Lublin, dnia 15 września 1995, w Święto Siedmiu Boleści Najświętszej Maryi Panny
Drodzy Wierni!
Widok rzesz pielgrzymów, jakie między 12 a 15 sierpnia napływają do Częstochowy ze wszystkich stron Polski, to naprawdę coś wielkiego. Duch ofiarności, widoczny u młodszych i starszych, którzy wędrują czasami po kilkaset kilometrów, aby pokłonić się przed cudownym obrazem Matko Boskiej Jasnogórskiej, robi wrażenie. Oto dowód na to, że mimo fali materializmu, która rozlewa się szeroko po naszym kraju już od wielu lat, entuzjastyczne uwielbienie dla Niepokalanej jest wciąż żywe.
Jednak jeden rzut oka z bliska, zwrócenie uwagi na śpiewy, a szczególnie na podejście księży i zakonników, którzy biorą udział w pielgrzymkach, to prawdziwy szok. Gdybyśmy nie widzieli tego na własne oczy, nigdy nie dalibyśmy wiary: jakieś dzikie okrzyki, szalone tańce, dziwne ruchy w rytm protestanckich pieśni rodem z Taize, tańczący księża, atmosfera bazaru albo i czegoś gorszego czyli, jak ktoś podsumował jednym słowem, „religijny Woodstock”!
Więc to po to wszyscy się tu zgromadzili? Aby się bawić i zmienić Jasną Górę w „górę grzechu”? A to wszystko pod życzliwym spojrzeniem hierarchii…
Oto jeden z przykładów, w samym centrum katolickiej Polski, na to, jak zmienia się religię z uśmiechem na ustach. Czy ci młodzi, zapewne parafialna elita, wiedzą jeszcze co to modlitwa, skupienie, rozmyślanie nad prawdami wiary? Czy znają wartość Krwi Chrystusowej, przelanej w straszliwych cierpieniach za nasze grzechy? Jeśli tak, to na pewno nie dzięki takim pielgrzymkom.
Lecz, co gorsza, odpowiedzialność za to ponoszą ci, którzy ich w to wciągają, niezależnie czy są to biskupi, księża, zakonnicy czy świeccy. Chciało by się zapytać: „Co robicie z tyloma szlachetnymi duszami, spragnionymi prawdy, wielkości, piękna i majestatu Kościoła? Czy nie widzicie, że Częstochowa 1995 roku tak bardzo różni się od Częstochowy AD 1966?”
Przeczytajcie jeszcze raz akt poświęcenia Polski Niepokalanemu Sercu Maryi i porównajcie go dzisiejszymi modlitwami i pieśniami! Rzuca się w oczy ich duchowa pustka, która wynika z faktu, że krążą przede wszystkim wokół człowieka, jego potrzeb i pragnień, podczas gdy dawniejsze modlitwy przenika chwała Boża i cześć Jego Matki.
Prawdziwy katolik może tylko odwrócić się z obrzydzeniem od tego bezmyślnego skandowania imion Jezusa i Maryi, od okrzyków typu „Alleluja!”, „Amen!” czy „miłość!”, w rytm których się tańczy i oddaje co najmniej dziwacznym praktykom, mającym być ponoć przejawem „braterstwa”. Ojcowie Kościoła bez wahania nazywali tego typu zachowanie w miejscu świętym „ohydą spustoszenia”, bluźnierczym zniekształceniem prawdy, gorszym od otwartej herezji.
Jest na pewno ktoś, dla kogo jest to powód do zadowolenia – Szatan, który może mieć nadzieję, że Częstochowa roku 2000 będzie zgromadzeniem żonatych księży, zakonników w cywilu, miejscem ogłoszenia religii uniwersalnej, miejscem spotkania wszelkiego rodzaju uczuć religijnych, które są tak różne, ale przecież wszystkie znajdują swój wyraz w ramach kilku wspaniałych dni pod namiotem, we wspólnych tańcach i śpiewach wokół karykatury Maryi, zamienionej w super-charyzmatyczkę, idola feministek i siostrę wszystkich ludzi.
Drodzy Przyjaciele! Wszystko to wymaga zadośćuczynienia. W pierwszym rzędzie przez przypomnienie prawdziwego nabożeństwa do Matki Bożej w duchu objawień fatimskich, w duchu św. Maksymiliana Kolbe. Ale także zadośćuczynienia za grzech profanacji miejsca świętego, przez miłość do odwiecznej Mszy Św., która oddaje Bogu to, co Mu się od nas należy: wszelką cześć i chwałę; zadośćuczynienie za grzech zwodzenia tylu młodych ludzi na manowce fałszywej religii humanitarystycznej, przez przypomnienie praw Naszego Pana, Jezusa Chrystusa i Jego jedynego Kościoła; zadośćuczynienie za braki tylu księży i zakonników, przez gorliwą modlitwę o prawdziwe powołania kapłańskie i zakonne. Już dziś możemy z radością doliczyć się pięciu powołań z Polski w seminarium lub preseminarium. Módlmy się, aby Bóg zesłał nam jeszcze więcej, gdyż powrót do Tradycji w naszym kraju będzie mógł się dokonać jedynie przez kapłanów i zakonników o solidnej wierze, gorliwych w trosce o zbawienie dusz, nieustępliwych w walce z błędem i grzechem, bo ogarniętych bezgraniczną miłością Chrystusa Króla i jego Oblubienicy, Świętego Kościoła Katolickiego.
Ks. Karol Stehlin
Zawsze Wierni, nr 7, 10-11.1995, s. 2.