według Encykliki Ojca Świętego Piusa X „Pascendi Dominici gregis”, opracował J. B. Lemius (za wydaniem z 1912 r.)
P. – Przy jakich zjawiskach zdarza się to przeważnie?
O. – „Zdarza się to przeważnie przy zjawiskach wieków minionych, a tym szersze załącza koła, im są dawniejsze.”
P. – Jakie zasady wysnuwają moderniści z tych dwóch konsekwencji?
O. – „Z dwóch tych konsekwencji moderniści wysnuwają, dwie zasady, które, łącznic z trzecią, zapożyczoną z agnostycyzmu, stanowią podwaliny krytyki historycznej.”
P. – Jak to wyjaśnić na przykładzie?
O. – „Rzecz wyjaśni przykład wzięty z Osoby Chrystusa. W Osobie Chrystusa nauka i historia znajdują, według nich, tylko człowieka – nic więcej. Zatem należy, wedle pierwszej zasady, przez agnostycyzm podanej, odrzucić z życia Jego wszystko, co się odnosi do Bóstwa. Następnie, według drugiej zasady, wiara przemieniła Osobę historyczną Chrystusa: skreślić więc należy w niej wszystko, co ją wynosi ponad rzeczywistość historyczną. W końcu, wedle zasady trzeciej, odmieniono Osobę historyczną Chrystusa: usunąć więc należy w niej stówa, czyny, słowem – wszystko, co nie odpowiada jej zdolnościom, stanowi, wychowaniu, miejscu i czasowi, w którym żyła.”
P. – Co za dziwna doktryna!
O. – Tak, „dziwny zaprawdę sposób rozumowania, ale taka to krytyka modernistów”.
6. Powstawanie religii w szczególności.
P – Więc uczucie religijne jest, według modernistów, zarodkiem i wytłumaczeniem całej religii?
O. – Tak, zdaniem ich, „uczucie religijne, które wybucha z ciemnych głębin podświadomości, jest zarodkiem całej religii, a zarazem powodem wszelkich objawów, które w jakichkolwiek religii istniały albo istnieć będą.”
P. – Jaki jest proces rozwoju tego uczucia?
O. – „Nieświadome zrazu i prawie bezkształtne, uczucie to wzrosło powoli, pod wpływem owego tajemniczego czynnika, z którego powstało, – wzrosło wraz z rozwojem życia ludzkiego, którego, jak powiedzieliśmy, jest zjawiskiem.”
P. – Czy wszystkie religie, zdaniem modernistów, stąd pochodzą?
O. – Tak, „to początek każdej religii”.
P. – Nawet nadprzyrodzonej?
O. – Tak, „nawet nadprzyrodzonej; religie są tylko ewolucjami uczucia religijnego”.
P. – Lecz może choć dla religii katolickiej moderniści robią wyjątek?
O. – Bynajmniej. „Niech nikt nie sądzi, że religia katolicka tu wyłączona; nie, ona się niczym od innych nic różni.”
P. – Jak, według modernistów, powstała religia katolicka?
O. – „Powstała ona w samowiedzy Chrystusa, męża w szczególny sposób wybranego, jakiego nie było i nie będzie.”
P. – A skądże, zdaniem ich, powstała ta religia w samowiedzy Chrystusa?
O. – „Powstała nie inaczej, jak przez immanencję życiową.”
P. – Co za zuchwalstwo! Co za bezbożność!
O. – Tak, „zdumienie ogarnia wobec takiego zuchwalstwa, takiej bezbożności”.
P. – Lecz, Ojcze Święty, to chyba niedowiarkowie wymyślili podobne doktryny?
O. – Niestety, „nie wymyślili tego nieopatrznie niedowiarkowie jedynie. Katolicy, a nawet wielu kapłanów, głosili to otwarcie”.
P. – A w jakim robili to celu?
O. – „Chełpili się, że takimi bredniami odnowią Kościół.”
P. – Czy ten modernizm nie jest jakby starym błędem Pelagiusza?
O. – „Nie chodzi tu już o dawny błąd według którego przypisywano naturze ludzkiej jakby prawa porządku nadprzyrodzonego. Posunięto się dalej.”
P. – Jakże, to Ojcze Święty?
O. – Twierdzą mianowicie, że „najświętsza religia nasza powstała w Chrystusie, tak jak w nas, z natury, z siebie, własnymi silami. A nie ma zaprawdę sposobu, który by silniej wstrząsnął całym porządkiem nadprzyrodzonym”.
P. – Jaką jest w tej kwestii nauka soboru Watykańskiego?
O. – „Sobór Watykański najsłuszniej zawyrokował: Jeśliby kto twierdził, że człowiek w sposób nadprzyrodzony wznieść się nie może do poznania i doskonałości, przewyższającej poznanie i doskonałość przyrodzoną lecz może i musi sam ze siebie przez ustawiczny rozwój dojść do posiadania wszelkiej prawdy i dobra, niech będzie wyklęty”.
7. Działanie rozumu w wierze
P. – Powiedziałeś, Ojcze Święty, że moderniści znajdują wiarę w uczuciu. Więc rozum ludzki, zdaniem ich, nie odgrywa tam żadnej roli?
O. – „Widzieliśmy dotąd, że nie uwzględniono działania umysłu. Ale i on odgrywa, wedle nauki modernistów, jakąś rolę w akcie wiary. Wypada zwrócić uwagę, w jaki to dzieje się sposób.”
P. – Lecz o ile sądzić można, moderniści utrzymują, że uczucie wystarcza, aby dać nam Boga, przedmiot i twórcę wiary?
O. – Niezupełnie. „W owym uczuciu, o którym mówiliśmy, ponieważ jest uczuciem, a nie poznaniem, odsłania się Bóg człowiekowi, ale tak niewyraźnie i mglisto, że albo w części tylko, albo wcale nie różni się od wierzącego”.
P. – Czego wiec brak temu uczuciu?
O. – „Jakieś Światło rozjaśnić je musi, aby Bóg w nim wyraźniej wystąpił i wyodrębnił się.”
P. – Czy to mianowicie jest według modernistów, zadaniem rozumu w akcie wiary?
O. – Tak, „zadaniem to rozumu, który myśli i bada; z jego pomocą ogarnia człowiek zjawiska życiowe, naprzód jako pojęcia, następnie w słowa je ubiera. Stąd rozpowszechniona zasada modernistów: człowiek religijny winien wiarę swą wyrozumować”.
P. – Jakiego porównania używają moderniści, chcąc wyjaśnić rolę, którą w akcie wiary przypisują rozumowi w stosunku do uczucia?
O. – „Rozum, przychodząc z pomocą uczuciu, zniża się do niego i działa w wierze, jak malarz, który zatarte rysy obrazu rozjaśnia i odświeża: w ten sposób jeden z mistrzów modernistów rzecz tłumaczy”.
P. – Jak dokonywa się to działanie rozumu?
O. – „Rozum działa pod dwojakim względem”.
P. – Więc jakie naprzód?
O. – „Naprzód aktem przyrodzonym i samorzutnym, pogląd swój wypowiadając w sposób prosty i zwyczajny”.
P. – A następnie?
O. – „Następnie z pewnym zastanowieniem i przenikliwością, albo, jak się wyrażają, wypracowując myślenie, a poglądy swe wygłasza z pomocą poglądów, zaczerpniętych z poglądu pierwszego, ale rozszerzone znacznie i jaśniej określone”.
P. – Jakim sposobem te dalsze poglądy, będące owocem pracy rozumu nad myślą, stoją się dogmatem?
O. – „Dalsze te poglądy stają się dogmatem dopiero po ich zatwierdzeniu przez najwyższy urząd nauczycielski Kościoła”.
8. Dogmat
P. – Doszliśmy więc do dogmatu. Czy jest to wybitna dziedzina w nauce modernistów?
O. – Tak. „Doszliśmy do wybitnej dziedziny w nauce modernistów: do powstawania dogmatów i ich istoty”.
P. – Jak tłumaczą moderniści powstawanie dogmatów?
O. – „Powstawanie dogmatów odnoszą do owych pierwotnych, prostych poglądów, które pod pewnym względem nieodzowne są dla wiary; objawienie bowiem, aby rzeczywiście się spełniało, domaga się jasnego poznania Boga w samowiedzy. Dogmat zaś sam polega, jak się zdaje, wedle ich twierdzeń, jedynie na owych poglądach (formułach) dalszych”.
P. – Co trzeba, aby zrozumieć istotę dogmatu, jak go tłumaczą moderniści?
O. – „Aby zrozumieć istotę dogmatu, należy przede wszystkim zbadać stosunek, zachodzący pomiędzy formułami religijnymi a religijnym uczuciem duszy”.
P. – Jak pojąć ów stosunek?
O. – „Z łatwością pojmie go ten, kto sobie uprzytomni, że celem takich formuł jest jedynie podanie wierzącemu człowiekowi środka do zdania sobie sprawy ze swej wiary.”
P. – Co stanowią owe formuły między wierzącym a jego wiarą?
O. – „Pośredniczą, one pomiędzy wierzącym a jego wiarą: ze względu na wiarę oznaczają niewyczerpująco jej przedmiot, zowią się zazwyczaj symbolami; ze względu na wierzącego zań są tylko narzędziami”.
P. – Co stąd wnosić należy pod względem prawdy, zawartej w tych formułach?
O. – „Stąd żadną miarą wnosić nie wolno, że obejmują one prawdę wszechstronnie”.
P. – Czym, według modernistów, są te formuły, jako symbole?
O. – „Jako symbole, są obrazami prawdy i stąd dostosować się winny do uczucia religijnego, jakie jest w człowieku”.
P. – Czym są, jako narzędzia?
O. – „Jako narzędzia, są tylko prawdy pomostami i stąd dostosować się winny do człowieka, jeśli tenże owo uczucie religijne posiada”.
9. Zmienność dogmatu
P. – Czy te formuły dogmatyczne, służące wierze jako symbole, a wierzącemu jako narzędzia, są przynajmniej niezmienne?
O. – Nie. „Przedmiot uczucia religijnego, rozlewający się w nieskończoności, nieskończone też przybiera postacie i raz w tej, drugi raz w owej pojawić się może. Podobnie i człowiek wierzący rozmaite przechodzić może fazy rozwoju. Stąd też muszą i formuły, które nazywamy dogmatami, podlegać tej samej zmianie, nie mogą się ustalić”.
P. – Lecz w takim razie otrzymamy wewnętrzny rozwój dogmatu?
O. – Tak. „W ten sposób otwarła się droga do wewnętrznego rozwoju dogmatu. Olbrzymi to zaprawdę zbiór sofizmatów, który każdą religię wywraca i burzy”.
P. – Czy ten wewnętrzny rozwój dogmatu jest według modernistów, nie tylko możliwy, ale i konieczny?
O. – Tak. „Że dogmat nie tylko rozwijać i zmieniać się może, ale i musi, twierdzą stanowczo moderniści sami i jawnie to z ich poglądów wynika”.
P. – Z jakiej zasady wyprowadzają konieczność wewnętrznego rozwoju dogmatów?
O. – Z zasady immanencji życiowej. „Pośród najważniejszych reguł swego systemu głoszą następującą, z zasady immanencji życiowej wysnutą: formuły religijne, jeśli rzeczywiście są religijnymi, a nie dociekaniami jedynie rozumu, winny odznaczać się żywotnością i na życie uczucia religijnego wpływać”.
P. – Ponieważ formuły te winny odznaczać się żywotnością i na życie uczucia religijnego wpływać, wynika więc, że trzeba je wytwarzać dla tegoż religijnego uczucia?
O. – Bynajmniej. „Nie należy tego rozumieć w ten sposób, jakoby te formuły wytwarzać trzeba dla uczucia religijnego, zwłaszcza, jeśli mieszczą się w wyobraźni; bez znaczenia bowiem jest ich początek, również ich liczba i rodzaj. Raczej tak to rozumieć należy, że uczucie religijne przyswaja sobie owe formuły w sposób żywotny, z pewną zmianą w razie potrzeby”.
P. – Co to znaczy: „uczucie religijne przyswaja sobie owe formuły w sposób żywotny”?
O. – Znaczy to: „formułę pierwotną winno przyjąć serce i uznać; serce też winno wpływać i na działanie, z którego formuły dalsze wynikają.
P. – W jaki sposób powstaje stąd wewnętrzny rozwój dogmatów?
O. – W bardzo prosty. „Formuły te dostosowują się i pozostają dostosowane do wiary i zarazem do wierzącego, jeśli mają być żywotne. Skoro więc owo dostosowanie z jakiej bądź przyczyny zanika, tracą znaczenie swe pierwotne i zmianie ulec muszą”.
P. – Lecz w takim razie moderniści niewiele sobie robią z formuł dogmatycznych?
O. – Naturalnie. „Wobec takiej wartości i niepewnego losu formuł dogmatycznych nie dziw, że moderniści z nich szydzą i spoglądają na nie z pogardą”.
P. – Co natomiast mają na ustach i co sławią?
O. – „Mają na ustach natomiast i sławią jedynie uczucie religijne i religijne życie”.
P. – Jak z powodu formuł dogmatycznych zachowują się moderniści względem Kościoła?
O. – „Uderzają bardzo zuchwale na Kościół, jakoby się znajdował na bezdrożu, ponieważ nie rozróżnia pomiędzy zewnętrznym formuł znaczeniem a religijną i moralną ich wartością, a trzymając się z daremnym wysiłkiem i wielką uporczywością formuł, pozbawionych treści, zezwala na religii zgubę”.
P. – Jak ostatecznie określić mamy modernistów odnośnie do prawdy dogmatycznej?
O. – „Ślepi, zaprawdę, i wodzowie ślepych, co, pysznym umiejętności mianem nadęci, w swym nierozumie posuwają się tak daleko, że odwieczne prawdy znaczenie i jedynie prawdziwe pojęcie religii wywracają, nowy wynajdując system, „w którym z powodu niegodziwej i nieokiełznanej żądzy nowości nie szuka się prawdy tam, gdzie się ona na pewno znajduje, ale z pominięciem świętych i apostolskich Tradycji głosi się inne poglądy, pozbawione treści, mgliste, niepewne, niezatwierdzone przez Kościół, którymi ludzie, hołdujący najzupełniej próżności, wedle swego mniemania podpierają i podtrzymują prawdę samą” (PP Grzegorz XVI, Enc. „Singulari Nos” 7)”.
Zawsze Wierni, nr 11, 06-07.1996, s. 21.