Bp Bernard Fellay, List do przyjaciół i dobroczyńców nr 47

U progu XX wieku, inaugurując swój chwalebny pontyfikat, św. Pius X zauważył:

„Kiedy spoglądamy na fatalną sytuację współczesnej ludzkości, przepełnia nas niemal uczucie grozy. Czy można nie dostrzegać tak głębokiej i poważnej choroby, która dręczy dziś ludzkość bardziej niż kiedykolwiek przedtem, a wzmagając się z dnia na dzień i tocząc ją aż do szpiku kości, powoduje jej całkowity upadek. Znacie dobrze tę chorobę, Wielebni Bracia: to obojętność wobec Boga i apostazja. Ten, kto dostrzega te znaki, może obawiać się, czy aby podobne zepsucie duchowe nie jest początkiem nieszczęść zapowiedzianych na koniec świata, i czy syn zatracenia, o którym mówi św. Paweł, nie jest już wśród nas” („E supremi apostolatus”, 4 października 1903).

Wielki ów obrońca wiary kierował tak ważkie ostrzeżenia w obliczu sytuacji ludzkości, którą my, w porównaniu z obecną, nazwalibyśmy łagodną. Od tamtej pory zło, które demaskował i zwalczał św. Pius X, dokonało zastraszających postępów. Rozbrzmiewające w międzyczasie Boże przestrogi i zsyłane kary na nic nie zdały się pogrążonej w szaleństwie ludzkości, która uporczywie chce zbudować nową wieżę Babel, czyli świat oparty na negacji Boga. Już w 1903 r. św. Pius X mówił: „Z jakże wielką zuchwałością i zapalczywością wszędzie atakuje się religię i zwalcza prawdy wiary, uporczywie zmierzając do unicestwienia wszelkich związków człowieka z Bogiem”.

Jakże nie dostrzegać, że to właśnie jest wstępem do straszliwych kar i przyczyną wszelkiego zła, które spadło na dzisiejszy świat, a którego ludzie, odurzeni szumnymi hasłami pokoju, sprawiedliwości i bezpieczeństwa, rozbrzmiewającymi tym głośniej, im bardziej daje się odczuć ich brak, z uporem samobójcy próbują nie dostrzegać. Oto kilka przykładów oczywistych sprzeczności, do których prowadzi naturalizm i tyrański liberalizm: niby to zwalcza się narkomanię, rozprowadzając narkotyki; pod pretekstem przeciwdziałania epidemii, w której bez wahania można widzieć palec Boży i karę za grzechy, propaguje się masowo grzech, nazywany niewinnie środkiem zapobiegawczym (prezerwatywy), i zepsucie społeczeństwa na wielką skalę, upowszechniając grzechy, o których lepiej zamilczeć. Pod pretekstem zwalczania „dyskryminacji” uchwala się niebezpiecznie tyrańskie prawa, których źródłem są ludzkie namiętności, jednocześnie, w imię wolności, z zasady odrzuca się wychowanie kiełznające te namiętności i ze wstrętem odwraca się od samego pojęcia cnoty. Rozwinięte dziś ponad miarę środki masowego przekazu i cuda techniki stają się straszliwymi środkami dezinformacji. W wielkich kampaniach prasowo-telewizyjnych i politycznych, ci sami ludzie, którzy głoszą, że chcą zaprowadzić pokój na świecie i organizują konferencje na temat bezpieczeństwa, aprobują i dekretują największe w dziejach ludobójstwo. Corocznie 50 do 60 milionów niewinnych istnień ludzkich (wg oficjalnych danych) pozbawionych jest prawa do życia w łonie matki przez tych, którzy przysięgają, że będą bronić życia (by uzyskać pełen obraz ostatnich lat należy pomnożyć tę liczbę przez 10 lub 20). W obliczu tych faktów, które można by przytaczać w nieskończoność, zgadzamy się całkowicie z opinią kardynała Pie, że „naturalizm dla jednostek to pewna droga do piekła” (III instrukcja synodalna).

Co w obliczu tej tragedii współczesnego świata czyni Kościół? Wydaje z siebie nieśmiałe wołanie na alarm, a jednocześnie angażuje się w zupełnie niezrozumiały kompromis: przyjmuje za swoje zasady liberalizmu, które stanowią źródło nieszczęść współczesnego świata. W ten sposób, w rytm rozkładu społeczeństwa, dezintegrują się całe segmenty Kościoła.

Pośród tych nieszczęść zwróćmy wzrok na dzieło, którego krótka historia uprawnia do stwierdzenia, że „jest w tym palec Boży”.

Jak bowiem inaczej wyjaśnić narodziny i cudowny rozwój Bractwa Św. Piusa X? Podczas gdy inne seminaria pustoszeją, nasze są pełne; kiedy księża porzucają kapłaństwo, a przynajmniej strój duchowy, sutanna pojawia się na nowo; w chwili, gdy samo pojęcie i tożsamość kapłaństwa zanika w sposób tragiczny, powstaje nowe pokolenie kapłanów i rozszerza się „na cały świat”. Liczby, mimo iż ich waga jest całkiem względna, mówią same za siebie: założone przez abpa Lefebvre’a z niczego w 1970 roku, w 1982 liczy ono 100 księży, 21 braci, 21 sióstr oblatek, 180 kleryków w 4 seminariach. Księża pracują w 12 krajach: 25 domów, 5 szkól, 2 domy rekolekcyjne. W 1994, w dwanaście lat później – 310 księży, 48 braci, 50 sióstr oblatek, 215 kleryków w 6 seminariach. Apostolat rozciąga się na 24 kraje (nie licząc odwiedzanych regularnie): 83 domy, z czego 44 z przyległą szkolą, 8 domów rekolekcyjnych, 15 szkół średnich.

Jeśli wziąć pod uwagę wszelkiego rodzaju przeszkody stające mu na drodze, a w szczególności skierowaną przeciw niemu zdumiewającą gorliwość ze strony hierarchów, którzy nie wykazują jej, niestety, kiedy w grę wchodzi zbawienie ich owieczek, to zakrawa to na prawdziwy cud.

Jednak naszą pociechą i dziękczynieniem jest inny cud, którego świadkami jesteśmy co dzień: cud łaski wypływającej w obfitości z Najświętszej Ofiary Mszy Św., która stanowi serce Kościoła i serce naszego dzieła.

W tych trudnych okolicznościach rozwija się nie tylko dzieło kapłańskie, ale i cała cywilizacja chrześcijańska w mikroskali, która kształtuje się, żywi i opiera na Mszy Św., tym źródle łask. To, o czym abp Lefebvre mówił w kazaniu z okazji swego jubileuszu kapłańskiego: „tam, gdzie odprawiana jest Msza święta powstają kościoły, pojawiają się rodziny chrześcijańskie, i wnet oparta na katolickich zasadach szkoła”, urzeczywistnia się dziś na naszych oczach. Powstające i rozwijające się tu i ówdzie dzieła charytatywne, które mają na celu niesienie ulgi w cierpieniu i opiekę nad osobami w podeszłym wieku, stanowią najlepszy dowód na to, że Kościół ma odpowiednią odpowiedź na problemy naszego czasu i nie jest wcale zacofany, zarówno jeśli chodzi o rodzinę czy młodzież, jak i całe społeczeństwo. Jego wiara, miłość i wymagająca moralność stanowią niezmienne zasady, które obowiązują niezależnie od epoki, ani od okoliczności życiowych. Wciąż ważne, pozostają jedyną gwarancją prawdziwego szczęścia, które można znaleźć tylko wtedy, gdy znajdzie się Boga, posiąść tylko wtedy, gdy posiądzie się Boga w Chrystusie.

Jednakże pomimo cudownego rozwoju naszego dzieła Tradycji katolickiej, którego skutki i owoce wskazują jasno, że jest to dzieło Kościoła rzymsko-katolickiego, nie powinniśmy, drodzy przyjaciele, tracić z oczu coraz dramatyczniejszej sytuacji, w której przyszło nam żyć. Sen to śmierć!

Ostrzeżenia Matki Bożej z Fatimy są wciąż aktualne:

„Módlcie, dużo się módlcie i ponoście ofiary za grzeszników. Wiele dusz idzie do piekła, bo nie ma nikogo, kto by się za nich modlił i ponosił ofiary” (13 sierpnia 1917).

W obliczu tak niepokojącej sytuacji świata i Kościoła, nie upadajmy na duchu. Rzecz jasna, jeśli zachowanie ludzi z początku obecnego stulecia przyniosło kary w postaci dwu wojen światowych, to nie powinniśmy wątpić, że stoimy w obliczu jeszcze straszniejszych wydarzeń, stosownie do obraz wyrządzanych Bogu i Chrystusowi. Jednakże, kto wie, może miłosierne Serce Jezusa i Niepokalane i Boleściwe Serce Maryi dadzą się ubłagać przez prawdziwą krucjatę Mszy, różańców, pokuty, jak to miało miejsce w podobnych mrocznych momentach historii Kościoła (1)?

Pełni ducha ofiarności, musimy prowadzić życie zgodne z naszą wiarą, i to za wszelką cenę, modląc się i czyniąc pokutę, przede wszystkim w duchu wiary i wiernie wypełniając obowiązki stanu (2). Idźmy do najważniejszego, do Jezusa przez Maryję, do Najświętszego Serca naszego Króla i Pana Jezusa Chrystusa przez nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi.

Oto zwycięstwo, które zwycięża świat: wiara nasza (J 5,4). „Na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje”.

+ Bernard Fellay

Przełożony Generalny

Menzingen, 13 października 1994, w rocznice pierwszego objawienia w Fatimie

(1) Matka Boża nie jest w stanie dłużej powstrzymywać ręki swego Syna, trzeba czynić pokutę. Jeśli nie nastąpi poprawa, przyjdą kary. Gdyby ludzie zdawali sobie sprawę z tego, czym jest wieczność, robiliby wszystko, by zmienić życie. Grzechy, z powodu których najwięcej dusz idzie do piekła, to grzechy cielesne. Przyjdą mody, które będą bardzo obrażać Jezusa. Słudzy Boży nie powinni iść za modą, Kościół nie uznaje mód, Jezus Chrystus jest wciąż ten sam.

(2) Najświętsze Serce Jezusa pragnie, by ludzie pojęli, że prawdziwa pokuta, której ód nich żąda, to w pierwszym rzędzie ofiara, polegająca na rzetelnym wykonywaniu obowiązków religijnych i obowiązków stanu (siostra Łucja, 4 maja 1943).

Zawsze Wierni, nr 3, 01-02.1995, s. 6.