Wielkość i znaczenie Fatimy nie ograniczają się do objawień w Loca de Cabeco 1917 r. Te objawienia są początkiem, wielkiej duchowości Fatimskiej, która odbija się w życiu trzech wizjonerów. Na prawie całym świecie duszpasterstwo młodzieży było inspirowane tą duchowością. Duchowy sukces Krucjaty Eucharystycznej (więcej niż 3.000.000 dzieci), cudowne nawrócenia w krajach protestanckich (w Stanach Zjednoczonych ponad 100.000 ludzi każdego roku, w Anglii ponad 50.000), rozprzestrzenienie się Misji Katolickiej w Afryce i w Azji mimo wrogości masonów, mają swoją przyczynę m.in. we wpływie żądań i obietnic Matki Boskiej z, Fatimy.
Dlatego chcemy przedstawić naszym wiernym tzw. Duchowość Fatimską, którą przeniknięte jest tycie trojga dzieci: Franciszka, Hiacynty i Łucji.
1. POCIESZAĆ BOGA (FRANCISZEK +4.4.1919)
a) Duchowość Franciszka.
Przyjrzyjmy się uważnie poniższym fragmentom z zapisków dzieci, odnoszącym się do Franciszka.
– wpływ pierwszych dwóch objawień:
„Opowiedziałyśmy następnie Franciszkowi wszystko, co Nasza Pani nam powiedziała. I on szczęśliwy okazywał radość z powodu obietnicy, że dostanie się do nieba. Krzyżując ręce na piersi wołał: „O moja droga Pani, tyle będę odmawiał różańców, ile będziesz chciała”. I od tej chwili zwykle się od nas oddalał, jak gdyby szedł na spacer. Gdy go wołałam i pytałam, co robi, podnosił rękę i pokazywał mi różaniec. Jeżeli go prosiłam, aby przyszedł się bawić z nami, a później z nami się modlić, odpowiadał: „Polem też będę się z wami modlił. Czy nie pamiętasz, że nasza Pani powiedziała, że muszę odmawiać dużo różańców?”
Pewnego dnia powiedział do mnie: „Cieszyłem się na widok anioła, ale jeszcze większą radość odczuwam na widok Naszej Pani. Ale najpiękniejszy był Pan Jezus w tym świetle, które Nasza Pani nam włożyła do serca. Kocham lak bardzo Boga. Ale On jest smutny z powodu tylu grzechów. My nie Śmiemy grzechu popełnić”. Czasami mówił: „Nasza Pani powiedziała, że będziemy bardzo cierpieć. Nic nie szkodzi. Wszystko przecierpię, co tylko będzie chciała. Ja tylko chcę dostać się do nieba.” „Gdy pewnego dnia okazywałam niezadowolenie z powodu prześladowania powstającego przeciw mnie w rodzinie i poza nią, próbował mnie pocieszyć i powiedział: „Przestań, czy Nasza Pani nie powiedziała ci, że będziemy musieli wiele cierpieć, aby zadośćuczynić naszemu Bogu i Jej Niepokalanemu Sercu za tyle grzechów, którymi są obrażani? Oni są tacy smutni. Jeżeli tymi cierpieniami możemy ich pocieszyć, powinniśmy się cieszyć.” „Myślę o Bogu, który jest taki smutny z powodu tylu grzechów.”
– wpływ trzeciego objawienia:
„W czasie trzeciego objawienia Franciszek był najmniej przejęty wizją piekła, choć zrobiła na nim wielkie wrażenie. Największe wrażenie na nim zrobił i całą uwagę skupił Bóg, Trójca Przenajświętsza w tym świetle ogromnym, które nas przenikało do głębi duszy. Potem powiedział: „Myśmy płonęli w tym świetle, które jest Bogiem, i nie spaliliśmy się. Jakim jest Bóg, tego nie można by powiedzieć. Tego właśnie nikt nie zdoła wypowiedzieć. Ale jaka szkoda, że ON jest tak smutny. Gdybym Go mógł pocieszyć.”
– przy ostatnich objawieniach:
„Czy On będzie zawsze taki smutny? Tak mi Go żal. Ofiaruję Mu wszystkie umartwienia, które mogę wykonać. Czasem to nawet nie uciekam przed tymi ludźmi, żeby móc ponieść ofiarę.”
„Franciszku, nie piłeś miodu, matka chrzestna tyle razy cię wołała, a tyś nie przyszedł”. „Kiedy wziąłem kubek, przypomniałem sobie nagle: – okazja do umartwienia, aby pocieszyć Chrystusa. A kiedy wyście piły, uciekłem tutaj.”
„Franciszku, co wolisz, pocieszać Pana Jezusa, czy też nawracać grzeszników, żeby już więcej dusz nie szło do piekła?” „Wolę pocieszać Pana Jezusa. Czy nie zauważyłaś, jak Matka Boska w ostatnim miesiącu zasmuciła się, kiedy mówiła, żeby więcej nie obrażać Pana Boga, który jest i tak bardzo obrażany. Ja bym chciał pocieszyć Pana Jezusa, a potem nawracać grzeszników, żeby Go już nie obrażali”.
Kontemplacja wszystkich świętych i duchowych osób polega na tym, że dusza staje przed obliczem Boga aby adorować, uwielbiać, chwalić, i ofiarować się za grzeszników. Mały Franciszek jest duszą kontemplacyjną. Pierwszy punkt duchowości Fatimskiej to uwielbienie Pana Boga: Pan Bóg jest w centrum wszystkiego. Miłość Przenajświętszej Trójcy spotyka tylko obelgę, obrazę, obojętności i niedbalstwo. Dlatego ON jest tak smutny. Chce ratować wszystkich, ale oni tego nie chcą. Wolą życie w grzechu, bez Boga. To będzie ich potępienie, ale będzie to też policzek przeciw Majestatowi Bożemu.
Pocieszyć Boga i zadośćuczynić. Jak? Przez miłość, przez modlitwę, przez cierpienia: jeśli ludzie zapominają Boga, my dostrzegamy Jego obecność. Jeśli oni obrażają Go, my chcemy podobać się MU modląc się. Jeśli ludzie adorują swoje ciała, my chcemy zadośćuczynić ich grzechy przez umartwienia. A przede wszystkim żyć zatopieni w Bogu obecnym w naszym sercu. Tam pozostać i bezustannie uwielbić i pocieszać Go. Młodość katolicka zawsze była bardzo wielkoduszną, jeśli chodziło o pociechę w jakiejkolwiek nędzy. Dlatego łatwo nam jest uczyć się tego rodzaju medytacji: rozmyślać o obrażonym Bogu i pocieszać Go przez uwielbienie i oddanie.
b) wypływ tej duchowości: samotność z Bogiem, miłość bliźniego i radość w cierpieniach
– „Wolę modlić się sam, aby rozmyślać i pocieszać Pana Jezusa, który jest tak smutny.” „Kiedy chodziłam do szkoły, a przyszłam do Fatimy, mówił mi: „Posłuchaj: ty idź do szkoły, a ja zostanę tu w kościele przy Jezusie ukrytym. Ja niedługo pójdę do nieba, więc nie warto mi się uczyć. Gdy będziesz wracała, zawołaj mnie”.
Najświętszy Sakrament znajdował się wtedy przy wejściu do Kościoła po lewej stronie. Franciszek wciskał się pomiędzy chrzcielnicę i ołtarz i tam go zastawałam, gdy wracałam.
– „Kiedy zachorował, mówił mi, gdy idąc do szkoły przechodziłam obok ich domu: „Posłuchaj, idź do kościoła i ukłoń się ode mnie Panu Jezusowi. Najbardziej mnie martwi, że nie mogę już tak długo z Panem Jezusem ukrytym przestawać.”
„Pewnego dnia zapytałam go: „Franciszku, czujesz się bardzo źle?” „Tak, ale cierpię, żeby pocieszyć Pana Jezusa”.
„Pewnego dnia zastałam go bardzo wesołego i zapytałam: „Czujesz się lepiej?” „Nie, czuję się dużo gorzej. Ale już niedługo pójdę do nieba. Tam będę mógł bardzo pocieszać Pana Jezusa i Matkę Bożą.”
„(…) Była tam pewna staruszka, którą synowie zwykle wysyłali paść kozy i owce. Bydełko to było oswojone i czasem rozbiegało się na wszystkie strony. Kiedy spotkaliśmy ją, Franciszek biegł jej pierwszy z pomocą. Pomagał jej trzodę znowu sprowadzić na pastwisko zaganiając rozproszone zwierzęta. Biedna staruszka dziękowała mu tysiąckrotnie i nazywała go swoim aniołem stróżem.”
„Gdy przechodzili tam chorzy, mówił pełen współczucia: „Nie mogę na tych ludzi patrzeć, tak mi ich żal.”
– „W czasie choroby Franciszek był zawsze pogodny i zadowolony. Czasami go pytałam: „Cierpisz bardzo, Franciszku?” „Bardzo, ale nic nie szkodzi. Cierpię, żeby pocieszać Naszego Pana. Już niedługo pójdę do nieba.”
c) święta śmierć:
– „Przed Komunią św. chcę się wyspowiadać, a potem umrzeć. Powiedz mi, czyś zauważyła, że kiedyś zgrzeszyłem, a potem idź do Hiacynty i ją zapytaj”. „Byłeś nieposłuszny kilkakrotnie twojej matce – odpowiedziałam mu – gdy ci mówiła, że masz w domu zostać, wymykałeś się do mnie albo chowałeś się.” „To prawda, ten grzech popełniłem. Teraz idź do Hiacynty i zapytaj, czy ona też sobie jakiś przypomina”. Poszłam. Hiacynta pomyślawszy chwilę, powiedziała: „Posłuchaj, powiedz mu, że jeszcze przed ukazaniem się nam Matki Boskiej ukradł ojcu 10 groszy, żeby kupić harmonijkę i że kiedy chłopcy z Aljustrel rzucali kamieniami na tych z Boleiros i on kilka razy rzucił.”
Kiedy mu o tym doniosłam, odpowiedział: „Z tego się już wyspowiadałem, ale chcę się jeszcze raz wyspowiadać. Być może, że z powodu tych grzechów Pan Jezus jest taki smutny, ale gdybym nie umarł, nie popełniłbym już żadnego grzechu. Teraz bardzo za nie żałuję.” I ze złożonymi rękami modlił się: „O mój Jezu …”.
– „Po Komunii św. w dniu następnym powiedział do swej siostrzyczki: „Dzisiaj jestem szczęśliwszy od ciebie dlatego, że mam w moim sercu Jezusa ukrytego. Idę do nieba, ale tam będę bardzo prosił Pana Jezusa i Naszą Panią, żeby was także zabrali niedługo do siebie.”
– „Była już noc, gdy się z nim pożegnałam. „Franciszku, do widzenia. Pamiętaj, nie zapomnij o mnie.” „Nie zapomnę o tobie, nie. Bądź spokojna”. Umarł uśmiechając się”.
Oto piękny przykład, w jaki sposób dominująca myśl przenika całe życie. Franciszek nie tylko w czasie modlitwy był zatopiony w Bogu, lecz wszystko odnosił do swojego wielkiego ideału: pocieszyć Pana Jezusa! Był tak wolny od samego siebie, że widział się już tylko w świetle swojego powołania: pocieszyć Boga! Modlitwy, choroba, cierpienia, miłość bliźniego – to tylko dla tego ideału. I nawet własne grzechy zasmuciły go jedynie dlatego, że Jezus zasmucił się z ich powodu.
Czy to nie wspaniałe, czyste i proste powołanie dla każdego z nas: w naszym codziennym życiu, w obliczu tylu grzechów popełnionych przed naszymi oczyma (np. moda, seksualizm, ekumenizm, uwielbienie ciała, zapomnienie Boga i Jego przykazań…) pocieszyć Pana Boga przez małą modlitwę, przez drobną ofiarę …
Skutkiem takiego postanowienia będzie wielki pokój i radość, bo wtedy tylko życic ma sensu, kiedy człowiek poświęci się dla wielkiego ideału. Młodość szuka ideału, niestety poświęca się diabelskim praktykom… Czy tylko my katolicy bylibyśmy tchórzami?
Zawsze Wierni, nr 9, 02-03.1996, s. 18.