Dominikanie z Avrille

 

Dla tych, którzy znają ich choć trochę, dominikanie to ludzie nietypowi. Jednego dnia to mnisi modlący się i studiujący w zaciszu swych cel, by następnego głosić porywające kazania na placach miejskich. W życiu prywatnym przechodzą niemal bez chwili przerwy od szczytów teologii do dziecinnej prostoty różańca. Łączą surowość zakonnych umartwień ze szczerym i zaraźliwym śmiechem, a liryzm śpiewu gregoriańskiego z oschłością filozofii. Ich umiłowanie kontrastów nie pozostało bez wpływu nawet i na strój, który łączy biel szaty zmartwychwstałego z czernią kapy penitenta. Zaciekawieni przez te pozorne przeciwieństwa, poprosiliśmy o wyjaśnienie sekretów ich życia, ojców Dominikanów z Avrille.

 

Controverses: Zakon dominikański jest dziś prawie wcale nieznany. Wiadomo, że to teologowie z wielkim nabożeństwem do Różańca. Niektórzy może czytali takie czy inne dzieło któregoś z ich mistrzów duchowych. Kiedy pojawili się dominikanie?

Dominikanie z Avrille: Św. Dominik urodził się w Hiszpanii pod koniec tego samego wielkiego stulecia, które wydało św. Bernarda, a mianowicie w 1170 r. Po tym jak był studentem, a następnie profesorem w Palencii, na jednym z najbardziej wtedy renomowanych uniwersytetów, postanowił zostać członkiem kapituły kanoników reformowanych w Osmie. W 1205 r. miał okazję podróżować przez południową Francję, gdzie spustoszenie siała wówczas herezja katarów. Jako, że był prawdziwie człowiekiem Bożym, głęboko poruszyło go nieszczęście dusz ludzkich i zniszczenie Chrześcijaństwa. Przepełniony łaską Bożą, poświęcił się całkowicie głoszeniu Ewangelii. Przez dziesięć lat Dominik, sam lub z towarzyszami, przemierzał najbardziej dotknięte obszary. Przemawiał do tłumów, odwiedzał rodziny, organizował dysputy doktrynalne z przywódcami katarów. Człowiek oddany kontemplacji zamieniał się wówczas w apostoła, dobrego Samarytanina, który leczył rany dusz ludzkich.

To właśnie z bezpośredniego kontaktu tej świetlanej duszy z brzydotą herezji narodził się zakon Braci Kazanodziejów. Potrzeby Kościoła były nieogarnione, trzeba było mieć rozległe plany. Bóg podszepnął synowi kastylijskiego szlachcica, żeby założył zakon, którego zadaniem będzie „zbawienie dusz poprzez głoszenie słowa Bożego” (Konstytucje pierwotne). Miał być to zakon „braci”, tzn. zakonników uformowanych wedle cnót monastycznych, modlitwy i doktryny starodawnych zakonów, ale braci „kaznodziejów”, bo oddanych głoszeniu szeroko prawdy.

Dominik zabrał się z pasją do dzieła. Pierwsza fundacja pochodzi z 1207 r., kiedy to umieścił siostry kontemplacyjne w Prouille. Ich zadaniem było wysłużyć łaski nawrócenia dusz, którym ojcowie głosili dobrą nowinę, poprzez życie w modlitwie i umartwieniu.

W 1215 zgromadził pierwszych sześciu towarzyszy w pewnym domu w Tuluzie, aby rozpocząć wspólne życie modlitwy i nauki. 22 grudnia 1216 papież Honoriusz III zatwierdził rodzący się nowy zakon. Jego członkowie mają być, na wzór założyciela, pugiles fidei et vera mundi lumina, zapaśnikami wiary i prawdziwym światłem świata. W 1217 liczba braci wynosiła siedemnastu. Św. Dominik, z nadprzyrodzoną zuchwałością, rozesłał ich po Włoszech, Hiszpanii i Francji.

 

Czy nie było to trochę zarozumiałe? Siedemnastu braci to śmieszna liczba.

Tak, jednak Bogu podoba się dokonywać wielkich rzeczy z niczego, a zatem pobłogosławił temu przedsięwzięciu. W chwili śmierci św. Dominika (rok 1221) Zakon liczył sześcdziesiąt klasztorów. Liczbę członków w 1253 ocenia się na 7000.

 

Czy Zakon Kaznodziejski spełnił pokładane w nim przez papieży nadzieje?

By odpowiedzieć na to pytanie, wystarczy przytoczyć kilka liczb, które obrazują gorliwość naszych ojców. Przede wszystkim Zakon dał Kościołowi rzeszę męczenników. Na przykład na kapitule generalnej w Walencji doliczono się ich 13.270 między rokiem 1220 a 1335. Na początku XVI w. było ich 26.000, a pod koniec stracono już rachubę! Od 1220 do 1278 kronika jednego tylko klasztoru w Limoge wspomina o 130 braciach zmarłych w opinii świętości. Warto także wspomnieć, że wśród wielu łask mistycznych, które Pan Bóg hojnie zlał na Zakon, ok. setki braci i sióstr otrzymało stygmaty.

Intelektualne oddziaływanie Zakonu jest również dobrze znane. To właśnie zza klauzury dominikańskiej wyszedł Doktor Powszechny Kościoła, św. Tomasz z Akwinu. Jego dzieło, komentowane i propagowane przez współbraci, zyskało wielkie znaczenie w teologii i duchowości Kościoła. Zauważmy np., że „Summę Teologiczną” położono obok Pisma św. na ołtarzu w kościele, gdzie zbierali się Ojcowie Soboru Trydenckiego, co miało być znakiem, że jest ona doktrynalnym punktem odniesienia w dysputach. Bliżej nas, papież św. Pius X życzył sobie, by obowiązek nauczania w seminariach i na uniwersytetach katolickich, zgodnie z zasadami św. Tomasza, został zapisany w Kodeksie Prawa Kanonicznego (1917).

Należałoby również wspomnieć liczny zastęp misjonarzy wysyłanych przede wszystkim do Azji i Ameryki Południowej. Błogosławiony Ludwik Bertrand, na przykład, po przyjeździe do Nowej Granady ochrzcił 10.000 Indian w przeciągu… trzech miesięcy.

 

Rzeczywiście, żywe drzewo i obfite owoce. Czy można prosić teraz o kilka słów na temat waszej wspólnoty? W jaki sposób związana jest z pniem Zakonu Kaznodziejskiego ?

W latach 1973-74 kilku młodych ludzi, w większości animatorów MJCF (Ruchu Katolickiej Młodzieży Francuskiej) odczuło powołanie do życia dominikańskiego. Pojawił się wówczas trudny problem: gdzie się zwrócić, by zostać wprowadzonym w autentyczną duchowość św. Dominika, w tradycyjną liturgię dominikańską, w nauczanie św. Tomasza i w regułę zakonną? Rzeczywistość była taka, że rewolucja soborowa wszędzie siała spustoszenie, a modernizm na dobre panował w klasztorach. Konstytucje zostały całkowicie zmienione przeobrażając zupełnie oblicze tej dostojnej instytucji.

Kilku młodych, którym opieką i radą służyło kilku starszych ojców, rozpoczęło życie wspólne. Trzech pierwszych braci, a wśród nich obecny przeor, przyjęło habit z rąk o. Gerarda de Lauriers O.P., 8 grudnia 1977 r. Trzech innych przyłączyło się do nich w rok później.

 

Czy to nie wtedy kilko z was przyjechało do Econe? Mieszkańcom kantonu Valais zapadły w pamięć białe habity, które stanowiły kontrast z czarnymi sutannami kleryków.

W istocie, dzięki uprzejmości abpa Lefebvre’a pierwsi bracia mogli odbyć czteroletnie studia właśnie w seminarium w Econe, co było źródłem obfitych łask dla rodzącej się wspólnoty.

 

Abp Lefebvre pomógł wam jeszcze więcej, nieprawdaż?

Tak, i to w sposób decydujący. Trzeba wiedzieć, że to nie dzięki habitowi, ani nawet dzięki studiom jest się zakonnikiem, ale dzięki ślubom. Musieliśmy zatem znaleźć sposób, by złożyć śluby, które stanowią publiczną więź z Kościołem. Z braku dominikanów, którzy wzięliby na siebie tę odpowiedzialność, to właśnie abp Lefebvre zgodził się przyjąć śluby ówczesnego przeora, co miało miejsce 27 kwietnia 1981 r. W imieniu Kościoła nauczającego i hierarchicznego przekazał nam pochodnię życia dominikańskiego. Dzięki jego jasności umysłu, odwadze i zmysłowi Kościoła jesteśmy na zawsze związani ze świętym Kościołem Rzymskokatolickim.

On sam to wyjaśnia w kazaniu z owego dnia: „Prawdą jest, że nie otrzymałem specjalnej delegacji Generała Dominikanów dla przyjęcia ślubów, które za chwilę złożycie. (..) Czy powinienem jednak z tego powodu z tego zrezygnować, jak radzili niektórzy z naszych przyjaciół? Zrezygnować z odrodzenia życia dominikańskiego w duszach ludzi, którzy pragną iść drogą św. Dominika? Nie sądzę. Jestem tego samego zdania, co pewni nasi przyjaciele, którzy zajmują całkiem wysokie stanowiska w kongregacjach rzymskich: „Jeśli nawet nie idzie ksiądz za literą prawa, to na pewno za jego podstawowymi zasadami”. Uważam, drodzy przyjaciele, że jest rzeczą całkowicie usprawiedliwioną, iż gromadzicie się tu dziś i prosicie św. Dominika o łaskę należenia do jego zakonu, przestrzegając reguł, które zawarł w konstytucjach, aby przywrócić Zakonowi Kaznodziejskiemu jego prawdziwą świętość i prawdziwy cel, dla którego został założony. (…) Naszym gorącym życzeniem jest zatem, byście przejęli pochodnię poprzedników, wszystkich tych świętych, którzy poszli w ślady św. Dominika, a za jakiś czas, może już za niedługo, Kościół rozraduje się i podziękuje nam. Sami o tym dobrze wiecie, bo spotkaliście już ojców dominikanów, zasmuconych widokiem somo-zniszczenia ich Zakonu, którzy zachęcają was mówiąc: „Macie rację! Odwagi, tak trzymać!” (…) W czasie tej Mszy (..) będę prosić, aby św. Dominik raczył nawiedzić wasz dom, a za nim Najświętsza Maryja Panna. (…) Ona was będzie chronić i wspomagać w głoszeniu Ewangelii (…)”.

 

…dzień 27 kwietnia 1981 roku to jakby oficjalne narodziny waszej wspólnoty. Jak przestawia się następnie jej rozwój?

Abp Lefebvre pojawił się jeszcze publicznie w historii naszej skromnej fundacji najpierw przewodnicząc ceremonii obłóczyn dwóch braci, w grudniu 1981 w Econe, a następnie wyświęcając dwóch pierwszych ojców, 29 czerwca 1982. Wtedy to wprowadziliśmy się na dobre do Avrille, by prowadzić życie zgodnie z dominikańskimi konstytucjami.

 

Jak wygląda życie we wspólnocie Zakonu Kaznodziejskiego?

Aby dokładnie je opisać zapraszamy na krótką wizytę do naszego klasztoru, którego mury stanowią same w sobie szkołę życia w zakonie. Zacznijmy od kościoła, który pochodzi z XII w., a został odrestaurowany w latach 1982-93. Jest on sercem klasztoru gdzie wszystkie nasze zajęcia znajdują szczyt i skąd czerpią swą moc. Jako kanonik regularny św. Augustyna, św. Dominik pozostawił w spadku swemu zakonowi obowiązek i miłość uroczystej liturgii. Gromadzimy się tu o godz. 5 rano na jutrznię i laudesy. W ciągu dnia bracia gromadzą się jeszcze siedem razy na oficjum, by złożyć Bogu hołd czci i chwały.

Przejdźmy następnie do klauzury. Została ona wzniesiona w 1982 r. To nie tylko miejsce, gdzie się przechodzi, dążąc do swych zajęć, ale przede wszystkim miejsce procesji, medytacji i modlitwy.

 

Dwa budynki, które tworzą klauzurę wyglądają na nieco późniejsze od kościoła.

Faktycznie, pochodzą z XVII wieku. Pierwsze drzwi na prawo prowadzą do kapitularza, gdzie wspólnota gromadzi się dwa razy w tygodniu, by wymienić się intencjami modlitwy, wysłuchać pouczenia przeora i wyznać publicznie przed całą wspólnotą własne uchybienia wobec reguły.

Inne pomieszczenia, których drzwi wychodzą na klauzurę, to zakrystia, bardzo potrzebna dla naszych siedmiu ojców, a następnie refektarz. Posiłki odbywają się w ciszy, a do obiadu i kolacji czyta się żywoty świętych lub inne książki np. historyczne lub na czasie.

Następnie, wchodząc po szerokich, drewnianych schodach, znajdujemy się na piętrze, gdzie znajdują się najpierw klasy nazwane jak należy imieniem św. Tomasza i św. Alberta. Bracia, którzy studiują mają tu w czasie roku szkolnego trzy wykłady rano i jeden po południu.

 

Wiadomo, że dominikanie mają reputację „intelektualistów”. Co o tym sądzić?

Zależy, co rozumie się pod pojęciem „intelektualista”. Jeśli chodzi o kogoś, kto żywi swój intelekt studiowaniem doktryny, poświęca życie poznaniu prawdy i dąży do zgłębienia, na ile to możliwe, tajemnic Bożych, wtedy owszem, dominikanie są intelektualistami.

Ponadto są przekonani, że pogarda dla rozumu zbyt leży w interesie nieprzyjaciół, by mogła być cnotą. Obecny kryzys to w pierwszym rzędzie kryzys wiary i rozumu. To niewiedza popycha dusze w szpony diabła. Dlatego też dominikanie, powodowani miłością braterską, pragną podjąć pracę jakby karczowniczą, aby móc jasno wykładać prawdy wiary i dać do ręki broń przed błędami.

Jeżeli natomiast pojęcie „intelektualista” oznaczać ma „umysłowy”, jako cechę kogoś, kto żyje tylko w świecie idei i książek, zupełnie pozbawiony kontaktu z rzeczywistością, to określenie to jest fałszywe. U dominikanów bowiem nauka zasadza się na kontemplacji. Nie szuka wzniosłych idei, ale Kogoś. Stanowi szczególny środek spotkania człowieka z Bogiem.

Proszę zwrócić uwagę na owoce w postaci świętych i nawróconych, które dominikańskie życie modlitwy i nauki obficie wydaje od 780 lat. To namacalny dowód, że pochodzi prawdziwie od Boga.

 

Gdzie można znaleźć brata, kiedy nie jest na wykładzie?

Poza czasem modlitwy w kościele i pewnymi koniecznymi pracami materialnymi bracia spędzają większą część dnia w swych celach. W tych małych, skromnie umeblowanych pokoikach, bracia spędzają czas na modlitwie, pracy i odpoczywają. Cele zajmują połowę pierwszego i całe drugie piętro w tym budynku.

Po przejściu korytarzem części mieszkalnej schodzimy małymi schodami, prowadzącymi do kuchni, spiżami i do pralni, które stanowią świat braci konwersów.

 

Chodzi o tych mnichów, którzy noszą szkaplerz z czarnym kapturem, nieprawdaż? Jak wygląda ich życie w klasztorze?

Dominikanie żyją jak w rodzinie, w której każdy na swój sposób pracuje na rzecz wspólnoty. Poprzez modlitwę i uczestnictwo w oficjum, prace i posłuszeństwo regule, bracia konwersi biorą pełny udział w kontemplacyjnym życiu wspólnoty i sprawiają, że na dusze spływa obfitość łaski Bożej, która jedyna jest w stanie je nawrócić. Jako że nie zostali powołani do kapłaństwa, mają więcej czasu, by zajmować się pracą fizyczną jak np. w kuchni, w pralni, na furcie, w sekretariacie, w zakrystii czy w bibliotece.

Ich wytrwałość sprawia, że są przykładem życia zakonnego dla ojców, którzy muszą zeń wychodzić na zewnątrz głosić kazania. Jest ich obecnie sześciu.

 

Zwiedziliśmy trzy skrzydła klasztoru: kościół i dwa budynki mieszkalne. Czy nie brakuje czwartego, które by zamykało klauzurę?

Faktycznie, wschodnie skrzydło zostało zburzone pod koniec XVIII w., prawdopodobnie jeszcze przed rewolucją francuską. Mamy zamiar je odbudować, prace mają się rozpocząć w lecie przyszłego roku. Będzie to niełatwe zadanie, o wsparcie którego prosimy wiernych już teraz. W podziemiach nowego budynku będzie się znajdować krypta, gdzie ojcowie będą mogli odprawiać ciche Msze św. Na parterze chcemy urządzić zakrystię i kapitularz. Na piętrze będą cele (kilku braci mieszka obecnie w budynku z prefabrykatów poza terenem klasztoru) oraz duża sala konferencyjna. Sale wykładowe są zbyt małe, by pomieścić całą wspólnotę.

 

Wizyta w klasztorze pozwoliła nam odkryć wewnętrzne życie wspólnoty. Jak wygląda obecnie wasza działalność na zewnątrz?

Dotychczas byliśmy zmuszeni ograniczyć na ile to możliwe nasz apostolat na zewnątrz, starając się iść za wskazaniami Opatrzności. Potrzeby są rzecz jasna ogromne i prośby o naszą posługę trafiają do nas niemal co tydzień. Jednak jesteśmy jeszcze w okresie fundacji i naszą podstawową troską jest to, by wspólnota dobrze zakorzeniła się w praktyce cnót i nauce. Nasze podstawowe formy działalności na zewnątrz to: Trzeci Zakon dominikański dla świeckich w Paryżu i Angers, głoszenie rekolekcji i opieka duchowa nad MJCF (Ruch Katolickiej Młodzieży Francuskiej), wydawanie pisma doktrynalnego pt. „Le Sel de la Terre” („Sól Ziemi”), spowiedź i kierownictwo duchowe wiernych i gości klasztoru, konferencje dla odwiedzających nas grup.

 

Wizyta w klasztorze dominikańskim pozwala odczuć atmosferę starożytności i nadprzyrodzoności. Jednym skokiem znajdujemy się w głębi XVIII wieku. Czy nie ma obawy, że będzie to przeszkodą w kontaktach ze współczesnymi ludźmi? Czy mury i obyczaje klasztorne, uroczysta liturgia i nauczanie św. Tomasza nie są anachronizmem w dzisiejszych czasach?

Doświadczenie już wykazało, że jest inaczej. Czyż wiosenne słońce nie roztapia zimowych śniegów? Podobnie, dominujący materializm zostanie pokonany przez dobrowolne ubóstwo, światowa rozwiązłość przez płomienną gorliwość, odrętwienie dobrych przez ognistą miłość Boga i bliźniego, a mgły myśli współczesnej przez słońce tomistycznej mądrości. Świat coraz bardziej potrzebuje, by powstali ludzie, których dusze całkowicie objęła w posiadanie prawda. Dlatego dominikański sposób życia jest jak najbardziej dostosowany do nieszczęść współczesnego świata.

Niech zakończeniem tego wywiadu będą słowa bł. o. Jacka Marii Cormiera, Mistrza Generalnego Zakonu od 1904 do 1916: „Kiedy przeminą wstrząsy chwili obecnej, trzeba będzie dużo pracować i dużo wycierpieć dla Boga i Jego Kościoła. W tej walce synowie św. Dominika będą mieć znaczące miejsce w pierwszych szeregach, pomiędzy najwierniejszymi i najdzielniejszymi.”

 

Dominikanki klauzurowe

Klasztor w La Haye aux Bonshommes, F-49290 Avrille

 

Zgromadzenie sióstr dominikanek zostało założone przez św. Dominika w roku 1206, a więc na dziewięć lat przed męskim Zakonem Kaznodziejskim. Pierwszymi siostrami były katarskie dziewczęta, nawrócone przez kazania św. Dominika, które wcześniej prowadziły surowy tryb życia „doskonałych”, a które po nawróceniu pragnęły oddać się całkowicie na służbę prawdziwemu Bogu. Święty założyciel umieścił je w klasztorze Najświętsze Maryi Panny w Prouille w Langwedocji i powierzył im zadanie wspomagania go w obronie Prawdy poprzez życie klauzurowe, modlitwę i wyrzeczenia. Wiedział on aż zbyt dobrze, że wszelkie głoszenie Ewangelii, którego nie ożywia ofiara, jest bezowocne. Nikt nie pojął lepiej od nich jego okrzyku rozpaczy: „O Miłosierdzie Boże, co za los czeka grzeszników?”

W taki sposób narodził się zakon. Jak wszystkie siostry zakonne, córki św. Dominika oddają się kontemplacji rozumianej jako poznanie Boga w miłości, wyobrażenie poprzez wiarę wiecznej szczęśliwości w Niebie. Jednak jest coś, co odróżnia je od innych zakonów kontemplacyjnych, a mianowicie środki realizacji powołania: oficjum w chórze, studium i reguła zakonna.

Wokół skarbca Najświętszej Ofiary Mszy św. skupia się ich zadanie powierzone im przez Kościół, czyli oficjum. Siostry codziennie je recytują i śpiewają w chórze, jednocząc się w ten sposób z modlitwą Naszego Pana Jezusa Chrystusa, który ofiaruje się Ojcu w imieniu całego Ciała Mistycznego w ofierze czci i zadośćuczynienia. Obok sakramentów, modlitwa liturgiczna żywi życie wewnętrzne sióstr.

Dusza dominikańska przepełniona jest głęboką miłością dla światła i prawdy i odczuwa potrzebę kontemplowania ich w samym ich źródle, którym jest Przenajświętsza Trójca. Aby oprzeć kontemplację na solidnej podstawie wiary, siostry dysponują codziennym czasem na studium: czytanie Pisma św. (które dawni mistrzowie nazywali lectio divina, nauczanie doktryny chrześcijańskiej i czytanie duchowne, nie zapominając o wykładach i kazaniach głoszonych przez ojców dominikanów.

Reguła zakonna, również w służbie miłości Boga i bliźniego, przygotowuje duszę i otwiera ją na kontemplację odrywając ją od świata i od niej samej: praktyka ślubów, klauzura, życie wspólne, pokuta i dwie godziny medytacji dziennie.

Taka budowla duchowa daje wrażenie wielkiej równowagi: samotność i braterska wspólnota, medytacja i modlitwa liturgiczna, nauka i praca, surowość i radość.

Pod okiem Maryi, Matki kaznodziejów, w rytm odmawianych tajemnic różańca, siostry żyją w duchu otwartym i pełnym prostoty na wzór świętego ojca Dominika.

Młoda wspólnota na etapie fundacji zamieszkała przed ośmioma laty w Avrille, niedaleko klasztoru dominikanów. Z pomocą świętego Józefa siostry wznoszą swój klasztor, i dzięki pomocy przyjaciół i dobroczyńców pierwsza część budowy dobiegła końca. Nowe postulantki mogą zamieszkać wspólnie z siostrami i ofiarować się dla większej chwały Bożej i dla zbawienia dusz.

 

tłum. kl. Adam Gwiazda

 

Zawsze Wierni, nr 6, 07-09.1995, s. 13.