W tym roku obchodzimy 25 rocznicę oficjalnego-kanonicznego uznania przez Biskupa Fryburga (Szwajcaria), założonego przez abpa Lefebvre’a Bractwa, oraz 21 rocznicę „Deklaracji” (zob. niżej), w której abp Lefebvre zwrócił uwagę na zmuszanie katolików do przyjęcia ongiś potępionego przez Kościół jako „synteza wszystkich herezji” modernizmu, oraz na przymuszanie ich do tego w imię autorytetu Wikariusza Chrystusowego, na przekór wszystkim poprzednikom i dwutysięcznemu katolicyzmowi. „Deklaracja” abpa Lefebvre’a mogła zatem źle poinformowanym katolikom wydawać się przesadzona. Obecnie zaś, po 21 latach, staje się ona niemalże proroctwem:
„Istotnie, wszystkie te reformy przyczyniły się, i wciąż się przyczyniają, do zniszczenia Kościoła, zrujnowania kapłaństwa, unicestwienia Najświętszej Ofiary i sakramentów, zaniku życia zakonnego, nauczania na uniwersytetach, w seminariach i w katechizmach naturalizmu i telhardyzmu, które to prądy wywodzą się z liberalizmu i protestantyzmu… Nowej Mszy odpowiada nowy katechizm, nowe kapłaństwo, nowe seminaria i uniwersytety, charyzmatyczny kościół zielonoświątkowy, wszystko to, co jest sprzeczne z katolicką prawowiernością i odwiecznym magisterium”.
Wszystko nadeszło po kolei, tak jak w spełnianiu się przepowiedni. Proroctwa faktycznie niezbyt trudnego dla kogoś, kto kochał Kościół i znał modernizm z jego niewzruszoną logiką reformistyczną, niszczącą każdy ślad katolicyzmu.
Owa „deklaracja” nie wymaga komentarzy. Poprzestaniemy więc jedynie na kilku objaśnieniach historycznych.
W listopadzie 1974 roku otwarte przez abpa Lefebvre’a za aprobatą kanoniczną seminarium w Econe zostało poddane apostolskiej wizycie (wizytatorzy apostolscy: specjalista biblijny Albert Descamps oraz kanonista Onclin).
W naszym periodyku wielokrotnie pisaliśmy o Belgu Albercie Descampsie. Ten „nowy egzegeta”, członek, a następnie sekretarz „nowej” Papieskiej Komisji Biblijnej, kroczył spokojnie, ceniony i faworyzowany przez Górę, śladami heretyckiej egzegezy Loisyego, ekskomunikowanego ojca modernizmu: np. fragment „nisi fornicationis causa” w Mt 5, 17-48, byłby według Descampsa, podobnie jak i Loisyego, włączony (podstępnie) przez „wspólnotę pierwszych chrześcijan”, aby zezwolić (wbrew nauczaniu i woli Chrystusa) na … rozwód!
Jest negacjonistą historycznej wartości Ewangelii, a więc cielesnego Zmartwychwstania Jezusa (cf. F. Spadafora, La Resurrezione di Gesu, s. 143, przypis 175). Nie należy zatem dziwić się iż Descamps podczas „apostolskiej wizyty” gorszył seminarzystów Econe swoimi modernistycznymi twierdzeniami odnośnie prawdy (która zmieniałaby się wraz z człowiekiem), kapłańskiego celibatu (znieść, gdy tylko będzie to możliwe), Zmartwychwstania Chrystusa Pana (nie brać dosłownie odpowiadających mu relacji ewangelicznych) etc…
Był to skandal wyjątkowej wagi: w oczach młodych kleryków Econe ten „apostolski wizytator” przybywał z Rzymu, był wysłannikiem Rzymu, reprezentował Rzym, nauczyciela Wiary.
Wyjaśnienie więc stało się konieczne, a nawet obowiązkowe, i w swej episkopalnej gorliwości abp Lefebvre absolutnie nie sprzeniewierzył się temu heroicznemu obowiązkowi, którego poważne skutki nie mogły ujść jego uwadze. „Deklaracja”, będąca krzykiem katolickiego serca tego wspaniałego syna Kościoła, rozproszyła dwuznaczność: „Przynależymy całym sercem i całą naszą duszą do katolickiego Rzymu… Odrzucamy natomiast i zawsze odrzucaliśmy pójście za Rzymem o tendencji neomodernistycznej i neoprotestanckiej, która wyraźnie zaznaczyła się podczas Soboru Watykańskiego II, a po soborze we wszystkich z niego wynikających reformach”.
Sprawa była jasna, i nie tylko dla młodych seminarzystów Econe: Rzym, prawdziwy Rzym, obrońca katolickiej wiary, nie utożsamiał się z tymi neomodernistami, którzy z Watykanu, rościli sobie prawo do podporządkowania modernistycznej herezji autorytetu otrzymanego od Chrystusa Pana w celu służenia Prawdzie.
„Nie mogłem przyłączyć się – powie abp Lefebvre – do Rzymu reprezentowanego przez apostolskich wizytatorów, którzy pozwalali sobie uważać za rzecz normalną święcenie ludzi żonatych, którzy nie uznawali wiecznej prawdy, którzy siali wątpliwości odnośnie tradycyjnego sposobu pojmowania Zmartwychwstania Pana Jezusa. I to właśnie stanowi przyczynę mojej deklaracji” (Sprawozdanie z 30 maja 1975 r.).
Czyż prawdziwy katolik mógłby nie przyznać mu racji?
Z powodu tejże „Deklaracji” abp Lefebvre został poddany przez Papieża Pawła VI sądowi komisji kardynalskiej pod przewodnictwem rebelianckiego i wrogiego kardynała Garonne. Następnie był suspendowany „a divinis”, podczas gdy Albert Descamps został mianowany przez tegoż samego Pawła VI … biskupem!
W taki oto sposób potępiono katolicką gorliwość abpa Lefebvre (i jednocześnie stłumiono w zarodku wszelki opór ze strony duchowieństwa), rekompensując i popierając heretycki modernizm Descampsa. Papież Montini potwierdził przez to, iż nie uosabiał już „katolickiego Rzymu, obrońcy katolickiej wiary”, lecz „Rzym modernistycny i neoprotestancki”, zaangażowany w despotyczne narzucenie modernizmu katolickim sumieniom.
Obecnie kryzys Kościoła przybliża się do najciemniejszej otchłani: zniszczenia, dla ekumenicznych pobudek, ustanowionego przez Pana Jezusa Chrystusa papiestwa (cf. Ut unum sint, encyklika PP. Jana Pawła II). W tych tak wielkich ciemnościach „Deklaracja” abpa Lefebvre’a, biskupa – misjonarza, powołanego przez Boga do ewangelizacji Afryki i powtórnej ewangelizacji zagrożonej modernizmem Europy, świeci nadal dla prawych dusz niczym gwiazda przewodnia.
Jeśli zaś chodzi o nas, pozostaje nam dziękować Opatrzności, iż nie opuściła Ona swego Kościoła w tej bardzo ciężkiej próbie, mogącej być przyrównaną, ze względu na swoją wagę, zasięg i długotrwałość, do ariańskiego kryzysu w IV wieku.
Paulinus (za: „Si Si No No”, katolickim czasopismem wydanym w Rzymie, w grudniu 1995 r., nr 174)
DEKLARACJA ABPA MARCELEGO LEFEBVRE’A Z 21 LISTOPADA 1974 r.
Całym sercem i całą duszą należymy do Rzymu katolickiego, stróża wiary katolickiej oraz tradycji niezbędnych do jej zachowania, do wiecznego Rzymu, nauczyciela mądrości i prawdy.
Odrzucamy natomiast i zawsze odrzucaliśmy pójście za Rzymem o tendencji neomodernistycznej i neoprotestanckiej, która wyraźnie zaznaczyła się podczas Soboru Watykańskiego II, a po soborze we wszystkich z niego wynikających reformach.
Wszystkie one przyczyniły się, i wciąż się przyczyniają, do zniszczenia Kościoła, zrujnowania kapłaństwa, unicestwienia Najświętszej Ofiary i sakramentów, zaniku życia zakonnego, nauczania na uniwersytetach, w seminariach i w katechizmach naturalizmu i telhardyzmu, które to prądy wywodzą się z liberalizmu i protestantyzmu, wielokrotnie potępianych przez uroczyste magisterium Kościoła.
Żadna władza, nawet najwyższa w hierarchii, nie może zmusić nas do porzucenia lub umniejszenia wiary katolickiej, którą to magisterium Kościoła jasno wykłada i wyznaje od ponad dziewiętnastu stuleci.
„Ale gdybyśmy my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy – niech będzie przeklęty” (Gal 1, 8).
Czyż nie to powtarza nam dzisiaj Ojciec Święty? A jeżeli w jego słowach lub czynach, albo też w aktach dykasteriów dałoby się dostrzec jakieś sprzeczności, to wybieramy wówczas to, czego zawsze nauczano i zamykamy uszy na niszczące Kościół nowinki.
Nie można poważnie zmienić lex orandi nie zmieniając jednocześnie lex credendi. Nowej Mszy odpowiada nowy katechizm, nowe kapłaństwo, nowe seminaria i uniwersytety, charyzmatyczny kościół zielonoświątkowy, wszystko to, co jest sprzeczne z katolicką prawowiernością i odwiecznym magisterium.
Reforma ta, tkwiąca korzeniami w liberalizmie i protestantyzmie, jest całkowicie zatruta; z herezji się wywodzi i do herezji prowadzi, nawet jeżeli nie wszystkie jej czyny są formalnie heretyckie. Jest zatem niemożliwe, by świadomy i wierny katolik miał tę reformę przyjąć lub poddać się jej w jakikolwiek sposób. Jedyna droga wierności Kościołowi i doktrynie katolickiej, dla dobra naszych dusz, to kategoryczne odrzucenie reformy.
Dlatego też bez buntu, goryczy ni urazy kontynujemy nasze dzieło formacji kapłańskiej w świetle odwiecznego magisterium w przekonaniu, że jest to największa przysługa jaką możemy oddać Kościołowi, Papieżowi i przyszłym pokoleniom.
Z tej to przyczyny, w oczekiwaniu na chwilę, kiedy prawdziwe światło Tradycji rozproszy ciemności zakrywające niebo nad wiecznym Rzymem, trzymamy się mocno tego, w co zawsze wierzono i praktykowano w Kościele w zakresie wiary, moralności, liturgii, katechizmu, formacji kapłanów, struktury Kościoła, a co zostało skodyfikowane w księgach sprzed okresu modernistycznych wpływów Soboru.
Jesteśmy przekonani, że postępując w ten sposób, z pomocą łaski Bożej, Najświętszej Maryi Panny, św. Józefa i św. Piusa X zachowujemy wierność Kościołowi Rzymsko-Katolickiemu, wszystkim następcom św. Piotra i pozostajemy fideles dispensatores mysteriorum Domini Nostri Jesu Christi in Spiritu Sancto. Amen.
tłum. Hrabina de Rouge
Zawsze Wierni, nr 11, 06-07.1996, s. 10.