Alfred Bocian, Bł. Joanna Beretta-Molla, heroiczna matka

Czy realizacja Bożego zamysłu względem rodziny jest możliwa? Wiele głosów wokół nas gorąco zaprzecza, próbując nakłonić do podporządkowania się wymogom „nowoczesności”, namawiając do szukania siebie i własnej wygody.

Jednak nawet dziś nie brakuje wspaniałych wzorów ojców, matek i dzieci. Jeden z nich prezentujemy poniżej.

 

Joanna Beretta-Molla urodziła się 4 października 1922 roku w Magenta w Lombardii jako dziesiąte dziecko gorliwej katolickiej rodziny. Od najmłodszych lat rodzice przyzwyczajali swoje dzieci do uczestniczenia w niedzielnej Mszy św. i czynili to tak umiejętnie, że dzieci bardzo wcześnie nawykły do świadomego i radosnego wypełniania obowiązków chrześcijańskich. Codziennie wieczorem cała rodzina klękała do wspólnej modlitwy różańcowej, która stanie się jedną z pierwszorzędnych cech religijności Joanny.

Niedziele były nie tylko dniami uczestniczenia we Mszy św. i nieszporach, ale także czasem odwiedzania chorych i osamotnionych. Starsze dzieci szły z ojcem, młodsze z matką. To co udało się zaoszczędzić w domowym budżecie, było przeznaczone na pomoc biednym. Dzieci były przyzwyczajone do świadomych drobnych wyrzeczeń. Wygospodarowane w ten sposób fundusze same przekazywały na rzecz biednych i na cele misyjne. Pani Beretta kupowała zawsze więcej chleba, aby móc obdarować pukających często do drzwi biedaków.

Szkołę podstawową kończy Joanna u sióstr zakonnych. Nie należy do wybitnie zdolnych uczennic, ale cechuje ją wielka pilność, równowaga ducha, gotowość do czynienia wszystkiego co dobre. Świadkowie w procesie beatyfikacyjnym zgodnie stwierdzają, że była to dziewczyna wyjątkowa, wspaniałomyślna i promieniejąca radością.

W roku 1934 Joanna wstępuje do Akcji Katolickiej młodych. Wkrótce stanie się nie tylko aktywnym członkiem tej organizacji, ale animatorką grup dziewczęcych. Przekazywanie innym wartości ewangelicznych stanie się dla niej wielką pasją życiową i potrzebą serca. W okresie uczęszczania do szkoły średniej w Quinto al Mare koło Genui odprawia rekolekcje zamknięte. Postanowienia z tych ćwiczeń duchowych staną się programem jej dalszego życia i postępowania. Najważniejsze z nich to: „Wolę raczej umrzeć, niż popełnić grzech śmiertelny. Ofiaruję Panu wszystko co czynię, każdą napotkaną trudność. Aby służyć Bogu, nie pójdę do kina, jeśli nie upewnię się, że film jest odpowiedni, że nie jest gorszący czy niemoralny”.

Rok 1942 jest dla rodziny Beretta bardzo bolesny. Umiera matka, a wkrótce potem ojciec. Joanna myśli coraz częściej o wyjeździe na misje. Okres, który przeznacza na ugruntowanie tego powołania, wykorzystuje na studia medyczne w Mediolanie, a następnie w Pawii, które kończy w roku 1949 z bardzo dobrym wynikiem. Podejmuje praktykę lekarską, a równocześnie jeszcze aktywniej niż przedtem włącza się w działalność Akcji Katolickiej. Wygłasza konferencje, spotyka się z różnymi ludźmi. Ma wielki dar przekonywania. Tworzy szkołę modlitwy dla dziewcząt. Przez pewien okres czasu pełni funkcję przewodniczącej sekcji kobiecej tej organizacji. Aspirantkom powtarza: „Pragnę, abyście stały się solą, zaczynem dla dalszego rozwoju Akcji Katolickiej. Bądźcie apostołami, zdobywającymi dusze waszych koleżanek”.

W roku 1952 Joanna zdaje egzamin specjalistyczny z pediatrii i oddaje się całą duszą leczeniu dzieci. Cieszy ją fakt, że ta dziedzina medycyny pozwala jej na codzienny kontakt z dziećmi i ich matkami. Uważa, że choroba jest uprzywilejowaną chwilą dla apostolstwa. A jednak wybiega wciąż myślami do Brazylii, gdzie jej brat Albert jest misjonarzem i pragnie tam się udać.

Właśnie w tym okresie poznaje Piotra Mollę, również lekarza i aktywnego członka Akcji Katolickiej. Uczucie miłości, które się między nimi nawiązuje, przechodzi najpierw przez czas modlitwy o światło co do życiowego powołania. W roku 1955 Joanna poślubia Piotra i osiedla się w Ponte Nuovo koło Mediolanu. Pracuje jako pediatra w Mesero. Często towarzyszy mężowi w jego podróżach badawczych.

W roku 1956 przychodzi na świat Piotr Ludwik a rok później Maria Zyta i w roku 1960 Laura. Wdzięczna Bogu za dar wspaniałego potomstwa Joanna ofiaruje każde z dzieci zaraz po urodzeniu Matce Bożej. Stara się całą duszą przekazać im te wartości, które były chlebem powszednim jej życia. Zabiera dzieci do kościoła, a codziennie wieczorem odprawia z nimi rachunek sumienia. W pracy szczególną troską darzy biednych i niemających środków na leczenie. Mimo różnorodnych zajęć domowych jest na każde zawołanie, również w nocy.

Kiedy w roku 1961 dowiaduje się o zagrożeniu poczętego w niej życia, powie: „Ponawiam Panu ofiarę z mojego życia. Jestem gotowa na wszystko, aby uratowane zostało moje dziecko”. Jako lekarka wie doskonale, co ją czeka. Modli się i poleca się modlitwom innych, ale nie za siebie lecz o uratowanie dziecka. Wyjeżdżając do kliniki położniczej, powie do męża: „Módl się, abym dobrze wypełniła wolę Bożą”. Kiedy próbowano ją przekonywać, by zastanowiła się nad swoją decyzją i nie osierociła dzieci, odpowiadała nieugięcie: „Chcę, aby żyło moje maleństwo”.

W Wielki Piątek roku 1962 nastąpił poród. Towarzyszyły mu niewymowne cierpienia. W Wielką Sobotę przyszła na świat Maria Emanuela. Stan zdrowia Joanny pogorszył się. W chwilach, kiedy cierpienie osiągało szczyt, powiedziała do męża: „Gdybyś wiedział, jak bardzo cierpi się z powodu odejścia i pozostawienia małych dzieci”. Po chwili jednak dodaje: „Przede wszystkim jednak wypełnienie woli Bożej; to zaś napawa mnie otuchą, że Bóg ich nie opuści”. 28 kwietnia ze słowami „Jezu, kocham Cię” przechodzi do wieczności.

Śmierć Joanny Beretty-Molli jest wierną ilustracją słów Chrystusa: „Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”. Całe jej życie było hymnem dla prawdziwych wartości ewangelicznych.

28 kwietnia 1995 r. Jan Paweł II zaliczył Joannę do grona Błogosławionych i postawił ją jako wzór dla współczesnych matek, które stają przed trudnym wyborem wobec poczętego życia, uwikłane w niezdrowe manipulacje podstawowym prawem dziecka do życia.

 

„Posłaniec Warmiński”, maj 1995