Jaidhof, dnia 13 grudnia 1994
św. Łucji, Panny i Męczennicy
Drodzy wierni!
Pierwszy krok za nami! Tradycja na dobre zakotwiczyła w kraju Jasnogórskiej Pani. W trakcie już naszych pierwszych podróży mogliśmy przekonać się na własne oczy, że wielu z Was stawia zdecydowany opór modernizmowi, który wkracza do Polski w niesamowitym tempie. Wielka była nasza radość, że mogliśmy odprawiać tradycyjną Mszę św. w wielu dużych miastach i wszędzie widzieć spore grono osób, wysłuchujących jej z wielkim nabożeństwem.
Jednakże ten pierwszy krok jest jak pierwsze dźwięki uwertury. Naszym celem jest utrzymanie, a jeśli trzeba, to i odnowienie wszystkiego tego, co Kościół święty, Matka nasza, ustanowił, a mianowicie: kapłaństwa, Najświętszej Ofiary Mszy św. wedle jej starodawnego i czcigodnego rytu rzymskiego, sakramentów i życia modlitwy, autentycznego katechizmu i prawdziwie katolickiej szkoły, powszechnego panowania Pana Jezusa nad jednostkami i rodzinami, nad życiem prywatnym i publicznym, nad społeczeństwami i państwami. Istotą współczesnego kryzysu Kościoła jest deformacja i zniszczenie tych instytucji. Dzieła Boże przybrały obecnie charakter dzieł czysto ludzkich, które służą wyrażaniu na różne sposoby religijnych uczuć człowieka
Weźmy choćby popularne wśród młodzieży „pielgrzymki” do Taize. Dlaczego katolicy jeżdżą się modlić do protestantów? Dlaczego władze kościelne zachęcają do tego rodzaju „pielgrzymek”? Dzieje się tak ponieważ w Taize, jak i u charyzmatyków czy w neokatechumenacie, naucza się nowych znaczeń „modlitwy”, „eucharystii” i „wiary”. Modlitwa przestaje być w pierwszym rzędzie aktem adoracji i dziękczynienia Chrystusowi Królowi, prośbą o przebaczenie grzechów i hołdem czci składanym przez Kościół triumfujący, walczący i cierpiący nieskończonemu majestatowi Trójcy Przenajświętszej, a staje się czymś w rodzaju świadectwa osobistych uczuć religijnych lub kontemplacji boskości w nas samych. Eucharystia nie jest już dla nich kontynuacją Ofiary Kalwaryjskiej na ołtarzu, ani zjednoczeniem duszy z Chrystusem w Komunii św., ale zwykłym spotkaniem chrześcijańskiej wspólnoty, by wspólnie radować się i przekazywać sobie wzajemnie jakieś bliżej nieokreślone uczucia religijne. Bóg ustępuje pierwszeństwa człowiekowi i jest tam jedynie po to, by zaspokoić jego religijne potrzeby. Wiara nie polega już na rozumowym uznaniu prawd objawionych przez Boga i nauczanych przez Jego Kościół. „Dogmatyzm” (czyli jasne definicje tego, w co należy wierzyć) odrzuca się kategorycznie w każdej postaci. Nowa katecheza polega na pobudzaniu tkwiących w człowieku uczuć religijnych, na zachęcaniu do wyrażenia wewnętrznych przeżyć i do wybrania własnego, stosownego do nich sposobu wiary. Dla „pielgrzymów” z Taize, podobnie jak dla neokatechumenów, „wiara” to pojęcie całkiem niejasne, coś jakby mgliste wyobrażenie o tamtym świecie.
Taize i neokatechumenat, to tylko jeden przykład spośród wielu. Pozwala on jednak zrozumieć, że celem obecnych przemian instytucji kościelnych jest uczynienie z człowieka, z jego uczuciami, prawami, doświadczeniem, pragnieniami i żądaniami, ośrodka wszechrzeczy. Nic zatem dziwnego, że tematem kazań w dzisiejszych kościołach jest zgoda między ludźmi, pokój, walka przeciw dyskryminacji, głód na świecie itp.
Instaurare omnia in Christo – wszystko odbudować w Chrystusie. Oto dewiza naszego patrona, św. Piusa X. Odbudować wszystko, co Kościół święcie ustanowił; ocalić bezcenny skarb powierzony nam przez Boga dla naszego zbawienia – oto nasze zadanie. Aby to osiągnąć, musimy stworzyć prawdziwą rodzinę duchową, zjednoczoną w dążeniu do wspólnego celu, odkładając na bok wszelkie różnice osobiste i polityczne, aby lepiej służyć jedynej rzeczy koniecznej, czyli chwale Trójcy Przenajświętszej i zbawieniu dusz.
Dlatego na nowy, 1995 rok życzymy wszystkim wielu łask Bożych i wzrastania w miłości wobec Matki Bożej, strażniczki prawdziwej wiary.
Zawsze Wierni, nr 3, 01-02.1995, s. 2.