W przyszłości położenie unickich kościołów wschodnich będzie znacznie gorsze – i to z powodów ekumenicznych. W oficjalnym oświadczeniu „Międzynarodowej Komisji d\s Dialogu Teologicznego między Kościołem Katolickim a Kościołem Prawosławnym”, które już 15 lipca 1993 r. promulgowała Papieska Rada d\s Jedności Chrześcijan „unityzm” – czyli powrót kościołów wschodnich do jedności z Rzymem z zachowaniem swego rytu – został określony jako fałszywy krok. To oświadczenie jest owocem siódmego posiedzenia wyżej wspomnianej komisji, jakie miało miejsce w czerwcu 1993 r. w Libanie i w którym ze strony katolickiej brało udział 24 członków; tekst znajduje się między innymi w „Documentation Catholique” Nr 2077/1993, s. 711–714.
W oficjalnej gazecie watykańskiej żałuje się utworzenia katolickich kościołów wschodnich. Albowiem: „Te inicjatywy doprowadziły do unii pewnych społeczności z Rzymem, pociągając za sobą zerwanie jedności z ich kościołami macierzystymi. Działo się to nie bez wpływu ze strony interesów poza kościelnych. Tak powstały katolickie kościoły wschodnie, co zrodziło sytuację wywołującą konflikty i cierpienia przede wszystkim dla prawosławnych, ale również dla katolików.”
Także z tego powodu nie osiągnięto jedności, a „podział jeszcze bardziej się pogorszył przez takie ataki.” Później bowiem poświęcano wysiłki raczej „nawróceniu innych chrześcijan”, aby „spowodować ich „powrót” [cudzysłów w tekście – przyp. red.] do własnego kościoła”. „Aby usprawiedliwić te prowadzące do prozelityzmu tendencje, Kościół Katolicki rozwinął teologiczną teorie, według której przedstawiał siebie jako jedynego pośrednika zbawienia.” To doprowadziło do podobnej reakcji po stronie prawosławnej.
Wręcz groteskowe jest twierdzenie, że pewnik o byciu jedynym pośrednikiem dóbr zbawienia rozwinął Kościół dopiero, aby usprawiedliwić (i to po fakcie) unię z kościołami wschodnimi. To nie tylko całkowicie przeczy niezmiennemu nauczaniu założonego na Opoce Piotra Kościoła, ale także faktom historycznym, gdyż chodzi tu o ugruntowane przekonanie, jakie można spotkać już u najwcześniejszych Ojców Kościoła. Widać jednak także, jak z ekumenicznego punktu widzenia zaprzecza się nawet jasnym faktom.
ŻADNEGO APOSTOLATU U „KOŚCIOŁÓW SIOSTRZANYCH”!
W konsekwencji: „Na podstawie sposobu, w jaki katolicy i prawosławni ujrzą się ponownie w swym stosunku do tajemnicy Kościoła i na nowo odkryją się wzajemnie jako kościoły siostrzane, nie może zostać przyjęta ta forma „apostolatu misyjnego”, jaka została wyżej opisana i którą zwie się „unityzmem” – ani jako metoda misyjna, ani jako model jedności kościołów, do której dążymy.”
Zrozumienie, wynikające z „ponownego odkrycia Kościoła jako wspólnoty”, osiągano – jakżeby inaczej – „szczególnie od czasu ogólno-prawosławnych konferencji i II Soboru Watykańskiego”, przez co „zmieniły się radykalnie cele, a stąd i sposoby misji” („ont change radicalement les perspectives et donc les attitudes de mission”). Tak więc od tego czasu osiągnięto wiedzę, że wszystko to, co Chrystus powierzył swemu Kościołowi, „nie może być uważane za wyłączną własność tylko jednego z naszych Kościołów”!!! Raczej Kościoły uznają się „odtąd za Kościoły siostrzane, które wspólnie są odpowiedzialne za trwanie Kościoła Bożego”. Ostatecznie także papież Jan Paweł II podkreślił, że pełna jedność, ku której zmierzamy, „nie oznacza ani zjednoczenia, ani fuzji, ale raczej spotkanie w prawdzie i w miłości” (Slavorum Apostoli, nr 27).
Tekst mówi dalej, że „nie może także o to chodzić, aby dążyć do nawrócenia wiernych jednego kościoła do drugiego, zapewniając im w ten sposób zbawienie”, ale „chodzi o to, by razem wypełnić wolę Chrystusa”.
Sposób argumentacji jest zręczny i niezgrabny zarazem. Nie można bowiem mieć nic przeciwko wypełnieniu woli Pana – a to nasuwa wniosek, jakoby nic było wcale miejsca na próby nawrócenia!
W „Regułach praktycznych” spotykamy następujący wywód: „Troska o dusze, jaką podziela Kościół Katolicki – zarówno łaciński, jak i wschodni – nie zmierza już do tego, aby wierni przechodzili z jednego kościoła do drugiego, tzn. nie dąży już do prozelityzmu wśród prawosławnych. Pragnie odpowiedzieć na duchowe potrzeby własnych’ wiernych i nie żywi żadnego pragnienia ekspansji kosztem kościoła prawosławnego.”
Nie można chyba wyraźniej ogłosić kapitulacji Kościoła Katolickiego. Makabryczne jest podobieństwo do warunków kapitulacji po wojnie – i dokładnie, jak Irak czy Korea Północna muszą się zobowiązywać do umożliwiania kontroli, tak i tu czytamy: „Z tego punktu widzenia, dla uniknięcia nieufności i podejrzeń potrzebna jest wzajemna wymiana informacji o rozmaitych zamiarach duszpasterskich.”
DUSZPASTERSTWO WEDŁUG UGODY
Dalej następuje: „Potrzeba, aby katoliccy i prawosławni biskupi tego samego terytorium porozumiewali się, zanim dojdzie do realizacji katolickich planów duszpasterskich, pociągających za sobą stworzenie nowych struktur w okolicach, które tradycyjnie podlegają jurysdykcji kościoła prawosławnego”. Samo z siebie rozumie się, że takie katolickie wypady w okolice tradycyjnie prawosławne nie będą odtąd dochodzić do skutku.
„Biskupi i księża mają wobec Boga obowiązek uznać władzę, której Duch Święty udzielił biskupom i księżom.” Zatem na przyszłość należy się zatroszczyć, aby „odstąpić od przestarzałej eklezjologii powrotu do Kościoła Katolickiego” (endepassant 1’ecclesiologie perimee du retour a 1’eglise catholique)! Ta postawa powinna, według dokumentu, być uwzględniana szczególnie przy formacji przyszłych kapłanów oraz w pracy apostolskiej.
Każdy, kto choć trochę zna współczesną historię Kościoła, wie o wyjątkowo trudnym losie, jaki wycierpiały unickie kościoły wschodnie wskutek stalinizmu – wystarczy tylko pomyśleć o kościele ukraińskim, ale można by wymienić i inne, które stały się ofiarami okrutnego prześladowania chrześcijaństwa trwającego aż do naszego dziesięciolecia. Teraz, gdy ustąpił ten rodzaj prześladowania, sięgnięto po subtelniejszą metodę, – pod płaszczykiem „nowej eklezjologii”, jednym pociągnięciem pióra – Kościół Katolicki rezygnuje ze swych (od początku istniejących i przez tysiące lat utrzymywanych) pretensji, że jest jedynym pośrednikiem dóbr potrzebnych do zbawienia – pretensji nie interpretowanych zresztą nigdy, jakoby Bóg zamknął źródło łaski przed tymi, którzy bez swej winy znajdują się poza prawdziwym Kościołem!
Ten oficjalny tekst Papieskiej Rady d\s Jedności Chrześcijan jest w każdym razie dokumentem żałosnej kapitulacji, który z pewnością niedługo służyć będzie za podstawę podobnych „porozumień” z kolejnymi „kościołami siostrzanymi.”
(z „Una Voce Korespondenz” za: Mitteilungsblatt 2/1995)
Zawsze Wierni, nr 9, 02-03.1996, s. 31.