Katechizm o modernizmie (1)

według Encykliki Ojca Świętego Piusa X „Pascendi Dominici gregis”, opracował J.B. Lemius (za wydaniem z 1912 r. ).

WSTĘP

O ważności błędów modernizmu.
P. – Jaki to pierwszy obowiązek Pan nasz Jezus Chrystus nałożył na Namiestnika Swego?
O. – Ojciec Święty Pius X odpowiada: „Poruczony Nam od Boga urząd pasterski nad owczarnią Chrystusową obejmuje przede wszystkim zadanie, określone przez Chrystusa, zachowania jak najczujniej skarbu wiary, przekazanej wiernym, przed nowymi, niekościelnymi pojęciami i zarzutami nieprawdziwej nauki”.
P. – Czy czujność ta była zawsze potrzebna?
O. – „Tej czujności Najwyższego Pasterza potrzeba ludowi katolickiemu po wszystkie czasy; za sprawą bowiem nieprzyjaciela rodzaju ludzkiego nie zbywało nigdy na ludziach „mówiących przewrotności”, „próżnomównych i zwodzicielach”, błądzących i w błąd wprowadzających”.
P. – Czy ci ludzie błądzący i w błąd wprowadzający są dziś liczniejsi i jaki cel założyli sobie?
O. – „Przyznać należy, że w ostatnim czasie wzmogła się niesłychanie liczba nieprzyjaciół krzyża Chrystusowego, którzy usiłują sposobami nowymi zupełnie i pełnymi chytrości zniweczyć ożywczą potęgę Kościoła, a nawet, jeśliby im siły dopisały, zburzyć do szczętu Królestwo Chrystusowe”.
P. – Dlaczego Papież nie może milczeć?
O. – „Nie wolno Nam dłużej milczeć, aby się nie zdawało, że zaniedbujemy najświętsze zadanie swoje, i ażeby łagodności Naszej, którą kierowaliśmy się dotąd w nadziei, że nastąpi opamiętanie, nie poczytano za zapominanie o Naszych obowiązkach”.
P. – Gdzie są dziś zwolennicy błędów? Czy są to wrogowie jawni?
O. – „Zwolennicy błędów nie znajdują się już wśród otwartych jedynie nieprzyjaciół, ale, nad czym boleć i czego lękać się trzeba: kryją się w łonie i wnętrzu Kościoła i o tyle są niebezpieczniejsi, o ile trudniej ich rozpoznać”.
P. – Jak to? Więc ci wrogowie znajdują się także wśród katolików, a może nawet wśród kapłanów?
O. – Tak. „Mamy na myśli wielu spośród katolików świeckich, a nawet, co smutniejsze, spośród kapłanów, którzy z pozornej ku Kościołowi miłości, bez głębszego wykształcenia filozoficznego i teologicznego, a co gorzej, aż do szpiku kości przejęci poglądami, głoszonymi przez przeciwników Kościoła, zuchwale narzucają się na odnowicieli Kościoła”.
P. – Czy ci katolicy świeccy i ci kapłani, co narzucają się na odnowicieli Kościoła, ośmielają się napadać na dzieło Chrystusowe, a nawet na samą Osobę Pana naszego Jezusa Chrystusa?
O. – Tak. „W zawartym szeregu zaczepiają butnie najświętsze sprawy w dziele Chrystusowym, nic oszczędzając nawet Osoby Boskiego Zbawiciela, w której w świętokradzkim zapędzie widzą tylko zwykłego, prostego człowieka – nic więcej”.
P. – Lecz ludzie ci zdziwią się, że Wasza Świątobliwość zalicza ich do nieprzyjaciół Kościoła?
O. – Tak. „Dziwią się oni, że zaliczamy ich do nieprzyjaciół Kościoła; jednakże nie zdziwi się tym z pewnością nikt, kto, pomijając ich zamysły, które Bóg osądzi, zapozna się z ich zapatrywaniami, z ich sposobem mówienia i działania. A nawet nie mija się z prawdą, kto uważa ich za przeciwników dla Kościoła niebezpieczniejszych od wszystkich innych”.
P. – Dlaczego Wasza Świątobliwość nazywa ich najniebezpieczniejszymi wrogami Kościoła?
O. – „Myślą bowiem o zgubie Kościoła nie z zewnątrz, ale w jego łonie, i stąd tkwi niebezpieczeństwo w samych niemal żyłach i wnętrznościach Kościoła, a cios mu zadany jest tym groźniejszy, im dokładniej owi nieprzyjaciele Kościół znają”.
P. – Dlaczego jeszcze są oni najniebezpieczniejszymi wrogami Kościoła?
O. – Ponieważ również „przykładają siekierę nie do gałęzi i latorośli, ale do korzenia, do wiary i do drgnień jej najgłębszych”.
P. – Czy poprzestają na podcięciu korzeni?
O. – Nie. „Przeciąwszy ten korzeń nieśmiertelności, rozprowadzają truciznę po całym drzewie. Nie ma prawdy katolickiej, której by nie dotknęli, której by nie usiłowali skazić”.
P. – Jakimi środkami dążą do celu? Jaka jest ich taktyka?
O. – „Niezliczonych używają sposobów wyrządzenia szkody; niesłychaną posługują się przebiegłością i zdradą. Udają to racjonalistów, to katolików, i to tak podstępnie, że nieuważnego z łatwością wprowadzają w błąd”.
P. – Lecz czy konsekwencje tej doktryny nie przerażają tych katolików i kapłanów?
O. – Bynajmniej. „Zuchwalstwo do ostatnich posuwają granic; nie cofają się przed żadną konsekwencją, narzucając ją uporczywie i bez wahania”.
P. – Co czyni ich szczególnie niebezpiecznymi i dodaje im mocy do uwodzenia umysłów?
O. – To, że „widnieje w nich, co niezmiernie łatwo zwieść może umysły: życie nadzwyczaj czynne, wytrwałe a gorliwe zajęcie się naukami, dążenie do życia, odznaczającego się surowością obyczajów”.
P. – Czy może być jakaś nadzieja naprawy?
O. – Wątpię. „Wyklucza bowiem nadzieję naprawy to, że zapatrywania tak ich usposobiły, iż gardzą wszelką władzą i nie znoszą żadnych wędzideł, lecz, dufni złudnemu przeświadczeniu wewnętrznemu, usiłują zamiłowaniu prawdy przypisać to, co w rzeczywistości przypisać należy pysze i uporowi”.
P. – Czy nie miałeś, Ojcze Święty, nadziei opamiętania zbłąkanych?
O. – „Pocieszaliśmy się zaprawdę niekiedy nadzieją, że naprowadzimy tych ludzi na lepsze tory; dlatego też obchodziliśmy się z nimi łagodnie, jak z synami, potem użyliśmy surowości, w końcu, acz niechętnie, skarciliśmy ich publicznie. Wiecie jednak, że usiłowania Nasze nie odniosły skutku: na chwilę ugięli karku, aby wkrótce podnieść je jeszcze zuchwałej”.
P. – Jeśli więc stracona jest wszelka nadzieja nawrócenia tych nieprzyjaciół, to dlaczego, Ojcze Święty, zabierasz głos?
O. – „Gdyby o nich samych chodziło moglibyśmy może na to nie zważać, ale tu chodzi o wiarę katolicką, o jej bezpieczeństwo. Stąd przerwać musimy milczenie, które mogłoby stać się zbrodnią”.
P. – A więc, Ojcze Święty, musisz mówić?
O. – Tak. „Zedrzeć maskę musimy tym ludziom i okazać ich całemu Kościołowi w ich prawdziwej postaci”.
P. – Jak nazwać należy tych nowych nieprzyjaciół Chrystusa i Kościoła?
O. – Modernistami. „Tak bowiem ogólnie a słusznie ich nazywają”.

Zawsze Wierni, nr 9, 02-03.1996, s. 22.