(kwiecień 1994, fragmenty)
Kardynał Ratzinger udzielił wywiadu, w którym mówił o Bractwie Św. Piusa X. Czy Jego Ekscelencja, jako sekretarz generalny Bractwa, mógłby to skomentować?
Kardynał Ratzinger zaczyna od skonstatowania rozwoju i wzrostu Bractwa „fenomenu o szczególnym znaczeniu”, po czym zauważa, jak wielu z naszych wiernych to ludzie młodzi. To znak czasu, jak mówi Sobór, i gdyby rzymscy hierarchowie potrafili odczytywać znaki czasu, to zrozumieliby, gdzie jest palec Boży. A palec Boży wskazuje na nasze Dzieło, Bractwo św. Piusa X, dzieło Boże dostosowane do naszych czasów. Niestety w Rzymie panuje zaślepienie i nie chcą tam poznać dobrego drzewa po owocach, które przynosi.
Po drugie, kard. Ratzinger wyrzuca nam ostrą krytykę nowego katechizmu. Prawdą jest, że nawet jeśli nie negujemy pozytywnych i dobrych stron nowego katechizmu, to potępiamy jednak wszystkie błędy przejęte z nauczania Soboru, a w szczególności ekumenizm, wolność religijną, stosunek do wyznań niechrześcijańskich, swego rodzaju humanizm tzn. naturalizm, a także brak dokładnych definicji, jakie zawierają katechizmy tradycyjne. Mimo wielkiego bogactwa cytatów z Pisma św., Ojców Kościoła i magisterium, żałujemy, iż brak w nim tak cennych, jasnych, precyzyjnych, scholastycznych definicji, których powinno się uczyć dzieci na pamięć. Tego właśnie brakuje w nowym katechizmie. Do tego, co najistotniejsze, znajdują się tam liczne błędy, odchylenia od wiary i wszystkie soborowe skrzywienia: uznanie boskości religii niechrześcijańskich, wolność religijna, humanizm, czyli postawienie człowieka na miejscu Boga, i w końcu personalizm transcendentalny. Stąd nasze krytyczne podejście do nowego katechizmu.
Jak odpowiedziałby ksiądz biskup na wyrażony przez kard. Ratzingera pogląd, że świeccy zwolennicy Bractwa znajdują się obecnie w sytuacji konfliktowej, zmuszeni wybierać między uczestniczeniem w waszej liturgii z jednej strony, a sytuacją schizmy przełożonych z drugiej?
Nasi wierni są całkowicie przekonani, że nie jesteśmy schizmatykami. Nasi wierni to katolicy i, podobnie jak my, nie mają żadnego zamiaru tworzenia schizmy. Nie dostrzegam wprowadzonego przez kard. Ratzingera podziału na przełożonych, tzn. księży i biskupów oraz na wiernych, którzy przychodzą do nas na Mszę Św., gdyż, jak sądzi kardynał, chcą zachować trochę tradycji, ale którzy boją się schizmy. Nic podobnego, żaden z naszych wiernych nie obawia się, że idąc za nami stanie się schizmatykiem. Wszyscy, którzy przychodzą do nas na Mszę św., są przekonani, że idąc za nami, pozostają w Kościele. To ratzingerowskie rozróżnienie jest typowo dialektyczne. To typowe dla kard. Ratzingera i jego dialektycznej umysłowości, uformowanej na Heglu, która nieustannie doszukuje się przeciwieństw, w tym wypadku między stojącymi na czele Bractwa księżmi, a wiernymi Tradycji – świeckimi. Nie ma mowy o żadnym przeciwieństwie, gdyż panuje wśród nas doskonała jedność duchowa. Jesteśmy po prostu katolikami. Wierni zwracają się do nas, ponieważ pragną pozostać katolikami i tyle. Odrzucają cały ten neoprotestantyzm i neomodernizm, który dziś panoszy się w oficjalnych strukturach Kościoła. Tu tkwi sedno problemu.
Czy ksiądz biskup nie dostrzega w uznaniu kardynała Ratzingera dla Bractwa i jego działalności duszpasterskiej jakieś próby podjęcia na nowo dialogu w celu przywrócenia rzeczywistej łączności Bractwa z Rzymem?
Kard. Ratzinger wyjawia przez te pochwały – bo są to prawdziwe pochwały pod naszym adresem – skryte pragnienie podjęcia na nowo dialogu i przywrócenia nas do „pełnej łączności z Kościołem”, jak się to zwykło mówić. Jednakże my nigdy nie porzuciliśmy Kościoła! Nam nie chodzi o powrót do Kościoła, to nie my musimy wracać do „pełnej łączności z Kościołem” – zawsze tam byliśmy. Nam chodzi o to, aby Rzym na powrót stał się Rzymem. Chodzi o nawrócenie ducha i serc, polegające na pełnym zrozumieniu kryzysu, jego przyczyn i przyczyn naszej postawy. Nawrócenia należy zatem oczekiwać nie z naszej strony, ale ze strony Rzymu: żeby Rzym stał się Rzymem.
W jakiej mierze kryzys tożsamości chrześcijańskiej i kryzys tożsamości kapłańskiej wiążą się ze sobą? A jeśli tak, to z jakich powodów?
Istotą tego kryzysu jest laicyzm lub naturalizm. Błąd polega na tym, że z kapłana robi się takiego samego człowieka jak inni, a zatem kapłaństwo staje się tylko jedną ze służb, jedną z charyzm, jakich w Kościele wiele. Nie postrzega się już kapłana w jego hierarchicznej roli i na tym polega kryzys kapłaństwa. Jeżeli natomiast chodzi o kryzys tożsamości chrześcijanina, zwykłego wiernego, to polega on na tym, że nie dostrzega się już różnicy między chrześcijaninem a poganinem, między ochrzczonym a nieochrzczonym. Mówi się, że chrześcijanin to po prostu człowiek, który posiada pełnię prawdy w Kościele, ale wszędzie są jakieś cząstki prawdy, więc różnica polega jedynie na jej stopniu. Nie dostrzega się już przepastnej różnicy oddzielającej ochrzczonego katolika od nieochrzczonego poganina, który nie posiada łaski.
Zatem pierwszy kryzys polega na negacji charakteru kapłańskiego. Encyklika „Pastores dabo vobis” milczy na temat charakteru kapłańskiego, tzn. niezbywalnego znamienia odciskanego w duszy księdza w dniu święceń. Tu leży przyczyna laicyzacji stanu kapłańskiego. Księża nie noszą już sutanny. Można by rzec, że to sprawa drugorzędna, a jednak ma ona głębokie znaczenie. Abp Lefebvre zawsze życzył sobie, aby członkowie Bractwa nosili strój duchowny. Nie prosty clergyman, ale właśnie poświęcony strój, który oznacza świętego człowieka i który w społeczeństwie jest znakiem obecności sacrum. Dlatego właśnie nosimy sutannę.
Drugi kryzys to kryzys tożsamości zwykłych chrześcijan, który zasadza się na negacji łaski uświęcającej i życia nadprzyrodzonego. Cała nowa teologia zgodnie odrzuca termin „nadprzyrodzoność”. W „Veritatis splendor” nie spotyka się tego niechcianego słowa ani razu. Stąd też wniosek, że nie ma różnicy między poganinem, który żyje na poziomie czysto naturalnym, a chrześcijaninem, którego natura została wyniesiona przez łaskę uświęcającą do poziomu nadprzyrodzonego. Odrzucenie tego rozróżnienia doprowadziło do kryzysu tożsamości chrześcijańskiej. Odrzuca się także chrzest; w swej pierwszej encyklice „Redemptor hominis”, Jan Paweł II nie wspomina o nim ani razu. Mówi tylko o związku między Chrystusem a człowiekiem, a chrzest nie ma dlań znaczenia. To bardzo poważna sprawa.
Jednym z przejawów tego kryzysu było spotkanie w Asyżu: nie widać tam różnicy między katolikiem a nieszczęsnym poganinem, żyjącym w błędzie. Wręcz przeciwnie: uznaje się boski charakter religii pogańskich. Mówi się, że we wszystkich religiach pogańskich tkwi iskierka boskości, coś boskiego. Jak mówił bp de Castro Mayer: „Asyż to ogłoszenie boskości poganizmu”. To okropna herezja.
Jakie zatem rozwiązanie obecnego kryzysu proponuje Bractwo Św. Piusa X?
Bractwo proponuje jedynie rozwiązanie, które podpowiada Kościół w osobach wielkich papieży ubiegłego i obecnego stulecia: Piusa IX, Leona XIII, Piusa XI i wyrażone w ich wielkich encyklikach społecznych i politycznych, jak np.: „Syllabus” i „Quanta cura” Piusa IX, „Immortale Dei” i „Libertas” Leona XIII oraz encykliki społeczne o rodzinie i małżeństwie Piusa XI. Oto nasza odpowiedź: należy powrócić do nauczania tych wielkich papieży, a zatem na nowo potępić napiętnowane przez nich błędy: naturalizm, liberalizm, socjalizm, modernizm. Proponowane przez nas rozwiązanie polega na potępieniu wszystkich tych błędów, a także ich nośnika, czyli masonerii. Ponadto należy potępić wszystkie błędy współczesne: godności ludzkiej bez odniesienia do prawdy, postrzegania osoby ludzkiej bez związku z przyjęciem przez nią prawdy i dobra, czy też błędu i zła. Dlatego też wzywamy do potępienia owej subiektywistycznej kantowskiej filozofii transcendentalnej. Kolejnym punktem winno być głoszenie porządku nadprzyrodzonego godności chrześcijańskiej i misterium, związku chrześcijan z Chrystusem. Następnie, jeżeli chodzi o kapłaństwo, należy ponownie potwierdzić istnienie wyciśniętego w dzień święceń charakteru, przez który kapłan utożsamiony jest z Chrystusem i, jako jedyny, otrzymuje moc dokonywania przeistoczenia, konsekrowania Ciała i Krwi Pańskiej i bezkrwawego odnawiania Ofiary Krzyżowej. Dlatego należy zdefiniować kapłaństwo w odniesieniu do Najświętszej Ofiary Mszy Św., jako że na tym polega istota kapłana. Oto rozwiązania, które są niczym innym, jak rozwiązaniami Kościoła wyrażonymi np. w encyklice „Haerent animo” św. Piusa X. Życie tak księży, jak i wiernych powinno koncentrować się na Mszy św. Życie chrześcijańskie jest, jak mówi ks. Schmidberger, nieustannie przeżywaną Mszą. Należy wobec tego przywrócić ducha ofiary, który jest duchem zarówno chrześcijańskim jak i kapłańskim.
Do tego należy dodać, że formacja doktrynalna w seminariach winna opierać się na św. Tomaszu z Akwinu. Prócz tego, wśród świeckich, należy formować prawdziwie chrześcijańskie elity i odbudowywać rodziny wielodzietne. Ten model rodziny, która stanowi bogactwo Kościoła, powinien być prawdziwym wzorem dla wiernych, stając w opozycji do wszystkich współczesnych błędów niszczących rodzinę jak: aborcja, antykoncepcja czy wolna miłość.
Należy również zakładać prawdziwie katolickie szkoły, by przekazać tej elicie solidne polityczne i społeczne nauczanie Kościoła, oparte na doktrynie wspomnianych wyżej wielkich papieży, doktrynie społecznego panowania Naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Oto odpowiedź Bractwa Sw. Piusa X: społeczne panowanie Jezusa Chrystusa.
Jak Bractwo ma zamiar odpowiedzieć na współczesny kryzys polityczny, szczególnie jeśli chodzi o kryzys ideologii, proponując jako model rozwiązania „społeczne panowanie Chrystusa” i „formację elit chrześcijańskich”?
Ważny jest dobry przykład. Potrzebna jest pewna elita, która zdolna byłaby pociągnąć za sobą masę wiernych. Stąd potrzeba elity intelektualnej i duchowej. Jeśli chodzi o nas, to program ten urzeczywistnia się w naszych szkołach, podstawowych i średnich oraz na uniwersytetach – mamy ich dwa, jeden we Francji i jeden w Stanach Zjednoczonych – a także przez grupy, które nazwaliśmy „Kołami Tradycji Katolickiej”. Pogłębiają one nie tylko prawdy katechizmowe, lecz także polityczną i społeczną doktrynę Kościoła. Należy więc uformować elitę wedle tego nauczania, na które składa się nasycenie społeczeństwa świeckiego elementami duchowymi, przeniknięcie doń wpływu Jezusa Chrystusa i kapłaństwa, a zatem ścisły związek między obiema społecznościami, doczesną i duchową, czyli państwem i Kościołem. Na tym polega społeczne panowanie Naszego Pana, Jezusa Chrystusa.
Rolą Kościoła nie jest głoszenie pokoju, ale nawracanie do Chrystusa. Kościół nie ma innej odpowiedzi niż Chrystus i to Chrystus ukrzyżowany. Jako biskup katolicki nie mogę dać innej odpowiedzi niż ta: pokój to Chrystus, i to On go przynosi. Kościół przez misjonarzy nawraca, a nie głosi jakikolwiek pokój, pokój za wszelką cenę, nie taka jest jego rola. Prawdziwy pokój to pokój chrystusowy. To prawda, że żyjemy w sytuacji pluralizmu, ale rozwiązaniem w tej sytuacji jest być misjonarzem, nawracać innych. Nie można głosić pokoju za wszelką cenę, ale pokój, który przychodzi przez panowanie Chrystusa. Nie można zrezygnować z głoszenia Królestwa Chrystusa tylko dlatego, że dzisiejsze społeczeństwo jest pluralistyczne. Wbrew wszystkiemu i na przekór wszystkim głosimy społeczne panowanie Chrystusa, ponieważ takie jest jego nauczanie. Głosimy nawrócenie innych na religię katolicką: mahometan i prawosławnych. Na tym polega rola Kościoła. Nie ma on innej odpowiedzi.
Poza tym wierzymy w cuda. W przesłaniu fatimskim Najświętsza Maryja Panna nakazała, za pośrednictwem siostry Łucji, aby Papież poświęcił Rosję Jej Niepokalanemu Sercu, a wtedy Rosja się nawróci. Znaczyłoby to, że komunizm zostałby zniszczony, a prawosławni staliby się katolikami. Kościół prawosławny przestałby istnieć. Rozwiązanie to, to niewątpliwie cud, a ja wierzę w cuda. Jeśli Najświętsza Maryja Panna przyrzekła nawrócenie pod warunkiem, że papież wykona ten jeden mały gest i poświęci Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi, to jest niewątpliwie gotowa zrobić ten cud. Dlatego też głosić dziś Chrystusa Króla to wyraz realizmu, i głosząc Go, nie jesteśmy pozbawieni realizmu.
Zawsze Wierni, nr 2, 11-12.1994, s. 10.