Katowice, dnia 2 maja 1996 r., w święto św. Atanazego
Drodzy wierni!
Pierwszym i głównym przykazaniem, jakie dal nam Wszechmogący Bóg, jest nakaz czczenia i uwielbienia jedynego prawdziwego Boga, poza którym „nic będziesz miał bogów”.
Jeżeli logika wszelkich bytów opiera się na zasadzie przeciwieństw, to logika życia religijnego w szczególności opiera się na zasadzie tego, pierwszego przykazania. Zasada przeciwieństw mówi, że nie jest możliwe by coś istniało i nie istniało w tym samym czasie. Zasada pierwszego przykazania mówi, że nie jest możliwe by najwyższym Panem wszechrzeczy mógł być ten jeden, i jednocześnie inny. Jeżeli byłby jakiś inny Bóg, nie byłby Wszechmogący, bo musiałby dzielić swoją moc z innym, nie byłby najwyższym Panem wszechrzeczy, ponieważ musiałby dzielić swoją władzę z innym i w ten sposób byłby tylko „Pół-Bogiem”. Ale taka konstrukcja może być wszystkim, tylko nie Bogiem.
Tak, drodzy przyjaciele, takie rozumowanie prowadzi do stwierdzenia, że mimo, iż bardzo często mamy imię „Bóg” na naszych ustach (nawet często używamy go nadaremno), to łatwo tracimy to pojęcie, znaczenie rzeczywistości jaką jest Bóg. I stąd bierze się początek całkowitego zapomnienia o pierwszym przykazaniu, jakie możemy obecnie obserwować nie tylko w życiu publicznym, ale nawet pośród najwyższych przedstawicieli hierarchii Kościoła.
Spójrzmy na to zagadnienie z innej strony: dlaczego, w blisko 2000-letniej historii Kościoła było niemożliwe, by ktoś powiedział np. do muzułmanów: „wy i my, chrześcijanie, czcimy tego samego Boga”, albo by brał aktywny udział w pogańskich uroczystościach, podczas których wzywa się duchy przodków i czci święte węże albo krowy? I dlaczego takie sytuacje są dzisiaj nie tylko możliwe, ale są stale praktykowane, nawet przez najwyższych przedstawicieli Kościoła?
Dlatego, że nasi przodkowie mieli poczucie boskości i wielkości potężnego majestatu Boga. Oni po prostu wiedzieli kim jest Bóg. Jego święte imię nie było dla nich tylko teoretycznym pojęciem „czegoś transcendentalnego”, jak powiedziałby na przykład ks. Tischner. Byli oni przesiąknięci tą wielką rzeczywistością, pozostającą poza wszystkimi rzeczami, poza wszystkimi wydarzeniami, poza całą historią, rzeczywistością udzielającą im życia, istnienia i możliwości poruszania (zob. Dz 17, 28). Katolicy dzisiaj przypominają sobie o istnieniu Boga może raz na dzień przez kilka minut (jeżeli są bardzo pobożni), może raz na tydzień podczas niedzielnej Mszy.
Jeżeli ktoś choć przez chwilę zastanowi się nad doskonałością Boga, natychmiast przerazi się ekumenizmu naszych dni. Spostrzeże to świętokradcze pomieszanie Przedwiecznego Pana Wszechrzeczy z fałszywą konstrukcją Boga uczynioną przez Mahometan, Brahman, Buddystów czy jakikolwiek jeszcze system religijny. Wtedy powinien kategorycznie odmówić uczestnictwa w ceremoniach, w których jedyny prawdziwy, umiłowany Bóg, Jeden w Trzech Osobach, Ojciec, Syn i Duch Święty, nie jest czczony w prawdziwy sposób ustanowiony i nakazany przez Niego samego. Wiedząc, że Trójca Przenajświętsza powołała do istnienia cały wszechświat jednym słowem („On bowiem nakazał i zostały stworzone”, Ps 148, 6), że cały wszechświat jest niczym w porównaniu do Niego, to jak można iść i dialogować z innymi religiami, które Go nie znają? Jak można „ożywić i zalecić obustronne poznanie się i poszanowanie” (deklaracja „Nostra Aetate” 3, Sobór Wat. II) i postępować tak, jakby oni mieli rację? Przeciwnie, największym i najbardziej wielkodusznym zadaniem jest podjęcie próby przekonania ich, w jak wielkim błędzie tkwią, jak mylą się co do Największego, Najświętszego, co do Początku i Końca wszystkich rzeczy. To, właśnie to, było zawsze motorem działalności misyjnej Kościoła Katolickiego.
W ten sposób możemy poznać początek powszechnego kryzysu: zapomnienie i wzgarda „katolickiej zasady przeciwieństw” przy Pierwszym Przykazaniu Bożym. Jesteśmy tak opanowani przez sprawy tego świata, przez nasze ziemskie życie, że nie mamy już czasu dla NIEGO. Jeżeli jednak inne sprawy stają się dla nas ważniejsze od Boga, to tym samym stają się naszymi bogami.
To właśnie miał na myśli św. Pius X, kiedy mówił o neopoganiźmie, przez który niemal całe, tzw. chrześcijańskie społeczeństwo jest zainfekowane.
Dla wiernych katolików wniosek jest jeden: trwać na modlitwie, której piękny przykład można zobaczyć na ostatniej stronie. Tak święci postrzegali rzeczywistość. I to jest podstawowy warunek bycia prawdziwym chrześcijaninem, bycia świętym. Powróćmy zatem do pierwszego przykazania. Budujmy nasze życie na prawdziwych i pewnych podstawach, fundamentach i zasadach. W ten sposób możemy z nadzieją spoglądać w przyszłość, by dzieło zachowania Wiary i Świętego Kościoła, które chcemy podjąć, nie było budowane na piasku jak modernizm („spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki”, Mt 7, 27), ale na niezniszczalnej skale, kamieniu węgielnym, którym jest adoracja, posłuszeństwo i cześć dla jedynego prawdziwego Boga, Króla Nieba i Ziemi, ale również Króla i centrum całego naszego życia.
Zawsze Wierni, nr 11, 06-07.1996, s. 2.