Kard. Alfons Stickler, emerytowany prefekt Archiwum i Biblioteki Watykańskiej, na ogół jest człowiekiem małomównym. Nie był jednak takim podczas swojej podróży do Nowego Jorku w maju 1995 r. Podczas konferencji sponsorowanej przez „Christi Fideles” ojca Johna Perricone i „Keep the Faith” Howarda Wolsh’a, kardynał nazwał katolików owczarnią, która podkopuje Kościół, a w końcu swojego trzeciego przemówienia jasno powiedział, że „Msza posoborowej komisji liturgicznej” była zdradą ojców soborowych. Podczas uzupełniającego wywiadu odsłonił kilka dotychczas pomijanych zagadnień dotyczących Mszy Trydenckiej. Ten krzepki, osiemdziesięcioczteroletni austriacki uczony, Salezjanin, który był podczas Vaticanum II doradcą czterech komisji (w tym liturgicznej), w 1997 r. będzie obchodził 60-tą rocznicę kapłaństwa. Spośród jego wielu dokonań, wspomnieć należy o pracy pt. „Przyczyna celibatu księży”, która dowodzi, że celibat księży istniał już w początkach istnienia Kościoła.
Oto fragmenty z przemówienia kard. Sticklera, wygłoszonego w Nowym Jorku, w maju 1995 r.:
MSZA TRYDENCKA
(…) Sobór Trydencki poświęcił Mszy św. trzy sesje: sesję XII w październiku 1551, XX w lipcu 1562 r., dotyczącą Sakramentu Eucharystii, zwłaszcza zaś sesję XXII we wrześniu 1562 r., jej efektem był dogmatyczny rozdział i kanony dotyczące Najświętszej Ofiary Mszy. Istnieje również osobny dekret traktujący o rzeczach, które powinny być zachowane i których należy unikać podczas celebracji Mszy św. Jest to klasyczne i podstawowe oświadczenie, zawierające autorytatywne i oficjalne stanowisko Kościoła w tej kwestii.
Dekret przede wszystkim określa istotę Mszy św. Marcin Luter jasno i wyraźnie zaprzeczał prawdziwej istocie Mszy św. twierdząc, że nie jest ona ofiarą. To prawda, że po to by nie niepokoić prostych wiernych, reformator nie wyeliminował natychmiast tych elementów Mszy, które były odzwierciedleniem prawdziwej Wiary i wyraźnie odbiegały od jego nowej doktryny. Dla przykładu, zostało zachowane podniesienie Hostii pomiędzy Sanctus a Benedictus.
Nabożeństwo, dla Lutra i jego następców, składa się głównie z kazania, jako środka instruowania i oddziaływania moralnego, przeplatanego modlitwami i hymnami. Rozdawanie Komunii św. jest sprawą drugorzędną. Luter nadal utrzymywał, że Chrystus jest realnie obecny w chlebie w momencie jego otrzymywania, ale stanowczo zaprzeczał, że Msza jest ofiarą. Ołtarz, dla niego, nigdy nie mógł być miejscem składania ofiary.
Wiedząc, co Luter odrzucał, można lepiej zrozumieć skutki wad liturgii protestanckiej, która jest całkowicie różna od liturgii Kościoła Katolickiego. Zrozumiałe jest również dlaczego Sobór Trydencki zdefiniował tę część wiary katolickiej, która odnosi się do istoty ofiary Eucharystycznej. Kapłan sprawujący ofiarę Jezusa Chrystusa zastępuje samego Chrystusa. Mocą swoich święceń jest rzeczywiście „alter Christus”. Podczas Konsekracji chleb zostaje zamieniony w Ciało Chrystusa, a wino w Jego Krew. Sprawowanie ofiary Chrystusa jest uwielbieniem Boga. Sobór wyraźnie mówi, że ta ofiara nie jest nową, niezależną od jedynej ofiary na Krzyżu, przeciwnie jest ona od niej zależna, obecnie powtarzana w sposób bezkrwawy, tak, że Ciało i Krew Chrystusa są substancjalnie obecne pod postaciami chleba i wina. Co za tym idzie nie ma ona nowej wartości, ale raczej nieskończone owoce krwawej ofiary Krzyża stale dokonują i realizują się we Mszy.
MSZA TRYDENCKA A NOVUS ORDO
ZWRÓCENI KU BOGU, CZY KU LUDZIOM?
(…) Przyczyną dawnego położenia ołtarza, było nie to, że powinien być on zwrócony w stronę modlącego się zgromadzenia, ale to, by był skierowany na wschód, który jest symbolem wschodzącego słońca Chrystusa, któremu należy się uwielbienie. Całkowicie nowe położenie ołtarza i zwrócenie kapłana twarzą do zgromadzenia, wcześniej zakazane, obecnie wyraża to, że Msza jest spotkaniem wspólnoty.
(…) W starej liturgii Kanon jest centrum Mszy. Sobór Trydencki nauczał, że Kanon wywodzi się z tradycji apostolskiej, ustalony w swojej obecnej postaci za czasów Grzegorza Wielkiego, ok. 600 r. Kościół katolicki nigdy nie miał innych kanonów. Dowód używania słów „misterium fidei” w formie konsekracji pochodzi z czasów Innocentego III, a dokładniej z intronizacji Arcybiskupa Lyonu. Nie wiem, czy główni reformatorzy liturgii znali te fakty. Św. Tomasz z Akwinu usprawiedliwia „misterium fidei” w osobnym artykule. Sobór Florencki wyraźnie potwierdził „misterium fidei” w formie konsekracji.
Teraz, „misterium fidei” zostało wyeliminowane z formy konsekracji wprowadzonej do nowej liturgii. Dlaczego? Uzyskano również zgodę na wprowadzenie nowych kanonów. Drugi z nich – ani słowem nie wspominający o ofiarnym charakterze Mszy – posiadający tę zaletę, że jest najkrótszy, faktycznie wyeliminował stary Kanon Rzymski. W len sposób głęboka teologiczna przenikliwość Soboru Trydenckiego została utracona.
Tajemnica boskiej Ofiary uobecnia się w każdym rycie, chociaż w różny sposób. Z tego powodu Sobór Trydencki podkreślał konieczność cichego czytania Kanonu podczas Mszy łacińskiej. Stało się to zbyteczne z powodu głośnego wygłaszania Kanonu w nowej Mszy.
(…) Reforma soborowa (Vaticanum II) zniszczyła bądź zmieniła znaczenie bogatej symboliki liturgii. Jej ważność podkreślał Sobór Trydencki… Boleli nad tym nawet dobrze znani ateistyczni psychoanalitycy, którzy nazwali Sobór Watykański II „Soborem Księgowych”.
WULGARYZACJA MSZY
Jedna teologiczna zasada została zupełnie pogwałcona przez reformę liturgiczną, mimo, że była potwierdzona zarówno przez Sobór Trydencki jak i Sobór Watykański II po długich i rzeczowych dyskusjach. (Sam w nich uczestniczyłem i mogę potwierdzić, że wyraźne oświadczenie w ostatecznym tekście konstytucji soborowej rzeczywiście ją utrzymuje.) Oto ta zasada: język łaciński jest zachowany dla rytu łacińskiego. Tak jak na Soborze Trydenckim, tak podczas Vaticanum II ojcowie soborowi dopuścili język narodowy jedynie jako wyjątek.
Jednak po reformie Pawła VI, wyjątek stał się regułą. Teologiczne powody, podnoszone na obu soborach, za utrzymaniem łaciny we Mszy mogą być lepiej zrozumiane w świetle, wprowadzonego przez reformę liturgiczną, wyłącznego używania języków narodowych. Język narodowy sam w sobie często prowadzi do zwulgaryzowania Mszy, a tłumaczenie z łaciny prowadzi do poważnych nieporozumień i błędów doktrynalnych.
Co więcej, na używanie języków narodowych nie pozwalano dawniej ludziom, którzy nie tylko byli niepiśmienni, ale zupełnie się różnili. Teraz różne języki i dialekty mogą być używane podczas nabożeństw, przez katolików z różnych narodów i kultur żyjących w zmniejszającym z każdym dniem świecie, tworząc modlitewną wieżę Babel, co prowadzi do utraty zewnętrznej jedności światowego Kościoła Katolickiego, który był kiedyś zjednoczony we wspólnym glosie. To stało się z kolei przyczyną wewnętrznej różnicy nawet podczas Mszy, która powinna być duchowym centrum zewnętrznej i wewnętrznej zgody pomiędzy katolikami na całym świecie. Mamy bardzo, bardzo wiele przykładów na to, że wprowadzenie języka potocznego stało się przyczyną niezgody.
I jeszcze jedna uwaga… Kiedyś, każdy ksiądz, na całym świecie mógł odprawić Mszę św. po łacinie dla każdej społeczności i wszyscy księża rozumieli łacinę. Niestety, dzisiaj żaden ksiądz nie może odprawić Mszy dla wszystkich ludzi na świecie. Trzeba przyznać, że tylko kilka dziesięcioleci po reformie języka liturgicznego wystarczyło, byśmy stracili możliwość wspólnej modlitwy i śpiewu nawet podczas wielkich międzynarodowych spotkań, jak konferencje Eucharystyczne, czy spotkania z Papieżem, który stanowi centrum jedności Kościoła. Dłużej nie możemy śpiewać i modlić się razem.
Na koniec musimy poważnie rozważyć zachowanie się szafarzy w świetle Soboru Trydenckiego, który podkreślał głęboką więź między godnością kapłana a jego zachowaniem. Właściwe zachowanie kapłana, jego ubiór, postawa, sposób bycia zachęcają wiernych do tego by szli za tym, co o czym mówią i czego nauczają. Niestety niewłaściwe zachowanie wielu księży często zaciera różnicę pomiędzy kapłanem a świeckim pogłębiając jednocześnie przepaść między kapłanem a „alter Christus”.
Podsumowując nasze rozważania, należy stwierdzić, że teologiczna siła Mszy Trydenckiej koresponduje z teologiczną niewłaściwością Mszy Vaticanum II. Z tych to powodów Christi fideles [wierni Chrystusowi] i tradycyjnej teologii, w duchu posłuszeństwa przełożonym powinni żądać uprzywilejowania Mszy Trydenckiej.
Oto kilka fragmentów z wywiadu, którego Jego Eminencja udzielił po swoim przemówieniu w nowym Jorku:
– Czy mógłby, Wasza Eminencja, wyjaśnić, dlaczego księża powinni odmawiać kanon po cichu?
KARDYNAŁ STICKLER: Dla każdego rytu, który rozumie i wyraża tajemnicę Świętej Ofiary, jest ona tajemnicą absolutną. Tak więc każdy ryt, który rozumie tę tajemnicę, stara sieją odpowiednio wyrazić. Ryty wschodnie mają ścianę między ołtarzem a wiernymi. Tajemnica jest zachowana. U nas nie ma takiego oddzielenia kapłana od wiernych, ale wrażenie tajemnicy, jej poczucie, zawiera się w cicho wypowiadanych słowach. Jeżeli mówi się głośno wulgaryzuje się i profanuje treść. Mówiąc po cichu zachowujemy Tajemnicę. Dlatego cała katolicka tradycja mówiła o wypowiadaniu słów kanonu szeptem. Tu jest teologiczna przyczyna dla której Sobór Trydencki powiedział anathema sit [niech będzie wyklęty], kto twierdzi, że kanon nie powinien być czytany cicho.
– Udzielanie Komunii Świętej na rękę: jest to sprawa jedynie dyscypliny, czy ma też dogmatyczne konsekwencje?
KARDYNAŁ STICKLER: (…) Kiedy rozmawiałem z kardynałem Benno Gut’em, który był wówczas kardynałem w Kongregacji d\s Rytów, byłem dogłębnie rozczarowany sposobem w jaki dekret soborowy został zmieniony przez reformatorów. Byłem ekspertem [peritus] Soboru w komisji liturgicznej, stąd wiem jakie były intencje ojców i treść dekretu.
Kiedy zauważyłem sprzeczność między dekretem a reformą – a raczej prawdziwą destrukcją –wyraziłem swoje rozczarowanie kardynałowi Gut’owi i po pół godzinie odpowiedział mi: „Ojcze, całkowicie się z Tobą zgadzam. Ale nic mam żadnego wpływu na tę reformę. Komisja podlega bezpośrednio papieżowi i nie konsultuje się z kongregacją”.
Wielki błąd został wyraźnie wskazany papieżowi przez dwóch kardynałów [Ottaviani i Bacci], którzy stwierdzili istnienie złej, heretyckiej definicji w pierwszym wydaniu Mszału. Papież zmienił to, ponieważ ofiara została zredukowana do wspólnoty wiernych pod przewodnictwem księdza. (…) Kard. Gut powiedział również: „Pewnego dnia poszedłem do Papieża (Pawła VI) i uklęknąłem przed Nim, prosząc: „Ojcze Św., nie zezwól na rozdawanie komunii św. na rękę, ponieważ będzie to okazją – a nawet przyczyną – wielu, bardzo wielu grzechów przeciwko świętości Najświętszego Sakramentu”. Papież odpowiedział mi: „Uspokój się, uspokój. Nigdy na to nie pozwolę”…
Trzy miesiące później wyraził zgodę. Dlaczego? Ponieważ przedstawiciele konferencji episkopatów nalegali by to uczynił dlatego, że sami już to wprowadzili. Ponowna zmiana byłaby wbrew ich zamierzeniom. Tak więc zmusili papieża, a len złożył odpowiedzialność na biskupów. (…)
Zauważyłem, że w krajach, w których komunia jest udzielana niemal wyłącznie na rękę, nawet dzieciom, ludzie natychmiast manifestują swoją zupełną nieświadomość, co trzymają w ręku. Jest to bardzo niepokojące. Musimy się modlić, by zaprzestano lego rodzaju nadużyć.
Ale jak sądzę dobrze wiecie, że papież Jan Paweł II był przeciwny rozdawaniu komunii na rękę. Odmówił podania komunii na rękę żonie [byłego prezydenta Francji] Giscard’a d’Estaing’a – we Francji, wszystkim udzielał komunii na język. Podobnie czynił w Niemczech.
Wówczas biskupi powiedzieli: „Dlaczego odmawiasz udzielania komunii na rękę? Twój Poprzednik, Paweł VI zezwolił na to. Dlaczego więc odmawiasz?” Papież uległ biskupom. Musimy modlić się by nasz Pan oświecił biskupów, jak również wszystkich innych by zakazali tego, co w wyraźny sposób prowadzi do profanacji.
Zawsze Wierni, nr 10, 04-05.1996, s. 4.