego Kościół, Jego królestwo, Jego Dzieło Zbawienia musi pozostać również niezmienny. Rola hierarchii polega na przekazaniu tego „niezmiennego skarbu” (depozyt wiary) wiernym wszystkich pokoleń. Nawet nieomylność Papieża jest dana tylko i wyłącznie w celu obrony, krzewienia i autentycznego wyjaśniania niezmiennej wiary. Proszę zauważyć, że Sobór Watykański I, definiując dogmat nieomylności Papieża mówi wyraźnie: „Duch Św. został obiecany następcom Piotra nie w tym celu, by na podstawie Jego objawienia podawali nową naukę, lecz aby przy Jego pomocy święcie zachowywali i wiernie wyjaśniali otrzymane przez Apostołów Objawienie, tzn. depozyt wiary”.
Dlatego wszystko co było sprzeczne z depozytem wiary zawsze było traktowane jako zdrada Kościoła i Boga. A dokładnie takie sprzeczne z depozytem wiary stwierdzenia znalazły się w kilku tekstach dokumentów Vaticanum II i w reformach posoborowych, zmieniających wszystko – czyli znacznie więcej niż expressis verbis pozwolił Sobór. Żaden katolik nie ma prawa przystąpić do zdrady. Tak jak w czasach św. Atanazego, Maksyma Wyznawcy czy w okresie błędów renesansowych papieży, katolik przede wszystkim musi być wierny przekazanej wierze i prawdzie, zachować przekazywany niezmiennie przez magisterium od 2000 lat depozyt wiary. Abp Lefebvre czynił to, co po prostu przystoi każdemu biskupowi. Jedynie On i bp de Castro Mayer z diecezji w Campos (Brazylia) mieli odwagę jasno i otwarcie, na forum publicznym mówić jak głęboko jest zraniony Kościół i podjąć środki obronne. Jeśli w 1988 obaj biskupi zostali zmuszeni do złamania dyscypliny nałożonej przez kodeks kanoniczny, to tylko w tym celu. Dla zachowania Tradycji potrzeba księży, którzy mogą wszak być wyświęceni jedynie przez biskupów. Jeśli nie ma biskupa gotowego by przekazać dalej wieczny skarb Kościoła (nazywany Tradycją), władzę sakramentów, to Tradycja musi umrzeć. I moderniści doskonale zdają sobie z tego sprawę. Abp Lefebvre powiedział w czasie ceremonii święceń biskupów, że akt ten traktuje jako akt przetrwania, a gdyby nie miał racji będzie winny zbrodni duchowego samobójstwa. To ważkie słowa w ustach biskupa, które lepiej można zrozumieć zważywszy na trzy fakty, które zmusiły Arcybiskupa do dokonania święceń:
– prezentacja w 1985 roku „dubia” z dogmatyczną krytyką przez Bractwo kilku tekstów Vaticanum II, sprzecznych z magisterium Kościoła. Krytyka przeszła bez echa. Nikt w Watykanie nie chciał oficjalnie odpowiedzieć.
– wizyta Papieża w synagodze rzymskiej i spotkanie wszystkich religii w Asyżu (1986 r., powtarzane każdego roku w innym mieście). Tym dwóm spotkaniom, pierwszym w historii Kościoła, towarzyszyły wypowiedzi poddające w wątpliwość nie tylko powszechne panowanie Chrystusa, ale i całą misję Kościoła: zamiast nawracania – dialog, zamiast zachowania jedynej prawdy – pluralizm systemów religijnych wzajemnie się wykluczających, co prowadzi nie tylko do zobojętnienia w poszukiwaniu Prawdy, do zwątpienia w przeznaczenie człowieka do wieczności ale podważa nawet podstawową zasadę rozsądnego myślenia, zasadę niesprzeczności. W obliczu tak strasznych błędów nie można nazwać święceń biskupów inaczej jak aktem przetrwania. Oczywiście abp Lefebvre błagał Rzym o zgodę na święcenia, ale ostatecznie odmówiono jej i jest jasne dlaczego! Ponieważ zabrakło woli przyznania Tradycji wolnego miejsca w Kościele, bez zmuszania do kolaboracji z jakimkolwiek modernistycznym błędem.
„Tragedia Bractwa św. Piotra”
Czy aby na pewno jest prawdą, że Bractwo św. Piotra po prostu kontynuuje w Kościele to co Bractwo św. Piusa X poza Kościołem? Osiem lat działalności pokazuje coś wręcz przeciwnego: jeśli ktoś chce walczyć o Prawdę, to musi przecież walczyć z błędem. Zupełna rezygnacja ze zwalczania źródła błędu posoborowego Kościoła niejednokrotnie była jasno wyrażana przez liderów Bractwa św. Piotra. Faktem jest również kompromis z modernistycznymi praktykami. Konsekwencją jest porzucenie pierwotnego celu: restauracji Świętej Tradycji, która pozwala urzeczywistniać społeczne panowanie Chrystusa we wszystkich instytucjach zarówno w porządku naturalnym jak i nadprzyrodzonym. Bractwo św. Piotra stało się jedynie pobożną grupą konserwatystów i instrumentem do zniszczenia wysiłków tych, którzy nie poszli na kompromis (znaczące jest, że Bractwo św. Piotra czy podobne mu stowarzyszenia religijne działają tylko tam, gdzie praca została już podjęta przez Bractwo św. Piusa X).
Żadna schizma!
W liście „Ecclesia Dei” (02.07.1988) Ojciec Święty rzeczywiście mówił o „akcie schizmatyckim”. Na samym początku zauważyć wypada, że list ten nie ma wartości dogmatycznej i tym samym musi udowodnić swoją treścią zgodność z prawem kanonicznym i magisterium. Natomiast, ani dla prawa kanonicznego ani dla magisterium taki akt wyświęcenia biskupów nie stanowi schizmy.
Schizma to odmowa uznania autorytetu hierarchii Kościoła, a Bractwo nigdy tego nie uczyniło. To samo prawo twierdzi, że sam akt nieposłuszeństwa może być konieczny, gdyby „prawda ewangeliczna była narażona na niebezpieczeństwo”. Św. Kajetan, św. Tomasz i Suarez uczą: „jeśli odmowa posłuszeństwa dotyczy materii nakazanej albo samej osoby zwierzchnika, nie ma wtedy schizmy, o ile nie chodzi o zakwestionowanie autorytetu”. Święcenie biskupów bez zgody Ojca św. pociąga za sobą nie schizmę, lecz co najwyżej ekskomunikę (kan. 1382.1). Potwierdzenie tego znaleźć można w oficjalnych listach Urzędów Watykańskich opisujących tę sytuację np. List Komisji Ecclesia Dei do wiernego w Polsce opublikowany w polskim biuletynie Bractwa „Zawsze Wierni” nr 9, s. 7, czy też list kard. Cassidy, prefekta Rady d\s Jedności Chrześcijan z 03.05.1994 r. (prot. N. 2336\94), który pozwolę sobie zacytować:
„(…) sytuacja członków tego Bractwa [św. Piusa X] jest wewnętrzną sprawą Kościoła Katolickiego. Bractwo nie jest innym kościołem lub związkiem wyznaniowym w znaczeniu używanym w Radzie. Oczywiście Msza św. i sakramenty udzielane przez księży Bractwa są ważne. Biskupi są ważnie wyświęceni, tylko niezgodnie z prawem…” Nazywanie Bractwa św. Piusa X grupą schizmatycką jest niczym więcej jak oszczerstwem.
Żadna ekskomunika!
Wspomniany wyżej kanon 1382.1 przewiduje ekskomunikę „ipso facto latae sententiae”, tzn., że nie władza (papież, sobór, biskup) wymierza tę karę, lecz sam fakt, w normalnych warunkach zawiera w sobie ekskomunikę (tak jak np. aborcja, herezja, apostazja). Kanon 18 przewiduje, że wszelka ustawa kościelna przewidująca karę, musi być interpretowana „stricte”, tzn., że sprawa musi być jasna, sprawca dokonuje czynu z pełną świadomością zła, chce dokonać dobrowolnie czegoś złego. Jeśli istnieje najmniejsza wątpliwość co do świadomości sprawcy, że czyni źle, kary nie ma (np. aborcja).
Abp Lefebvre nie tylko nie miał wątpliwości co do złośliwości aktu święceń, był wręcz przekonany, że jest to akt dobry i niezbędny dla Kościoła ze względu na stan konieczności. Według kanonu 18 nie ma kary przewidzianej w kanonie 1382.1, ponieważ brakuje dwóch koniecznych warunków do nałożenia kary.
Jeszcze inny kanon (1323.4) mówi o stanie konieczności w Kościele: jeżeli ktoś przekroczy prawo dyscyplinarne Kościoła (np. święcenie Biskupa bez zgody Papieża) w stanie konieczności w Kościele, nie ma kary. Kanon 1323.7 idzie jeszcze dalej: nawet jeśli w Kościele wszystko jest w najlepszym porządku i nie ma stanu konieczności, lecz tylko sprawca poważnie wierzy i jest w sumieniu przekonany, że istnieje stan konieczności, wtedy też nie ma kary. Każdy kto poznał Arcybiskupa, nawet najwięksi Jego wrogowie, przyznawali przynajmniej to jedno, że jest on święcie przekonany, że stan konieczności w Kościele istnieje.
„Polityka chrześcijańska”
Bardzo często ludzie mówią: jeśli istnieją polityczni „ekstremiści”, to istnieją i religijni „ekstremiści” i nie ma wątpliwości, że jedni służą drugim. Chciałbym więc bardzo jasno podkreślić, że Bractwo jest jedynie wiernym echem magisterium Kościoła, które mówi, że wszelkie instytucje, również polityczne są stworzone przez Boga, podlegają Prawu Bożemu, a tym samym Kościół musi bronić zasady podporządkowania polityki prawu naturalnemu, prawu Chrystusowemu, dziesięciu przykazaniom; natomiast nie może być bezpośrednio zamieszany w życie polityczne w państwie.
Bractwo św. Piusa X nie ma innych celów niż Kościół Katolicki: chwałę Jednego Prawdziwego Boga,wieczne zbawienie dusz środkami, które sam Bóg przekazał Kościołowi.
Ks. Karl Stehlin
Tekst ten został opublikowany w Rzeczpospolitej jako odpowiedź na artykuł zamieszczony na łamach tejże gazety.
Zawsze Wierni, nr 12, 08-09.1996, s. 4.