Ks. Karol Stehlin, Od redakcji, 01.1995

 

Jaidhof, dnia 21 stycznia 1995

św. Agnieszki, Dziewicy i Męczennicy

 

Drodzy wierni!

 

Broniąc naszej wiary musimy być przygotowani na cierpienie. I to cierpienie inne niż w czasach komunizmu, kiedy to wróg atakował Kościół od zewnątrz, a duchowni i laikat wiernie i odważnie bronili prawdy katolickiej. Nasze cierpienie dzisiaj to: być wyrzucanym z kościołów przez biskupów i księży; być określanym przez większość katolików jako schizmatycy i sekciarze; być przez fałszywych braci określani jako grupa ekstremistów. I dlaczego to wszystko? Czyżby, dlatego, że bronimy wiary katolickiej w całości, nie godząc się na żadne kompromisy z wszystko niszczącym modernizmem. Za to musimy cierpieć, znosić zniewagi nazywania nas wiecznie staromodnymi czy radykalnymi. Zarzuca się nam zawsze te same płytkie, argumenty jak: „nieposłuszeństwo względem Papieża święcenia biskupów bez zgody Rzymu”. Nasz „problem” banalizuje się pytaniem o łacinę, brakiem otwarcia na świat itd. Z drugiej jednak strony, każdy innowierca będzie we wspólnocie Kościoła serdecznie przyjęty, co więcej otrzyma jeszcze kościół, by tam mógł ze spokojem odprawiać swój kult. Z Żydami i Islamem prowadzi się przyjazne dialogi, gdzie wstydem jest choć jednym negatywnym słowem wspomnieć ich błędy. Kiedy jednak padnie hasło „Bractwo Św. Piusa X”, jak gromy z jasnego nieba padają okrutne oskarżenia i pomówienia. Tak, jak gdybyśmy byli tysiąckroć gorsi niż wszyscy Rabini, Imami czy czarownicy razem wzięci.

Tak, musimy cierpieć, gdyż jesteśmy i pozostaniemy zawsze rzymsko-katoliccy, ni mniej, ni więcej. Co nas jednak najbardziej boli i przeraża to fakt, że właśnie ci, którzy powinni widzieć, w jak błyskawicznym tempie Kościół, ogarnięty kryzysem, zaczyna się staczać, jak programowo psuta jest dzisiaj młodzież, jak zanika gorliwość, wierność i miłość do Chrystusa i Jego Matki, Maryi. I ci właśnie ludzie odmawiają nam bycia katolikami.

Jest to tak bolesne, że czujemy się w obowiązku pokazać im jasno i dobitnie, w jak wielkim są błędzie. Muszą sobie zdać sprawę, że postępując tak niekonsekwentnie, przyjmują do swego wnętrza truciznę niszczącą ich wiarę. To jedna z przyczyn, dlaczego nas zwalczają.

Jak już wielokrotnie wspominałem nasze pismo „Zawsze wierni’’ ma między innymi za zadanie ukazywanie owego wielkiego zasięgu kryzysu w Kościele, o którym już przed 12 laty arcybiskup Lefebvre wspominał, pisząc w tej sprawie razem z biskupem Antonio de Castro Mayer, biskupem diecezji Campos w Brazylii, list otwarty do Papieża (zob. tłum. str. 18).

Niech ten ważny dokument pozwoli nam zrozumieć, jak daleko posoborowe nowości i zmiany, jasno i jednoznacznie, sprzeciwiają się definiowanej przez papieży nauce Kościoła. To także dowód na to, że właśnie te nowości nie są już katolickie, a ci, którzy je propagują, są faktycznie od Kościoła odłączeni, tak jak gałązki winnego krzewu – przełamane usychają i z czasem odpadają.

Naszym serdecznym życzeniem jest, byście przyjęli, drodzy Wierni, do swych serc tych oto parę ważnych myśli nie tylko dla umocnienia swej wiary, by dalej móc bez przeszkód kroczyć drogą prawdziwej wierności Kościołowi katolickiemu, lecz także dlatego, by stawać się apostołami Tradycji, wyznawcami niesfałszowanej wiary dla chwały Boga i zbawienia dusz.

Zawsze Wierni, nr 4, 03-04.1995, s. 2.